Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Instruktorka fitness, upasiona po bliźniaczej ciąży, postanowiła wziąć się za siebie, wrócić do formy, a od października- do pracy. No i gdzieś po drodze wziąć ślub :D

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4059
Komentarzy: 59
Założony: 29 lipca 2013
Ostatni wpis: 30 sierpnia 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
FitLess

kobieta, 41 lat,

161 cm, 57.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

30 sierpnia 2013 , Komentarze (17)

Dzisiaj rano, Tanita poszła w ruch. Na liczniku- 57 kg, czyli razem -5 kg w sierpniu, a od połowy czerwca 10! :D 
Jest dobrze, bardzo dobrze. Poziom tkanki tłuszczowej- 20%, czyli w normie. 
Co teraz? Masa niech zostanie jaka jest- redukujemy tłuszcz, dodajemy mięśni. Na razie jest ich 44 kg, dążymy do 18% tkanki tłuszczowej. Ambitny cel- do października. Ale damy radę :D

23 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

Zauważyłam, że na vitalii praktycznie większość kobiet ma w zwyczaju chwalić się swoimi jadłospisami. Ano to pomyślałam, że i ja się pochwalę. A że mam dzisiaj dużo czasu, bo maluchy u teściowej, to sobie siadłam i rozpisałam- jadłospis i plan treningowy na najbliższe cztery dni. Oto on:

sobota: 

I posiłek:
- płatki owsiane 50g
- serek wiejski 150g
-brzoskwinia 200g

II posiłek:
-banan 100g
-serek wiejski 200g

III posiłek:
-udo z kurczaka
-ryż brązowy 50g
-szpinak 200g
-śmietana 18% 10g
-olej lniany 10g

IV posiłek:
-chleb razowy 80g
-kiełbaska śląska 100g
-plasterki pomidora

V posiłek:
-dorsz 200g
-oliwa z oliwek 10g

W planie:
-55 min tomahawk i.c.
-3 x 16 a6w na brzuch
-squat wąski, seria 16-1 x 8-3 x 8-1 x 2-7 x 8- 1 x 8-3 x 24-1
-squat szeroki- j.w
-squat na lewą i prawą nogę z użyciem stepu- serie 16-1x 8-3 x 2-7x 8-3x 16-1
- wymachy nóg z obciążeniami- serie 16-1 x 8-3 x 8-1 x 2-7 x 8-1 x 8-3 x 16-1
- jakiś obwodzik na ramiona i klatkę :D 
- 20 min stretchingu


niedziela

I posiłek:
-ryż 50g
-serek wiejski 200g
-jabłko 200g

II posiłek:
-twarożek naturalny homogenizowany 150g
-brzoskwinia 200g

III posiłek:
-dorsz 300g
-makaron graham 50g
-łyżka oliwy z oliwek
-cebula 50g
-pomidor 200g

IV posiłek:
-chleb razowy 40g
-polędwica sopocka 20g
-ogórek 200g
-cebula 50g
-łyżka oleju lnianego

V posiłek:
-2 jajka
-łyżka oliwy z oliwek

w planie:
-55 min. tomahawk i.c.
-3 x 16 a6w
- squaty- jak dnia poprzedniego
- 3x50 pompek
-coś na udziska i pośladki w leżeniu się wymyśli
- stretching- 20 min :)

poniedziałek:

I posiłek: 
-chleb razowy 100g
-ser gouda 40g
-polędwica sopocka 20g
-plasterki warzyw

II posiłek:
-2 jajka
-łyżka oliwy z oliwek
-cebula 100g
-pomidor 200g

III posiłek:
-pierś kurczaka 200g
- kuskus 50g
- pomidor 200g
-łyżka oliwy z oliwek

IV posiłek:
-banan 100g
-szklana kefiru

V posiłek:
-200g twarogu 
-wióry kokosowe 20g

w planie:
będziemy na siłowni, więc pewnie z pół godzinki machniemy jakieś cardio na rozgrzewkę, a potem zaopiekujemy się sztangą :D

wtorek:

I posiłek: 
-płatki jęczmienne 50g
-banan 100g
-serek wiejski 200g

II posiłek:
-szklanka kefiru
-wióry kokosowe 20g

III posiłek:
- soja 50g
-makaron graham 50g
-oliwa z oliwek 10g
-brokuł 300g

IV posiłek:
-chleb razowy 40g
-ser gouda 40g
- kiełba śląska 50g
-plasterki warzyw

V posiłek:
-pierś kurczaka 200g
-łyżka oliwy z oliwek

w planie:
-znów siłka i pewnie znów sztanga, gdyż dawno na siłce nie byłam (już tydzień!) i za sztangą się stęskniłam :)

Oczywiście mój plan napisałam bardziej dla zabawy, aniżeli dla jakiegoś reżimu. Powiedziałam sobie, że postaram się go przestrzegać, ale nie na siłę- jeśli we wtorek rano dostanę kefirowstrętu i zamiast tego zrobię sobie koktajl z mleka sojowego, to na pewno w depresję z tego powodu nie wpadnę.

