Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem, po prostu jestem. Do założenia pamiętnika skłoniło mnie przede wszystkim to, że tutaj potrzebuję wsparcia w odchudzaniu i pewnego rodzaju rozliczania się ze swojej pracy. Tak właśnie traktuję to jako kolejne wyzwanie, w którym mam nadzieję wytrwam.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8446
Komentarzy: 140
Założony: 8 marca 2015
Ostatni wpis: 8 września 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
arrosa

kobieta, 41 lat, Kielce

165 cm, 107.80 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

16 kwietnia 2015 , Komentarze (2)

Zdesperowana brakiem postępów, a jedynie niewielkimi spadkami wagi raz w dół raz w górę, postanowiłam oddać się w ręce specjalistów. Wykupiłam sobie dietkę na 2 miesiące i chcę czy nie muszę na niej wytrwać, bo wydałam na nią kasę więc jakiś efekt uboczny odgórnie mi się należy.

Zobaczymy co będzie po tym czasie dwóch miesięcy, jak pomoże dokupię, a jak nie to będę bardzo zła, ale jednak wierzę że pomoże.

Dietę zamówiłam na bebio, i chyba ma to jakieś powiązanie z Vitalią, jednak cena jest dużo niższa.99 zł za dwa miesiące. Korzystała któraś?

Nie będę ukrywać, że mimo wszystko skłoniła mnie do tego wyboru Ewa Chodakowska, którą  po prostu lubię. Lubię z nią ćwiczyć, lubię jej słuchać, czasem sobie powyzywam podczas trudniejszych rund, tak pod koniec płyty, ale zawsze wracam. Jak zacznę z nią ćwiczyć, uzależnia mnie do tego stopnia, że dzień bez jej ćwiczeń jest dla mnie stracony, a chyba o to w tym wszystkim chodzi.

Dietkę dostanę o 11 w sobotę, także będę mogła spokojnie sobie zacząć pracę nad sobą.

14 kwietnia 2015 , Komentarze (3)

Znalezione obrazy dla zapytania szczęśliwa

W tym momencie czuję się tak niesamowicie, szczęśliwa. To był naprawdę dobry dzień. Jestem z siebie bardzo zadowolona, że dziś wytrwałam na diecie, bez żadnych oszustw.

Miałam dzisiaj czas dla siebie, wykorzystałam go na prace w ogródku (uwielbiam to), na porządki na moich rabatkach, niewielkie odchwaszczenie pozimowe i pierwszy raz w tym roku skosiłam trawę. Wiem, że pewnie nie rozumiecie tej ekscytacji (nawet domownicy tego nie łapią), ale ja po prostu podczas pracy w ogrodzie wyciszam się i niesamowicie relaksuje. Uwielbiam oglądać reakcje zachodzące w moim ogrodzie. Niedawno posadziłam nowe róże, przyjęły się i już puszczają listki. Zauważyłam pierwszy pąk na mojej magnolii który już wkrótce rozkwitnie, co daje mi nadzieję na kwitnięcie rododendronów i azalii (a w tym roku wspaniale okryły się pąkami). Nawet moje ukochane hortensje już się zaczynają zielenić, a na rabatkach skalnych kwitną szafirki które posadziła w zamierzchłych czasach moja mama (to również jedne z moich ulubieńców).

Taką wisienką na torcie okazał się zapach świeżo skoszonej trawy, i obłędny widok po wykonaniu wszystkich zabiegów. Takie prozaiczne i w sumie potrzebne zajęcie a daje tyle szczęścia, nie wspomnę już o kaloriach które udało mi się spalić.

Teraz zmykam na wieczorny trening, w końcu trzeba się troszkę wieczorkiem poruszać, aby móc spokojnie zasnąć.

(kwiatek)(kwiatek)(kwiatek)

14 kwietnia 2015 , Komentarze (3)

Moje odchudzanie w końcu nabiera tempa w odpowiednim kierunku. Pierwszy cel jaki stawiam przed sobą to osiągnięcie wagi dwucyfrowej do lata, choćby to miało być 99,9 kg, natomiast w tym roku moim założeniem jest osiągnięcie 80-85 kg.

Mam niewątpliwie duże jak do mnie schody do pokonania, ponieważ gdy tylko wchodzę na właściwe tory, od nowa zaczynają się jakieś schody.

