Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Uwielbiam działać. Robić coś z niczego. Gotować, Szyć, Wyszywać, Przerabiać, Hand Made... To mnie odpręża... Odchudzam się, bo chce być mamą.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8041
Komentarzy: 116
Założony: 25 marca 2014
Ostatni wpis: 10 czerwca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
naati86

kobieta, 38 lat, Braniewo

175 cm, 108.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

Miałam się ważyć raz w tygodniu, ale coś mnie podkusiło, ja na wagę kic a waga nie działa! Nie pomogła zmiana baterii, nawet kota ważyłam bo pomyślałam, że może za ciężka na nią nagle jestem :?No proszę, jak tyłam to nie omieszkała mi pokazywać że kolejny kilogram, 2,5,10 mi przybyło a teraz się franca ogonem wywija! Ona chyba lubi jak tyłam a spadek wagi już jej nie po drodze. Ale ja się tak łatwo spławić nie dam, już umówiłam się z koleżanką że póki nowej nie kupie będę się ważyć u niej. Ha! I kto wygrał? JA! Bo cotygodniową, obowiązkową wizytą u koleżanki zapewniłam sobie dodatkową porcję ruchu czyli zrzucone kg :D 

31 marca 2014 , Komentarze (1)

W piątek jak pamiętacie miałam ruszyć z dietą i tak też się stało. Wstałam, porozciągałam się, zjadłam 3 kromeczki z miodem i pestkami dyni, popiłam to zieloną herbatką ubrałam dresy, kijki w dłoń i....

...i wtedy zadzwonił telefon, była to żona naszego najlepszego przyjaciela... Adaś(nasz przyjaciel) musi mieć kolejną operacje kręgosłupa, lekarze rozkładają ręce, grozi mu wózek... uuu... źle i to bardzo źle... Adam jest załamany i żona przyjaciela prosi żeby mój Emek przyjechał, pogadał, pocieszył. Mój Emek w czwartek wrócił z poligonu, wycieńczony, ledwo stojący na nogach, w domu nie było go 3 miesiące. Ale cóż, przyjaciel w potrzebie...i to w dodatku jedyny z licznej paczki który po śmierci naszego synka przyjechał by z nami być. Takie przyjaźnie należy pielęgnować! Nawet kosztem diety... jak staliśmy tak wsiedliśmy do samochodu, ja tylko biegiem spakowałam nasze ciuchy i chudy twaróg, jogurt naturalny, pierś z kurczaka i kefir ( w końcu jestem na diecie). Przyjaciele mieszkają 160 km od nas wiec to nie takie pstryk i jesteśmy ale po 3h (tak, dobrze widzicie- przebudowy)dotarliśmy. Przegadaliśmy Adasiowi nastawiliśmy go pozytywnie, po wydurnialiśmy się z jego córkami (3 i 1,5) i w sobotę w drogę powrotną. Żeby Emek miał okazję poczuć, że jest w domku a ja żebym normalnie wróciła do diety bo niestety moje kefirki i twarożki bardzo przypadły do gustu dziewczynkom i mi mój niewielki zapas opędzlowały a ja byłam zmuszona jeść "normalne" rzeczy ale w ograniczonej ilości.

W sobotę w drodze powrotnej ok 70 km za Giżyckiem(bo tam nasi przyjaciele mieszkają) zapaliła mi się całkiem niewinnie pomarańczowa lampka. Całe szczęście Emek czuwał i postanowił: zatrzymujemy się. Niewinna lampka okazała się chłodnicą, jak się potem dowiedziałam jeszcze pół km i zatarłabym silnik. Auć! Chłodnica poszła, dziura taka że jak się wlewa wodę to ciurkiem leci(kamień z kochanych przebudów dróg), więc dzwonimy po Assistance i tu szok! Owszem nasze ubezpieczenie obejmuje lawetę w promieniu 150 km ale po wypadku!Wrrr.. nauczka nie słuchać pań, tylko czytać umowy! Laweta na nasz koszt 600 zł :( Nie było wyjścia zadzwoniliśmy po Adasia, ten ściągnął nas na holu do Giżycka, tam samochód do zaufanego mechanika i za tydzień w piątek możemy go odebrać. Całe szczęście w Giżycku był też inny kolega Emka i z nim się zabraliśmy w niedzielę wieczorkiem do domu.

Takim oto sposobem ominęłam prawie 3 dni diety! Jedyny plus to taki, ze Giżycko jest piękne, dzieciaki znajomych ruchliwe więc biegałam i spacerowałam aż mi nogi w tyłek wchodziły :)

Dziś telefon odkładam na bok,(gdyby się gdzieś paliło, oddzwonię potem ;)) zaraz wskakuje w dresy i lecę z kijkami. Mam nadzieję, że już bez większych sensacji!

PS. Czy u was też dziś dalej tak pięknie?Czas start ZACZYNAMY! Buziaki

27 marca 2014 , Komentarze (4)

Czuję się jak maratończyk tuż przed startem. Decyzja podjęta i stoję w bloczku startowym, zwarta i gotowa i czekam na ten wystrzał do startu. Aż mnie kręci w tyłku żeby ruszyć przed strzałem bo nogi rwa się do biegu. Ale wiem, ze wszystko ma swój czas.

 Jutro zaczynam dietę i jestem szczęśliwa :) Już od 3 dni przygotowuje się do niej. Jem ciemne pieczywo z dużą ilością ziaren.Staram się jeść min 3 razy dziennie warzywa, dojdę do 5 ale wszystko po kolei ;) Nie słodzę, nie solę i nie pije kawy. Choć tak naprawdę do rezygnacji z soli i kawy zmusiła mnie świadomość mojego wysokiego ciśnienia. Ale mogę to podciągnąć pod przygotowania do diety prawda? :) W końcu nikt mnie do tego nie zmuszał, to moja świadoma decyzja.

Mam nadzieje że dam radę! Muszę, po prostu muszę! Oby mój zapał nie spadł.

25 marca 2014 , Komentarze (4)

Wczoraj na wizycie kontrolnej u lekarza rodzinnego moje ciśnienie rozwaliło wszystkich łącznie ze mną 185/110! (strach)Dodam, że zawsze byłam niskociśnieniowcem. Podobno to wpływ leków jakie biorę przy naszych staraniach o dzidzie. Leki mogę odstawić na max 6 miesięcy i chce te 6 miesięcy wykorzystać w pełni!

Kiedyś już schudłam z vitalia.pl ,niestety leki, coraz częstsze folgowanie sobie i w ciągu 7 lat przybyło mi 37kg! Ale DOŚĆ! Dam radę! Musze dać! Liczę na ponowny sukces i wasze wsparcie!