Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Po wielkim ciążowym tyciu, czas na zgubienie nadmiaru kilogramów. Po ciąży ważyłam 118kg. Trochę zrzuciłam przez 2,5 roku, ale nie tyle ile bym chciała i ile powinnam. Pierwszy cel-waga sprzed ciąży-93kg....:/

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 38119
Komentarzy: 666
Założony: 8 lutego 2006
Ostatni wpis: 20 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
malda

kobieta, 44 lat, Sosnowiec

172 cm, 105.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 lutego 2008 , Komentarze (9)
...tyle mam lat od czterech dni...
Jak te lata lecą. A urodziny? Jak każdy inny dzień. Walentynki tak samo. Mój mąż się nic nie stara. Przez co miałam doła. Ale już powoli go zasypuję.
Brakuje mi bardzo mojej przyjaciółki, która mieszka teraz w Poznaniu....
Szkoda, że mam taką pracę a nie inną. Teraz to bym wolała nawet sobie popracowac. Przynajmniej miałabym z kim pogadać codziennie.

Czekam na usg za tydzień i na pierwsze ruchy. Może wtedy poczuję, że zawsze jest ze mną Ktoś. Ale na to to jeszcze muszę poczekaż z miesiąc na pewno.

Pozdrawiam Was serdecznie kobietki.

8 lutego 2008 , Komentarze (6)
:) Usg wczoraj nie było. Będzie 28. lutego w urodziny mojego brata.:) Nie mogę się doczekac aż znowu zobaczę jak moje dziecię macha rączkami.:)
Teraz będzie już większe, bo będzie miało prawie 16 tygodni.:)
Byłam dzisiaj w pracy. Widziałam się z koleżankami i nasłuchałam, że ciąża mi służy i że świetnie wyglądam. Mimo, że mam brzuch jak w piątym tygodniu...;)
Coż,nie dośc, że mam zagazowane, wiecznie nadmuchane jelita, to jeszcze się okazało, że zatrzymuje mi się woda i trochę jestem napuchnięta. Ale to nie ważne....:) Jak zacznę teraz cwiczyc(bo już mogę), to może trochę się poprawi.:)

Pozdrawiam Was cieplutko.

31 stycznia 2008 , Komentarze (4)
Tym razem urodziła siostra Sebastiana. Znowu cesarka... Zaczyna mnie to zastanawiac. Ostatnio co słyszę, to same cesarki...
Ciekawe dlaczego tak się dzieje... No, chyba, że tylko ja mam takie doświadczenia i osoby z mojego otoczenia. Kiedyś cesarka była rzadkością.
Ciekawe, czy mnie też to czeka. Zobaczymy. Będzie co ma byc.
A ja za tydzień do lekarza. Może będzie już widac, czy to chłopiec, czy dziewczynka. Ale i tak w zapasie wybierzemy imię dla obu płci. Sebastian mówi, że przeczuwa dziewczynkę. Zobaczymy.:)
Ważne, żeby dzidek był zdrowy.:)

8 stycznia 2008 , Komentarze (12)
Cóż...stało się... wyrżnęłam pierwszego w tym roku orła... Na szczęście(?) na prawą stronę tylko. Półdupek stłuczony, dłoń obdarta ze skóry trochę... I jak całkiem malutkie dziecko poprostu się rozbeczałam...
Mam nadzieję, że maleństwu nic się nie stało. W końcu jest takie malusie i ma otoczkę zabespieczającą... Poza tym, moja "pupka" to niezły amortyzator się zrobił, więc mam nadzieję, że wszystko będzie ok.

A moja bratowa właśnie rodzi!!! Zostanę dziś ciocią.:D Wszyscy czekamy w napięciu, ale na razie odeszły jej wody i jeszcze nie ma skurczy. Już widzę mojego brata.:) Pewnie cały czas by siedział w toalecie, bo my tak samo reagujemy na stres.;)
A my nie możemy byc przy nich...Szkoda...
Trzymajcie kciuki!!!:)

2 stycznia 2008 , Komentarze (3)
Zauważyłam, że co roku ostatnio dzieje się w moim życiu coś przełomowego.
Ten rok też taki będzie. Mam nadzieję, że los dalej będzie dla nas łaskawy.
Nie przesiaduję teraz za dużo na internecie. Prawda jest taka, że różnie się ostatnio czuję.
Wróciły bóle brzucha. I nie wiem, czy to jelita, czy Kropek coś kombinuje....
Już wolę to pierwsze... Trochę się zaczęłam martwic.
Przystopowałam troszeczkę...
Ale... dowiedziałam się, że w mieście obok są zajęcia jogi dla ciężarówek. Skonsultuję to z panią doktor i jeśli zezwoli to się zapiszę.
W domu zaczynam już powoli wariowac... Poza tym, trochę ruchu mi się przyda teraz.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę by ten rok "bałwanka" był dla Was bardzo dobrym rokiem...

