Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem osobą niską, dośc zaokrągloną, delikatnie rzecz ujmując. Od 3 lat próbuje schudnąć. Diety przeplatane rezygnacją, wielkie jo-jo. Czas na zmiany, czyli rozprawienie się z tłuszczem, który nie tylko okala moje ciało, ale również jest przyczyną dolegliwości zdrowotnych. Oby tym razem nie stracić motywacji i samozaparcia.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 10870
Komentarzy: 146
Założony: 7 marca 2014
Ostatni wpis: 16 lutego 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
urginea

kobieta, 40 lat,

152 cm, 72.30 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 30 lipca - cel 59 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 października 2015 , Komentarze (2)

Witajcie dziewczyny!

Grzeszę... od soboty... złe samopoczucie, dół i proszę

Sobota : menu na doła: naleśniki, kilka drinków

Niedziele : jedzenie co popadnie

Poniedziałek : jedzenie co popadnie plus sernik

Wtorek : już doła nie było, za to w nocy napadło mnie jak wszyscy usnęli, nim się spostrzegłam zdążyłam poźrec : 6 kostek czekolady o smaku pomarańczowym (całe szczęście, że więcej w domu słodyczy nie było ), serek wiejski 250g, chleb posmarowany masłem i pasztetem a druga skibka z samym masłem i puszka makreli w sosie pomidorowym. 

Zero aktywności fizycznej. 

Szkoda gadac. Muszę się wziąc, tyle, że znów mnóstwo pracy przy papierach i kompie...

Dziękuję Wam za komentarze i rady pod ostatnim wpisem. 

Jak już napisałam w komentarzach, doszłam z mężem do porozumienia.

Może nie do końca jestem zadowolona, ale co zrobic. Może i ja będę miała czas na swoje hobby, jak moja córeczka pójdzie do przedszkola. 

Ustaliliśmy, że mąż ma do dyspozycji tylko dla siebie całą sobotę, za to cała niedziela jest dla nas. Jest z nami i się podporządkowuje planom, jakie wraz z dziewczynkami ustalimy. Bez lenistwa i bóli głowy :)

Wiecie, że moja córcia się dostała do przedszkola ? 

Więc za tydzień, we wtorek, 13 października idziemy do przedszkola :D

Będziemy razem chodziły do piątku. Więc od 19 października mogę ruszac do boju na basen czy siłownie czy co tam sobie wymyśle. 

Macie może jakieś pomysły jak rozplanowac ten wolny czas do południa? 

Na pewno będę chodziła na wodny aerobik we wtorki i czwartki. a co dalej to właśnie nie wiem... muszę na maxa korzystac, póki nie mam szkoły ani normalnej pracy.

Tymczasem kończę, bo praca wzywa... 

trzymajcie się cieplutko 8)

3 października 2015 , Komentarze (10)

Witajcie, 

Na wstępie, chcę Wam dziewczyny serdecznie podziękowac za komentarze pod poprzednim wpisem. Dały mi one innego spojrzenia na dręczący problem. 

Mam jeszcze jeden problem, nie związany z dietą. Chciałabym poznac Wasze zdanie i co na taki temat sądzicie. 

Otóż, to, że siedzę w domu od 3 lat za granicą, to wiecie. Za wyjątkiem pracy domowej papierkowej i paru wizyt u klienta na rozmowach, to non stop dom.

Od 4 miesięcy siedzę w domu z 5-latką. której wiadomo trzeba zorganizowac czas, póki do przedszkola nie pójdzie. 

Mój mąż, wyjeżdża z domu rano 6-7 a wraca do domu 23-24 (zawsze ). Ciężko pracuje, od poniedziałku do niedzieli. Czyli ani jednego dnia nie jest z nami tak naprawdę. 3 tygodnie temu mieliśmy awanturę i w końcu zakończoną sukcesem. Wynegocjowałam, że każdą niedziele będzie spędzał z nami. 

