Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Relaksuje się przy tworzeniu dekoracji florystycznych, robieniu makijaży, paznokci hybrydowych, pracy w ogrodzie przy kwiatach, jesienią na wycieczkach do lasu na grzybobranie, robieniu słodkości. Wszystko amatorsko na własne potrzeby. Kocham deszczową jesień i mroźne bezsniezne zimy. Zdarza się też między tym ładnie chudnac i przybierać na wadze dlatego tu z wami jestem.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 438296
Komentarzy: 42582
Założony: 16 listopada 2013
Ostatni wpis: 21 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Grubaska.Aneta

kobieta, 40 lat, Kraków

172 cm, 99.40 kg więcej o mnie

Twój asystent
Świetnie Ci idzie!
Schudłaś 43.3kg
Postanowienie wakacyjne: Nie poddawaj się, nawet gdy myslisz, że nie dasz rady iść dalej! ☺

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 listopada 2014 , Komentarze (62)


Kobitki Moje Kochane, wpadłam tylko się przywitać i życzyć wspaniałego weekendu mimo że pogoda deszczowa. Ostatnie dni jestem na nogach od 7.00 do 24.00. Ufff zaczynam tracić siły. Dobrze że tylko dwa razy w roku mam taki szał ciał związany ze zjazdem rodzinnym. Wszystkie dania już gotowe, szynka upieczona, ciasta gotowe, sałatki robiłam wczoraj do północy ale też już gotowe. Kurna tak mnie poniewierało jak musiałam mieszać te sałatki o tak późnej porze, myślałam że wyjdę z siebie i stanę obok, ale nie złamałam się, a waga dalej leci na łeb na szyję. Powiem szczerze że nie spodziewałam się aż takich spadków! :D @ też się chyba na dniach pojawi, bo już widzę mocne plamienie (śluz) który mam przed dostaniem @. Dobra uciekam, bo na dziś zostawiłam porządkowanie hacjendy. Do 15tej muszę się wyrobić, bo później przez 2 h będę wszystko układać na stoły, a jest tego trochę więc muszę zacząć zanim goście przyjdą, bo bym układała do ich wyjścia :D.

Zdjęcia jakieś już mam w aparacie, dziś jeszcze coś napstrykam, to jutro Wam powrzucam.

7 listopada 2014 , Komentarze (68)

* tak jest wieczorami w moim pokoju na szafce pod TV. 

Na wstępie proszę o wyrozumiałość braku mojej obecności ostatnio w Waszych pamiętnikach, jak się odrobię to zaległości postaram się nadrobić, choć to nie lada wyzywanie, bo mam do ogarnięcia z ostatnich 3 dni chyba ze 140 nowych wpisów

Ciasta napieczone, kuszą france jak nie wiem co. Ale moja determinacja i silna wola wygrywa i powiem Wam tak, że dieta+leki=szałowe spadki póki co  niech tak zatem leci i się nie zatrzymuje !!! A co?, Jak? i ile?... na takie szczegóły przyjdzie czas . Na razie nie zapeszam  . Ooo! ]:>

Przydałaby się jakaś męska silna ręka, co by pomogła staszczyć ze strychu stoły i krzesła, ja już z resztą dała bym sobie radę 

Trza się uwinąć z tą szynką marynowaną, sałatkami, galaretkami drob. zakupy spożywki machnąć, wyprasować obrusy, przygotować dekorację stołu, a wieczorem jestem umówiona z Panią kosmetolog, która robi mi depilację laserową w środę po odbiór kremu na podrażnienia skóry twarzy, cena bagatela 230zł, a sam zabieg na twarz wyszedł 350zł (nie wiem czy Wam o tym wspominałam), dlatego że doszła jeszcze szyja, której koszt jest 150zł. A takich zabiegów muszę przejść przynajmniej osiem, bym była zadowolona z efektów. Się podrapię po kieszeni. Ale nie ma wyjścia, mam już dość krępowania się przez ten zarost, tak bo to zarost z którym nie idzie sobie dać rady. 

Kończę bo mnie robota wzywa

Pa Złociutkie Moje

5 listopada 2014 , Komentarze (169)

Tak więc wstałam, skoro świt, złapałam za wałek i malowałam, tak się rozkręciłam że pokój odmalowałam w całości, a co, jak już malować to malować:D. Pewnie po wizycie wnuków u dziadka na imieninach będzie od nowa polska ludowa, czyli upaprane ściany i odbite tłuste palce (slina). Potem mop, ścierka i odkurzacz do ręki i uporządkować cały bałagan pomalarski :D



Po południu śmigłam na zakupy maku, sera, masła, śmietan, galaretek itp. itd. Poszło 300zł. Na same ciasta, a gdzie tu jeszcze składniki na sałatki, wędliny, napoje, procenty. W to zaopatrzę się w piątek. A jutro ruszam z wypiekami. Już dziś zamarynowałam sobie 2 kilowy kawał szynki w marynacie winno-czosnkowej Od razu będę Wam wrzucać przepisy z których będę korzystać, bo wiem że wiele z Was o to prosiło. 

Świąteczna szynka mocno winna i mega czosnkowa


Pieczona szynka w marynacie winno – czosnkowej

ładny kawałek szynki wieprzowej
1 spora główka czosnku + kilka dodatkowych ząbków
ok. 3-4 łyżki soli morskiej
opcjonalnie ulubione suszone zioła (majeranek, tymianek, oregano, etc.) – tym razem zrezygnowałam
butelka wytrawnego czerwonego wina

