Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Studentka pedagogiki, powoli wyznaczająca sobie ścieżkę życia. Jestem szczęśliwie zakochana, uwielbiam podróże, śpiew i spotkania ze znajomymi obfitujące w dużą ilość śmiechu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 10010
Komentarzy: 204
Założony: 26 grudnia 2013
Ostatni wpis: 29 października 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
bonne_nuit

kobieta, 32 lat, lublin

160 cm, 74.50 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

26 września 2015 , Skomentuj

Sobota jest zazwyczaj czasem i dniem, kiedy ma się dużo czasu, więc można zrobić wiele rzeczy, lub zwyczajnie poleniuchować. Ja wybrałam drugą opcję, głównie ze względu na moją chorobę. 

Ale około godziny 16 (na czas Polski to o 15 ;))stwierdziłam że dość leżenia w łóżku, szczególnie że znalazłam w torbie kilka cukierków Dumle (kupiłam kiedyś paczuszkę, bo w Polsce ich już od dawna nie ma, a jak są to kosztują miljony monet, a to smak mojego dzieciństwa :p) i oglądając kolejny odcinek "Ojca Mateusza" zalegając pod kołderką z wielkim smakiem je zjadłam... Z jeszcze większym smakiem niż normalnie bym jadła słodycze, ponieważ dziś odetkało mi w końcu troszeczkę nos i zatoki i ODZYSKAŁAM SMAK <3

Więc wstałam, zrobiłam sobie "śniadanie" (o 16)- czarna bułka (niestety nie wiem jaki ma dokładnie skład, bo nie posługuję się fińskim językiem, ale może kiedyś usiądę razem z "wujkiem google translate" i zobaczę czym ja się to tak zajadam tutaj, ale smak i "konsystencję" ma bardzo podobną do chleba pumpernikiel) z masłekiem, sałatą, serem żółtym, wędliną, kropeczką majonezu light i pomidorem.

Potem zrobiłam przemeblowanie w pokoju, ponieważ moje łóżko stało pod oknem, a okno niestety nie jest do końca szczelne i prawdopodobnie to było przyczyną tego wstrętnego przeziębienia :(Więc jak już zrobiłam rewolucję w pokoju to również posprzątałam i w pokoju i w kuchni... Niestety moje współlokatorki (greczynki), nie lgną się za bardzo do sprzątania, postanowiłam sobie, że nie tknę sprzątania w kuchni puki one tego nie zrobią, bo sprzątałam przez ostatnie 3 dni, no ale szlag mnie trafia jak wchodzę do zasyfionej, ubrudzonej kuchni z lepiącymi się blatami i stertą naczyń w zlewie... No i w poniedziałek kiedy sprzątałam w kuchni obiecały że zamiotą i umyją podłogę, oczywiście dalej jest nietknięta... Ale obiecały więc czekam, aż zaczną gubić buty na klejącej się podłodze (już ponad 2 tygodnie nie była myta).

A co do jadłospisu zjadłam jeszcze 2 pomarańcze i duże udko z kurczaka z ryżem z warzywami. 

Chciałam trochę poćwiczyć jakieś lekkie "dywanowe" ćwiczenia, bo te Dumle gryzą mi sumienie, ale ból gardła, zatkane zatoki i cieknący nos skutecznie mi to uniemożliwiły :(

No ale poszłam na 20 minutowy spacerek, byłby dłuższy, ale w pewnym momencie zauważyłam otwartą bramę od jakiejś posesji i psa, niestety, odkąd 4 lata temu pogryzł mnie pies sąsiada, jest to moja największa fobia, więc zawróciłam do mieszkania. No ale odświeżyłam się trochę po tym całodziennym zaleganiu w domu :)

Kotka - Finlandia

25 września 2015 , Komentarze (2)

We wczorajszej notce, pisałam, że od miesiąca jestem na nowej "diecie cud".