Tydzień temu, to była druga niedziela z nami, całą przespał, bo miał ból głowy. Ale, odkąd wynegocjowałam tą niedziele dla nas, to on w soboty konczy swoją prace ok 17 i jedzie na łódkę na ryby, sam albo z kumplami i wraca ok 1 w nocy. 

Moim zdaniem, skoro świat nie mu nagle nie wali, jak kończy prace tak wczesnie w sobote , bo o 17, gdzie zawsze to byla 23-24, to dlaczego nie może przyjechac wczesniej do domu ? 

3 lata (za wyjatkiem niektorych świat no i wyjazdów do PL) męża nie ma w domu, tzn jest po to by sie wykąpac i przespac. 

Nie wiem, czy ja to zrozumiale napisałam ?!

Ja uważam, że powinien jednak, (jeśli nie musi pracowac), czas spędzic z rodziną, a on uważa, że przecież wywalczyłam niedzielę i to powinno mi wystarczyc. 

Ale może on powinien na tą łódkę jeździc i nie powinnam miec o to pretensji? 

Tylko dlaczego ja nie mogę nigdzie sama iśc, czy na silownie, na basen. Tzn mąż mi nie broni, wręcz przeciwnie, jest zdania, że powinnam gdzieś wychodzic. Tylko kiedy ja mam to robic? W niedziele? Kiedy to jedyny dzień, żeby go razem spędzic? Czy moze po północy ?! Bo przecież moje widzimisie nie może kolidowac z męża pracą. A nie mamy nikogo, kto by mógł się zaopiekowac dziecmi. 

Pogubiłam się w tym wszystkim. 

Nie wiem, kto ma racje? 

może za bardzo jestem wymagająca ? za dużo oczekuję od męża ??? 

Może to, że chciałabym, żeby z nami spędzał więcej czasu, jest moim egoizmem ?!

Ratunku, dziewczyny, oświeccie mnie, bo naprawde już nie kumam tego. 

W PL sama byłam z dziecmi, chodziłam do pracy, odwoziłam/przywoziłam dzieci, obiadki, pranie, prasowanie sprzątanie - wszystko sama, nikt mi nie pomagał, na hobby też możliwości nie miałam a mąż miał tylko prace i swoje ryby w SE. 

2 października 2015, Skomentuj
krokomierz,8205,70,492,2611,5415,1443787104
Dodaj komentarz

2 października 2015 , Komentarze (8)

Witajcie, 

Pytanie, jak w tytule... a ja nie znam na nie odpowiedzi. 

Chciałabym, żeby mnie energia rozpierała, żeby buzia śmiała sie od ucha do ucha, żeby miec powera. 

To co powyżej, daje kopa do cwiczen, diety, dbania o siebie.

Znałam kiedyś takie uczucia, kiedy to chce się życ, tańczyc, śpiewac, cwiczyc, dietkowac, pieknie wyglądac... zdaje się, że to się zwało ... zakochanie ?!

...się rozmarzyłam...kiedy to było ... dziwne takie, piękne uczucie, unosic sie nad ziemią...

A  teraz trzeba zejśc na ziemię... no niestety, po 12 latach związku już tylko pozostaje stąpac twardo po ziemi, a szkoda... brakuje mi takiego stanu, jak cholera. Że też nie można cofnąc czasu... 

Chyba ja jestem dziwna. Rozmyślam i doszukuję się w moim życiu, kiedy i w jakich okolicznościach miałam optymizm i energie ... niestety odpowiedź zabija... właśnie wtedy , kiedy to byłam zakochana. Idąc tym tropem, można wnioskowac, że :

1. nigdy więcej nie osiągnę takiego stanu

2. trzeba cos wykombinowac w zamian, żeby poczuc sie 2 cm nad ziemią. 

I w tym momencie brakuje pomysłów i koło się zamyka. 

Odchudzamy się dla siebie, dla zdrowia, dla lepszej kondycji... niby wszystko wiem, a jednak nie wychodzi. Czegoś mi tu brakuje. Jakiegoś elementu do tej ukladanki. 

Może to rodzaj depresji ?! 