Ostatnio znów zaczęłam wstawać o 5 rano a czasami nawet o zgrozo o 4:30. Wszystko fajnie gdyż mogę posiedzieć na Vitalii i poczytać co się u Was dzieje, ale nie oszukujmy się wszystko ma swoje koszty. Nie umiem jeść śniadania o 5 rano bo zwyczajnie wcale nie jestem głodna, ćwiczyć rano też nie będę (oprócz jazdy rowerem - to akurat przyjemność a nie ćwiczenia moim zdaniem), ponieważ zwyczajnie cały dzień później boli mnie głowa i źle się czuję. W konsekwencji moje postanowienie ze śniadaniami po przebudzeniu bierze w łeb, i zazwyczaj jem je dopiero około godziny 9 rano.

Tak to wygląda w praktyce:

1. Wstaję i biegiem robię sobie kawusię (chyba się uzależniłam, chociaż oczywiście twierdzę uparcie, że w każdej chwili mogę przestać ją rano pić, ale chyba to nieprawda, gdyż myślę po przebudzeniu tylko o niej);

2  Posiedzę sobie w intrenecie (tylko rano mam względny spokój, i nikt nie osacza mi kompa, bo mąż akurat nie musi siedzieć i szukać po raz tysięczny tego samego, a dziecko grać i grać w jakieś gierki);

3. Pół godzinki na rowerku stacjonarnym albo normalnym jeśli akurat jest fajna pogoda (tzn. nie rzuca przysłowiowymi żabami) i o zgrozo nie zasiedziałam się przed kompem (Internet wciąga);

4. Później biegiem muszę się wykąpać zrobić tapetę przygotować kanapki do szkoły, odwieść dziecko do szkoły, i zawsze jakieś braki się trafią więc przy okazji zakupy, a potem spokojnie wrócić do domu i ...

5. O matko już tak późno!!!! A ja nawet śniadania od rana nie jadłam, więc w panicznym głodzie jem mój pierwszy posiłek, oczywiście po zjedzeniu go nic nie czuję, że mam w żołądku, ale nie daję się to uczucie przecież minie. Więc obiecuję sobie, że już nie będę taka głupia i jutro będzie inaczej, ale oczywiście scenariusz się powtarza.

6. Szybko muszę zacząć przygotowywać obiad, bo o 12 znowu muszę z wywieszonym jęzorem po dzieciaka do szkoły podążać, w biegu pożeram jabłko i wracam na ukochany obiadek. Teraz tylko wszystko po dokańczać i można cieszyć się tą chwilą spokoju, o ile oczywiście podczas obiadu nie muszę 20 razy wstać od stołu, bo jedno chce więcej zupki, drugie ziemniaków (mieszkam z rodzicami) a i sól by się przydała, a to jak już wstałaś to podaj jeszcze... Aż w końcu mogę dokończyć swoją zupkę, ale po co bo przecież wszyscy zjedli a ja wiszę nad talerzem zupy, no to oczywiście nie można poczekać tylko już nagle wszyscy umierają z głodu, więc wstaję i podaje drugie danie i w końcu mogę się cieszyć posiłkiem, no chyba że syn nagle zapragnie dokładki albo soczku.

Nie chcę popełnić błędu po południu, tak około 17 jestem głodna jak wilk (mimo że obiad był o 13:30 ) więc już na tę godzinę rano szykuję sobie sałatkę z łososiem czy kurczakiem albo jakiem oczywiście dużo warzyw i oliwą. To naprawdę pomaga, bo nie muszę się zastanawiać co zjeść i po prostu wyciągam gotowy posiłek.

Ale najgorzej jest wieczorem, kiedy wszystko już zrobione, dziecko spokojnie leży w łóżeczku, a ja mam ochotę film obejrzeć i znów mnie ssie, ale tym razem się nie daję, nie ulegam pokusie, bo wiem że o 21 to już sama przed telewizorem przysnę. W przypadku wieczornych ćwiczeń (ograniczyłam się do 3 razy w tygodniu) proces ten jest jeszcze bardziej przyspieszony.

