Miałem umówioną wizytę na
10:30. Ta godzina chodziła mi po głowie od przeszło miesiąca. Pierwsze
wizje ciemnego magazynu, pełnego narzędzi
do tortur, przesiąkniętego zapachem krwi i spalonego mięsa pojawiły się tuż po zdaniu
'
To na dziesiątą może być? ' kończącym telefoniczną rejestrację.
Mimo to cieszyłem się z przyszłej wolności od kilkunastodniowego bólu.
Gdyby zęby mogły się cieszyć również by to robiły.
Ból mi nie przeszkadzał.
Taki zaprawiony w bojach człowiek jak ja, który z niejednego pieca chleb jadł, go nie odczuwa. Od kiedy fala lamentu:
"boże jak boli",
"za jakie grzechy",
"wyrwą mi pół twarzy" i
"mam problemy z prostatą" nie dostarczały mi współczucia ze strony rodziny oraz dodatkowej porcji deseru, postanowiłem udać się na wizytę do
wyrwizęba.
Nie spałem już od 7 rano. Wersja oficjalna mówi, że czekałem na
wieczorynkę dla amerykańskiej Polonii. Nie jadłem śniadania będąc
święcie przekonanym, że do znieczulenia należy być na czczo. Pewnie
dobrze zrobiłem, bo przez pokarm + stres zasiliłbym konto jednej z babć
klozetowych.
Po drodze do celu nie miałem ataku Parkinsona, ilość
śliny w przełyku była unormowana i gdyby nie brak opalenizny można by
powiedzieć, że wcale nie pobladłem.
Na miejscu zauważyłem młodą parę rozmawiającą z dentystką na korytarzu.
Przeszły mnie obawy o nowych reformach NFZu nakazujących wywiad
psychologiczny przed wejściem do gabinetu, zapewniający bezpieczeństwo
lekarzy podczas rozpieprzania szkliwa pacjentów. Czułem, że odpadnę w
przedbiegach, więc od razu chciałem się przyznać, że od miesiąca nic nie
biorę i będę grzeczny.
Na szczęście okazało się, że to zwykła i
jedyne, o co mogłem się wkurzyć to kolesiostwo i wpychanie bez kolejki.
Chociaż w tym przypadku nie zależało mi na byciu pierwszym.
Usiadłem na krzesełku i z uwagi na 20 minut wolnego czasu sprawdziłem
trzy razy wszystkie dokumenty i raz czy mam majtki na sobie. Potem
asekuracyjnie namierzyłem pobliską toaletę i upewniłem się czy wchodzę
do kółeczka czy trójkącika.
Czułem się dobrze, jak gdyby nigdy
nic. Aż tu nagle wysiadła klimatyzacja, nogi same zaczęły mi stepować, a
ręce upaćkały się w nawilżaczu Durexa. Wyciągnąłem komórkę, by
zminimalizować stres i alfabetem Morse'a wysłałem 20 smsów, żaląc się
na swój żywot. Odpisał jedynie Orange. Nie miałem kasy na super oferty
darmowych minut, dlatego zająłem się podsłuchiwaniem debaty między
dentystką a nastolatkami.
- No i Marcin podobno krwotoku dostał. Cały tydzień pluł krwią i mdlał.
- To widzę, że przed wizytą u mnie dobrze się zorientowałaś.
- Nooo, wszystkich znajomych obdzwoniłam, którzy mieli wyrywanie !
Kurwa... Krwotoku ?? W miarę dalszego podsłuchiwania dowiedziałem się
jak to będzie boleć, jak będzie wyglądać kiedy coś się nie uda, i że
nie należy zaciskać ręki na kroczu podczas zabiegu. Szukałem ukojenia w
przeglądaniu książeczki zdrowia, lecz drgawki rąk zwracały na mnie
krępujące spojrzenia konwersujących. Postawiłem na jedyną i skuteczną
metodę relaksacyjną, w której jestem dobry - tępe patrzenie w ścianę.
Kiedy analizowałem biel farby przez gabinet przewinęły się 4 osoby.
Desperaci.. Są lepsze metody na śmierć.
Z gabinetu wyszła przyjaciółka doinformowanej nastolatki. Trzymając się
za buzię dała do zrozumienia, że nie ma ochoty na rozmowę. Koleżanka
pobiegła jednak za nią i odpowiedzi na liczne pytania o zabieg musiała
odczytać z ruchu załzawionych powiek.
Wybiła 10:30 a ja nadal
siedziałem w poczekalni. Pielęgniarka, wychodząc z gabinetu, poprosiła
dziewczynę do środka, jednocześnie dziwnie patrząc na mnie.
- A pan tu czego ?