Pozdrawiam :)

17 sierpnia 2013 , Komentarze (8)

Wczoraj i dzisiaj przeżyłam prawdziwą próbę roku.

Otóż, moja teściowa (no dobra, jeszcze nie- za dwa miesiące tak :D) się rozchorowała. Z racji tego, że tak jak ja jest instruktorką fitness, poprosiła mnie, żebym poprowadziła za nią zajęcia indoor cycling metodą tomahawk. 

Szczerze? Nie miałam na to najmniejszej ochoty. Wczoraj rano siedziałam 2h na siłowni i miałam już dość wysiłku jak na jeden dzień. Poza tym odezwały się moje kompleksy 'Jak ja się tym ludziom pokażę z sadełkiem tu i ówdzie- toż to istna antyreklama fitnessu'. 

No ale się zgodziłam. 

Wczoraj i dzisiaj- po dwie godziny zajęć. Wczoraj wieczorem, jak wróciłam do domu to myślałam, że padnę! Ale wiecie co? Warto było. Przypomniałam sobie co tak naprawdę w sporcie jest najważniejsze i teraz jestem bardziej pewna siebie. Po 1- zmieściłam się całkiem nieźle w swój strój do 'rowerowania', a że czarny to i tłuszczyku tak nie było widać. Po 2- teraz jestem na 100% pewna, że przy moim zamiłowaniu do fitnessu, szybko wrócę do formy i do zawodu. 

Pozdrawiam :)

12 sierpnia 2013 , Komentarze (12)

Na vitali jestem dopiero od dwóch tygodnii. Wczoraj i dzisiaj, przeglądałam sobie pamiętniki użytkowniczek. Moje spostrzeżenia? Otóż, wiele, jak na moje oko- za wiele, jest tu nastolatek i młodych kobiet w wieku 15-20, które chyba nie za bardzo wiedzą, co robią na stronie dla odchudzających się. Wiem, że to nie moja sprawa, ale jak widzę profile z danymi typu: 'Ania, 16 lat, wzrost- 170 cm, waga- 60 kg, cel- 48 kg' i notką pod spodem: 'dieta 1000 kcal, 2h dziennie ćwiczenia z Mel B, Ewką, Srewką...' to mnie po prostu krew zalewa! Przecież to już nie ma nic wspólnego ze zdrowym odżywianiem i sportem, a wręcz przeciwnie- to jest chore! Takie profile powinno się blokować, bo to już zakrawa o promowanie anoreksji!

Na dietach 1000-1500 kcal nie da się na dłuższą metę wyżyć! Podstawowa przemiana materii takiej panny, kiedy to leży, nie rusza się i jeszcze zbytnio nie myśli, wynosi 1500 kcal. A ona jeszcze się chwali, ile to ćwiczy! Chyba raczej się katuje, bo dla wygłodzonego organizmu, wysiłek fizyczny to męczarnia.

Może ja jestem głupia. Może stara. Może się nie znam. Może dzisiejsze nastolatki, są tak silne, że w ogóle nie potrzebują jedzenia i napędzają się siłą woli. Nie wiem. 

Mi się tylko zawsze wydawało, że ćwiczy się po to, żeby spalać tłuszczyk i rzeźbić sylwetkę. Pani puszysta, która ma co gubić, jedząc 2500 kcal (co jest zapewne odpowiednią liczbą kcal dla utrzymania masy mięśniowej i prawidłowego funkcjonowania narządów) będzie chudła, bo jej zapasy tłuszczyku są stopniowo zużywane.  Ale jak się waży 60 kg to tego tłuszczyku raczej za dużo się nie ma, nie? Więc ćwiczy się, przede wszystkim, żeby lepiej wyglądać, a nie spalać (przynajmniej ja to tak rozumiem). A jak się ćwiczy na głodówce, to się dalej spala- ale mięśnie, bo tłuszczyku jak już ustaliliśmy- nie ma aż tak wiele, jak u pani 100 kg. 

Moje pytanie brzmi- jaki w tym sens? 

Skoro nie zależy wam na rzeźbie to po co w ogóle ćwiczycie? Przecież jedząc 1000 kcal i nie ćwicząc i tak będziecie chudnąć. Może o miesiąc dłużej. Ale w tym przypadku to chyba dobrze, bo o miesiąc przedłużycie sobie życie, nie?

Poza tym, zauważyłam, że wiele dziewczyn myli dwa pojęcia- 'chudnięcie' i 'tracenie na wadze'. W moim rozumieniu, to pierwsze oznacza pozbywanie się tkanki tłuszczowej, to drugie- zobaczenie mniejszych cyferek na wadze łazienkowej. Jeśli taka dziewczyna, ważąca 60 kg przy 170 cm wzrostu, zrzuci 10 kg, to raczej oczywistym jest, że drastycznie zmniejszy jej się masa mięśniowa, czyż nie?

Moje pytanie brzmi- jaki w tym sens? 