Faktem jest, że tęsknie za przeszłością i może to mnie blokuje na całej linii? 

Tęsknie za pracą w aptece, za dziewczynami, za rodziną, za moją piękną, ciepłą słoneczną kuchnią w dawnym mieszkaniu, za miastem, w którym żyłam całe 28 lat, za graniem na ślubach, za psem, który został z moim tatą, za kumplem, który był bratnią duszą a teraz od 2 lat go nie ma, bo skłóciły nas osoby trzecie i czwarte, za samą sobą z wagą 50 kg, za ruchem, typu odwieźc dzieci do przedszkola, jechac do pracy, pracowac z ludźmi, poodbierac dzieci zajechac do domu, byc zmeczonym ale i szczesliwym, samodzielnym, niezależnym, itd.....

ale z drugiej strony, jak bym wrociła do tego za czym ja tęsknie, to bym tesknila za mężem a dzieci za ojcem... rodzina była by w 2 kawałkach a to też przechodziłam i dobre nie było, dlatego też jestem tu, a nie w PL. 

No nic, wyżaliłam się, wypłakałam, trzeba jakoś życ, nie ma innego wyjścia, nic nie jestem w stanie zmienic. Sytuacja bez wyjścia, marazm jako standart. 

Najważniejsze, że zdrowie jest, jest gdzie mieszkac, dzieci zdrowe i szczęśliwe, jest co do garnka włożyc i za co rachunki zapłacic. To najważniejsze. A że mnie jest źle, to tylko moje takie "widzimisie" , nikt tego nie zrozumie, bo przecież mam wszystko, a narzekam... nie raz to już słyszałam .

Pozdrawiam cieplutko

1 października 2015 , Komentarze (4)

Witajcie,

Mam kryzys, doła, chandrę ... jakiekolwiek wyrażenie by się użyło, odzwierciedla mój stan dziś.

Jest mi źle, chcę jeśc !!! Słodkiego chce !!! Szczęście, że dziś nie weekend, bo tylko w weekendy w moim domu jest coś słodkiego (niezdrowego). 

Jestem wściekła na siebie, na wszystko i na wszystkich. 

Musze jechac do klientki z ofertą, a to też mnie wkurza... klientka non stop by się targowała i stękała że chce taniej, taniej, taniej. A forsy jak lodu. Ostatnio 8 godzin mi zajęła, bo się zdecydowac nie mogła, czy chce płytki mozaikę w kwadracie, czy w prostokącie, czy wannę z hydromasażem, czy bez. Masakra !!! Jeszcze pochodzi z Bangladeszu...tu włącza się gdzieś moje ( zakorzenione ? podświadome ?) uprzedzenie... choc powtarzam sobie, klient nasz pan, nie wazne skad pochodzi i jakiego wyznania jest... łeee... 

Głowa mi dziś pęka, obręcz barkowa znów daję się we znaki, a tu jeszcze 70 km autem muszę jechac w jedną stronę. 

Nie mam czasu na cwiczenia, na zrobienie błysku w mieszkaniu, na nic !!! 

A niby do pracy normalnej nie chodzę... 

..co to praca w domu, ktoś powie.. a to jest  jeszcze gorsze, bo niekiedy całymi dniami w tym siedzę. Jak się do pracy wychodzi, to się wraca i żyje domem... zwłaszcza, że taka praca nie daje przyjemności mi w ogóle !!! Tylko rozwala system wewnętrzny !!!

no, wygadałam się !!! jedyne miejsce, gdzie mogę się wyżalic. 

Dziękuję i pozdrawiam tych, którzy to czytali ...

25 września 2015 , Komentarze (4)

Witajcie, 

Jak w tytule, pierwszy tydzień za mną i jakie wrażenia ?

        Vitalia sprawuje się bardzo dobrze, zarówno w dziale dieta, jak i cwiczenia, grupa do której przynależę również działa dobrze. Najgorzej oceniam VitaMotywację jakoś nie tak sobie ten dział wyobrażałam, fakt, otrzymałam ją dopiero 2 dni temu, byc może coś się zmieni. 