Surową szynkę myję, dokładnie osuszam papierowymi ręcznikami, trybuję, tak by pozbyć się błon i zbędnego tłuszczu.
Obieram główkę czosnku, przeciskam przez praskę lub bardzo drobniutko siekam. Do czosnku dodaję świeżo zmieloną sól morską i bardzo dokładnie rozcieram szerokim nożem, tak by uzyskać w miarę gładką papkę.
Dodatkowe ząbki czosnku, obrane, kroję na plasterki. W mięsie nacinam nożem niewielkie otwory i wkładam w nie po plasterku czosnku.
Papką solno – czosnkową nacieram mięso ze wszystkich stron. Wkładam do naczynia (najlepiej od razu do żaroodpornego, w którym będzie pieczone), przykrywam folią spożywczą i wstawiam do lodówki zwykle na całą noc (a przynajmniej na 5-6 godzin).
Następnego dnia do naczynia wlewam czerwone wino (idealnie byłoby gdyby wino zakryło całe mięso, ale zwykle jedna butelka okazuje się do tego zbyt mała) i ponownie przykryte wstawiam do lodówki. Tym razem na ok. 2-3 dni. W połowie czasu marynowania przewracam mięso na drugą stronę.
Wyjmuję z lodówki ok. 1-2 godziny przed wstawieniem do piekarnika.
Rozgrzewam piekarnik do 180 st. C. Mięso piekę zanurzone w winnej marynacie. W trakcie pieczenia ponownie obracam mięso. Na kilka minut przed wyłączeniem piekarnika zlewam marynatę, po czym jeszcze dopiekam mięso.
Wstępny czas pieczenia ustalam stosując taki przelicznik: każdy centymetr wysokości mięsa x 10min (max 12 min.). Oczywiście jest to czas tylko szacunkowy i w międzyczasie zaglądam przez szybkę piekarnika, by monitorować dalsze poczynania.

Z tego samego przepisu można przyrządzić np. schab w wersji obiadowej, ale wtedy może okazać się konieczne skrócenie czasu pieczenia, tak by mięso było bardziej soczyste wewnątrz. Zlane wino można użyć jako sos, lub bazę do dalszej sosowej obróbki.

Jutro zabieram się za mielenie sera i maku i powstanie taki oto seromak :) z tego przepisu:

Składniki na kruchy spód:

  • 1,5 szklanki mąki pszennej
  • pół szklanki cukru pudru
  • 125 g masła, schłodzonego
  • 1 żółtko

Wszystkie składniki umieścić na stolnicy, szybko zagnieść, owinąć folią i włożyć do lodówki na 1 godzinę (składniki można również zmiksować w malakserze).

Po tym czasie rękoma oprószonymi mąką wyłożyć do formy o wymiarach 45 x 40 cm (największa blacha*). Po nakłuwać, podpiec w temperaturze 190ºC przez 15 - 20 minut, do lekkiego ze złocenia.

Składniki na masę makową:

  • 4 i 2/3 szklanki maku (suchego)
  • 1¼ szklanki drobnego cukru do wypieków
  • 100 g rodzynków 
  • 100 g orzechów włoskich, posiekanych
  • 4 jajka, białka i żółtka oddzielnie
  • 2 łyżki bułki tartej
  • 2 łyżeczki ekstraktu z migdałów

Mak zalać wrzącą wodą (do pokrycia), odstawić do wystygnięcia, odsączyć z nadmiaru wody, dwukrotnie zemleć w maszynce do mięsa z drobnym sitkiem. 

/Mak można też zalać wrzątkiem do przykrycia i gotować przez 20 minut, odcisnąć z nadmiaru wody i wystudzić. Dwukrotnie zemleć w maszynce do mięsa z drobnym sitkiem/.

Do przygotowania masy makowej można również użyć często dostępnego w sklepach maku zmielonego. Jest to spore uproszczenie, ponieważ maku nie trzeba już mielić. Wystarczy zalać wrzątkiem do przykrycia i wystudzić. Dokładnie odcisnąć z nadmiaru wody, np. w lnianym ręczniczku kuchennym. 

Żółtka utrzeć z cukrem do otrzymania puszystej masy. Dodać zmielony mak, bakalie, ekstrakt z migdałów, bułkę tartą, wymieszać lub zmiksować.

Białka ubić na sztywną pianę i wymieszać delikatnie z masą makową (ten etap najlepiej tuż przed pieczeniem, by białka nie opadły lub nie podeszły wodą).

Składniki na masę serową:

  • 1200 g twarogu tłustego lub półtłustego, zmielonego przynajmniej dwukrotnie
  • 1 - 1,5 szklanki drobnego cukru do wypieków
  • 150 g masła, w temperaturze pokojowej 
  • 5 jajek, białka i żółtka oddzielnie 
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • pół szklanki kandyzowanej skórki pomarańczowej

Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.

Masło utrzeć z cukrem i żółtkami, do otrzymania puszystej, jasnej masy. Dodawać po łyżce ser, dalej ucierając. Wmieszać mąkę, skórkę.

Białka ubić na sztywną pianę i na koniec delikatnie wmieszać do masy serowej.

Wykonanie

Na podpieczony wcześniej spód wyłożyć masę makową, wyrównać. Na nią wyłożyć masę serową.

Piec przez około 60 minut w temperaturze 175ºC (można od góry przykryć folią aluminiową, by sernik się nie spiekł i pozostał biały).

Wystudzić, schłodzić przez kilka godzin w lodówce a najlepiej przez całą noc.

Polać polewą czekoladową, lukrem, posypać orzeszkami - dowolnie.

Składniki na kruchy spód:

  • 1,5 szklanki mąki pszennej
  • pół szklanki cukru pudru
  • 125 g masła, schłodzonego
  • 1 żółtko

Wszystkie składniki umieścić na stolnicy, szybko zagnieść, owinąć folią i włożyć do lodówki na 1 godzinę (składniki można również zmiksować w malakserze).

Po tym czasie rękoma oprószonymi mąką wyłożyć do formy o wymiarach 45 x 40 cm (największa blacha*). Po nakłuwać, podpiec w temperaturze 190ºC przez 15 - 20 minut, do lekkiego ze złocenia.


Następnie 2 sztuki andruta z czekoladową masą z mleka w proszku . Przepis i wykonanie:

  • Masa z mleka w proszku:
  • 250 g masła lub margaryny
  • 1 szkl. cukru
  • 3-4 łyżki gorzkiego kakao
  • 125 ml wody
  • 1,5 szkl.mleka w proszku
  • Dodatkowo:
  • dwa małe opakowania wafli (każde po 5 wafli) lub jedno duże (10 wafli)

Margarynę kroimy na mniejsze części i wrzucamy do średniej wielkości garnka. Wlewamy wodę dodajemy cukier oraz kakao. Wszystkie składniki cały czas mieszając zagotowujemy i gotujemy aż wszystko się dokładnie połączy, a cukier rozpuści. Następnie odstawiamy masę do całkowitego ostygnięcia.

