Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mogę śmiało nazwać siebie weteranką diet i odchudzania. O zdrowym odżywianiu, kaloriach, ćwiczeniach wiem na prawdę bardzo dużo i z powodzeniem mogłabym odchudzać innych. No właśnie, na tym polega mój największy problem - Innych, a nie siebie. Kiedyś schudłam ok 10 kg i mimo uczucia głodu, czy tęsknoty za słodyczami i pysznym jedzeniem, byłam szczęśliwa i dumna z siebie. Stopniowo jednak odzyskałam wagę. Zawsze byłam bardzo aktywna, dużo ćwiczyłam. Ostatnio jednak strasznie się zapuściłam. Nie dość, że przytyłam, to jeszcze straciłam dobrą formę. Wystarczyły tylko 4 miesiące bezczynności, aby moje ulubione jeansy stały się za ciasne :( Wierzę, że uda mi się to zmienić.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3589
Komentarzy: 69
Założony: 21 lipca 2013
Ostatni wpis: 19 sierpnia 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Lili_28

kobieta, 39 lat, Łódź

162 cm, 56.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

Dziewczyny, po pierwsze bardzo dziękuję za słowa wsparcia i szczere komentarze. Nie liczyłam na głaskanie po główce w stylu nic się nie stało, tylko właśnie słowa motywujące do dalszej pracy i przywołujące do porządku. 

Co u mnie po ostatnich wpadkach? Otóż całkiem nieźle. Dziś i w niedzielę ćwiczyłam i trzymałam dietę. Staram się jeść rozsądnie, aczkolwiek raczej się najadać. Moim zdaniem nic tak nie demotywuje jak wieczne uczucie głodu i odliczanie czasu do kolejnego posiłku. Udało mi się również osiągnąć kilka mniejszych celów: znacznie obkurczyłam żołądek, chodzę w do niedawna ciasnych spodniach, nawet jeśli sięgam po produkty nie do końca dietetyczne to w niewielkich ilościach. Zamówiłam sobie w internecie też sporo suszonych owoców, pestek i orzechów, aby mieć pod ręką zdrowe przekąski. Oczywiście biorąc pod uwagę moją wielką miłość do orzechów muszę być ostrożna.

18 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

Zawaliłam na całej linii! Jestem taka beznadziejna  Powiem tylko tyle: wczoraj kawałek ciasta i 2 ciastka, orzeszki ziemne i popcorn. Dziś kilka ciastek owsianych i znów orzeszki. I to wszystko na noc! Tak bardzo mi zależy żeby w końcu schudnąć, a przegrywam sama ze sobą. To takie żałosne. Mój problem polega na tym, że jak już zacznę to nie mogę skończyć. Póki nie było okazji na podjadanie był spokój. Trafiły się urodziny, tort, przypomniałam sobie co to słodki smak i samo poszło... Wiem, że odmowa zjedzenia torta u rodziców by nie przeszła, więc zamiast wysłuchiwać, wolałam dla świętego spokoju zjeść. Ale nie ma co się tłumaczyć reszta jest totalnie moją winą. Czuje się z tym fatalnie i nie chcę już tego powtórzyć, ale co z tego wyjdzie?! Zbyt dobrze znam siebie, ale wiem też ile kosztuje mnie dzisiejszy wpis i przyznanie się do wszystkiego przed samą sobą. No i świadomość, że ktoś jeszcze może to przeczytać i pomyśleć (słusznie z resztą), że chcę schudnąć, a zaliczam kolejne wpadki. Na szczęście wczoraj godzinę ćwiczyłam, a dziś byłam na 3,5 godzinnym spacerze. Marne pocieszenie, ale przynajmniej wiem, że poza jedzeniem coś jeszcze robiłam.

15 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

Taki oto błyskotliwy komentarz pod moim adresem wygłosił jakieś 2 miesiące temu mój kolega z pracy. Co dziwne, w jego odczuciu był to komplement! Tego jestem akurat pewna, bo wiem, że mu się podobam... Ach Ci faceci. Zero wyczucia. Podejrzewam, że on nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że dla mnie było to jak obelga  Nie powiem, że akurat ten komentarz tak bardzo zmobilizował mnie do odchudzania, ale na długo utkwił mi w głowie. Staram sobie go przypominać w chwilach zwątpienia.

Co do diety, to dziś byłam na urodzinach taty. Jak to przy takich imprezach pyszne jedzenie, tort i alkohol. Wspaniałomyślnie zgłosiłam się na ochotnika, że będę kierowcą więc alkohol miałam z głowy  Sprytne co?