      Schudłam po pierwszym tygodniu z Vitalią 0,8 kg. Niby 2,4kg, ale 1,6kg to ja schudłam w oczekiwaniu na jadłospis od Vitalii. No nic, zobaczymy jak to będzie w tym tygodniu.

       Jedyne co mnie zaniepokoiło, to cm. Zawsze w fazie natarcia po pierwszym 1 tyg miałam mniej po 3cm w talii oraz brzuchu i zawsze po tej części ciała widziałam, że coś się zaczyna dziac, a tym razem nie mam nic tam mniej, no, po 1 cm, ale nie czuję tego. 

Ach, może jestem przewrażliwiona...

Kolejnym duuużżyyymmm plusem Vitalii jest to, że do cwiczeń się mobilizuję. Mam w planie ustawione 3 razy w tygodniu cwiczenia oraz ustawiłam sobie program "misja bikini" - 4 razy na tydzień. Dla mnie jest to mega wyzwanie, ponieważ moja kondycja fizyczna, gibkośc, elastycznosc są w stanie krytycznym. 

Zapomnialam dodac, ze kupilam sobie :

- skakanke

- kolko na miesnie brzucha

- obciazkniki na konczyny

Najwiekszym moim problemem obecnie jest picie wody. Cos mi nie wychodzi. Do litra dochodze a zas to juz dzien sie konczy...

Pozdrawiam cieplutko.

24 września 2015, Skomentuj
krokomierz,0,0,0,12,0,1443092477
Dodaj komentarz

18 września 2015 , Komentarze (2)

Witajcie:)

Zdecydowałam się na zakup diety od Vitalii. Chyba to moja ostatnia deska ratunku. 

Może w taki sposób się uda tym razem. 

       Już jestem po śniadanku i najadłam się i było pyszne. Zobaczymy jak dalej będzie. Fajnie, że jest dośc bogata baza zamienników :) korzystam z niej w 50% :) . Już powymieniałam dania na cały tydzień naprzód, więc teraz tylko przygotowywac i spożywac. 

      Wziąłam jeszcze opcję z cwiczeniami... no cóż... powiem jak zaliczę jeden trening. Przeglądałam go, jeśli chodzi o dobór cwiczeń, to powinnam dac radę, natomiast dziwna szata graficzna.. zobaczymy jak to będzię u mnie funkało.

       Póki co, to jestem tak "zastana", że trudno mi się ruszyc do tego... w zasadzie boję sie... Boję się bólu mięsni w trakcie cwiczen, nie wspomnąc o późniejszych zakwasach. Ogólnie codziennie od pewnego czasu mam ból mięśni. Dziwne, ale może to od otyłości. 

aaa.. zważyłam się i pozbyłam się otyłości :):):):):)):)

wiadomo, woda, ale ładniej się prezentuje 68,4 kg aniżeli 70,0kg :)

Zastanawiam się nad zakupem jakiś dodatkowych narzędzi do cwiczeń.

Mam jedynie hantelki. Orbi się popsuł i nie mam go już. 

Może skakankę, albo hula hop? albo dużą piłke?

hmm.. trzeba się zastanowic ... przemóc ... zacisnąc zęby i podążac w stronę aktywności - tylko to może mnie uratowac....

Pozdrawiam Was serdecznie

14 września 2015 , Komentarze (2)

Witajcie !!!

Zaczynam kolejny raz , ale jestem pozytywnie nastawiona, choc waga rekordowa. 

Rekord mojej nadwagi, upps , mam otyłośc :(

Równe 70 kg .

To się nazywa tragedia, ale nie o tym chcę pisac, bo juz mam to przepłakane i nie będę wracac . 

Zaczynam właśnie dziś. Mam nadzieję, że do czegoś dojdę, nie chcę więcej tego rekordu oglądac, zwłaszcza, że ostatnio równe 70 kg miałam jak mnie przyjmowali na porodówke w 2005 r. Z tą różnicą, że obecnie nie noszę w sobie dziecka :(

Ale, ale .... od 35 dni nie palę papierosów :))))))

To mnie cieszy i zadowala... z zasadzie pocieszam się tym, że to od tego rzucenia palenia tak przytyłam. 

