Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rinnelis

kobieta, 41 lat,

160 cm, 81.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 stycznia 2015 , Komentarze (1)

Oczywiście tylko pod względem jedzenia :) Zasadniczo staram się nie jeść w piątek mięsa, więc wymyślenie jakiegoś obiadu znośnego to katorga. Za rybami nie przepadam, sklepowych jajek nie ruszę, bo się brzydzę. No i baba ma placek, bo jeść się chce ;) Na całe szczęście miałam przepyszną zupę, którą zjadłam na drugie śniadanie (albo może wczesny obiad). Ostatecznie stanęło na kaszy bulgur ze szpinakiem a do tego wymieszałam pomidora i ogórka i kapustę pekińska z jogurtem naturalnym. Gdy szpinak nie jest otulony aksamitnymi tłustościami śmietany kremówki, to tak jakby lubię go mniej - jogurt naturalny to jednak nie jest to :)

W sklepie była słomka ptysiowa - oszukuję się, że zastąpi mi ona kawałek sernika albo jakieś inne pyszne ciasto. 

Z młodą byłam dziś na spacerze, więc nie powiem żeby było źle, ale oczywiście mogłoby być jeszcze lepiej i mogłabym poćwiczyć coś... pod tym względem jestem niereformowalnym leniem. Może byłoby inaczej, gdybym miała jakieś porównanie, tzn gdybym wiedziała jak to jest być szczuplejszą, ale prawda jest taka, że nie mam takiego porównania - od zawsze, odkąd pamiętam, jestem duża. Bycie dużą jest dla mnie normalne, nie znam nic poza tym.

15 stycznia 2015 , Skomentuj

Jak w temacie. Chodzi o to, że chyba liczę sobie mniej kalorii niż zjadam. Bo mam wrażenie, że mam tyle na talerzu a jak przychodzi do zorientowania się ile to by było, to wychodzi mało - faktem jest, że istnieje różnica między schabowym w panierce a piersią kurczaka, którą posmarowałam musztardą i upiekłam w cebuli (niedługo zamienię się chyba w to warzywo). Zresztą, pożyjemy zobaczymy jak to dalej będzie. Wiem, ze zbliża się czas wzmożonej chęci na słodycze i ogólnie na jedzenie.

A podwieczorek to moja osłoda dnia - jogurt naturalny z uprażonymi owocami - jagody były dobre, jabłka były przepyszne, ale dzisiejsza czarna porzeczka to była masakra. Jakie to było kwaśne i to mimo tego, że dorzuciłam miodu. I jak w przypadku tamtych owoców wolałam gdy na łyżeczce było więcej owoców niż jogurtu, tak dzisiaj jogurt naturalny był taaaaki słodki i pyszny :D

I tak bym już chciała, żeby na ogródku rosły już pomidory i ogórki - te ze sklepu to zupełnie nie jest to.

14 stycznia 2015 , Komentarze (2)

Co mnie zawsze zastanawia, gdy zaczynam walczyć ze sobą i przylepami (czyli obwieszającymi mnie dodatkowymi kilogramami), to to, że nie jestem głodna a jak sprawdzam ilość zjedzonych kalorii, to jest ich dużo mniej. Ostatnio przeczytałam tu na vitalii opinię, że jak ktoś wcześniej zjadał kaloryczne posiłki i teraz raptem planuje jeść powiedzmy 1200 kalorii, to tak być nie może. I zgadzam się z tym i nie zgadzam. Zgadzam się, że taki przeskok to szok dla organizmu i będzie się on bronił. Z drugiej jednak strony - nie wtrąbię całej wielkiej buły pszennej z masłem, kiełbasa i majonezem i co tam jeszcze lodówka ma - a taka buła to był pikuś, po bule było miejsce jeszcze na kawałek drożdżówki czy jakieś ciastko; zamiast tego zjem jakiś chleb ciemny z twarożkiem, chuda szynka, pomidorem, ogórkiem i cebulą (kocham cebulę, ożywia każdą kanapkę ;) ) i wrzucę na to liść kapusty pekińskiej, więc wychodzi zdrowiej a jestem najedzona. Do tego, na razie, nie dopuszczam do ssania w żołądku - bo jak już się nauczyłam - gdy mnie ssie to ja atakuję lodówkę i pochłaniam. Dlatego może moje posiłki są częściej niż powinny, ale myślę o tym co jem. 

Nadal jestem jak dziecko we mgle, nie wiem, czy to co jem jest odpowiednie, ale staram się, by moje posiłki miały wszystko.

Czekam też aż mi rozpatrzą reklamację wkładu do filtra, bo bez tego, to zbankrutuję przez wodę. :)

13 stycznia 2015 , Skomentuj

Co dziś zjadłam:

- śniadanie - sałatka z serka wiejskiego z pomidorem, ogórkiem, kapusta pekińską, cebulą, koperkiem  i pół bułki orkiszowej ze słonecznikiem

- II śniadanie - kromka chleba fitness z serkiem almette ziołowym

- obiad - barszcz czerwony z uszkami, quinoa z sosem (ananas, kukurydza, pierś z kurczaka, fasola, papryka i keczup)

- podwieczorek - jogurt naturalny z jagodami i miodem

- kolacja - kanapki z serkiem i szynka i ogórkiem/pomidorem

I piłam. Herbatę i wodę. Głównie wodę. 

I mam nadzieję, że nie będę tak piekielnie głodna jak wczoraj - o 23 tak mnie ssało, ze musiałam zjeść kanapkę (od obiadu o 17 nie jadłam, bo najpierw nie byłam głodna a później stwierdziłam, że już za późno a potem nie dało rady spać :D )

I się zważyłam rano. Boże... jest gorzej niż myślałam. Muszę się pomierzyć i oswoić się z myślą, że potrafię się tylko oszukiwać i wmawiam sobie, że wcale nie jest tak źle. No źle nie jest - jest tragicznie.

12 stycznia 2015 , Skomentuj

To nie jest postanowienie noworoczne, bo i tak ich nie dotrzymuję.

To jest kolejny raz podejmowana próba ogarnięcia się, bo mam 32 lata i normalnie niedługo nie będę mogła się ruszyć. Kilogramy wskakują ciągle na mnie a jak chcę się któregoś pozbyć, to mi to w ogóle nie wychodzi - zniechęcenie dopada mnie, gdy widzę jak powoli to wszystko idzie a przecież wzrost był całkiem szybki. Nie chcę być już gruba. Zastanawiać się i kombinować z ubraniami, które wyglądają jak żagle a i tak opinają się na zwałkach. Co ja piszę...na zwałach, bo zwałki sa małe, a to są zwały. No. I to tyle.