Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Na imię mam Klaudia, lat 19 i jestem z Rzeszowa :) Założyłam tutaj konto ponieważ fajnie jest dzielić się swoimi sukcesami i porażkami, można się nawzajem motywować, wklejać zdjęcia i śledzić własne i czyjeś postępy :) Razem zawsze raźniej :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12646
Komentarzy: 134
Założony: 6 stycznia 2014
Ostatni wpis: 9 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
klaudyna226

kobieta, 30 lat, Rzeszów

169 cm, 62.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 lutego 2015 , Komentarze (3)

Wkurzyłam się na siebie ! Zamiast iść biegać, ćwiczyć, ja dalej jem... jeden dzień idealny, następny obżarstwo. Kolejny idealny, a następny znowu. 

Ok, tragizmu nie ma, ale na razie odstawiam dietę na bok, nie mam dużo do stracenia (kg) więc do maja się wyrobię. Przynajmniej do 14 lutego. 12 to tłusty czwartek i nie mam zamiaru gapić się na obżerające się pączkami osoby w otoczeniu, mama ma upiec faworki, tata zawsze kupuje po 20 pączków, więc nie ma bata - zjem nawet 5 ! Trudno, dupa urośnie, ale pózniej trzeba będzie ją spiąć - do wakacji kupa czasu. A 14 walentynki, idziemy na Greya, może jakaś kolacja przed, i nie mam też zamiaru siedzieć w kinie po chudej kolacji (mleczko z łyzką platkow owsianych) i skupić się na tym żeby ściskac brzuch żeby nie burczał i żeby nie ssało. I z seansu nici, bo to krępuje.

A plan mam później taki - biegać i tak zamierzam, kiedy tylko mi czas pozwoli (dni "nieEmpiku"), np dziś idę (i tak już się ojadłam krówek), i w środę. Kupiłam nowe butki i są extra. W marcu mam zamiar schudnąć jakieś 4 kg. W kwietniu ok. 3/3,5 kg. Tak żeby do maja zobaczyć na wadze 55/56 kg.

WIEM ŻE U MNIE TO BEDZIE PRAWIE NIEDOWAGA! Ale taki mam plan i już jest zatwierdzony, potwierdzony, przemyślany itp itd przeze mnie i tylko mnie.

Chcę tyle ważyć i zmieścić się we WSZYSTKIE ciuchy jakie mi się spodobają.

Mam dziś okropny humor bo @ no i pogoda okropna, sprawy sercowe też nie najlepiej bo tyle tego się nazbierało, jeden pisze, drugi pisze, do trzeciego jade w odwiedziny do Anglii w marcu, Łukasz niby sie stara ale to juz nie to samo, chyba sie wypaliło (u mnie) przez tą kłotnię i jego chore słowa, nie wiem nie wiem co robic, wszystko zwala się na jedzenie, raz chcę rzucić to i jeść ale zaraz przychodzi otrzezwienie, bo przeciez kupilam fajowskie spodnie i musze je wcisnąc.

Wybaczcie za taki pyskaty wpis, ale chcialam się gdzieś wyżyć, "przelać" literki na ekran, postukac w nerwach w klawiaturę i mi lepiej :) Także, do MAJA ! <3 I powodzenia dla Was kobietki w dązeniu do ukochanej liczby na wadze :)

3 lutego 2015 , Komentarze (2)

No Hej :) 

W poprzednim poście pisałam że związek zakończony.. Dziękuję Wam Dziewczyny za miłe słowa, dodały mi otuchy :* !

