Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

22 lata, studentka.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1062
Komentarzy: 26
Założony: 2 kwietnia 2015
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
AllAmore

kobieta, 31 lat, katowice

169 cm, 73.30 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

12 kwietnia 2015 , Komentarze (10)

Poddałam analizie mój sposób odżywiania i  to jak zmienił się od czasów kiedy byłam szczupła. Bo ja nie zawsze byłam gruba. Były czasy, kilka lat temu, kiedy przy moich 170 cm wzrostu ważyłam 56-57 kg i czułam się ze sobą naprawdę świetnie. 

Wtedy chodziłam do gimnazjum i potem do liceum, a większość posiłków przygotowywała mi mama. Z reguły nie było to nic specjalnego, więc jedzenie nie budziło we mnie większego zainteresowania. Jedzeniowy rozkład jazdy prezentował się zwykle mniej więcej tak:

6.30 I Śniadanie: herbata + 1 kromka chleba z szynką / serem / dżemem lub jogurt i pół bułki z masłem. Wstawałam zwykle wcześnie rano i nie potrafiłam nawet siłą wcisnąć w siebie nic więcej. Nie pijałam kawy. W weekendy jadłam płatki z mlekiem.

10-12 II Śniadanie: Kanapka (2 kromki chleba) z szynką i serem + woda/sok. Czasami do tego jabłko albo jakiś inny owoc. Zwykle zjadałam połowę albo wcale, bo właściwie nie cierpiałam tych kanapek które dostawałam do szkoły. 

14-16 Obiad: To co zrobiła mama, zawsze jednodaniowy obiad. Jeśli to była zupa wydziwiałam nad talerzem bo nie lubiłam zup, jeśli drugie danie to zjadałam (często zostawiałam ziemniaki).

19.00 Kolacja: Różnie, z reguły to były... znowu kanapki. Czasami jakaś kiełbaska na gorąco lub gotowane jajka. Czasami sałatka.

Mama pilnowała żebyśmy nie jedli już nic po kolacji, a kolacji nie jadło się później niż o 20.00. Mogłyśmy z siostrą zjeść 1 słodką rzecz w ciągu dnia (np. 1 cukierka albo 1 ciastko). I nie miałam pieniędzy na jedzenie na mieście. 

Na oko liczę, że musiałam jeść w tych czasach około 1700 kcal.

A potem.. Na studiach wszystko się zmieniło. 

Musiałam nauczyć się gotować sama i zamieszkałam z moim chłopakiem. Przestałam jeść śniadania. Robiłam tylko pyszne rzeczy które uwielbiałam, nauczyłam się pić hektolitry słodkiej kawy z mlekiem w ciągu dnia i bardzo często kupowaliśmy słodycze i słone chrupki. Mój chłopak jest bardzo wysportowany i potrafi zjeść naprawdę mnóstwo jedzenia i nie przytyć (np. jajecznice z 8 jajek na śniadanie albo cały talerz kanapek) i ja przy nim też powiększyłam swoje porcje. O częstym jedzeniu  na mieście (kebaby itp) już nie wspominając... 

Na dzień dzisiejszy uważam, że uzależniłam się od jedzenia. W szczupłych czasach było mi ono zupełnie obojętne, zwykle nawet mi nie smakowało..  Fajnie by było wrócić do nawyków z tamtych lat.

9 kwietnia 2015 , Komentarze (4)

...Tylko tak nam się zawsze wydaje. Na głodzie wyobrażam sobie jak cudownie byłoby zjeść coś mega niezdrowego, coś z kruszonką albo smażonego. Nie potrafię wtedy myśleć o niczym innym.

A kiedy już się tym napcham nie czuję wcale zadowolenia. Wręcz przeciwnie - złość i obrzydzenie, że znów to zrobiłam, a nawet wcale nie było aż takie dobre. Nie było tego warte. Zawsze zadaję sobie wtedy pytanie czemu AH CZEMU nie zaspokoiłam tego głodu jakąś sałatką tylko frytkami z colą. Uczucie wypchania byłoby to samo, minus wyrzuty sumienia.