Co to za dieta? Otóż nie stać mnie na jedzenie (kreci) szczególnie na to niezdrowe, na zdrowe też nieszczególnie, ale coś trzeba jeść ;)

A co dokładnie się dzieje? Na ostatnim roku moich studiów, postanowiłam zrobić coś szalonego i wyjechałam na Erasmusa. Do Finlandii. Już podczas pierwszej wizyty w sklepie wcięło mnie w podłogę, a potem wybraliśmy się na zwiedzania miasta, a w planach było zjedzenie czegoś na mieście, w fast food'zie w galerii handlowej wcięło mnie w grunt jeszcze bardziej. Następnie w planach była impreza integracyjna na plaży, więc wybraliśmy się do sklepu po zapas alkoholu. Przy półce z piwami spod podłogi wystawało mi już tylko czoło.

Dla ciekawskich, "narodowe" piwo Finlandii - Karhu - puszka 0,5 koszt ~3 euro, w barze 04l ~4,5 - 6 euro

0,5l najtańszej wódki (w dodatku wódka tutaj ma 32%) ~11euro

Kebab mały ~6euro, duży ~8-11euro

Mała pizza w sieciówce ~7-8euro, duża~10-11euro

Mała kanapka w Subway - 5euro

Zestaw w sieciówce typu McDonald itp ~5euro

O zjedzeniu obiadu w restauracji już nawet nie wspomnę (kreci)

Nie zarabiam tutaj, a wyjazd dofinansowują mi rodzice, więc ciągle wszystko przeliczam, więc jak dla mnie ceny są wystrzelone w kosmos... (zasady dofinansowania wyjazdu przez uczelnię i Erasmusa są porąbane. Najpierw dostajesz część stypendium, a resztę która ci się należy dostajesz po powrocie do Polski. Nie wiem czemu tak jest, przecież te pieniądze są mi potrzebne tutaj i teraz, ale zasady to zasady. No a ta część, którą dostałam teraz poszła na opłatę mieszkania, biletu miesięcznego, kaucji za mieszkanie itp.)

A co z jedzeniem sklepowym i robieniem jedzenia w domu? 

1kg kurczaka ~10 euro

serek do smarowania (taki w pudełeczku) ~1,5-2euro

chleb żytni (który bardzo mi zasmakował) - 2,60euro - co ciekawe ciemne pieczywo jest tu tańsze od białego.

pomidory ~5euro/kg

sok pomarańczowy/litr ~0,7- 1 euro

Co ciekawe zdrowe rzeczy są tu tańsze niż te uznawane za niezdrowe, więc chcąc nie chcąc kupuję te zdrowsze :)

Na zakupy, które wystarczają mi na tydzień wydaję średnio 50 - 55 euro, ale zawsze w między czasie coś trzeba dokupić, np mleko, cytrynę czy coś. więc wychodzi mi ok 70euro tygodniowo... Po przeliczeniu na złotówki kręci mi się w głowie. No i czasami skuszę się na piwo czy 2... Ehhhh... No ale to nie jest tak jak potrafiłam robić podczas mojego studenckiego życia w Polsce, gdzie ostatnie czasy opierały się na obiadkach na mieście, zazwyczaj w pizzeriach, albo pizzach z dowozem i piwku, bo tu po prostu mnie na to nie stać :p

Jedzenie na mieście do grudnia poszło na przymusową odstawkę :D

Więc tak oto wygląda moja dieta cud ;)- wystarczy, ze coś cię zmusi do uważniejszego dobierania rzeczy, które lądują w twoim wózku w sklepie i uniemożliwi Ci jedzenie na mieście, szczególnie w fastfoodach.

A no i jeszcze coś nie przymusowego - ale meeega super - moja uczelnia tutaj ma siłownię. Dostępną za darmo dla wszystkich studentów (smiech) Bardzo polubiliśmy się z rowerkiem. Kartę na siłownię dostałam w poprzednią środę i już przejechałam w sumie 100km :)(robię też inne rzeczy na siłowni). 

Mam nadzieję, że ten post, to nie jest jeden wielki bełkot i ktoś coś z niego zrozumie ;)Niestety, przedwczoraj przypelętało się do mnie paskudne choróbsko :(Gorączka, zatkane zatoki i straszny ból gardła, czasami w tym stanie, nawet nie rozumiem co ktoś do mnie mówi, więc nie odpowiadam też, za zwięzłość tego posta ;)

25 września 2015 , Komentarze (1)

Kiedy, ja tu byłam (kreci)

Znaczy się Vitalię czasami odwiedzam, przeglądam jakieś losowo wybrane pamiętniki, forum, ale sama się nie udzielam.