Moje dzisiejsze menu:
I śniadanie: 2 jajka na twardo + łyżeczka majonezu + pomidor
II śniadanie: kilkanaście fistaszków
obiad: 1 ziemniak + dewolaj (bez sera) brutalnie obdarty z panierki (chude mięsko z kurczaka) + kilka łyżek mizerii na jogurcie + malutki kawałek pieczonego schabu
deser: mały kawałek tortu
kolacja: nektarynka + mały banan + 3 wafle ryżowe

Jak na to co miałam dziś do dyspozycji uważam, że mogę być zadowolona. W ogóle to mam wrażenie, że znacznie obkurczył mi się żołądek. Już nie mogę zjeść na raz tyle co przed rozpoczęciem diety. I całe szczęście! Obawiam się tylko, że jak dorwie mnie PMS to moja dobra passa się skończy.

Ćwiczeń dziś nie będzie, bo staram się teraz ćwiczyć co drugi dzień. Jutro się trochę wyżyję!

14 sierpnia 2013 , Komentarze (9)

I zdecydowałam się! Kupiłam te spodnie w rozm. 36! Co dziwne jak przymierzałam je w sobotę to wydawały się jak na razie nie do użytku. Gdy założyłam je wczoraj to tak na upartego mogłabym je już nosić. Są naturalnie dość obcisłe i marszczą się trochę przy kolanach, ale generalnie pasują. Zdecydowałam, że odczekam jeszcze ze 2 kg, dla lepszego efektu   Może wtedy przymierzałam inną sztukę? Chociaż nie było ich zbyt wiele...

Wszystkim dziewczynkom, które wyraziły opinie na ten temat serdecznie dziękuję za pomoc w podjęciu decyzji 

Zaraz zabieram się za ćwiczenia pomimo, że straszliwie mi się nie chce 

Ćwiczenia: 60 min orbitrek + 10 min hula hop (z hula hopem - taki z wypustkami- chyba muszę przystopować, bo znów robią mi się siniaki i wylewy)

12 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

Ostatnio zadałam pytanie czy zakupić spodnie w mniejszym rozmiarze i potraktować to jako motywację. Prawda jest taka, że boję się, że jak uda mi się zeszczupleć, to spodni już nie będzie. A podobają mi się nieziemsko!!! Poza tym jakby co, mam 30 dni na zwrot. Opinie Vitalijek są podzielone 2:2, więc nadal  nie wiem co zrobić :) Jutro prawdopodobnie znów będę w sklepie i mogłabym mój plan wcielić w życie, ale sama nie wiem...

Co do diety to nie jest źle. Weekend znów był gorszy niż reszta tygodnia, ale byłam na super imprezie i szkoda było rezygnować ze wszystkich uciech tego wieczora. I tak porównując swoje wcześniejsze zachowania sądzę, że nie jest źle. Kiedyś jadłam tak długo, aż czułam ból w brzuchu i wiedziałam że nic więcej nie wcisnę. Teraz raczej próbuję i zjadam więcej tego co mi najbardziej podpasowało. Dziś było już standardowo +  60 min. na orbitreku + 15 min hula hop.

10 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

Taki właśnie mam dylemat... Moje kochane Vitalijki czy robiłyście tak kiedyś? 

Ale zacznę od początku. Dziś w sklepie widziałam rewelacyjne spodnie. W ciemnym kolorze w kwiatowy wzór. Do niedawna nawet nie odważyłabym się ich przymierzyć, ale widząc subtelne zmiany w swoim ciele zaryzykowałam. Rozmiar 38 jest dobry. Spodnie fajnie leżą, są bardzo wygodne i zrobione z milutkiego materiału. Są nieco za luźne w pasie, więc musiałabym zrobić zaszewki lub nosić paseczek. Mąż był nimi zachwycony i namawiał mnie na zakup. Nie jest to typ spodni, który zwykle noszę, czyli z rozciągliwego materiału lub jeansu. Trochę tam może się ciągną, ale bardzo niewiele. Z powodu luzu w pasie, a przecież zamierzam jeszcze schudnąć, przymierzyłam też 36. Wchodzę w niego, ale chodzić to się już nie da .  I teraz moje zasadnicze pytanie.

Czy zaryzykować i kupić te mniejsze? Uznać to za dodatkową motywację i mobilizację do działania? Robiłyście tak kiedyś, bo ja nie?  

Zgodnie z regulaminem tego sklepu zakupione rzeczy można oddać w ciągu 30 dni, więc w razie czego mogłabym nienoszone zwrócić. Boję się, że jak już mogłabym faktycznie zakupić rozmiar 36, to spodnie będą już niedostępne.

Poradźcie coś proszę!!!