Przez pare dni się do siebie nie odzywaliśmy, ale pierwszy napisał i męczył mnie o spotkanie... Za 1 razem odpisałam że nie mam ochoty go widzieć, za dużo niemiłych słow wypowiedział. Napisał że w takim razie poczeka aż mi przejdzie. Poczekałam 2 dni, aż mnie skręcało... Ciężko mi było się nie odzywać, chyba nadal go kocham, tęskniłam..ale wytrwałam i napisałam wczoraj że możemy wyjść i pogadać, prędzej czy później i tak byśmy musieli to zrobić. Z początku nie odzywaliśmy się, żadne nie wiedziało co powiedzieć w sumie.. W końcu on zaczął. Doszliśmy do tego że... to jednak koniec, nie pasujemy do siebie, bo z każdą kolejną kłótnią będzie gorzej. Stwierdziłam że okej, tyle się już ostarałam, jak on nie chce to droga wolna, więc poszedł. Poszłam się spotkać z przyjaciółką, byłam w okropnym stanie, myślałam że jednak będzie walczył... Nagle rozdzwonił mi się telefon, nie dawał mi spokoju, pisał, dzwonił, w końcu koleżanka do mnie żebym się zlitowała i odebrała. Chciał pogadać. Męczył mnie ! Bo ja nie chciałam go widzieć. W końcu poszłam, on wyszedł i od razu mnie przytulił, mówił że jest głupi, że palnął bez sensu, że mnie bardzo kocha i będzie sie starał, nie chciał mnie wypuścić... Ja mu powiedziałam że teraz to ja mam mieszane uczucia, za duże emocje itp.. Powiedział że rozumie, ale żebym dała nam szansę, że postara się, poprawi... No to stwierdziłam że daję nam okres próbny (powiedział że spodziewał się takiej odpowiedzi, ale rozumie). Zobaczymy. 

Nie chcę tego kończyć tak naprawdę bo 3 lata (ponad) to jednak długo, wspólni znajomi, ma fantastyczną rodzinę którą pokochałam jak swoją i oni mnie także, wspólne przygody, byliśmy naprawdę w wielu miejscach, to nic że z mojej inicjatywy... Ale z nikim nie przeżyłam tak świetnych chwil jak z nim. Więc mi strasznie ciężko. 

Zobaczymy jak się sprawy potoczą. Ale do Anglii i tak lecę, do przyjaciela, w marcu :D

Może tam już zostanę. 

Aaaa, i zaczynam wyzwanie PLANK (czyli deska). 28 dni. Ciekawa jestem, lubię to ćwiczenie, bo angażuje mięśnie głębokie brzucha, a nie tylko te zewnętrzne, czyli daje naprawdę świetne efekty. A samo słowo - wyzwanie - też daje motywację :D 

Pozdrawiam 8)

1 lutego 2015 , Komentarze (4)

Jest źle, bardzo... Tzn z ciałem okej, ale dusza cierpi :(

Koniec związku trwającego ponad 3 lata... Szkoda mi ale to ON zepsuł wszystko. Totalna olewka, zamiast walczyć, robić cokolwiek żeby ten związek uratowac, to on jest oczywiście obojętny, a po niemiłych wiadomosciach sms czy facebook, bardziej sie utwierdziłam w przekonaniu że nie warto tracić wiecej czasu dla kogoś takiego. Stwierdził że wisi mu ten cały chory związek. Ja nie uważam że jest chory i że on mi wisi, nie powiedziałam mu tego. On tak stwierdził. Więc, skoro jest taki chory, koniec.

A tak poza tym, schudłam tylko 2 kg. Ale mięsni przybyło :)

Biust - 90 cm (było 91)

Talia - 66 cm (było 69)

Brzuch - 81 cm (było 85)

Biodra - 99 cm (było 102)

Udo - 55 cm (było 57)

Dobranoc :*

29 stycznia 2015 , Komentarze (6)

:)

Haaa muszę się pochwalić !! :D Dopięłam te spodnie, które wcześniej za chiny nie mogły ! Męczyłam się ale bez skutku. A teraz, miałam z tym poczekać ale z ciekawości już nie wytrzymałam, dopięłam się ! Równy miesiąc. Nie widzę jakiejś zmiany w udach czy biodrach, na tym zdjęciu, ale może jednak coś jest, bo się udało ? No nic, zaraz wkleję fotkę.

PLus, dziś zaszalałam, poszłam do szmatexu kupić sobie jakieś legginsy do ćwiczeń na siłownię, a wróciłam z 5 parami spodni. Tak mi się spodobały, a stan idealny, sprawdzałam 4 razy ! Dałam 70 zł, a normalnie w galerii bym za jedną tyle dała, i to nie wszędzie.