Nie udzielam się bo mi wstyd, ciągle planuję, obiecuję, staram się, ale to na nic. Nie potrafię wytrwać. Znaczy się nie potrafiłam. Teraz (obu tylko nie zapeszać!), postanowiłam nie planować, tylko robić coś na spontanie, mieć tylko w głowie ogólny zarys.

A zarys wygląda tak:

1.Schudnąć.

2. Nie jeść węglowodanów po 17-18.

3. Ćwiczyć - najlepiej też na spontanie.


No i od równo miesiąca jestem na nowej "diecie cud",której w życiu bym się nawet nie spodziewała! - ale jutro o niej więcej opowiem ;)

Dziś tylko wpadłam "przeprosić się" w Vitalią i pamiętnikiem (przytul)

2 września 2014 , Komentarze (5)

Dzisiejsze śniadanie obiad i kolacja (kolacja wyszła mi pyszna i było jeszcze jabłko)

Czuję się dobrze :)Myślę, że w końcu trafiłam na fajną internetową dietę. I w dodatku traw tylko 3 dni i ma za zadania przyspieszyć metabolizm :)


A to mój magiczny zeszycik. Wg którego powinnam jeszcze poćwiczyć. Więc tylko się chwalę, że mi taki ładny wyszedł i zmykam ;)


2 września 2014 , Komentarze (3)

Poniedziałek:

Jedno duże spostrzeżenie: głodówki nie są dla mnie.

Po południu tak mnie zaczęło ssać ;( że nie wytrzymałam.

To nie pierwszy raz, kiedy próbowałam oczyścić organizm tą właśnie metodą. 2 razy tylko wytrwałam. Może przyjmuję wtedy za mało płynów?

Skończyło się na tym, że zjadłam 5 wafli ryżowych, 1 grahamkę z suchą kiełbasą i 6 śliwek.


Dziś:

Jestem już po śniadaniu, które składało się z połówki grapefruita, 2 wafli ryżowych i czerwonej herbaty. 

Na "lunch" zaplanowane jest 150g tuńczyka i 2 wafle ryżowe a na obiado-kolację 90g kurczaka, 250g groszku z marchewką i 1 jabłko.

Jest to rozpiska z diety 3-dniowej. Troszeczkę zmodyfikowana przeze mnie. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Startuje z wagą 76,4. po zakończeniu tej 3 dniowej "dietki" zważę się i zobaczymy czy są jakieś efekty.

Wieczorem skrobnę coś jak wrażenia po pierwszym dniu i wrzucę zdjęcia mojego zeszyciku, który ma mi pomóc w wytrwaniu. 


A teraz idę sprzątać. Obiecałam mamie, że dom będzie błyszczał :PP


30 sierpnia 2014 , Komentarze (4)

Wracam! 

Heh, nie wiem który raz już to mówię, no ale jak mus i chęci to mus!


Dawno mnie tu nie było, ale za to ile się działo!

Po moich dietowych podbojach i wyczynach typu basen nabawiłam się anginy ;( 12 dni w łóżku. Przez pierwsze 4-5 dni kiedy atakowała mnie gorączka rzędu 39.2 prawie nic nie jadłam. A w dodatku gardło spuchnięte (szloch)straszny ból... Rodzinka siłą wmuszała we mnie rosołek, mleko z miodem i jakieś kartofelki (bo najłatwiej przełknąć) potem gdy gorączka zmalała przerzuciłam się na słone rzeczy (typu orzeszki) a na koniec, w czasie rekonwalescencji i w końcowych dniach łykania antybiotyku zjadłabym wszystko co nie ucieka na drzewo (slina)

I takim sposobem leżenia prawie 2 tygodnie w łóżku nadszedł czas wyjazdu nad morze. Było fajnie, nawet nie było opychania się, szaleństwa z nadmorskimi specjałami typu zapiekanka, kebab i ziemniak na patyku. Ale gofer musiał być. w ciągu 8 dni skusiłam się na 2 (dobrze że są takie drogie, jakby były tańsze to byłoby gorzej). No i grzeszki w postaci piwa wieczorem też były, ale nie często (no i jakieś chrupki zawsze pojawiały sie na stole...)

