Nie byłem do końca pewien, czy aby na pewno chcę pisać na ten temat, ale mimo tego podjąłem się tej sprawy. Wiem, że prawdopodobnie gdybym nie napisał tego, w moim pamiętniku lałyby się kolejne komentarze, wynikające z braku chęci zrozumienia ze strony niektórych z Was.
Większość osób tutaj jest starsza ode mnie. Więcej lub mniej. Założyłem tu konto, aby wspierać innych i trochę pomóc sobie, mogąc spisać to, co jem, co ćwiczę czy nawet podzielić się z innymi kawałkiem z mojego dnia. Niezależnie od tego, jaki ktoś ma cel, ile waży, jaki ma kolor włosów, jaką płeć czy ile ma lat, postanowiłem go wspierać. Być miłym i życzyć chociażby miłego dnia, bo każdy dzień dla osób chcących coś zrobić w swoim życiu jest walką. Walką o te marzenia, o cele. O lepszą przyszłość czy o zgrabniejsze nogi. Do bycia miłym wystarczą tylko chęci z naszej strony. Sądzę jednak, że do oceniania kogoś nie wystarczą dwa, trzy wpisy na jakimś blogu czy w pamiętniku. Być może osoby starsze ode mnie są już tak zapracowane, że zapominają o tym, czym jest zrozumienie. Nie wiem. Chciałbym to zrozumieć. Niektórzy z Was po tym, jak byłem tu drugi dzień, wiedzieli co jem dnia każdego, co robię na siłowni i ile razy to robię oraz ile mam czasu wolnego... Nie chcę być oceniany. Niektórzy z Was nie motywują, tylko wręcz przeciwnie, odbierają wiarę w siebie. To, że na tym portalu jest wiele zawiści, zapewne zauważył już każdy. Mógłby ktoś stwierdzić, że wcale nie chciał mi dowalić, tylko miał zamiar pomóc. Powiem więc od razu, że niektóre słowa w ogóle mi nie pomogły, bardziej poczułem zrezygnowanie.
Kilka osób chyba wyszło z założenia, że jestem sobie chłopaczkiem, który z dnia na dzień postanowił jeść mniej i sam nie wie, co robi. Tyle, że moja sytuacja jest nieco odwrotna. W gimnazjum miałem ogromne problemy z jedzeniem i byłem w stanie wyżyć na jabłku i misce zupy kalafiorowej przez dwa dni. Psycholog podejrzewał u mnie zaburzenia odżywiania związane z ortoreksją i anoreksją. To, co dzieje się teraz, jest dla mnie sukcesem. Jem pięć posiłków i staram się w normalniejszy sposób zrzucić to, co mi przeszkadza. Wiem, że fajnie jest być idealnym, ale chyba nikt z nas tego ideału nie osiągnął. Dlaczego więc niektórym osobom tutaj tak bardzo przeszkadza fakt, że do tego ideału trochę mi brakuje. Ja chciałbym jeść dwa tysiące kalorii dziennie. Chciałbym móc bez wyrzutów sumienia spojrzeć na jedzenie. Chciałbym przede wszystkim się akceptować. Ale jeśli się czegoś chce, to nie znaczy, że się to ma. Trzeba do tego dążyć, co właśnie próbuje robić, a niektórzy z was bardzo napiętnują. Przez ostatnie pół roku powiedziałem sobie, że spróbuję nie zwracać uwagi na to, co jem. Jeść wszystko, na co będzie się miało ochotę, i tyle. Nie obżerałem się, ale z moimi skłonnościami do tycia i zażywaniem leków, które to tycie powodować mogą, nieco przybrałem. Teraz chcę to zrzucić. Nie tak, jak ostatnio. Chcę jeść tak, żebym czuł się dobrze. Jedząc to, co zapisuje w tym pamiętniku, nie czuję się głodny. Sięga to około 1500 kalorii i w zupełności mi wystarcza, jak na razie. Jeśli mogę i czuję, że nie będę potem płakał w domu przez tydzień, bo zjadłem za dużo, to coś sobie dorzucam do kolacji czy obiadu. Niektórzy z Was tego nie widzieli i zapewne zauważyć nie zechcą. Bo lepiej kogoś skrytykować i dopowiedzieć coś, czego się nie wie, niż po prostu spytać.
Następna kwestia, która mnie zdziwiła, to fakt, że ktoś chciał układać mi dzień? `Masz czas ćwiczyć aerobik, ale nie masz czasu wyjść z kolegami na piłkę?` Muszę Pani wyznać, że tak... Nie mam czasu wyjść na boisko pograć z kolegami w piłkę. W dodatku, ba, ja nie chcę w tę piłkę grać. Dlaczego mam grać w piłkę czy robić cokolwiek innego, skoro ja mam ochotę poćwiczyć aerobik czy skakać na skakance? W dodatku wyjście na jakikolwiek trening wiążę się z dojściem lub dojazdem na niego. Nawiązując od razu do mojego zmęczenia, które ponoć wynika z tego, jak źle jem. Wstaję codziennie o 5.30 i wracam około 17 - 20. Ja po prostu niedosypiam. Chcę mieć jeszcze czas na naukę, przez co śpię za mało, bo jestem typem osoby, która sen uwielbia, ale niestety brakuje mi na niego czasu. W dni, w które kładę się o 22 czuję się dobrze. Wracając jeszcze do kwestii biegania za piłką ze znajomymi, bo dość zdziwił mnie fakt, że ktoś mnie do tego zachęcał. Jestem osobą aspołeczną i lubię obracać się w kręgu moich przyjaciół. Zespół, w którym gram i dwie inne osoby. Nikt więcej. Zakładając, że miałbym na to czas, dlaczego mam wbrew własnej woli wychodzić do ludzi, których nie mam ochoty widzieć i uprawiać sport, który nie sprawia mi przyjemności? To akurat pytanie dręczy mnie od wczoraj, bo sam nie jestem w stanie na nie sobie odpowiedzieć.
Jeszcze jedna kwestia, która mnie zastanawiała. Mianowicie - mój cel, waga. Tak, chciałbym ważyć pięćdziesiąt siedem kilogramów, ale jakoś na wadze się nie skupiam. Ustawiłem sobie taki cel, ale nawet sam z siebie się nie ważę. Będzie sześćdziesiąt i będę wyglądał okej - może być. W dodatku, naprawdę ta waga dla mojego wzrostu mieści się w normie. Znam osobę, która jest nieco wyższa ode mnie i waży sześćdziesiąt kilogramów. Tak, jest mężczyzną i jakoś nie cierpi z tego powodu, jest osobą zdrową. Sądzę, że zrzucając trochę tłuszczyku polepsze swoje samopoczucie.
Dobra, trochę się rozhulałem z pisaniem i czuję się nawet dość rozebrany, opowiadając o własnej przeszłości czy o planie dnia. Nie taki był cel pisania tego pamiętnika, ale odniosłem spore wrażenie, że gdybym tego nie zrobił, to komentarze zamieszczane tutaj wciąż byłyby takie same. Nie chciałbym czytać w moim pamiętniku niemiłych komentarzy. Każdy może mieć jakieś słowa krytyki, ale można je wyrazić w sposób daleki od na przykład ironii. Nikomu tutaj nie chciałbym sprawić przykrości i mam nadzieję, że Wasz cel jest taki sam - wspierać innych i motywować każdego dnia.
Trzymajcie się ciepło i życzę Wam miłej niedzieli :3. Chciałbym jeszcze raz zaznaczyć, że nie odebrałem tak każdego komentarza ukierunkowanego w moją stronę.