Co do diety, to standartowo. Najpierw musze oczyścic organizm z toksyn i złogów za pomocą owoców i warzyw, a potem redukcja do 1200 kcal

Samopoczucie też mam złe, boli mnie wszystko, skóry nie mam, wszystko opięte, mam nadzieje ze nowych  rozstepów sie nie nabawie. 

pozdrawiam Was serdecznie :)

3 sierpnia 2015 , Skomentuj

witajcie! 

Na wstepie zaznaczam, ze tu nie bedzie o odchudzaniu lecz o moich wewnetrznych rozterkach.. wybaczcie, musze sie gdzies uzewnetrznic. 

Poniedzialkowe przedpoludnie. Siedze na ogrodzie i dumam. Znow przytylam. Dzis sie zwazylam. Pierwszy raz od 2 miesiecy. To bylo do przewidzenia. 

65kg !!! 

Duzo stresow i zajadania. Potem wakacje w Polsce i ucztowanie. 

W tym tyg czeka mnie kolejny wyjazd do Pl. 

W Pl przez 10 dni przytylam 2 kg i po powrocie jeszcze jeden. 

Na razie nie biore sie za odchudzanie. Nie wiem jak sie odchudzic skutecznie przy mojej zrytej psychice. Kazde odchudzanie konczy sie tak samo

 Zawsze zaczynam z waga 65 lub 66 kg dochodze do 58-59kg i pas.. zawsze jakis problem wyskakuje i jojo. Nie mam juz sil na siebie. Dlaczego tak trudno mi wytrwac ? Dlaczego problemy osobiste wylaczaja chec walki o sylwetke ? Nie pojmuje. 

Na starosc wszystko sie mi w mozgu miesza. Kiedys jak sie zaparlam zawsze dochodzilam do wyznaczonego celu. Teraz w zasadzie w kazdej dziedzinie zycia po jakis walkach schodze z ringu. Chowam glowe w piasek. Zatrzymuje sie , odpuszczam. Cofam sie.

3 lata sie cofam. Odkad tu przyjechalam. Nie umiem znalezc miejsca w szeregu. Z aktywnej zawodowo mamuski stalam sie pasywna fladra, kura domowa. 

Mam swietne dzieciaki, super meza. Tylko ja sie stalam bez ikry slonica. Przede mna dluga droga, zebym tu mogla pracowac w swoim zawodzie. Czasem sie zastanawiam czy w ogole kiedykolwiek uda mi sie to osiagnac?! Moze powinnam inna sciezke obrac?! Na codzien zajmuje sie firma meza. Faktury ,kwity ,kontrakty , oferty, maile. Lecz rachunkowosc nudzi mnie, ba, dostaje przy tej robocie bolu glowy i chodze rozdrazniona. Wiec to nie moja sciezka. 

Praca w aptece dawala mi duzo zadowolenia i satysfakcji. Ale nie wroce do Pl. Nie chce zyc tam sama, tzn bez meza. On czuje sie tu jak ryba w wodzie. I nie chce wracac. 

Owszem, moge tu pracowac.. ale jedynie jako sprzataczka. Hmm.. zawsze mi powtarzano: ucz sie ucz, bo inaczej sprzataczka zostaniesz. Ja pilnie sie uczylam i zawod dobry zdobylam. A teraz co ? Tyle lat nauki, nieprzespane noce, niezliczone ilosci egzaminow po to, zeby na miotle skonczyc na starosc ?! 

Ach...

A teraz z innej beczki. 

11 sierpnia rzucam palenie. Po raz kolejny.. to jak z odchudzaniem. Nigdy sie nie udalo. 

Moze tym razem bedzie inaczej ??? 

Szczerze Wam powiem... w zaden sukces juz nie wierze. 

Koncze juz te zanudzanie. Musze sie zajac sprawami firmowymi. 

Pozdrawiam Was