Gdy masa będzie zimna dodajemy do niej mleko w proszku i dokładnie ze sobą łączymy. Najlepiej zrobić to za pomocą miksera. Tak przygotowaną masą smarujemy wafle.

Należy pamiętać, że ostatni wafel ma "zamykać" całość i nie możemy go posmarować z wierzchu masą.

Teraz owijamy przełożone wafle folią spożywczą i wkładamy do lodówki kładąc na górę ciężką deskę lub garnek napełniony np. wodą. Chodzi o to by wafle były równe, a nie powyginane na wszystkie strony.

Po dokładnym schłodzeniu wafle kroimy na mniejsze kawałki o dowolnych kształtach.

A skoro mam ogromną ilość orzechów włoskich to trzeba je jakoś spożytkować ;).

Tak więc powstaną dwie blachy strucli drożdżowej z nadzieniem orzechowym wg tego przepisu:

Składniki na ciasto drożdżowe:

  • 3 szklanki mąki pszennej
  • 12 g suchych drożdży lub 24 g drożdży świeżych
  • 4 żółtka
  • 1 jajko
  • szczypta soli
  • 5 łyżek cukru
  • 3/4 szklanki mleka
  • 90 g masła, roztopionego i przestudzonego
  • 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii

Dodatkowo:

  • 1 jajko roztrzepane z 1 łyżką mleka, do posmarowania

Mąkę pszenną wymieszać z suchymi drożdżami (ze świeżymi najpierw zrobić rozczyn), dodać cukier, sól, następnie mleko wymieszane z resztą składników. Wyrobić ciasto, odpowiednio długo, by było miękkie i elastyczne. W razie konieczności dosypać kilka łyżek mąki (ciasto jest dość rzadkie). Uformować z niego kulę, włożyć do oprószonej mąką miski, odstawić w ciepłe miejsce, przykryte ściereczką, do podwojenia objętości (około 1,5 godziny).

Po tym czasie ciasto mocno uderzyć, wyrobić krótko jeszcze raz.

Przygotować szeroką formę (jak do chleba) o dolnych wymiarach 23 x 13 cm i górnych 28 x 18 cm*. Wysmarować ją masłem i oprószyć mąką pszenną. Wyrobione ciasto rozwałkować na wielkość dużego prostokąta o krótszym boku równym długości formy (lekko ponad 30 cm), równomiernie posmarować nadzieniem. Zwinąć jak roladę lub makowca wzdłuż krótszego boku, brzegi zawinąć pod spód, przełożyć do formy. Po środku struclę naciąć ostrym nożem, aż do samego dna. Posmarować dodatkowym jajkiem roztrzepanym z jedną łyżką mleka, posypać równomiernie kruszonką. Przykryć lnianym kuchennym ręczniczkiem i pozostawić w cieple do podwojenia objętości.

Wyrośnięte ciasto włożyć do piekarnika nagrzanego do 190ºC. Piec bez termoobiegu przez około 40 - 45 minut, lub do tzw. suchego patyczka. Minimalnie uchylić piekarnik, zostawić w nim do przestudzenia.

Nadzienie orzechowo - rumowe:

  • 300 g zmielonych orzechów włoskich lub pekan,
  • 150 g ciemnego brązowego cukru
  • 120 g śmietany kremówki 36%
  • 3 łyżki ciemnego rumu
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1 białko

Wszystkie składniki wymieszać, lekko rozcierając (można również wymieszać w malakserze). Białko ubić na sztywno i delikatnie wymieszać z masą orzechową.

Kruszonka:

  • 90 g mąki pszennej
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 50 g cukru
  • 60 g masła, roztopionego

Mąkę wymieszać z cukrem i cynamonem. Zalać gorącym masłem, wymieszać widelcem. Wyrobić między palcami na kruszonkę. Gdyby kruszonka była zbyt mokra można dodać 1 - 2 łyżki mąki więcej.

Będzie też orzechowe ciasto czterowarstwowe wg tego przepisu:

Ciasto babkowe, na które składają się 4 pyszne warstwy. Całość - jak dla mnie rewelacja. I smak, i konsystencja, i wilgotność - wszystko :-). Bardzo polecam.

Składniki:

  • 250 g masła lub margaryny do pieczenia
  • 225 g cukru (dałam mniej) (podzielone na 200 g i 25 g)
  • 1 cukier wanilinowy
  • szczypta soli
  • 4 duże jajka
  • 125 g mąki pszennej
  • 125 g mąki ziemniaczanej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 2 łyżki rumu (podzielone 1+1)

I warstwa:

  • 50 g zmielonych migdałów
  • 1 - 2 łyżki amaretto lub brandy

II warstwa:

  • 25 g startej drobno czekolady
  • 2 łyżki gorzkiego kakao
  • 1 łyżka mleka

III warstwa:

  • 50 g zmielonych orzechów laskowych
  • szczypta cynamonu

IV warstwa:

  • 25 g drobno pokrojonej kandyzowanej skórki pomarańczowej
  • otarta skórka z 2 pomarańczy
  • 1 łyżka wódki pomarańczowej lub brandy

Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.

Keksówkę 28 x 11 cm wysmarować masłem, oprószyć mąką pszenną.

Masło utrzeć w misie miksera z 200 g cukru, cukrem wanilinowym i solą, na lekką i puszystą masę. Dodawać jajka, po jednym, miksując po każdym dodaniu. Mąki przesiać (koniecznie) z proszkiem do pieczenia, stopniowo dodawać do masy jajecznej, miksując tylko do połączenia się składników. Wlać 1 łyżkę rumu, wymieszać.

Masę podzielić na 4 równe części:

- do pierwszej dodać zmielone migdały i amaretto, wylać na dno keksówki

- do drugiej dodać startą czekoladę, kakao, pozostałe 25 g cukru i mleko, wylać na warstwę migdałową, równo rozprowadzić

- do trzeciej dodać zmielone orzechy laskowe, szczyptę cynamonu i pozostałą łyżkę rumu, wylać na masę czekoladową

- do czwartej dodać otartą skórkę z pomarańczy, kandyzowaną skórkę i brandy/wódkę, wylać na masę orzechową; wygładzić.

Piec około 60 - 70 minut lub do tzw. suchego patyczka w temperaturze 180ºC (pierwsze 15 minut piekłam w temperaturze 160ºC). Lekko przestudzić w foremce, wyjąć i wystudzić na kratce.

