Przez ostatnich kilka tygodni pracuję po 11 godzin dziennie. Staram się przestrzegać zasad dobrego i zdrowego odżywiania. Nie zawsze jest różowo ale nie jest źle. Moje myśli zajmuje w tej chwili inne zmartwienie; krzyczę na mojego 6-letniego syna. Nie lubię krzyczeć ale też nie potrafię się pohamować. Kiedy Go o coś proszę i muszę powtórzyć swoją prośbę lub polecenie dostaję szału i wtedy powtarzam ale z dodatkiem ogromu decybeli aż biedny podskakuje przestraszony. Potem jak już śpi słodko mam taaaaaaaaaaaakie wyrzuty sumienia. No i oczywiście On też zaczyna krzyczeć. Czy jestem zbyt wymagająca? Czy brak mi cierpliwości? Znerwicowana nie jestem. Denerwuje mnie to, że nie jest posłuszny. Ogólnie nie sprawia kłopotów wychowawczych. Jak to sześciolatek na wszystko ma czas.