Wróciłam na 3 dni do domu, a teraz piszę z naszych pięknych Tatr. Jutro wracam. Kiedy patrzę na zdjęcia, lub w dół na mój ledwo mieszczący się w spodniach brzuch... Płakać się chce...

W poniedziałek oczyszczanie... Tylko nie wiem jeszcze czy samą herbatą i wodą czy owsianką. Co polecacie? 

Potem dieta, ćwiczenia i dieta i ćwiczenia :)Będę miała 25 dni do wylotu do Portugalii... Na zdjęciach z tej wycieczki będę na pewno wyglądała lepiej! :D

A więc do "przeczytania" już niedługo! 8)


30 lipca 2014 , Komentarze (5)

Dziś drugi dzień intensywnego przygotowywania się na wyjazd nad morze.

Moje starania oceniłabym w skali 1-6 na 5.

Dieta - w porządku, ale skusiłam się na paseczek Milki tej jakiejś z herbatnikami (loser)

Ale poza tym trzymałam się rozpiski wywieszonej na lodówce :D

Z ćwiczeń też jestem zadowolona:

50 brzuszków na piłce

50 "brzuszków nogami"

i 40 długości basenu czyli... kilometr przepłynięty :D

A teraz padam na twarz (spi) bo niedawno wróciłam z tego basenu i jak to zawsze po przebywaniu w wodzie jestem zmęczona i opędzlowałabym całą lodówkę. Więc chyba najlepiej udać się na spoczynek ;)

29 lipca 2014 , Komentarze (2)

Zasady zostają, nowy "plan żywieniowy" i lista zakupów przygotowane :D

Odliczanie do wyjazdu nad morze rozpoczęte i wisi na ścianie 8)

Jutro to już będzie tylko 18 dni :p


Od 2 dni walczę z przerażającym bólem karku ;( dziś nie mogłam popatrzeć przed siebie bez wysiłku i bólu. Kiedy smarowałam maścią przechodziło na pół godziny i znów wracało. Tak samo było z patrzeniem w prawo lub lewo.

Zmieniłam poduszkę i mam nadzieję że to pomoże, bo już próbowałam chyba wszystkiego... Ćwiczeń, maści, tabletek, masażu... Jak nie pomoże zmiana poduszki to zostanie tylko jeszcze ciepły prysznic...;( Chyba, że Wy macie jakieś pomysły??


A... No i nie ćwiczyłam zgodnie z planem. Przez ten ból. Ale muszę coś zrobić bo przecież wiadomo że i nawet najlepsza dieta bez ćwiczeń jest praktycznie nic nie warta :(



27 lipca 2014 , Komentarze (4)

Poniedziałek

5 minut skakanki

100 "brzuszków" (takich, że leżę prosto na macie i zamiast tułowia podnoszę nogi do kąta ok 60 stopni i opuszczam, ale nie kładę ich na ziemię, tylko zatrzymuje ok 10 cm nad podłogą. Dalej nazywane będą "brzuszkami")

50 brzuszków na piłce

50 ćwiczeń na kolana na piłce (tzn. leżenie na podłodze, nogi wyprostowane leżą na piłce i przyciągam je z tą piłką i prostuje)

Mel B - trening brzucha

basen


Wtorek

6 minut skakanki

110 "brzuszków"

60 brzuszków na piłce

60 ćwiczeń na kolana na piłce

Mel B ABS

basen


Środa

7 minut skakanki

120 "brzuszków"

70 brzuszków na piłce

70 ćwiczeń na kolana na piłce

Tiffany - boczki

rower - mam nadzieję, że już będzie sprawny


Czwartek:

8 minut skakanki

130 "brzuszków"

80 brzuszków na piłce

80 ćwiczeń na kolana na piłce

rower


Piątek

9 minut skakanki

140 "brzuszków"

90 brzuszków na piłce

90 ćwiczeń na kolana na piłce

Tiffany - boczki

basen


Piątek, sobota i niedziela

10 minut skakanki

150 "brzuszków"

100 brzuszków na piłce

100 ćwiczeń na kolana na piłce

Mel B ABS

basen/rower


Jeszcze zobaczę co z tą skakanką, jak to mi będzie wychodziło, bo mam trochę problem z kolanem... Jeśli nie dam rady tyle skakać wymyślę coś innego na rozgrzewkę.