Także humor mam z jednej strony dobry, popakowałam na siłowni, dziś miałam wolne więc byłam na zakupach i ogarnęłam domek.

Ale z drugiej, pochlałam się z Łukaszem. Chciałam go zaprosić na obiad, ale z głupiej błahostki wynikła kłotnia. Nie wiem, może to ja jestem tą złą, prowokatorką, ale wygarnęłam mu w końcu, że nic już się o mnie nie stara, zero zainteresowania, nigdzie nie wychodzimy, jedyna rozrywka to "idziemy do biedry?", "idziemy na siłkę?" o i to tyle by było. Nawet przestał proponować żebym do niego przyszła, a mieszka w bloku obok. Żadnych komplementów, nawet jakby tak sam od siebie zaprosił mnie na obiad, przygotowałby coś, zaskoczył mnie czymś. A ja się nudzę. Nudzę się przy nim. Nie pamiętam kiedy się ostatnio kochaliśmy. Jak chcę, i proponuję mu, przytulam się do niego, inicjuję, to on w 99% wyjeżdża do mnie z tekstem "Nie chcę mi się, nie mam ochoty". I tak zawsze. Udaje się może raz w miesiacu, i to ja muszę NAMAWIAĆ. Czy to jest normalne do cholery ??!! Okej ! Wiem że już jesteśmy ponad 3 lata ze sobą, ale po takim czasie wszystkie pary przechodzą taki kryzys ?? On mi tłumaczy że nic nie poradzi na to, że już nie jest tak jak na początku związku i nie ma już na kochanie się takiej ochoty. Zresztą nigdy nie miał. Kuźwa, chłopak 23 lata !!! 

Tłumaczę mu, staram się, ale to nic nie skutkuje. Już niczym nie potrafię go zaskoczyć. Poznał mnie już, "wykorzystał" i nie musi się starać.

Dziewczyny, powiedzcie, to normalne ? Ja uważam że nie. I coraz częściej myślę o odejściu, znalezieniu sobie kogoś bardziej rozrywkowego, romantycznego...

Jutro idę z kumplem na imprezę, w końcu wyszaleję się. Mam dopiero 20 lat a żyję jak mniszka. Nawet rodzice się dziwią że w weekendy siedzę w domu. I pytają " z Łukaszem nigdzie nie idziesz ? Co to za chłopak, żebyś siedziała w piątek/sobotę w domu z nami przed tv??" O i właśnie. Mają rację.

Proszę powiedzcie co robić !! Nie mam już siły myśleć i nie wiem co począć...

Okej, dodaję obiecane fotki ! Buźka !

Wtryniłam się w kadr :D

PS. Sorki za takie duże formaty ale jakoś tak wyszło :)

28 stycznia 2015 , Komentarze (3)

Jezuuu dziewczyny ! Tłuke wszystkim do głowy że zdrowo się odżywiać ! Naturalne składniki ! Cwiczenia itp. !

A sama dzisiaj przeszłam samą siebie. Okej, "wpadki" się zdarzają, ale dziś przesada.

Muszę się przyznać, bo nie da mi spokoju. A jak się wygadam, lepiej mi się zrobi. Do południa było elegancko, rano płatki z mlekiem, później gruszka. 

A potem - nie uwierzycie - batonik typu mars, 2 naleśniki z dżemem, krówka. Później zrobiłam obiad dla całej rodzinki - frytki z kurczakiem w sosie serowym i brokułami. Do tego 2 małe drożdżóweczki z marmoladą i.... CAŁA MILKA 300 G !!

Gdzie mi się to zmieściło ? Nie mam pojęcia, wole chyba nie wiedzieć, pewnie w każdym zakamarku się upchało, nawet w płucu. Jedno jest pewne - niedobrze mi :D

31 styczeń pomiary, a ja dałam ciała. Klops. Okej, wezmę to na klatę i zważę się. Miałam tego nie robić jednak, ale stwierdziłam, że zrobię. Cóż, mam cały luty i marzec, bo 31 marca chcę dojść do 59 kilo. Nie wiem jak, gdzie, co i w ogóle, ale w 2 miesiące MUSI się udać :D

A to dzisiejsze obżarstwo chyba wynikło z kiepskiego humoru...Byłam u lekarza (kobiecego), mam lekki stan zapalny (ZNOWU!!), po prostu myślałam że się rozpłaczę, bo byłam pewna że juz najgorsze minęło, tyle kasy na leki wydałam i znowu powraca. Nie wiem czemu. Lekarz też nie wie. Spoko.

