Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem jaka jestem. Jak schudne, bede inna. Chudne, bo jestem gruba..

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 19435
Komentarzy: 482
Założony: 28 grudnia 2014
Ostatni wpis: 21 lipca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Fedora1

kobieta, 34 lat, Ryki

167 cm, 95.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 stycznia 2015 , Komentarze (7)

Zaczyna mi sie to podobac. Co? Vitalia. A wlasciwie jej elastycznosc. Elastycznosc diety, dokladniej. Dzis na obiad zjadlam pizze zrobiona z przepisu Vitalii i byla calkiem niezla. Co prawda, przy drugim podejsciu troche mi sie rozpackala i wkoncu wyszla mi potrawka....ale po doprawieniu wyszla mi lepsza niz uprzednia pizza. Dodalam u siebie przepis, gdyby ktos byl ciekaw co i jak. Na obiadek w sam raz. No, a teraz na kolacje, brat przygotowal budyn. Tak dawno nie jadlam budyniu... tak mnie korcilo, kusilo ze zjadlam. Jestem upasiona jak nie wiem, a wg punktacji Vitalii zjadlam tylko 5,5VP. Tylko albo az...zalezy jak na to spojrzec. Do dyspozycji mam jeszcze 4VP gdyby dopadl mnie dzis kryzys, ale nie planuje juz nic jesc... Na drugie sniadanie dostalam przydzial na marchewke i jedna kanapke z wedlina i papryka na chrupkim pieczywie. Spojrzalam na ta zalosna marchewke i kanapke i pomyslalam: 'ocho, czyli dzis glodoweczka...'. Ale pokroilam ta merchewke na 158 malych czesci, kanapke jadlam powoli, dokladnie przezuwajac... i stwierdzam,ze sie najadlam. Dlatego jestem mega zaskoczona,ale pozytywnie,wiec jestem uradowana;). Jesli faktycznie schudne jedzac w ten sposob, to nie tylko sie zdziwie,ale sie zachwyce i zaczne polecac ludziskom... No zobaczymy. Poki co orbitrek:).

3 stycznia 2015 , Komentarze (5)

Walka trwa... Dzis naprawde,ale to naprawde niewiele brakowalo,zeby szlag trafil diete. Od rana chodzila za mna jakas kaloryczna rozpusta. Po powrocie z centrum handlowego mialam iscie diabelska ochote zamowic pizze. Juz wyjmowalam pieniadze i bralam telefon do reki... na szczescie Garfildus mnie od tego odwiodl. Nie sprawdzalam ile punktow ma kawalek pizzy,ale ide o zaklad, ze na jednym kawalku by sie nie skonczylo i moja 'faza natarcia' zamienilaby sie w 'faze zawodu i poczucia winy'. Zreszta... dzis i tak ledwie wyrobilam sie w przydzielonej liczbie punktow. Taki ze mnie glodomor... Jako,ze za cwiczeniami tez nie przepadam,to dzis na orbitreku nabilam tylko 200kcal no i 300 brzuszkow...a wlasciwie polbrzuszkow. Grunt,ze cokolwiek;-). Od wtorku, kiedy to wazylam 83,7kg zrzucilam te 0,7kg. Teraz mam rowniutkie 83kg!;-). Zawsze to jakas motywacja. Pierwszy pomiar dopiero w przyszla sobote. Zobaczymy ile bedzie za tydzien... Trzymajcie kciuki,zeby znowu mi sie jakas pizza nie uroila;-). Damy rade!

2 stycznia 2015 , Komentarze (1)

Drogi Pamietniczku, w Sylwestra jak to w Sylwestra- to sie wypilo,to sie zjadlo. Pchala mnie do tego wymowka,ze dieta przyjdzie do mnie dopiero w czwartek. Bratowa zrobila moj ulubiQony sernik Dukana,ktory nieco uratowal moja linie. Ja z kolei przygotowalam same posilki light: salatke z brazowym ryzem, kurczakiem, papryka i sosem czosnkowym na bazie jogurtu; ciasteczka zbozowe,ktore robi sie szybko i latwo; jajka faszerowane tunczykiem z polowa lyzeczki majonezu, jogurtem oraz ziolami prowansalskimi. Moim zdaniem bylo to calkiem niczego sobie,no, ale to rzecz gustu. Poza tym byl barszczyk z uszkami (mniam!) i zapiekanka rybna,ktora dojadalam jeszcze przez kolejne dni az do dzis. Diete staram sie stosowac z rozwaga,czyli nie przekraczac punktow. Nooooo...dzis przekroczylam o 0,5 VP, ale to wszystko przez okres! Zawsze przed okresem robie sie zarloczna... Wczoraj za to zrobilam 12,5km na orbitreku, i nadwyrezylam lekko kolano,wiec jestem kwita. Dzis mi sie mega nie chce cwiczyc.. ale chyba trzeba bedzie cos potuptac... no i zostaly mi jeszcze trzy szklanki wody do wypicia... ale, ale.... Prosze Panstwa... od wtorku 0,5kg mniej ;). 