I znowu... wstałam o 5

13 kwietnia 2015 , Komentarze (2)

Wczoraj Znalazłam przypadkiem taki oto obrazek, przez około 15 minut a może więcej, nie mogłam powstrzymać ataku śmiechu. Oczy po prostu zalały mi łzy, a mięśnie brzucha zaczęły pracować z nadzwyczajną intensywnością. Straszne ale prawdziwe (w moim przypadku). Jeszcze dzisiaj kiedy Wam to wklejam robi mi się banan na pół twarzy.

12 kwietnia 2015 , Komentarze (3)

Nie jest źle, w końcu udało mi się zahamować proces wzrostu wagi, a nawet ją troszeczkę obniżyć. Chwilowo usunęłam pasek postępu spadku wagi, ponieważ w sumie do tej pory po chwilowym spadku a następnie wzroście, troszkę się załamałam. Teraz udało mi się wrócić na właściwe tory odchudzania.

Plan jest przede wszystkim taki, że lato chcę przywitać dwucyfrową liczbą, którą miałam chyba ostatnio w czasie studiów i to jakoś tak w ich połowie. Nie zamierzam się jakoś strasznie spinać, tylko muszę podejść do tego spokojnie, tak żeby się nie stresować za bardzo.

Znów zaczynam obliczać kaloryczność potraw, na początek przeprowadzę dietę 1500-1800 kcal i stopniowo będę kaloryczność obniżać, w tak zwanych momentach przełomowych. W styczniu na 1800 schudłam 5 kg oczywiście poparłam to wysiłkiem fizycznym, więc nie widzę powodu żeby drastycznie zacząć się odchudzać i zrezygnować zaraz po miesiącu.  docelowo w tym roku chciałabym osiągnąć wagę 85 kg, myślę że nie jest to zbyt wygórowany cel, a możliwy do osiągnięcia. Tym bardziej, że już wiosna w pełni, a lato już na horyzoncie więc będę miała stosunkowo więcej ruchu na świeżym powietrzu (przede wszystkim grzebanie w ziemi przy moich kochanych roślinkach w ogrodzie).

Od jutra też wskakuję na mój ukochany rowerek (dzisiaj musi mój mąż zrobić mu kompletny przegląd), nie stacjonarny, ale ten zwykły miejski, i nie zejdę z niego do późnej jesieni. OBIECUJĘ TO SOBIE.

:*:*:*

10 kwietnia 2015 , Komentarze (3)

Jak to jest z tymi ćwiczeniami, niby człowiek bardzo chce, bo pomagają, a później niedomaga przez cały dzień. Wczoraj ćwiczyłam w godzinach południowych (tak akurat miałam czas) mimo że zazwyczaj intensywniejsze ćwiczenia robię wieczorem. Do końca dnia nie mogłam sobie poradzić z bólem głowy, wspomogłam się tabletką, a nawet dwoma w czynie desperacji i nie uwierzycie wcale mi nie przeszło. Dopiero kiedy udało mi się po południu położyć, i o zgrozo spałam chyba 3 godziny ból ustał. Dzisiaj już nie popełnię tego błędu i trening intensywniejszy zacznę wieczorem, najwyraźniej mój organizm po prostu domaga się w ten sposób ode mnie odpoczynku, ale dzisiaj nie mogę sobie pozwolić na popołudniowe odsypianie.

Jest wiele teorii na podstawie których snuje się teorie na temat bóli głowy po treningu:

1.Przede wszystkim odwodnienie (w moim przypadku wykluczam, co serie piję wodę, nawet wydaje mi się że troszkę za dużo)

2.Głośna muzyka (no cóż ja podczas ćwiczeń jej nie słucham, ponieważ słucham co mówi do mnie pani z płytki i wcale nie głośno ponieważ raczej preferuję spokój)

3. Zła technika (chodziłam kiedyś na fitness, więc technikę ćwiczeń znam, poza tym wolę wykonać mniej powtórzeń a dokładniej, tak żeby były efekty)

4.Podniesione ciśnienie i zmieniony przepływ krwi (i tu może być ten winowajca, w stanie normalnym mam raczej ciśnienie niższe niż przeciętny Kowalski, mimo mojej wagi. Dlatego też ten punkt może mieć rację bytu, ale tego niestety nie da się ulepszyć ani w żaden sposób wyeliminować, a ćwiczyć trzeba, żeby osiągnąć fajny rezultat. także chyba muszę po prostu troszkę pocierpieć).