Plus... okej, wiem że mam chłopaka. ALE JAK NA IRONIĘ ! Odezwali się nagle ci, w których kiedyś się kochałam ! A to było tak : jak miałam 15 lat, czyli jakieś 5 lat temu, poznałam fajne towarzystwo, starsze około 4-5 lat. Traktowali mnie jak kumpelę, młodszą siostrę, zawsze byłam bezpieczna z nimi i świetnie się bawiłam. Tylko w dwóch się podkochiwałam, a oni, wiadomo, 20-latkowie, nie zwrócą uwagi na gówniarę. Tego jednego już nie pamiętam nawet, wiem tylko że miał na imię Kuba, reszty nic nie wiem. A drugi - Mateusz. W końcu poznałam chłopaków w swoim wieku  i jakoś tamte znajomości przepadły. Zostali nieliczni, potem jeden, przyjaciel, a teraz w końcu nikt. I nagle, ok. 2 miesiące temu, odezwał się Mati ! Na facebooku. Pierw zaczepki, niewinnie, zdziwiłam się, bo nie gadaliśmy te 5 lat, on zresztą miał dziewczynę. A potem napisał, wymieniliśmy się numerami, gadaliśmy może 3 dni i koniec. A teraz znowu. I ZROBIŁO SIĘ POWAŻNIE... Boję się o związek, bo generalnie Łukasz jest w porządku. Ale to ja jestem złą kobietą. Jestem strasznie "kochliwa", nie potrafię usiedzieć z jednym mężczyzną, ciągnie mnie do ludzi, do towarzystwa... Nie żebym od razu się pchała im do łożek, taka nie jestem, mam zasady. Ale wystarczy że ktoś mi się spodoba, zakręci w główce i przepadłam. Najgorsze jest to że dawne uczucia odżyły i mam mętlik w głowie. Nagle chłopak przestał mnie interesować, denerwuje mnie, irytuje, drażni... 

Muszę się nad tym poważnie i porządnie zastanowić. Nie chcę ranić chłopaka, siebie też nie chcę okłamywać. Albo zostanę z nim i będe cierpieć katusze, nie umówię się już z żadnym, albo go zostawię, dla jego dobra, i mojego, i będe sama. Tak mi mówią rodzice - nie nadaję się do związku. Taka już jestem. Nie krytykujcie mnie - chciałam się tylko wygadać.

Z kolei inny, też kiedyś chciałam z nim...Ale on nie chciał, bo byłam "za młoda". Minęło kilka lat a teraz wypisuje do mnie że był głupi, bo jestem jego ideałem. Namawia mnie żebym do niego przyjechała do Anglii, znalazłby mi świetną pracę, i mieszkałabym u niego bo ma wielką chatę. I jest bogaty, dorobił się tam. Nie jestem materialistką, ani pazerna na kasę, nawet ona mnie nie obchodzi. Ale jestem ciekawa Anglii, i w sumie z czystej ciekawości bym go odwiedziła :-)

No i z tego wszystkiego chyba się rzuciłam na to żarcie. :(

Dobra, koniec moich żalów i płaczów, teraz dodam trochę fotek.Źle nie jest, ale poprawić co nieco chcę, i tak jak wspominałam, daję sobie 2 równe całe miesiące, do uzyskania wymarzonej wagi i wymarzonych, przynajmniej troszkę, przybliżonych wymiarów :-)

Pozdrawiam. :*

25 stycznia 2015 , Komentarze (4)

I już mamy prawie luty ! Aaaj czuję po spodniach że robią się luźne !! Tylko ta cholerna niewiedza, ile ubyło kg i cm :D W sumie to nie obchodzą mnie aż tak kg, chociaż ich też jestem ciakawa, tylko cm !!

Ale prowadzę dziennik Chodakowskiej, i pomiary dopiero na koniec miesiąca. 