No dobra, lece potuptac troche,bo bratowa juz kotluje sie na twisterze, pewnie pozniej zajuma mi swojego orbitreka... Powodzenia, ludziska, w trwaniu w tym w czym mi jest trudno wytrwac:).@

Podpisano: Zarlacz Przedokresowy.

30 grudnia 2014 , Komentarze (2)

Droga Vitalio, Drodzy Trenerzy, Drodzy Czytelnicy i przede wszystkim Ty - Drogi Pamiętniczku... Czekam na moją dietę z utęsknieniem. Już jutro ma do mnie przybyć w całej okazałości. Będzie print i przyklejanie na lodówkę... Może to pomoże...

Dziś próbowałam odchudzać się na własną rękę (całkiem pokaźnych rozmiarów, zresztą...). Do południa było dobrze. Rano zjadłam kanapeczkę, po pracy kolejną z warzywkami i mandarynką (w ramach deseru:)). Niestety w okolicach godziny 13.00 zmogła mnie drzemka, więc postanowiłam dać się jej usidlić i zamknęłam oczy. Nie trwała ona długo, bo dość szybko mnie perfidnie, z premedytacją obudzono! (Kill!):-P:-). Niestety, nie pomyślałam, że po drzemce mogę być głodna. Ale byłam. (muzyka z horroru: "tam tam tam taaaaaaaaam"). Zeszłam na dół do kuchni (ile punktów przyznaje się za zejście ze schodów?) i otworzyłam lodówkę.... tam tam tam taaaaaaaaam....... i wyciągnęłam sałatkę jarzynową z !!!majonezem!!!. Niby nic, ale dla mnie to produkt wysoce zakazany! A potem... aż ciężko mi się do tego przyznać... zjadłam kawałek chałwy! Taki dość konkretny kawałek chałwy.... żeby sprecyzować :P.Byłą pyszna, rozpływała się ustach, jej smak niebiańsko oblewał moje kubki smakowe i dawał poczucie pełni szczęścia i bezpieczeństwa. A POTEM SIĘ SKOŃCZYŁA!!! Szczęście gdzieś się ulotniło, pojawił się zawód i poczucie winy.... Ehhh... A więc to tak czują się ludzie uzależnieni... Tak, zdecydowanie jestem uzależniona! Mogę usiąść na krzesełku i wśród innych uzależnionych opowiedzieć swoją historię, by usłyszeć "wspieramy cię"...Ehhh... Już nawet wzdychać mi ciężko po tej chałwie... Może to głupie,ale postanowiłam sobie, że w ramach rekompensaty za haniebne zjedzenie chałwy, już nic nie będę dziś jadła. Cierp ciało jak żeś chciało. Dzisiejsze menu na kolację: Woda, orbitrek i poczucie winy. Smacznego! :)

Edit:

Przed chwilą się ważyłam. 83,7kg... Boże, jak ja musiałam się wczoraj nawpychać, żeby ważyć 84,9kg!!!! 

29 grudnia 2014 , Komentarze (5)

Założyłam Vitalię w święta. Bratowa mnie namówiła (i pewnie będzie to czytała - byle nie na głos:)), ale nie żałuję.

Postanowiłam pisać pamiętnik publicznie, bo może zmotywuje mnie to jakoś do działania. Ale może zacznijmy od początku...