I będzie też coś owocowego, czyli duża blacha śmietany kremówki na biszkopcie z czereśniami i galaretką wiśniową, tu wersja  z truskawkami:

*Przepis łatwy :

Na dużą blachę/

Upiec biszkopt z 5 jajek. Ubić  dobrze schłodzoną 1 litr śmietany Łowickiej 36% z 2 śmietanfixami, dodać 3 łyżki cukru i na koniec ubijania dwie tężejące galaretki rozpuszczone w 1 szklance gorącej wody, krótko ubijać żeby się śmietana nie zważyła. Od razu układać owoce i zalać górę dwiema rozpuszczonymi galaretkami wg przepisu na opakowaniu. 

Sałatka będzie taka na dwa półmiski

Sałatka Grzybowa polana

Składniki:

1 duży słoik pieczarek marynowanych

2 średnie marchewki

3 ziemniaki

300g piersi z kurczaka

3 jajka

3 ogórki marynowane

100g sera żółtego

majonez

śmietana

szczypiorek

koperek

sól,pieprz,przyprawa do drobiu

Wykonanie:

Marchewkę,ziemniaki,jajka ugotować. Pierś z kurczaka pokroić w drobną kostkę,posypać przyprawą do kurczaka i usmażyć.Marchewkę, jajka pokroić w kostkę lub zetrzeć na tarce o dużych oczkach.Ogórki , ser żółty, zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Ziemniaki pokroić w kostkę.Koperek i szczypiorek posiekać. Majonez wymieszać ze śmietaną, doprawić.

Dno i boki tortownicy (o średnicy 20 cm ) wyłożyć folią spożywczą. Układać kolejno warstwami:

1 warstwa pieczarki główkami do dołu,

2 warstwa koperek i szczypiorek,

3warstwa marchewka,sól,pieprz, docisnąć,posmarować cienko majonezem,

4 warstwa ziemniaki,sól,pieprz,docisnąć,posmarować cienko majonezem,

5 warstwa mięso,docisnąć, posmarować cienko majonezem,

6 warstwa ogórki,docisnąć, posmarować cienko majonezem,

7 warstwa jajka, sól, pieprz,docisnąć, posmarować cienko majonezem,

8 warstwa ser żółty,docisnąć, posmarować cienko majonezem.

Całość przykryć folią i włożyć do lodówki na całą noc. Na drugi dzień sałatkę wyłożyć na talerz odwracając formę do góry dnem, (Pieczarki na górze) ściągnąć obręcz tortownicy, ściągnąć delikatnie folię, udekorować i smacznego.

Rada: Zamiast piersi z kurczaka można dodać dwa ugotowane udka z kurczaka.

 I tradycyjna jarzynowa

Będą też galaretki drobiowe

I myślę czy jako danie na ciepło zrobić zapiekankę z tortellini mięsnym, kawałkami szynki, pieczarkami, porem, żółtym serem, zalane sosem jajeczno-śmietanowym i zapieczone, bo robiłam dziś na obiad coś takiego i bardzo fajnie smakuje. 

Na duże naczynie żaroodporne:

2 opakowania tortellini mięsnego ugotować wg przepisu na opakowaniu. Na patelni podsmażyć pół kg pieczarek pokrojonych+, na drugiej patelni 1 duży por posiekany+ 400g szynki drobiowej posiekanej w kostkę. Gotowe  przekładamy warstwami do naczynia żaroodpornego na spód 1/2 tortellini, 1/2 pora z szynką, potem całość pieczarek, posypujemy startym serem żółtym i zalewamy połową szklanki śmietany 18% zmieszanej z dwoma jajkami, potem pozostała porcja tortellini, por z szynką i starty żółty ser polane połową szklanki śmietany z rozbełtanymi jajkami, na wierzch posypujemy chili, mieloną papryką i pieprzem. Zapiekam w piekarniku 180 st 30-40min.

A teraz coś o diecie i lekarzach...

A więc przestudiowałam tą dietę bezglutenową i zupełnie mnie nie przekonuje, gdzie ja będę biegać za sklepami zaopatrzonymi w produkty bezglutenowe, a robić sobie samej chleb tej wersji czy inne żarełka to bym się szybciej zniechęciła niż to by było warte. Nie to nie dla mnie!. Wolę dietę niskowęglowodanową.

Zarejestrowałam się już na kolejną wizytę do endo na 12go grudnia, kiedy będę już po miesięcznej kuracji tabletkowej, przyjdzie @ i porobię resztę tych badań hormonalnych, a na koniec mam powtórzyć poziom cukru i insuliny. 

Oprócz tego zarejestrowałam się do Ośrodka Medycznego OSTEOMED w Krakowie gdzie prywatnie przyjmuje bardzo dobry diabetolog na 19go listopada, cena wizyty 150zł (tajemnica)


Dieta obecnie twardo w rydzach! Walczymy walecznie póki starczy sił! :D OLEEE!

Zaraz ruszam w trasę po Mojego W. bo siedzi na wykładach z prawka. Ząbek nic a nic nie boli 8)

Ależ dostałam biegunki po tych tabsach o matko z córką (kreci)

4 listopada 2014 , Komentarze (125)


Tak mnie długo namawiałyście na tych lekarzy że teraz gonię od jednego do drugiego:) O ! i za karę będziecie teraz znosić moje wpisy tematycznie o leczeniu:). Dziś do tablicy wywołany dentysta sadysta, no może nadużyłam dziś tego pojęcia, bo o dziwo był bardzo delikatny, nie bolało chyba nabiera na moich zębach doświadczenia i fachu dentystycznego ;), choć nie obyło się bez drobnych wpadek, ale wybaczam mu to 10minutowe szukanie linijki do pomiaru kanałów i niechcący ukłucie igłą w wargę. Niestety plomba nadal nie założona, kolejne podejście ze środkiem leczniczym do następnego czwartku+dawka antybiotyku gdyż stwierdził że wdarło się jakieś drobne zapalenie zęba. Ale najważniejsze jestem już w domu i nie boli, nie muszę się wspomagać jak ostatnio środkami przeciwbólowymi. W razie gdyby się coś działo niepokojącego mam się stawić w ten czwartek. 