Kiedyś przeczytałam, że osoby otyłe od chudzielców odróżnia to, że ci chudzi wiedzą kiedy przestać jeść. Jeżeli nie czują już głodu po prostu zostawiają resztę zawartości talerza i odchodzą od stołu. Tracą zainteresowanie jedzeniem zanim w ogóle najedzą się do syta. Grube osoby zaś zjadają wszystko co jest w zasięgu ich wzroku, dopóki ich fizyczne możliwości ( pojemność żołądka ) na to pozwalają. 

Czasami zastanawiam się, czy do mojej niezdrowej relacji z jedzeniem nie dołożyło się wychowanie.. Jako dziecko byłam raczej niejadkiem, a mama nie pozwalała mi odejść od stołu dopóki wszystkiego nie zjem. Można powiedzieć, że osiągnęła wychowawczy sukces na tym polu...

4 kwietnia 2015 , Komentarze (2)

Jajeczka poświęcone. Od natłoku jedzenia wszędzie można dostać migreny. Można i się dostaje, bo osobiście właśnie pobolewa mnie głowa ;-) Chociaż to raczej pogoda niż otoczenie placków jest tego przyczyną.

Nie ważę się, bo na razie nie warto. Wczoraj z okazji Wielkiego Piątku zjadłam bardzo mało i głównie ryby. Dzisiaj już trochę gorzej, ale nie mam aż takiego apetytu. Czuję się taka.. słabo-silna. Wiosna idzie i standardowo o tej przełomowej porze podupadam trochę na psychice. Przesilenie? 

Marzy mi się dzień, kiedy kupię sobie obcisłe spodnie, albo jeansy i będą doskonale leżały. Marzą mi się też różne inne rzeczy, ale w końcu to pamiętnik odchudzania. Także.. jeansy. Moja młodsza siostra jest szczupła i świetnie w nich wygląda. Ja raczej przypominam, pozostając w świątecznym klimacie, obwiązany sznurkiem baleron, pieczony przez moich rodziców.

//źródło: krisssy.blogg.no

2 kwietnia 2015 , Komentarze (10)

Czasami jestem po prostu zażenowana. Nie wiem czy smutniejsze jest to, do jakiego stanu się doprowadziłam, czy też raczej to, jak bardzo się tym przejmuję. Nie znajduję słów, by wyrazić swoje obrzydzenie własnym wyglądem i samopoczuciem. To ciało jest moją porażką. Nie dlatego, że złego wyglądu trzeba się wstydzić, ale dlatego, że nie zawsze tak było. Sama do tego doprowadziłam. Jeśli nic się nie zmieni zgorzknieję do reszty. Nie mogę na siebie patrzeć.

Jestem młoda, mam niecałe 22 lata a ciało.. ciało gorsze od niejednej czterdziestki. Nalane. Cellulit, galareta, roztrzęsiona galareta, dygocząca galareta... Galaretowata galareta. Sama nie wiem co jeszcze. Ciepłe kluski i kluseczki. Smętne i tłuste. Jak pani Zdzisia z warzywniaka. Jak kucharka na szkolnej stołówce. Jak koszmar stereotypowej żony z 20 letnim stażem. 

Podobno odchudzanie powinno się zacząć od akceptacji własnego ciała. Gdybym je akceptowała to nie chciałabym go zmienić. Niech ktoś mi to wytłumaczy. Gdybym myślała, że jest słodkie i cudowne, w ogóle nic bym nie zmieniła, tylko całowała się z odbiciem w lustrze albo zmieniła w głupiego kwiatka nad głupią rzeką, jak ten, jak mu tam.. Narcyz.

Dzisiaj waga pokazała rekordowe 73,3 kg.