Co do diety jest ok. Ćwiczenia podobnie. Trzymam się planu. poranne ważenie pokazało 56.8 kg. Byłam przeszczęśliwa 

Dziś idę na imprezę urodzinową koleżanki. Mam nadzieję, że podobnie jak ostatnio uda mi się  uniknąć jedzeniowych pokus.

7 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

Poniżej moje dzisiejsze menu.Sama nie wiem czy jest ok czy nie. Jakoś mam wrażenie, że moje starania nie przynoszą rezultatów. Chudnięcie nigdy nie przychodziło mi łatwo i często pomimo wysiłków rezultaty były marniutkie. Jakiś taki dziwny, depresyjny nastrój mnie chyba dopada. Wiem, że na wyniki trzeba poczekać, zapracować na nie, być cierpliwym, ale kurcze dawno tak się nie starałam... a wydaje mi się, że to nie działa!

W dalszym ciągu nie jem słodyczy. Szczęście, że nie mam na nie ochoty. Może to kwestia pogody. Pewnie sytuacja się zmieni jak tylko dopadnie mnie PMS.

Menu:
I śniadanie: 2x wafel ryżowy z serkiem Almette + jogurt owocowy 300 g
II śniadanie: duża porcja sałatki z kurczakiem 
obiad: ryba wędzona + 4 x wafel ryżowy (1 z serkiem, 1 z pastą łososiową, 2 suche)
deser/ kolacja: borówki + nektarynka + jabłko, garść musli + trochę ziaren słonecznika + łyżeczka masła orzechowego

Ćwiczeń brak: celowy odpoczynek po 2-dniowej harówce. 

6 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

Jejku jakie to wkurzające. Nie jem dużo. Unikam produktów przetworzonych, a mam taki wydęty brzuch. Nie dość, że dodaje mi to niechcianych centymetrów i jest niekomfortowe, to po prostu boli! 

Menu:
I śniadanie: serek wiejski light
II śniadanie: jogurt naturalny + borówki + 2 nektarynki
obiad: wędzony łosoś i halibut (wiem, że nie są szczególnie niskokaloryczne, ale za to zdrowe)
deser: 1 wafel ryżowy + średni banan + garść płatków musli + łyżeczka masła orzechowego
kolacja (niestety stosunkowo niedawno i po ćwiczeniach, ale byłam bardzo głodna): kawałek kurczaka + 2 łyżeczki masła orzechowego (miałam już zjeść kolejną, ale stwierdziłam, że zaraz moje ćwiczenia pójdą na marne, więc ją odłożyłam)

Ćwiczenia: 70 min orbitrek

Patrze na swoje menu i zauważam, że czasem jem zbyt mało warzyw. Dlatego jutro do pracy biorę sobie dużą porcję sałatki z różnymi warzywami i kurczakiem.

Nie wiem jak to możliwe, ale od czasu kiedy na poważnie wzięłam się za sobie, ciągle mam jakieś imprezy lub wyjścia na kawki z koleżankami. O ile kawka jest raczej nieszkodliwa, to pozostałe opcje już bardziej. Już wiem, że w kolejne 2 weekendy czekają mnie 2 imprezy alkoholowo-jedzeniowe. Podobnie jak w poprzednim przypadku postaram się wybierać jak najlżejsze jedzenie i nie szaleć z alkoholem. Oby się udało.

5 sierpnia 2013 , Komentarze (1)

Niedzielę spisuję na straty. Trochę przegięłam z jedzeniem  Na szczęście nie było to typowe dla mnie obżarstwo, a jedynie pewne odstępstwo od diety. Mam tu na myśli zbyt dużą ilość winogron, 2 deserki mleczne, cukierek czekoladowy, który o dziwno wcale nie był taki dobry jak się spodziewałam i inne drobne przewinienia. Po raz kolejny oparłam się jednak pysznemu obiadowi, który przygotowałam dla męża. Dewolaj z serem żółtym i frytki. No dobra, zjadłam kilka frytek, ale były z piekarnika więc to nie takie przestępstwo. Dziś na szczęście było już dobrze. Mam ok miesiąca do mojego urlopu i do tego czasu zamierzam osiągnąć jak najlepszy wynik. Nie zakładam, że ma być to konkretna liczba kilogramów, bo wiem że bywa ciężko, ale chcę schudnąć możliwie dużo. Myślę, że osiągnięcie tych 55 kg jest realne, ale jestem ostrożna...

Menu:
I śniadanie: jogurt naturalny + borówki + 2 nektarynki
II śniadanie: małe jabłko
obiad: pierś kurczaka + cukinia + 2 wafle ryżowe (jeden z serkiem)
deser: garść płatków musli
kolacja: mały jogurt owocowy

Ćwiczenia: 60 min orbitrek + 10 min hulahop