Co do przemalowywania pokoju, zdzierania starej farby i kładzenia gładzi, wpadłam na lepszy pomysł. Pomysł tymczasowy, tańszy i nie wymagający tak dużego nakładu pracy. Zdarłam trochę starej farby ze ściany (jako próbkę) i podjechałam do sklepu malarskiego i zaopatrzyłam się w puchę identycznej emulsji, która kolorem jest taka sama jak obecny kolor ścian w pokoju. No i tylko przemaluję miejscami gdzie mam jakieś plamy od zabitych komarów czy upaprane od rąk. A na wiosnę konkretnie go odświeżę.



Puszkowi kupiłam szelki będą wygodniejsze niż ta obroża na szyi, nie będzie go tak ściskała w krtań, bo może przyczyną jest też to że idąc na smyczy szarpie się naciąga mi smycz i jednocześnie zaciska sobie w krtań. Jeśli to nie pomoże to odwiedzimy weterynarza.



Właśnie jestem na etapie planowania menu sobotnio-imieninowego. Postawię na szybkie w wykonaniu ciasta czyli ciastka andrutowe przełożone masą czekoladową z mleka w proszku, duża blacha tiramisu, duża blacha biszkoptu przełożona ptasim mleczkiem owocami i polane galaretką, nie może zabraknąć tez pysznego sernika z jagodami i jeszcze jakieś dwa inne. Do tego galaretki drobiowe, koreczki, sałatki warstwowe i ciąg dalszy nastąpi jak wpadnie coś mądrego do głowy. Muszą to być takie ciasta które szybko mi się będą robić, sałatki też gdyż planuję dopiero piątek poświęcić na ich zrobienie i czasu będę mieć nie wiele, z racji tego że dopiero w piątek będę mieć przypływ gotówki by po kupić potrzebne produkty. Może skusze się na jakieś własnej roboty pieczone szynki, karczki i boczki. Ale tylko pod warunkiem jak starczy mi na to czasu. Nie wiem jak z gorącym daniem, czy bawić się w to? W zasadzie zeszłego roku miałam w h..j wszystkiego na stole, ludzi ponad 20 osób i kurcze tak wszystko poszło ze stołów, a gospodyni czerwona jak burak, bo już nie ma ciasta by dokroić, czy dołożyć sałatki na półmiski. Teraz chce temu zapobiec, by nie strzelić znów buraka. W zasadzie wtedy te braki wynikły z wizyty niezapowiedzianych gości. 

Dobra koniec smęcenia. 



A teraz troszkę o mojej diecie. Chyba tak mi wczoraj natłukła ta endo go głowy że odebrało mi na razie apetyt. Jem bo jem , tabsy trzeba po posiłku łykać, więc coś na ząb należy wrzucić. Dziś delektowałam się pyszną zupką-krem szpinakową. No i jeszcze muszę znaleźć chwilkę by przestudiować to żywienie bezglutenowe połączone z dietą cukrzycową.

Łoj się znów rozpisałam, komu by się to chciało doczytać w całości:D

3 listopada 2014 , Komentarze (117)


Ale się dziś najeździłam po tym mieście Krakowie. Od lekarza do lekarza. Masakra. Caluśki dzień poza domem. Ani nie wiem od czego zacząć. Pobudka o 5tej i fruu do endokrynologa (się okazało że ma tylko specjalizację endo a gina już nie ). Ale świetna babka wizyta powinna trwać przepisowo 15minut, a przeciągła się aż do 50 min. Przyjęta zostałam jeszcze zanim otwarła gabinet, pół godziny przed czasem. Wytłumaczyła wszystko jak chłopu do kosy, bardzo miła babka, nie zbywa pacjenta i zna się na rzeczy.  Jednak dobrze zrobiłam, że miałam ten cały komplet badań ze sobą, co ułatwiło sprawę (skróciło o jedną wizytę i możliwe już było wdrożenie leczenia). To że muszę jeszcze zrobić badania hormonów, które mają być wykonane w czasie @ to wiedziałam, że będą potrzebne i będę je robić. Na razie dostałam kilka opakowań metforminy SIOFOR 500 i  tabsy na niedobór witamy D oraz płyn na receptę, który leczy androgenne wypadanie włosów u kobiet i mężczyzn. Za receptę wyszło 200zł (niestety nic nie było ze zniżką).  Mówiła że wyniki tarczycy nie są takie złe, że powinny się unormować dietą i spadkiem wagi.  Przeprowadziła ze mną szczegółowy wywiad, wszystko skrupulatnie notując. Nieunikniona będzie wizyta w poradni diabetologicznej bo bardzo zaniepokoił ją wynik krzywej cukrowej i muszę to skonsultować z diabetologiem. Siofor ma za zadanie pomóc tej insulinie, unormować okresy i mówi że dużo miała przypadków że kobiety po leczeniu nim zachodziły niespodziewanie w ciążę choć bezskutecznie starały się klika lat.  Zaleciła tez wdrożenie diety bezglutenowej połączonej z cukrzycową. I przed kolejną wizytą (za miesiąc) mam powtórzyć badanie cukru i insuliny, już bez punktowej. W przypadkowej aptece wykupując leki, farmaceutka do mnie z teksem " że trafiłam na bardzo dobrą lekarkę " hm...nie wiem co miała na myśli, czy stwierdziła to z nazwiska widniejącego na pieczątce recepty czy z rozpisanych leków, nie wiem nie dopytywałam. Osobiście jestem bardzo zadowolona z tej wizyty. Oby sami tacy lekarze byli. Ale nie są, ale o tym za chwilę.