21 grudnia 2007 , Komentarze (7)
... skończył dzisiaj 5 tygodni.:)
Nazwaliśmy go(ją) Kropek, bo jak na razie wygląda jak malutka czarna kropka.
Widac pęcherzyk na razie tylko. Ale pani doktor mówi, że ewidentnie coś jest. W styczniu mam następną wizytę i wtedy będzie więcej widac i pewnie będzie biło już serduszko....

Teraz już uwierzyłam... Muszę na nas bardzo uważac...

20 grudnia 2007 , Komentarze (3)
Wszystko się dzisiaj wyjaśni.
Ja mam już oczywiście głupie sny, że pani doktor nic nie wypatrzyła....
Jeszcze 4 i pół godziny....
Denerwuję się....

16 grudnia 2007 , Komentarze (5)
Oj ciągnie mi się ten czas... Wydaje mi się, że tak dawno temu zrobiłam test, a jeszcze nie minął nawet tydzień...

Podobno w pracy bardzo nerwowo. Zdecydowałam więc, że jednak spróbuję wziąśc L4 jeszcze na te 3 dni, a w czwartek powinnam już dostac od ginekologa, jeśli wszystko będzie tak jak myślę.
Nie chcę faszerowac fasolki jakimiś oparami cyny i innych chemikaliów.

Trochę się boję, bo pobolewa mnie podbrzusze. Ale może tak ma byc...
Trzymajcie za nas kciuki.:*

13 grudnia 2007 , Komentarze (6)

Pasek zniknął, bo od tej pory będzie szedł do góry....:)
Taaaak!!!!

Będę mamusią!!!!

Okres znowu się spóźniał, ale tym razem testy ewidentnie pokazują dwie kreski.:D
Po niedzieli chyba pójdę do lekarza. Nie chcę wracac do pracy na ten jeden tydzień i niepotrzebnie się denerwowac, bo wiem, co tam się teraz dzieje. A z drugiej strony zobaczyłabym się jeszcze z dziewczynami, ale zdrowie maluszka jest teraz najważniejsze. Przez najbliższe dwa miesiące i trochę muszę bardzo uważac, żeby nie stała się mu krzywda.
Trochę przeraża mnie to ile będę ważyła, ale czy to ma tak naprawdę jakieś znaczenie??
Powiem Wam, że jeszcze tak do końca do mnie nie dotarło...Dotrze po wizycie u lekarza.
A rodzinka dowie się dopiero w Święta. Chociaż ja bym już wszystkim rozpowiedziała, a tak to muszę dusic to w sobie...
Jestem szczęśliwa.:)

10 grudnia 2007 , Komentarze (1)
Przesiedziałam cały tamten tydzień i dzisiaj idę znowu do lekarza, bo podskoczyła mi temperatura, jestem osłabiona, a w pracy i tak kicha ze zleceniami.
Wczoraj miałam jeszcze dodatkowe atrakcje (i dziś rano jeszcze też), bo nawaliły mi hamulce w aucie... I musiałam jakoś dojechac z Sosnowca do Będzina. Dużo stresu... A dzisiaj mechanik w Będzinie miał czas dopiero w sobotę, więc jechałam i szukałam po drodze innego mechanika, aż dojechałam do Sosnowca. Eh... Pęknięty przewód hamulcowy, zapowietrzony hamulec...Dobrze, że dojechałam...Głupi to ma szczęście... jak z tym wyciekiem paliwa...Czasem mam ochotę przerzucic się na autobus i miec spokój.
Waga na razie nie spada dalej... Włączył mi się ostatnio obżartuch...A nie cwiczyłam przez chorowanie.:( Co się ze mną stało, że nie umiem się już porządnie do niczego zmobilizowac??

Czy ktoś widział gdzieś moją mobilizację???