Przedwczoraj i wczoraj w sumie pofolgowałam sobie, była pizza, czekolada, sałatka itp, ale nie przejmuję się tak zbytnio, bo przecież nie przytyję od 2 takich dni. Mam malutkie wyrzuty sumienia, to prawda, ale to tylko 2 krótkie dni. 

Policzyłam sobie dni na piątkę (26), dni na trójkę (1) i dni na jedynkę (4). Jestem okropnie z siebie zadowolona i dumna, bo na samym początku widnieje wpis "20 lub więcej dni na piątkę - możesz spodziewać się spektakularnych efektów". Hurraaa ! 

W lutym dzień na jedynkę robię 14 lutego, ponieważ będą serduszkowe ciasteczka dla ukochanego oraz winko. Ale tylko ten jeden wyjątkowy dzień :)

Do 31 marca planuję zejść do 59 kg (mięśnie), i wcisnąć się w te spodnie, w które nie mogłam ! Zdjęcie gdzieś w poniższych wpisach :)

Czuję się rewelacyjnie, nie mam złych humorów, rozpiera mnie energia, dużo mężczyzn ostatnio mnie komplementuje, czy to w Empiku, czy zwykli kumple, albo nieznajomi, a dla kobiety to jest cudowne usłyszeć miłe słowa :) Nie mam ochoty na słodkie, wczoraj też nie miałam, ale dostałam czekoladę, więc ją zjadłam, i tyle. Żadnych płaczów, złego humoru, zjadłam to zjadłam, następny tydzień będzie katowany w siłowni i koniec kropka ;)

31 stycznia dodam wpis, jakie mam wyniki z tego miesiąca. Oby była różnica !

2.01.15 - 66 kg :)

Zobaczymy !! 8)

12 stycznia 2015 , Komentarze (3)

Czesc :D wpadlam tylko na chwilke:))

Praca nie da mi pocwiczyc w tym tygodniu. Dzis w empiku siedzialam 10 godz, jutro co prawda tylko 5 ale musze pozalatwiac mase spraw przed robota. I do 20 buu:(( Musze kupic klatke i chomika. Tak, zachcialo mi sie chomika. Bo ja jestem taka ze jak cos sobie ubzduram to musze to miec na juz ! I padlo na syryjskiego. Ma ktoras tego chomiczka? Jak tak to napiszcie jego " plusy i minusy", bylabym wdzieczna:)) plus zachcialo mi sie nowy telefon, ale to priorytet nr 2, pierw chomikor. 

Na brzuchu meega zakwasy, wczoraj go wymeczylam :D biedny, ale czuje sie super, napiety jest az do tej pory :D z pokarmami tez super, kasza zjedzona, warzywa, owoce, wszystko naturalne :D I wcale nie mam ochoty na slodkie ! Nie potrzebuje tego. Widze jak moj brzuch jest taki plaski, nie chce tego psuc. ALE - na walentynki zrobie lubemu ciastka , moze orkiszowe, z tej maki razowej..no w kazdym razie tzw " dietetyczne" :D i to bedzie tylko ten dzien jeden. No i idziemy na 50 twarzy greya do kina. Przeczytalam cala trylogie i jest extra. Ciekawe jaki bedzie film :-) okej, ja lece, trzymajcie sie (zdrowego odzywiania) :D :-*

7 stycznia 2015 , Skomentuj

Właśnie wróciłam z siłowni, nie było mnie tam przez miesiąc - musiałam zamrozić karnet ponieważ kompletnie nie miałam na nią czasu ... Wysepka Empiku w galerii na nią nie pozwoliła ;) Przed świętami siedziałam tam po 11 godzin, potem święta to już w ogóle, no a teraz, mimo że szef zaproponował mi jeszcze setke godzin w styczniu, tym razem w salonie Empiku, to mam mnóstwo czasu, w końcu :)

Ale czuć "nieformę" po tym miesiącu bez ćwiczeń :D Może nie spadła aż tak, ale jak chodziłam regularnie, było lepiej :-) No cóż, zaczynam od nowa i dzisiaj czuję się fantastycznie :) Pierwszy raz od ... w sumie to w ogóle pierwszy raz w życiu, poćwiczyłam tak serio dla siebie, tyle ile miałam siły i ochoty. Nie patrzyłam ile spaliłam kalorii na bieżni, ile zrobiłam brzuszków, ile czasu mi wszystko zajęło... Ćwiczyłam dla własnej przyjemności, nie dla spalenia kalorii...

