Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Studentka pedagogiki, powoli wyznaczająca sobie ścieżkę życia. Jestem szczęśliwie zakochana, uwielbiam podróże, śpiew i spotkania ze znajomymi obfitujące w dużą ilość śmiechu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 10007
Komentarzy: 204
Założony: 26 grudnia 2013
Ostatni wpis: 29 października 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
bonne_nuit

kobieta, 32 lat, lublin

160 cm, 74.50 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

25 lipca 2014 , Komentarze (3)

Dziś już o wiele lepiej z dietą i postanowieniami.

Jadłospis: 

Ś: Płatki śniadaniowe "exotic" z Lidla (niedobre więc chcę jak najszybciej je zjeść, bo nie lubię marnować jedzenia)

O: Pół talerza barszczu ze świeżej botwinki i do środka 2 średnie ziemniaczki

P: Grapefruit i kawałek arbuza

K: 4 kawałki chrupkiego pieczywa z serkiem ziołowym w plastrach (taki niby topiony, ale w plastrach :p) i średni pomidor.


Ćwiczenia: nadal te same, ale dziś już doszłam do 100 i 110 powtórzeń :Di miałam już skończyć takie ćwiczenia i znaleźć lub wymyślić jakieś inne, ale postanowiłam dociągnąć je do 150 powtórzeń :)

A... No i ze względu na ból pleców odpuściłam na razie A6W a brzuszki będę robiła na piłce :)


Grzeszek: 1,5 kostki czekolady (tak mi się ułamało), ale nie uznaje tego za jakąś wielką porażkę i złamanie punktu "nie jem słodyczy" bo mama przywiozła zzagramanicy i grzech to by było nie spróbować :pa ja dostałam czekoladę studencką ze Słowacji (moja ukochana) i dużą butelkę Kofoli i ani nie zjadłam czekolady ani nie tknęłam napoju! A jeszcze niedawno to te dwa produkty nie przetrwały by doby ;)

jakoś nie mam co więcej pisać i opowiadać, dzisiejszy dzień jakoś tak przepłynął "między palcami" nic się nie działo, oglądałam trochę tv, trochę rozmawiałam z rodzicami na temat wycieczki. Mama Powiedziała, że jak się dobrze przyjrzeć to już widać jakieś efekty mojego odchudzania! Mama, która zawsze ganiła mnie jak babcia! Pochwaliła mnie w końcu <3


Tylko, że nadal nie wiem ile ważę, bo ja w domu mam taką przedpotopową wagę, która ma tarczę i wskazówkę i nie pokazuje dokładnie wagi, a czasami jak stoi w innym miejscu niż zwykle pokazuje całkiem inną wagę... A taką elektryczną zostawiłam na stancji w Lublinie :(


25 lipca 2014 , Komentarze (2)

Jest 3.20 a ja dopiero piszę wpis. 

Ale nie ma się czym chwalić...

Ćwiczeń dziś brak, bo @ przyszła razem z meeega zakwasami brzucha a w dodatku pół dnia spędziłam na zakupach z babcią i wujkiem a drugie pół na sprzątaniu domu na picuś-glancuś bo rodzice dziś z wycieczki wrócili (odebrałam ich o 2) i zaraz by mieli pretensje że syf czy coś... Ale dzięki temu sprzątaniu zakwasy mi znacznie zmalały :)no i pocieszam się, że ciągłe schylanie się, przenoszenie i wynoszenie czegoś to też jakaś aktywność fizyczna.

Jedzeniem też się nie ma co chwalić bo nie było żadnego porządnego posiłku, no może śniadanie można do takich zaliczyć bo zjadłam płatki "egzotyczne" z mlekiem 0,5% ale słodkie były że o fuj! Już ich więcej nie kupię (kreci) a potem "podjadałam" tzn jakiś jogurt, jabłko, pomarańcz, chlebek chrupki... No i najgorsze z najgorszych... Zamknijcie oczy jak to czytacie!! Wyszłam z koleżankami na miasto wieczorem, żeby to czekanie na rodziców jakoś "zabić" bo nie chciałam iść spać, a wieczór mi się strasznie dłużył. Usiadłyśmy na kawie w ogródku restauracyjnym i zaczęły do mnie dochodzić takie zapachy zewsząd, a ja taka niedojedzona, zmęczona... I one stwierdziły że też są głodne i bez zastanowienia zamówiły pizze...Zjadłam 2 kawałki... o 20.30... :( Ale potem poszłyśmy jeszcze na długi spacer więc trochę się "spaliło" ;)


A teraz nie ma co marudzić, użalać się i narzekać. Trzeba się wyspać, nie tracić zapału, wstać, zjeść zdrowe śniadanie i dzielnie poćwiczyć mimo (na szczęście już mniejszych) zakwasów. I o!