Jakiś czas temu ważyłam 90kg. Jakimś cudem udało mi się schudnąć do 73kg. Głównie piłam wodę i prowadziłam dietę wymyśloną przeze mnie, która, jak widać, okazała się skuteczna. Jednakże jak większość rzeczy, miała swoje skutki uboczne. Po zrzuceniu tych 17kg, zaczęły wypadać mi włosy. Garściami. Było ich pełno wszędzie: w wannie, na podłodze, dywanie, a szczególnie na szczotce. Wystraszyłam się nie na żarty i poszłam na wizytę lekarską. Po badaniach krwi (!!!) okazało się, że wszystko jest w normie, więc lekarz stwierdził, że pewnie to bardzo nieznaczny ubytek jakiejś witaminy, ale, że włosy są bardzo czułe, to od razu odpowiednio zareagowały. Słysząc to, postanowiłam wrócić do normalnej diety, żeby nadrobić składniki, których mi brakowało. No, ale jak zaczęłam wracać, to już wróciłam konkretnie: fast food, słodzone napoje i przede wszystkim SŁODYCZE!!! Słodycze to moja zmora. Moje jedyne uzależnienie. A więc tak sobie jadłam i jadłam i jadłam... i rosłam i rosłam i rosłam... i z 73kg wzrosło do 81kg!

Za nami święta, a w owy czas, wiadomo, je się bez opamiętania... Ja też się trochę zapomniałam. Jadłam wszystko, nie bacząc na ilość kalorii oraz wielkość, czy ilość. Chciałam, więc jadłam. Od dziś miałam zacząć dietę, ale gdy tylko zobaczyłam sałatkę pozostałą po świętach, pomyślałam, że to będzie idealne śniadanie. Gdy już śniadanie było za mną, stwierdziłam, że skoro zjadłam tyle kalorii na pierwszy posiłek (majonez, jajko itp), to w sumie jeden cukierek nie zrobi mi różnicy. A skoro jeden cukierek nie zrobi różnicy, to i kawałek ciasta również. I znów, jadłam, jadłam, jadłam...a raczej... pasłam się, pasłam i pasłam! Teraz jestem najedzona jak nie wiem i postanowiłam się zważyć. Kupiłam sobie śliczną wagę, postawiłam ją w moim nowo wyremontowanym pokoiku i.... 84,9kg!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Odjęło mi mowę! Szok! Przecież jeszcze miesiąc temu było niewiele ponad 80kg! Jestem tak zdołowana, że aż zmotywowana! Koniec z tym! W trybie natychmiastowym wykupuję konto premium i zaczynam to zrzucać. Trochę z Vitalią, trochę na własną rękę! 

Moje postanowienia od dziś (nie noworoczne, choć w nowym roku będą jak najbardziej kontynuowane):

  1. Słodycze będę spożywała raz na dwa tygodnie i to w bardzo małej ilości! (Póki co, dwutygodniowy detoks, żadnych słodyczy! Nic!);
  2. Przynajmniej 1,5l wody dziennie (Ostatnio to właśnie woda pomogła mi schudnąć);
  3. Nie spożywam posiłków po godzinie 18.00. (Nic mnie nie zmusi! Nie! Nie! Nie!);
  4. Alkohol piję maksymalnie raz na dwa tygodnie. Najlepiej w ogóle. Wiecie ile to ma kalorii?!
  5. Zaczynam śmigać na moim orbitreku! Nie po to go kupiłam, żeby się kurzył i służył za wieszak na torebki!;
  6. Codziennie spacer 4km (Mam wyznaczoną trasę, po wymierzeniu wyszło idealnie 4km);
  7. Nie będę robiła żadnych wymówek! Jestem gruba i muszę coś z tym zrobić. Nie od jutra! Od dziś! Wszystko zależy ode mnie...
  8. Ważymy się co tydzień i oczywiście zapisujemy wszystko w pamiętniku.
  9. Pamiętnik w miarę możliwości będę prowadzić codziennie. Kupa wpisów, kupa czytania,ale i kupa motywacji!
  10. I najważniejsze: SCHUDNĘ DO 65KG I NIGDY WIĘCEJ TEGO NIE ZAPRZEPASZCZĘ!!! Bo z tym jest najtrudniej...

A więc zaczynam żmudną wędrówkę przez diety i ćwiczenia po raz kolejny. Ale zrobię to. Bo kto jak nie ja? :)

PS. NOTKA DO BRATOWEJ: Jeśli to czytasz... ciiiii... nikt nie musi o tym wiedzieć :). Aż wstyd, że tak się zapuściłam... :(. Zaczynamy wyścig, Piękna :-*