Tak jak pisałam w poprzednim poście, po przeczytaniu książki Pawlikowskiej "Moja dieta cud", byłam oszołomiona, że tak naprawdę to całe odchudzanie się na siłę, spalanie kalorii, LICZENIE KALORII!! robiłam dla kogoś. Nie mam pojęcia dla kogo. Dla chłopaka, dla znajomych, dla zazdrosnego wzroku innych dziewczyn na plaży, dla innych oczu płci męskiej ? Może. Ale na pewno w malutkim stopniu dla siebie. Chciałam się podobać innym, być akceptowaną, że jak szczuplejsza, to atrakcyjniejsza, fajniejsza itp. 

Ale tym razem przejrzałam na oczy. Nie chcę schudnąć. Chociaż jakiś mały cel w tym jest. Bo skoro rzuciłam niezdrowe, przetworzone, "light'owe" rzeczy, zabrałam się za naturalne, zdrowe, POTRZEBNE, prędzej czy poźniej schudnę. Najbardziej cieszę się z tego, że będę po prostu zdrowa. Zdrowa, szczupła, silna i pełna energii. Biegam dla przyjemności, nie dla schudnięcia i spalenia kalorii. Bo skąd ktoś, czy coś, może wiedzieć, ile tak naprawdę spaliłam kalorii po 30 minutach biegu ? To jest przybliżony wynik. Kiedyś nie jadłam bananów, ziemniaków, białego ryżu, bo "tuczą". A to nieprawda. One są naturalne, zdrowe, stworzone przez naturę, tak jak stworzyła nas, to czemu miałyby być dla nas złe ? Teraz to zrozumiałam.

Okej, koniec mojego wywodu, ale strasznie strasznie chciałabym zachęcić dziewczyny, żeby też tak przejrzały na oczy. Niektóre dziewczyny, nie tylko te na Vitalii. Moja koleżanka stwierdziła że przestanie jeść śniadania, to szybciej schudnie. Wyśmiałam ją. Stwierdziła że nienawidzi biegać, ale zmusi się do...2 godzinnego treningu, żeby szybciej schudnąć, no to też ją wyśmiałam :D Bo nie ma nic gorszego niż zmuszanie się. 

Dlatego drogie panie, róbcie to dla siebie, dla przyjemności, nie z musu. Jedzcie wszystko, ale powyrzucajcie te paskudne serki light i wszystko tym podobne. Nie liczcie kalorii, przy takim naturalnym zdrowym odżywianiu serio nie musicie tego robić, organizm sam wie na co przeznaczy te kalorie (myślenie, ruszanie się, trawienie...), nie odłoży się wam to w postaci tłuszczu ! Nie liczcie spalanych kalorii, one i tak jak się mają spalić, to się spalą ;) I przede wszystkim - JEDZCIE ŚNIADANIA  ;)

Pozdrawiam ! :-*

4 stycznia 2015 , Komentarze (3)

Pare dni temu, nudzac sie w pracy w Empiku, wzielam do reki ksiazke B. Pawlikowskiej "Moja dieta cud". I sobie pomyslalam ojeeejku znowu jakas kolejna dieta ktora i tak jest do dupy.. Ale zaczelam czytac pierwsze strony i zaciekawila mnie.. Stwierdzilam ze ja kupie, akurat jest po promocji. I to byl strzal w dziesiatke !! Tak mi otworzyla oczy.. W sumie to ona pisze tam rzeczy ktore sa oczywiste, ale pare rzeczy naprawde mi uswiadomila, ktorych szczerze nie wiedzialam !

Tak samo jak oczywiscie  ja, przerobila juz mase diet, roznych, niskobialkowa, wysokobialkowa, niskotluszczowa, 1000 kcal.. I zawsze konczylo sie tym samym, efektem jojo, brakiem energii, zlamaniem silnej woli. 