MAŁE PRZYPOMNIENIE DLA SAMEJ SIEBIE:

  1. Wyjazd nad morze (12 lub 17 sierpnia)
  2. Wesele 23 sierpnia
  3. Nowy rozdział życia - studia II stopnia!

23 lipca 2014 , Komentarze (10)

Czy Wy też tak macie/miałyście, że cokolwiek stało się nie po Waszej myśli to to "zajadałyście"?

To moja największa zmora - miałam problemy z promotorką i obroną licencjatu - poszłam na kebaba, pokłóciłam się z mamą - czekolada, miałam trudny egzamin - chipsy. A najbardziej denerwującą mnie sytuacją jest wypominanie mojej wagi przez rodzinę ;(

Dziś znów miałam taką sytuację, wracałam od rodzinki z babcią i nagle zszedł temat na jedzenie i wagę i wysłuchałam 10 minutowego kazania na temat tego, że dziewczyna w moim wieku powinna być świadoma swojego ciała i tego jak wygląda, że jak ja mogłam się tak zaniedbać, że jak mój chłopak to znosi że robię się coraz większa, że ona mu się dziwi że on nie zareagował, że ja już nie jestem "trochę większa" tylko najzwyczajniej w świecie jestem gruba, że jak mi nie wstyd, że nigdy taka nie byłam! Itp, itd... 

(A przecież ja to wszystko wiem i nie jest mi z tym dobrze, czuję się z tym źle, chce coś zrobić, ale takie gadanie mnie zniechęca i dobija. Tym bardziej że babcia wie że się odchudzam!!)

I z każdą minutą tej "rozmowy" przed oczami stawała mi milka truskawkowa, potem malinowa, potem obie naraz, potem kanapka z majonezem, duża paczka chipsów albo po prostu myśl że "jak wrócę to się nawpie...am". Na szczęście zdrowy rozsądek wygrał i powiedział "a weź jej pokaż że potrafisz!".


Dziś przyszła do mnie paczka z allegro, w której zawierały się 4 "prześliczne" bańki chińskie, poleciła mi je koleżanka, która używa ich już od roku i jest zachwycona. Ale nie będą one używane głównie do zwalczania cellulitu (którego odziwo jak na moją wagę mam niewiele) tylko do masażu kolana z którym mam czasami problem (koleżanka jest fizjoterapeutką, więc mam nadzieję że dobrze mi poradziła ;))

No a jak już walczę o nowe piękniejsze i lepsze ciało to zdecydowałam się na zakupy:

  • Nivea creme care - przekonała mnie reklama (zobaczymy czy to prawda) i zapach :)
  • Oliwka Bambino - do baniek chińskich
  • Eveline slime extreme 3D - termoaktywne serum wyszczuplające "stymuluje spalanie tłuszczu" - zobaczymy jak to działa, ogólnie cenię sobie kosmetyki Eveline i już miałam kiedyś podobny balsam, jakieś efekty było widać, ale wtedy też byłam na diecie i ćwiczyłam więc nie wiem czy efekty były po samych ćwiczeniach czy dzięki balsamowi były bardziej skuteczne. No ale pożyjemy zobaczymy. Mam zamiar używać go głównie zaraz przed ćwiczeniami.
  • No i wspomniane wcześniej bańki chińskie

Dziś liczba powtórzeń ćwiczeń wieczorem doszła już do 90(uff)idzie mi już trochę lepiej, ale brzuszki to masakra, głównie dlatego że boli mnie dół pleców ;(i to bardzo ;(

Menu:

Ś: 1,5 kromki pumpernikla (tego długiego) z wędliną i serem

IIŚ: owsianka activii śliwkowa

O: Pół talerza zupy ogórkowej, połowa połówki fileta z kurczaka w ziołach z kaszą jaglaną i 2 małe ogórki

K: Połowa małej miseczki galarety z mięsem domowej roboty.

22 lipca 2014 , Komentarze (6)

Jak już mówiłam, plan jest taki, że w dzień sobie notuję różne rzeczy i przemyślenia w zeszycie,a wieczorem je będę przepisywała tutaj.

"Spanie do późna może i jest fajne, bo w końcu wolne, wakacje, brak większych obowiązków... Ale potrafi też nieźle rozwalić dzień.:|

Śniadanie zjadłam zaraz przed 11 więc chciałam odpocząć, żeby się wszystko w brzuchalu "ułożyło" i ok 11.30 planowałam poćwiczyć, ale przyszła babcia, żebym ją do lekarza zawiozła. No przecież nie odmówię babci... No i z krótkiej wizyty zrobiło się 4 godziny. W przychodni byłyśmy 10 minut, ale potem skoro już byłyśmy na mieście to odwiedziłyśmy ciocię w szpitalu, byłyśmy w sklepie... jednym, drugim... piątym... (uff)

Wróciłam o 15.30, zmęczona i zgrzana, że aż mi się nawet nie chciało do garów stawać i gotować obiadu (jem wszystko gotowane lub na parze). Tym bardziej że godzinę wcześniej zaliczyłam"wpadkę". Byłam bardzo głodna a babcia zaproponowała drożdżówkę i odruchowo ją wzięłam i zaczęłam jeść(loser), dopiero pod koniec drożdżówki zorientowałam się, że przecież staram się zgubić kilogramy i miałam nie jeść słodkiego!