Wychodząc z jednej wizyty, pojechałam na drugą, czyli na próbę laserem i wywiad, a że byłam dużo wcześniej przed umówionym czasem wizyty to wypełniłam tylko ankietę i umówiłam się na wieczór że podjadę. Się okazało że to nie takie łatwe z tą depilacją laserową, jest dużo przeciwwskazań, ale mimo wszystko spróbuję. Podjechałam tam wieczorem, porozmawiałam o wszystkich szczegółach zabiegu, pani bardzo miła i grzeczna, wszystko dokładnie wytłumaczyła. Zrobiono mi próbę laserową, położyłam się na łóżku, założyłam okulary by mnie czasem laser nie oślepił i pani taką tubą raz mniejszą raz większą przysysała się do mojej twarzy w miejscu owłosienia, poczułam przy tym zassanie, ciepło i ukłucie. Do przeżycia. Obecnie nic już nie czuję by coś poparzyło, nic z tych rzeczy.  A że okazało się że nie tylko twarz (199zł) ale i też szyja dojdzie (150zł) i koszt tuby z kremem na moje mocne placki podrażnionej do tej pory skóry ( 230zł). Zabiegi w ilości 6-8 razy w odstępach 6-8 tygodni. Pierwsza wizyta umówiona na środę godz. 9.30 trwać będzie jakieś  30-45min. Mówi że u każdego inne są efekty, nie obiecuje że na 100% pozbędę się na stałe owłosienia jeśli nie podleczę zaburzeń hormonalnych. Odpowiedziałam że zdaję sobie z tego sprawę, ale jestem tak zdesperowana, że decyduję się na tą depilację nie zależnie od rezultatów jakie u mnie będą. Musze spróbować i już!



 Między czasie jeździłam po mieście i szukałam jakiegoś gina i diabetologa, ale nawet prywatnie nie było opcji gdziekolwiek się na dziś zarejestrować i zaliczyć od razu wizytę. Więc pojechałam do gina, który przyjmuje u nas w ośrodku na NFZ. Znaczy system zjebany na maksa sorry za wyrażenie ale na h...j mi to ubezpieczenie, kiedy ja po 3 godzinnym czekaniu, aż doktorka raczy się zjawić, choć na drzwiach jak byk pisze przyjmuje od pon-piątku od 8-20tej a tu od pacjentek się dowiaduje że zjawia się w gabinecie tylko dwa razy w tygodniu na dwie godziny i cięzko wyczuć w jakich porach, więc trzeba na czuja czekać. Tak więc czekałam od 12ej to 15tej aż się w końcu zjawiła. Chciałam tylko duphaston na wywołanie okresu by mieć resztę tych badań. Ogólnie na wstępie usłyszałam że wizyta będzie płatna (prywatna), bo  fundusze z NFZ na ten rok już się dawno wyczerpały, a po drugie jak śmie żądać tak od kopa o tabsy na wywołanie okresu, że ona musi mi zrobić USG (dodatkowy koszt) , przebadać i w ogóle, a potem zdecyduje czy mi wypisze te tabsy. Zaczęła się chamsko wymądrzać że tacy otyli jak ja to się tylko nadają na zrobienie operacji pomniejszania żołądka. Baaa powiedziała co wiedziała. Mówię jej że uważam że to ostateczność i na razie nie rozważam takiej opcji. No chamica babka jak nie wiem co, mówię Wam. I co najlepsze w rejestracji jak zapytałam na wstępie ile będzie kosztowac wizyta usłyszałam że max 70zł przy dokładnym badaniu +USG, a się okazało że pani dr. dając mi receptę na ten duphaston z grymasem na twarzy zaśpiewała 100zł, a ja czerwona jak burak, bo w portfelu przygotowałam sobie jedynie te 70zł. Musiałam dzwonić za moim żeby przyjechał pod gabinet dowieź mi te 30zł, o masakra jaki wstyd. Na dowidzenia pani dr. burkła...zapraszam do mojego prywatnego gabinetu podając przy tym adres lokalizacji i tekst " jestem jednym z lepszych lekarzy pracujących w klinice endokrynologii oraz posiadam kilkuletnie doświadczenie w pracy jako ginekolog-położnik". Powiedziałam tylko dziękuję do widzenia, a w myślach bożżżeee co za babsztyl na pewno skorzystam z tej wizyty, ale nie w tym wcieleniu!
Także na dziś jestem chudsza o 450zł.



 Od jutra startuje z tabsami i wdrażam dietę bezglutenowo-cukrzykową. Już dziś solidnie się trzymałam. W zasadzie ze stresu mało co zjadłam.
Muszę jeszcze poszperać za dobrym diabetologiem i umówić się na wizytę, a na razie przede mną jutrzejsza wizyta u dentysty -sadysty, nie wiem co się będzie działo na fotelu jak usłyszy, że cały czas ząb mnie boli i nie mogę nic przygryzać na tego leczonego zęba, pewnie powie że trzeba go rwać, skoro leczenie nie daje efektów, bozzziu ratunku.
No to tyle na dziś wrażeń. Musze poczytać o tej diecie bezglutenowej i ją wdrożyć w życie. Kurcze nie mam głowy do malowania tego pokoju i do tych całych przygotowań do sobotnich imienin taty, powód?  Wypłukałam się z kasy, a wiadomo że produkty i składniki na ciasta i sałatki na 20 osób trochę mnie będą kosztować. No i ten nieszczęsny pokój, by się za niego zabrać potrzeba worki z gładzią, grunty, farby, ech.
Sorki, że zaniedbałam komentowanie ostatnich Waszych wpisów, ale kurcze nie wyrabiam na zakręcie. Postaram się to nadrobić, bo nie lubię mieć zaległości.
No to tyle w tak ogólnie dużym skrócie i tak się rozpisałam że nie każdy dotrwa do końca wpisu.
Podsumowując endokrynolog na medal
Ginekolog na jedynkę!
Laserowa wizyta -pełna nadziei, ale nie ukrywajmy kosztowny zabieg.



2 listopada 2014 , Komentarze (115)


Powiem Wam tak, że złapałam jakieś przesilenie materii, bez werwy, ospała, w kościele rano prawie zasnęłam twardym snem słuchając kazania, wczoraj żeby się ciut ożywić przygotowałam caffe latte z lodami waniliowymi i bitą śmietaną (tylko taką wersję kawy wypiję, inna mi nie wchodzi). No i kolejna sprawa od dłuższego czasu nic w temacie diety się nie dzieje, nie wiem czy jest sens wypisywania tutaj o moich prywatnych sprawach typu że piękna pogoda w te święta zmarłych, że pies złapał jakieś zapalenie krtani bo od kilku dni chrząka, dusi się i dławi do tego stopnia że dostaje odruch wymiotny i trzeba będzie się z nim wybrać do weterynarza, że byłam dziś pozbierać z grobów wypalone znicze, że dostałam wczoraj od teściówki dwie siaty orzechów, że jutro jadę na wizyty z gin-engo i konsultacje w sprawie depilacji laserowej twarzy, że mam problem i zero chęci by się zabrać za malowanie tego rozpapranego pokoju, że we wtorek do dentysty z zębem, który nadal boli, że czeka mnie masa przygotowań na sobotnie imieniny taty. No nie wiem czy to wszystko ma sens że wypisuję o wszystkim tylko nie o odchudzaniu, diecie i treningu. 