- Miałem umówioną wizytę na 10:30.
- No to pan da dokumenty ! Skąd ja mam niby wiedzieć, że pan tu jest i czeka ?
- Telepatia.
Dziewczyna weszła do gabinetu
NR.6, ja zostałem w poczekalni.
"No to teraz się zacznie" - powiedział chłopak dziewczyny.
Umiesz puentować chłopie. Za kilka minut czeka mnie taki sam los, co
twojej lubej. Sądząc po opowiadaniach to raczej twojej byłej. Wahałem
się czy nie wyryć daty na krzesełku i zostawić kilku słów dla potomności
do czasu, kiedy żołądek wyraził chęć zwiedzania. Lokalizację miałem
sprawdzoną, więc pognałem tam niczym kucyk po polu pszenicy, gdzie
zobaczyłem...
' TOALETA ZAMKNIĘTA. KLUCZ DOSTĘPNY W GABINECIE NR.6 '
To koszmar. To musi być koszmar. Pozostało mi przyjąć pozycję
modliszki, czerpać siłę z kosmosu, połączyć się astralnie z
wszechświatem i mieć nadzieję na to, że się nie zesram.
- Może kawy chcesz Tomuś?
- Nie dziękuję, już piłem.
Za to ja chętnie napiłbym się meliski. Najlepiej z setką.
Kiedy wspólnie siedzieliśmy w ciszy, w tle rozległ się dźwięk piły.
Prawdopodobnie tarczowej. Było mi słabo. Zmówiłem pacierz, zrobiłem
rachunek sumienia i zastanawiałem się czy będą o mnie uczyć w
podstawówkach.
Podczas tych rozmyślań o edukacji natrafiłem na rozmowę o praktykujących studentach.
- Nie lubię jak mi zgraja studentów do buzi patrzy.
- No tak, ale na czymś się muszą uczyć.
- Nie na kimś ?
- Spokojnie, u nas tego nie ma.
Odetchnąłem z ulgą, bo też nie lubię obserwacji amatorów stanu mojego
uzębienia. Szczególnie studentów, którzy wiecznie są "na gazie".
W końcu stało się. Wybiła godzina mojej śmierci. Nie zwracałem uwagi na
to, że pielęgniarka wywołała mnie, jako Panią. Kątem oka widziałem
dziewczynę rzucającą się z płaczem w ramiona swego chłopaka i
wiedziałem, że już więcej nie będzie mi dane obejrzeć Krecika. To mój
koniec. Wszedłem do środka, gdzie biel zwężała moje spojówki.
Oczom mym ukazał się straszny widok. Nie trzy metrowe piły, nie splamione krwią obcęgi, nie nagie plakaty Ewy Sonnet a...
STUDENCI
Było ich trzech plus kierownik. Nie mam pojęcia jak się nazywał
fachowo, ale z twarzy wyglądał mi na kierownika Zbycha. Usiadłem na
fotelu, gdzie opieką nade mną przejął Pan Rudolf. Rudolf miał śmiesznie
okulary i zarost. Był trzeźwy.
Podczas gdy ja starałem się nie
zemdleć, on eksplorował moją jamę ustną niczym Indiana Jones.
Nawigowałem go jak mogłem, by swoim lustereczkiem na patyku znalazł źle
zrośniętą ósemkę, jednak w slangu stomatologicznym "lewa strona"
znaczy zupełnie co innego niż normalnie. Kiedy w końcu mu się udało
zwołał naradę rodzinną. Banda studentów stanęła nade mną i ze
zdziwieniem wlepiała swe gały, jakby do tej pory zęby widzieli jedynie w
atlasie.
Jasne, zwiedzajcie sobie. Nie zapomnijcie skasować biletów.
Oprócz Rudolfa był jeszcze Esesman, non stop klikający w komórkę, oraz
Małgorzata. Brunetka o pełnych ustach i biuście, chętna zatopić w twych
koronach wiertło A6.
Każdy po kolei brał lustereczko i musiałem
trzy razy otwierać i zamykać buzię, aby wszyscy mogli się dobrze
nauczyć. Małgorzata poprawiła mi śliniaczek i nalała wody do kubeczka
wielokrotnie się przy tym o mnie ocierając. Tak sądziłem, że na mnie
leci.
Studenci przeszli do debaty, który ząb usunąć.
- To na pewno jest ósemka? To takie narośnięte?
- Patrz jaka śmieszna, jak się dopasowała haha.
- To jest szóstka, tu jest siódemka a tu ósemka! I siódemkę trzeba usunąć!
- Nie, tutaj jest ósemka i ją trzeba usunąć !