9 kwietnia 2015 , Skomentuj

Znalezione obrazy dla zapytania ćwiczenia motywatoryOd dziś moja odpowiedź zawsze brzmi A, chyba że będę mieć gorszy dzień wykorzystam pozostałe opcje.(smiech)

9 kwietnia 2015 , Komentarze (1)

Wykonałam dziś kolejny krok na drodze do szczupłej sylwetki. Oprócz brzuszków i przysiadów 10 km na rowerku udało mi się poćwiczyć z Ewą Chodakowską trening detocell. Krótki ale przyjemny, o umiarkowanej intensywności.

Niestety nie miałam już czasu na dłuższe ćwiczenia (nadmiar obowiązków), ale i tak jestem zadowolona z siebie w dzisiejszym dniu.

7 kwietnia 2015 , Skomentuj

;)

Na szczęście święta się skończyły, okres pokus i biesiadowania przy stole. Muszę przyznać że podczas świąt ćwiczenia sobie zupełnie odpuściłam. Po całym dniu nie miałam już kompletnie siły, żeby ręką ruszyć. Pierwsi goście pojawili się u mnie o 11 a ostatni wyjechali o 23:30 więc sami rozumiecie że po posprzątaniu ogólnego bałaganu nie miałam ochoty ruszać się o 00:30 w nocy. W drugi dzień wszystko wyglądało podobnie, także ćwiczeń w poniedziałek też nie było.

W sumie to ruch i tak miałam, ponieważ wszystko trzeba było podać i biegać jeszcze między piętrami za dzieciakami i z czystymi talerzykami, potrawami i tak w kółko cały dzień, więc chociaż ćwiczenia "na stepie" mam zaliczone.

Z dietą nie było najgorzej, nie będę ukrywać, że spróbowałam kawałeczek ciasta, ale nie miałam większej potrzeby napychania się jak nieraz to czyniłam. Także mój bilans pozostaje w miejscu, a dzisiaj ostro biorę się do roboty.

Po zeszłotygodniowej załamce i 1kg w górę (wróciłam do punktu wyjścia), czas wziąć się w garść i popracować nad sobą, tym bardziej, że przed świętami dokonałam zakupu sukienek letnich (rozmiar mniejszych niż mój obecny), i mam zamiar w nich dobrze się prezentować.

4 kwietnia 2015 , Komentarze (3)

Dzisiejszego dnia właśnie tak się czuję. Nie rozumiem co ja robię źle. Ograniczyłam posiłki, zwiększyłam aktywność fizyczną i kiedy dzisiaj stawałam przed wagą byłam pewna że schudłam co najmniej 0,5 kg bo chwilowo takie miałam właśnie spadki wagi. Wchodzę na wagę i co widzę 1 kg ale nie na minusie a na plusie.

Może będziecie tak miłe i ocenicie moje menu i ćwiczenia.

Codziennie bez wyjątku robię 100 przysiadów z obciążeniem (chociaż pupa się ujędrniła), 240 brzuszków (różnego rodzaju, to jest suma wszystkich), zazwyczaj jeżdżę na rowerku stacjonarnym średnio 5km dziennie. zaczęłam też ćwiczenia z Ewką, do tej pory tylko skalpel 2, ponieważ w wirze przygotowań przedświątecznych ciężko mi wygospodarować więcej czasu .

Moje przykładowe menu:

6:00 Kawa z mlekiem

8:00 śniadanie, ostatnio 2 kromeczki grahama z wędliną i pomidorem czy innym warzywkiem, wczoraj był śledzik po kaszubsku. Czasem granola z jogurtem naturalnym i bananem (granoli 3 płaskie łyżki i 4 jogurtu greckiego)

11:00 owoc (ostatnio zazwyczaj jest to banan),

13:00 zupa tak około 200ml (to co gotuję dla wszystkich), surówka, ryba lub mięsko (niewielkie iloci ponieważ nie przepadam), czasem ryż 0,5 szkl albo kasza w tej samej ilości (troszkę rzadziej) albo 50 g ziemniaków.

18:00 19:00 zależy kiedy znajdę czas: Jogurt owocowy, lub serek wiejski albo kanapka zależy czy mam już głód paniczny czy nie i owoc, Lubię na wieczór grapefruity i kiwi.