Ja w ogóle przez ostatnie tygodnie jak @ zaczęła wariować i całkiem znikła nie umiem się zebrać w siły i solidnie prowadzić dietę, zupełnie straciłam nad tym kontrolę. Chce wierzyć, że leczenie gin-endo będzie ostatnią nadzieją, by mi pomóc unormować te wariacje hormonalne, tą insulinę i w ogóle całą resztę. Może tu tkwi diabeł, bo ile razy już miałam podejścia do diet gdzie chudłam do 30kg potem @ wariowała, a ja osiadłam na laurach bo wkradał się apetyt nie do zapanowania. Nie chcę tym razem powtórki z tego. Nie chcę przybierać na wadze! Chcę zeszczupleć i mieć dziecko, chcę być zdrowa i mieć lepszą kondycję fizyczną niż dotychczas ! :<

Zdesperowana i podłamana. :(

31 października 2014 , Komentarze (61)


Ale się dziś zawzięłam na te porządki, generalnie niczym jak przed świętami Bożego Narodzenia. Pucowałam, pastowałam, myłam wszystkie szkliwo, kilka wrzutów prania, goniłam z mopem i odkurzaczem jak torpeda po domu :D. Między czasie nawiezienie węgla do kotłowni i zamiatanie podwórka. Potem szybki obiad na dziś, wieczorem przygotowanie obiadu na jutro, bo wybywam jutro w trasę z samego rana i powrót późnym popołudniem więc do obiadu już zamarynowałam mięso, zszatkowałam kapustę. Między czasie objechałam na cmentarz ze stroikami, Mój wrócił dziś na czas z pracy to mi pomógł z tymi kwiatami, potem podjechałam na pocztę opłacić ten jego mandat za pasy, a raczej ich brak, następnie wgląd do nowo otwartego kolejnego marketu chińskiego gdzie nakupiłam pełen koszyk szpargał, znaczy kilka par skarpet dla mnie i dla Mojego, podkładki pod mydła, jakiś eliner i lakier nude po 3 zeta ( o dziwo spoko jakości) do tego kule co się kręci i świeci w różnych kolorach, tłuczek do ziemniaków, miskę na karmę dla psa i takie tam, a w gratisie dostałam plastikowy aparat na klisze, he he he. Potem zakupy w Biedronce, tam prócz spożywki i chemii, kupiłam ślicznie pachnącą owocami leśnymi świecę szklaną Glise do łazienki oczywiście w kolorze róż-fiolet (jak odcienie łazienki ;)) i dwie rękawice kuchenne do pieczenia, bo stare przyjarałam od palnika, a będą mi potrzebne, bo po niedzieli ruszam z wypiekami na sobotnie imieniny taty. Dostałam od znajomego wór łuskanych orzechów włoskich, mają kilka drzew orzechów i poprosiłam go czy da mi trochę, bo do ciasta będę potrzebować, a dostałam aż tyle :D. Pieniędzy za to nie chciał wziąć więc poczęstuję go ciastami jak już napiekę. Kolejna robota mnie czeka w tygodniu, a mianowicie skrobanie ścian i malowanie mojego pokoju, bo rzecz taka się stała, że mądra ja chciałam zamalować plamy na ścianach poszłam po puszkę farby okazała się być w innym odcieniu niż na ścianie i maźgałam wałkiem po ścianie będąc święcie przekonaną że jak wyschnie to nie będzie jej znać, a się okazała dupka, farba o ton jaśniejsza od ścianowej, no i nie pozostaje mi nic jak przemalować cały pokój, z resztą i tak się już prosił o odświeżenie. 

Jedzeniowo dzisiaj skromnie, chyba jedynie dlatego, że ząb mnie w dalszym ciągu okropnie boli jak sobie na niego nagryzę. Więc by nie bolało, jem delikatnie i mało.

No to będzie na dziś chyba tyle. Ech padnięta jestem na maksa.

30 października 2014 , Komentarze (81)


Nie życzę nikomu takiego dentysty! 

Jedyny plus to bardzo przystojny gość, a reszta to masakra, jakieś nieporozumienie!

Zaczęło się od boleśnie wkutego znieczulenia, w zasadzie mało co znieczuliło, ból przez godzinę robienia zęba , powtórzę GODZINĘ GO ROBIŁ! Pytał tylko czy boli, a ja wyłam z bólu i łzy mi z oczu leciały, ale nawet nie pomyślał by dołożyć znieczulenia. Nadal czyścił te kanały i kolejne lekarstwo zaaplikował, następna wizyta we wtorek na 14.00. Gość jakiś niedorajda, a ta jego asystentka też nie lepsza. To mu coś w oko wpadło i go piecze, to mu narzędzia z rąk wylatywały, to mu się fotel za nisko zsunął, to mu lampa zgasła, to rentgen do zdjęcia zęba nie chce odpalić, albo w zasadzie nie wiedział gdzie go włączyć, to mnie wkur...sko boleśnie uszczypał jakąś pęsetą w wargę. Mówi do asystentki notuj długość kanału, ten ma 23, drugi 20, a trzeci no nie wiem pisz na oko że też 20. Na koniec mówię mu że mnie strasznie boli, a on że nie powinno boleć!. Po wyjściu z gabinetu ból zęba jak sto diabłów, musiałam od razu tabsy łyknąć. Nie no tak nie będzie, na następnej wizycie kończę z nim przygodę i czekam jak szefowa dentystka co mi ostatnio robiła zęba wróci po urodzeniu dziecka. Normalnie mam ochotę zadzwonić do niej i ją spieprzyć co to ma za gościa na zastępstwo! Że to jakieś nieporozumienie!



W domu kolejny nerw, mój skręca ten telewizor do ściany, o matko z córką ile przy tym krzyku, marudzenia, pociętych palców, pogubionych śrubek i wkur...nia! Sam by to człowiek szybciej zrobił, niż się jego prosił!