Kurwa, zdecydujcie się? Już kij z tym ile tych zębów nawyrywacie,
będzie mniej do mycia. Tylko przestańcie stukać tym lusterkiem po
zębach !
W końcu kierownik Zbyszek, który ma lekarską zniżkę na
solarium, ostatecznie zażegnał spór pokazując wszem i wobec, gdzie jest
ósemka a gdzie punkt G.
Mogliśmy przejść do rwania.
- Teraz wstrzykniemy znieczulenie. Będzie pan czuł obecność i dotyk narzędzia, ale nie będzie pan czuł w bólu.
- Jak w łóżku ?
- Proszę się nie ruszać.
Nie wiem czy to przez jego nieudolność czy przez moje zdeformowane
dziąsła wbijał tą igłę trzy razy. Kazali mi zaczekać, a sami udali się
plotkować za plecami.
Podczas gdy ja nieruchomiałem tam toczył się
niewinny flirt między 50-letnią recepcjonistką a Rudolfem. Dowiedziałem
się, że nie mieszka w akademiku, ale wynajmuje mieszkanie w centrum.
- I ile płacisz?
- 1300 + prąd i gaz.
- To sporo.
- No sporo ale mam własny garaż.
Okej, to MTV Cribs mamy za sobą. Proszę się już mną zająć i nie
wywoływać żalu, że nie poszedłem na medycynę. Rudolf, który
najwyraźniej kierował całym zabiegiem przyszedł jako pierwszy.
- No i co, działa znieczulenie?
- No chyba działa, bo trochę zdrętwiało.
- Trochę?
- No nie wiem czy nie może jeszcze bardziej stwardnieć..
- Nie.. chyba już nie..
Nawiązała się między nami nić porozumienia i w smutnej atmosferze
przeszliśmy do kolejnych etapów zabiegu. Podnieśli krzesło, oślepili
mnie lampami, a Rudolf złożył mi przysięgę.
- Jeżeli będzie bardzo bolało to krzycz.
Wtedy przerwiemy zabieg i podamy znieczulenie.
To co teraz dostałem ? Viagrę ?
Bądź, co bądź macie do czynienia z Rambo stomatologii, więc rwij !
Muszę przyznać, że Rudolf mimo zniewieściałego wyglądu i malutkiego
sprzętu miał parę w łapach i szybko sobie poradził. Wprawdzie czułem się
jak Somalijskie dziecko, któremu wyrywają ostatnie okruszki chleba, a
dźwięk kruszonego zęba nie jest melodią dla mych uszu, to muszę
przyznać - nie było tak najgorzej.
Samo rwanie było dla studentów
bardzo zabawne. Oprócz alkoholu to pewnie jedyna rozrywka na ich
praktykach. Dowcip trzymał się studentów przez cały czas.
- No i jak, idzie?
- Ciężko, bo trzeba podważać.
- Jak się dopasowała w szczelinkę, haha.
- Urosła na wymiar hehe.
- Chciała się ukryć i uchować, ale jej się nie udało. Dosięgła ją moja ręka sprawiedliwości !
Czułem się jak w tanim sitcomie do momentu wyrwania zęba.
Wtedy nastąpiło poruszenie jak przy narodzinach słonika na Discovery.
- Patrz jaka śliczna !
- Ale śmieszna !
- Matko, jaka dziwna...
Aż sam musiałem sprawdzić czy nadal mówią o zębie.
- Chce pan tego zęba?
- Niekoniecznie.
- To sobie go wezmę na pamiątkę.
Od tego momentu rozpoczął się nowy flirt, między Rudolfem a Małgorzatą.
- Patrz Magda ! Naszyjnik sobie z tego zrobię !
- Haha ! Przestań!
- Ej Małgorzata, to nadawałoby się na kolczyk, nie?
- Jesteś okropny! Haha !
Wróbelki gruchały, kierownik wraz z recepcjonistką zachwycali się
kształtem wyrwanego zęba, a z moich dziąseł lała się krew. Znieczulenie
powoli puszczało, ból zaczął pulsować, a ja powoli odlatywać.
- Dobrze się pan czuje?
- Ehe..
Dobrze, że w ogóle coś czuje. To oznaka, że żyje. Kiedy schodziłem z
fotela, a usta wypełnione miałem wacikami, Rudolf udzielał mi cennych
rad dotyczących dalszego postępowania. W potoku słów zrozumiałem
jedynie:
- Jakby coś się działo to przyjść do nas.
Historia dobiegła końca.
Młode pary zakochują się w sobie, miasta zostają uratowane, a uzębienia uleczone.
Dziś sam jestem dziadkiem.
I cóż innego mógłbym dać swojemu wnuczkowi jeśli nie Werthers Original.
Niech h..j złamie na nich zęby.