Sama z doświadczenia wiem, że to co pokazuje waga nie jest kompatybilne z tym, co widać w lustrze. W młodości cierpiałam na 'syndrom chodzącego nieszczęścia'- byłam najmniejszą, najdrobniejszą i najmłodziej wyglądającą 'dziewczynką' w LO. Przy wzroście 160 cm, ważyłam 42 kg i kupowałam ubrania w smyku. Zero biustu, żebra i kręgosłup na wierzchu, rączki na całej długości jak na szerokość nadgarstka. Ja się wówczas sobie taka nie podobałam (chociaż teraz wiem, że w kanonie niektórych dziewcząt z vitali miałam jeszcze dobrych kilka kilo do zrzucenia), więc zaczęłam ćwiczyć- dla 'masy'. Po jakimś roku ważyłam 50 kg, i wiecie co? Ubranka ze smyka pasowały dalej! Tylko, że brzuch nie był zapadnięty, ale ładnie wyrzeźbiony, a na ramionach widoczne były mięśnie i w końcu byłam w stanie podnieść torbę z zakupami! 

Przez ostatnie 7-8 lat (aż do ciąży) trzymałam wagę 55-57 kg. Ćwiczyłam dziennie około 3-4h, przyswajając około 3500 tys kcal dziennie, z czego sporą część stanowiły tzw. suplementy (odżywki, koktajle, napoje itp). W tej chwili ćwiczę 2h dziennie i staram się jeść w granicach 2000-2200 kcal., bo chcę wrócić do formy (czyli stracić tłuszczyk i 'odnowić' mięśnie).

I mi się właśnie wydaje, że dla pań z niewielką nadwagą, chcących pozbyć się balastu, właśnie taka ilość kcal jest właściwa, aby powoli, zdrowo i raz na zawsze schudnąć.

Natomiast dla Pań, którym marzy się 45 kg na wadze, właściwym rozwiązaniem jest wizyta u psychiatry. 

To na tyle moich rozważań. Możecie mnie za nie znienawidzić :)

Pozdrawiam i życzę sukcesów w mądrym odchudzaniu :)

11 sierpnia 2013 , Komentarze (9)

Pierwsze dwa tygodnie wracania do formy po ciąży już za mną. Przećwicyłzam... 28 h w ciągu 13 dni i jak na razie jestem z siebie bardzo zadowolona. Na wadze 4 kg mniej, ale to nie ważne. Ważne żeby z brzucha zniknęło sadełko i żeby ta wredna skóra po ciąży przestała być taka obwisła. To mój pierwszy cel- pozbycie się bojlera. Później będziemy pracować nad kaloryferkiem :D. Myślę, że idąc moim tempem do października powinnam zrzucić trochę obwodów, chociaż nie wiem jak to będzie. Lubemu kończy się urlop, więc będę musiała dopasować treningi do jego godzin pracy, żeby było się komu opiekować maluchami. W październiku i tak będę musiała zatrudnić swoją mamusię do opieki, bo na żłobek niestety, ale nie ma co liczyć. No a zarabiać na chlebek i pieluszki trzeba :/

31 lipca 2013 , Komentarze (5)

Przez ostatnie trzy dni był cleaning- jabłka, marchewki, cytrynki i inne warzywno-błonnikowo-podobne twory, ażeby jelitka trochę oczyścić z tych pączków i kiełbachy :D Od jutra- dieta właściwa i ćwiczenia. Czyli działamy wg motta życiowego Krzysztofa I. : 'Racjonalne żywienie, pięć posiłków dziennie [...] uśmiech, moc, fitness, sport! :D Oczywiście, to nie było tak, że ja w ogóle nie ćwiczyłam przez ostatnie miesiące... ćwiczyłam, ale raczej dla rozrywki i z nudów, bardziej chilloutowo niż sportowo. Ale jak tu ćwiczyć z dwoma maluchami przy piersi? No ale teraz powiedziałam sobie, że już nie ma wymówki, w październiku ślub, moja trzydziestka... nie mogę przecież na własnym weselu wyglądać starzej niż Pan Młody! 

Kupiłam karnet do klubu fitness. Oczywiście, nie mogłam się zapisać do żadnego z tych w których pracowałam ja, albo mój luby, bo nie chcę żeby zobaczyli panią trenerkę w wersji 'Plus size' (jak to się teraz modnie mówi na większe panie). Pójdę na cudze i będę udawała że pierwszy raz w życiu widzę siłownię. 

Plan na jutro? Lajtowo- tbc i stepik (chociaż sztanga kusi :D).

Trzymajcie kciuki :D

29 lipca 2013 , Komentarze (3)

No to zaczynamy!


Po półtora roku pasienia tyłka na garnuszku narzeczonego i niańczenia dwóch prześlicznych chłopców, pora aby Gacia wzięła się za siebie. Cel? Wrócić do dawnej kondycji, a później do pracy. Sposób realizacji? Ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć! No i zdrowo się odżywiać. Warzywa, owoce, mięsko, nabiał i pełne ziarno- żryć. Słodycze- out! Sztanga w łapy, obciążenia na salcesoniki i startujemy! :D