Trzecia sprawa psiaka Puszka znów łapie zapalenie ucha, zakrapiam mu na razie zawiesiną do uszu Dicortineff, jak nie pomoże to znów do weterynarza po antybiotyk. Ciągle to ucho drapie biedny :(

No i chyba tyle przygód na dziś starczy!? :<

Z tego wszystkiego przegapiłam odcinek Kuchennych rewolucji :<

Trzeba się wcześniej dziś położyć, bo jutro znów zabiegany i zapracowany dzień. 


30 października 2014 , Komentarze (55)

Wpadłam dziś w trans porządkowania. Znaczy porobiłam porządki w szufladach z papierami, co nie potrzebne w kosz, co potrzebne posegregowałam do teczek. Wyjechałam z pokoju z meblościanką, znaczy poszła do rąbania, ciężkie to jak diabli, nie miał mi kto pomóc, bo Mój W. w pracy, a tatę nie poproszę bo jest po operacjach skręcania kręgosłupa więc dźwigać mu nie wolno, więc sama po kawałku pozbyłam się tych gratów, a czemu? No bo kupiłam ten telewizor ( LG Led SMART 32 cale z możliwością korzystania z netu, cena 1500zł + hak) no i ma zawisnąć na ścianie w miejscu gdzie stały te graty, a zamiast mebli skołowałam mały słupek szafki i starczy, stawiam na minimalizm ;).W pokoju zostało tylko biurko pod komputer, łóżko i ława i starczy, bo i tak samo loże zajmuje pół pokoju. Stary telewizor wzięła sąsiadka-ciotka, mówi że się jej przyda, spoko , w gratisie dorzuciłam jej też dekoder :D. Przy okazji porobiłam porządki w pozostałych szafach i wyścierałam co się nakurzyło przy wierceniu haka w ścianę. Potem porobiłam bukiety do wazonów z tych chryzantem i choiny. Następnie szybki obiad, teraz jeszcze muszę objechać pocztę i powysyłać zaległe paczki, a na 19tą do dentysty. Jej zadzwoniła do mnie w południe ta dentystka z informacją że jej stanowisko przejmuje kolega i on mi będzie dalej leczył te zęby, bo ona już idzie na wolne z racji tego że nie długo będzie rodzić. A ja znów oczy jak dwa grochy i nerw, na kogo znów trafię, co to za dentysta znów będzie, kurcze no! A tak już polubiłam ta dentystkę to mi uciekła :PP

Jutro też dzień sprzątania z racji tego że w sobotę święto i wybywamy w trasę na groby, z resztą już jutro wieczorem pozawożę stroiki i bukiety, w sobotę tylko znicze i modlitwa, bo ona jest w zasadzie najważniejsza w tym wszystkim. 

Co do tej depilacji laserem. Wiele z Was wspominało o sprzęcie typu Philips Lumea tzw. IPL. Może się kiedyś pokuszę na takie cacko, by mieć na własny użytek jeśli te kilka zabiegów w gabinecie nie pomogą. No tanie to nie jest koszt 1600zł i efekt mniej zadowalający niż laserem Light Sheer Duet. Zobaczymy, na razie jestem umówiona na poniedziałek w celu konsultacji i próby laserowej. 

Dobra to dziś na tyle. Zmykam.

* na razie na podłodze, wieczorem zawiśnie na ścianie ;)

29 października 2014 , Komentarze (124)

Witam cieplutko mimo że zimnica na polu. 

A więc tak jak w tytule wpisu. Mam dwie sprawy do ogarnięcia. 

Pierwsza to, od już dłuższego czasu przymierzam się do skorzystania z zabiegów depilacji laserowej twarzy, mam tu na myśli wąsik, broda, policzki, baki. No jest to dla mnie strasznie uporczywy i niekomfortowy problem, a to że jestem z natury ciemną szatynką dodatkowo nasila widoczność tego problemu. Już nie mam siły z tym walczyć dzień w dzień by twarz jako tako wyglądała. Hirsutyzm stwierdzono u mnie już 15 lat temu i wiem że terapia hormonalna może jedynie ciut zatrzymać porost włosków, ale nigdy do końca nie wyleczy, a że teraz technika jest tak rozwinięta że istnieje możliwość pozbycia się po kilku zabiegach laserem na dobre tego dziadostwa. Naczytałam się już dość sporo informacji w necie jak to wszystko wygląda, wiem też ze na jednym zabiegu problem się nie skończy, trzeba powtórzyć do pięciu razy, by mieć sprawę z głowy. Wypatrzyłam sobie na necie gdzie w Krakowie czymś takim się zajmują i co ważne by było to laserem diodowym Light Sheer Duet, bo podobno jest najlepszy, znalazłam centrum MY BODY CLINIC zadzwonię i umówię się na termin. Wiem ze pierwsza wizyta jest bezpłatna gdzie pacjent poddany jest ocenie i próbie laserowej, jednorazowy koszt depilacji całej twarzy u nich wychodzi 199zł i należy ja powtórzyć 5 razy w odstępstwach 2-3 miesięcy. Wykupując pakiet 6 zabiegów wychodzi taniej, bo 995zł co daje 166zł każde podejście. Mimo że to laser to podobno bolesne i przez 3 dni po ma się strasznie podrażniona skórę, ale jestem tak zdeterminowana by się temu poddać że każdą niewygodę zniosę by się pozbyć tego dziadostwa!

I teraz pytanie do Was, czy są tutaj osoby które korzystały z takich usług i mogą się coś wypowiedzieć w tym temacie? 

EDIT: Zadzwoniłam do tej kliniki i umówiłam się na konsultacje na poniedziałek, akurat mi spasuje, jak będe wracać od gin-endo.



Następna rzecz to jadę kupić dziś, albo jutro telewizor ledowy na ścianę taki nie za duży, w salonie mam 42 calowy, ale do pokoju gdzie śpimy starczy mniejszy 32 cale. Stare wysłużone wielkie pudło SONY odmówiło właśnie posłuszeństwa, widać trza wymienić na lepszy model, nie da rady inaczej. Nie chcę kupić psującego się gówienka.

 Możecie polecić TV led jakiejś konkretnej firmy, co nie będzie szwankować przy użytkowaniu?


Kupione dziś na targu, do wazonów na groby/ sztuka 5zł/średnica te największe.