Wracając do tego, że nie chciało mi się gotować: wyjęłam z lodówki arbuza (zakochany)i zjadłam całego. Znaczy się tyle ile było, czyli ok 1/4 średniego. Był pyszny, słodki i zimniutki :Dtego mi było trzeba po tym maratonie po całym mieście. Tylko, że arbuz miał być na deser... ale idąc tym tokiem odwróconego jadłospisu, obiad zjem na kolacje ;)"

Jest godzina 17.30 idę poćwiczyć :D


PRZEMYŚLENIA PO TRENINGU: w skali od 1 do 10 moja kondycja to -20 ;("

Tak mniej więcej wyglądał mój dzisiejszy wpis w pamiętniku i mimo tej wpadki z drożdżówką nie zamierzam się poddać no i mam nauczkę, żeby bardziej się pilnować :)


Pisałam też, że opiszę moje treningi, a więc wyglądają one tak:

  • pół minuty biegu
  • pół minuty pajacyków
  • 25 skrętów z hantlami 0.5kg
  • 25 podnoszeń ramion w wykroku z hantlami 0.5kg
  • 25 brzuszków

powtarzam to x2 a z każdym treningiem liczba powtórzeń zwiększa się o 10 całkowitych powtórzeń, czyli jeśli w w/w przykładzie skrętów było łącznie 50 to podczas następnej sesji było ich łącznie 60 :) A na sam koniec, czasami po drobnej przerwie dorzucam A6W.

(ćw nr 3 i 4;))

Mój dzisiejszy jadłospis:

Ś: 2 kromki pumpernikla z wędliną, serem żółtym i 2 średnie pomidory

II Ś: drożdżówka z wiśniami (tajemnica)

O: 1/4 średniego arbuza

K: 2 kawałeczki fileta z kurczaka w ziołach, 1,5 łyżki kaszy jaglanej i fasolka szparagowa.

21 lipca 2014 , Komentarze (1)

Tak jak na mojej liście zamieszczonej w poprzednim wpisie, zdecydowałam że najwyższa pora na 

CUD czyli Czas Unieść Du*e!!

I już jestem po dwóch "treningach", jutro opisze jak wyglądają, bo do środy lub czwartku będą wyglądały tak samo, tylko ilość powtórzeń będzie się zwiększała :D

Chcę przyzwyczaić moje obolałe i zastane ciało do jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Planuję też włączyć rower (który i tak był na liście) i pływanie. Będę o tym informowała ;)


Z jedzonkiem myślę, że było dziś nieźle:

Ś: serek wiejski light z jedną kromką chleba z ziołami prowansalskimi (taka trochę ciabatta, kupiłam na jarmarku dla spróbowania i musiałam zjeść bo już czerstwiał)

O: wątróbka z cebulką i 2 ogórki

K: filet z kurczaka z ziołami na parze i fasolka szparagowa (zakochany)

Powinnam jeść coś jeszcze między posiłkami, ale jest tak gorąco, że ciągle piję wodę i nie myślę o przegryzaniu czegoś... Ale może chociaż jogurt albo marchewkę?? :?

21 lipca 2014 , Komentarze (12)

Dziś takie coś zawisło u mnie przy drzwiach w pokoju.

Mam nadzieję, że mi pomoże, bo w sumie w to miejsce najczęściej patrzę chodząc po domu. Już po jednym treningu, lekkim, bo moja kondycja fizyczna jest praktycznie na poziomie minusowym, a za jakieś 2 godzinki kolejny lekki trening żeby zakwasów nie było :) Przynajmniej mam nadzieję że nie będzie, bo to rzecz która najbardziej zniechęca mnie do ćwiczenia. 

Plan jest jeszcze taki, że jakieś spostrzeżenia i informacje związane z moją walką z ciałem będę zapisywała w specjalnym zeszycie, a wieczorem będę przepisywała je tutaj. Może doradzicie coś w komentarzach, zmotywujecie do działania w kolejnym dniu lub po prostu jakoś wesprzecie. Wiem, że potraficie dać niezłego kopa, bo nie piszę tu pierwszy raz.


Moje motywacje:

1. Wyjazd nad morze 12 lub 17 sierpnia.(cwaniak)

2. Wesele 23 sierpnia.(impreza)

3. Idę na I rok studiów magisterskich, chciałabym zrobić wrażenie, na koleżankach które zostały na uczelni jak i na tych które przyjdą nowe;)