KILKA ZDJĘĆ OBRAZUJĄCYCH MOJĄ "WALKĘ" :p



27 lipca 2014 , Komentarze (1)

Wczoraj i dziś "troszeczkę" sobie odpuściłam. Ale nie było czegoś takiego, jak kiedyś, że jadłam non-stop. Ale nie było też takiej kontroli jak sobie postanowiłam, że będzie. No ale może zamiast tak ogólnikami, to napiszę o co chodzi.

Wczoraj prawie cały dzień spędziłam jako wolontariuszka dla fundacji DKMS Polska. Niestety, nie mogę być dawcą szpiku, więc pomogę chociaż tyle. Moim zadaniem było namawiać, udzielać informacji i rejestrować potencjalnych dawców szpiku i komórek macierzystych. 

"Pracowałam" od godziny 10 do 16.30 i z jedzeniem nastawiłam się myślę nieźle, ponieważ na śniadanie były płatki z jogurtem naturalnym, później activia truskawka-kiwi, naszykowane miałam jeszcze wafle ryżowe. No ale potem przyjechał "catering" dla wolontariuszy który okazał się pizzą. No i znów skusiłam się na 2 kawałki. Ale na szczęście były to tylko 2 kawałki i w dodatku bez sosu :) a zawsze to coś ciepłego do żołądka wpadło. No a wieczorem z okazji imienin mamy był grill. Zjadłam  miseczkę - bulionówkę zupy meksykańskiej (sok pomidorowy, mięso mielone, kukurydza i czerwona fasola) oraz 3 malutkie skrzydełka, 2 małe kawałki fileta z kurczaka i białą kiełbaskę oraz trochę sałatki greckiej. Ale nie bójcie się, nie wszystko na raz! :p Siedziałam przy stole z rodziną od 17.30 do 23 :p No i wpadł malutki kawałek maminego tiramisu, ale taki tyyci tyyyci ;). A gdy miałam ochotę coś wziąć jeszcze do jedzenia (bo naprawdę, mogłabym ciągle coś jeść, szczególnie gdy to przede mną leży) Piłam szklankę albo 2 wody lub coli zero, gdy ta pierwsza się już skończyła.;)

No i tak mi minęła sobota. Jak zauważyć można, bez ćwiczeń, ale nie było kiedy. Nie chciałam odchodzić od gości do domu żeby poćwiczyć, bo po pierwsze spociła bym się, po drugie był też mój chłopak, który jeszcze niezbyt się czuje pewnie wśród mojej rodzinki :p.

Dziś tak sobie. na śniadanie zjadłam sałatkę grecką która została po wczorajszym grillu, na drugie śniadanie, jak tradycja rodzinna nakazuje po kościele były lody (lody)ale już nie wzięłam dużego jak zwykle :). Obiadek był rodzinny i tradycyjny - pomidorówka i mielony z mizerią. Zjadłam połowę porcji jaką zazwyczaj bym zjadła. Na podwieczorek 3 wafle ryżowe a na kolację jeszcze szukam inspiracji. No i jeszcze trzeba poćwiczyć :D. Ale to zaraz.

Od jutra chcę ćwiczyć inaczej jak do tej pory. Ale jeszcze nie wiem jak:?. Myślę, że niedługo usiądę i ułożę sobie jakiś plan (pomysl). Jak mi się uda to wieczorem go przedstawię :D.

No i mimo tego "odpuszczenia" sobie rygoru odchudzania, nie jestem załamana. Bo przed wieloma rzeczami się powstrzymałam i jadłam mniej niż zazwyczaj. Ale zadowolona w 100% też nie jestem. No i żałuję że nie ćwiczyłam. Nie stało to się jeszcze (a może się stanie) moją pasją, ale sama zauważam, że dobrze działa to na moje ciało...