Nie bede opowiadac tu calej ksiazki, ale doszla, tak jak teraz ja, do wniosku, ze najlepsza "dieta" jest po prostu jedzenie wszystkiego, ale tylko rzeczy NATURALNYCH. Czyli nie zrobionych ani przetworzonych przez czlowieka. Naturalne, czyli kasze, ryze, owies, zboza, ziarna, owoce, warzywa, grzyby, ryby, orzechy ... itp itd.

Bo nasze komorki sa zbudowane z tych samych pierwiastkow co te wlasnie naturalne pozywienie, i tylko tego nasz organizm potrzebuje.

Te wszystkie serki typu light, odtluszczone mleko, platki fitness..ogolnie wszystko co ma napis light, to jedna wielka bzdura. Ja tego szczerze mowiac nie wiedzialam. Kupowalam to i myslalam ze zdrowo schudne. Bzdura. Liczenie kalorii tez jest bzdura. 

Zaczelam wiec, tak jak ona, jesc te rzeczy naturalne. Nakupilam kasz, owocow, warzyw, przypraw. Od jakiegos czasu, odkad tak jem, czuje sie po prostu fantastycznie, chudne, mam mnostwo energii, i nie licze juz kalorii ani nie odmiarzam porcji poprzez wage kuchenna. Zamiast ketchupu, sama robie sos pomidorowy z odrobina jogurtu naturalnego. Jest przepyszny. Co prawda ona nie je ani nabialu ani miesa, ale akurat z tego zrezygnowac nie zamierzam. To tez jest nam w jakims stopniu potrzebne. Przestalam lykac witaminy (sztuczne swinstwo, ktore i tak nie pomagalo), zadnych suplementow diety. Jedyne czym sie "truje" to tabletki antykoncepcyjne ale to akurat inna sprawa. Nawet nie mam juz ochoty na zadne slodycze, wole upiec w domu. Lody - akurat nie przepadam, ale zrobie sobie w domu jak mnie najdzie ochota. Jest po prostu super.

Moze dla innych to sprawa oczywista i banal, ale mi naprawde to otworzylo oczy i powyrzucalam wszystko co zawieralo slowo "light". Przestalam liczyc kalorie. Kiedys unikalam bananow, cytrusow, truskawek, ZIEMNIAKOW, bo pisze ze tucza. Bzdura. Teraz zajadam sie ziemniakami, owocami, i nie tyje, a nawet waga lekko spada. Cialo sie zmienia, samopoczucie juz sie zmienilo. 

Chcialam sie dziewczyny tylko z wami tym podzielic. Opowiedziec, jak to dziala na mnie, a dziala niesamowicie. Naprawde zachecam do zmiany nawykow, a nawet i przeczytania tej ksiazki, bo niby taka zwykla ksiazka, banal .. a zminila moje myslenie i wiem ze juz nie tkne nic przetworzonego :-) Pozdrawiam serdecznie.

8 grudnia 2014 , Komentarze (5)

Hej (cwaniak)

Kupiłam sobie spodnie, jeszcze we wrześniu, przymierzyłam, dopięłam sie, ale stwierdziłam że jak troszkę się wyszczuplę, będzie idealnie cacy. Teraz chciałam je założyć, a tu lipa, nie dopnę :D

Powinnam się załamać, ale stwierdziłam że nie będe. Ani się wkurzać, ani płakać, bo wiem że to ja się zaniedbałam, to moja wina jak wyglądam. Wiem że nie jest źle, lubię swoje ciało, niejeden się ślini na jego widok, a szczególnie ten jeden jedyny :D

Ale postawiłam sobie taki fajny cel : Do marca je dopnę. Nie będe stosowała masakrycznych dieto-głodówek. Ograniczyłam jedynie słodycze, potrawy smażone (tych to praktycznie nie jem w ogóle), fast foody i sól. OGRANICZYŁAM, ale nie zrezygnowałam całkowicie.

Kupiłam sobie matę do ćwiczeń, różową, w Decathlonie za dyszkę :D

Ogólnie wczoraj co poszalałam na zakupach to szok...

Daje fote, i dobranoc (pa)