Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Poczuć się lepiej w swoim ciele! :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 38000
Komentarzy: 677
Założony: 21 września 2015
Ostatni wpis: 7 września 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
_czarodziejka

kobieta, 35 lat, Gdańsk

168 cm, 86.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 marca 2016 , Komentarze (6)

Witam Czytające :)

Dziś z ciężkim sumieniem zaczynam od nowa. Zrobiłam plan, dość dokładny. Wyliczyłam, że do ślubu zostało mi 136 dni - dziś jest dzień 1. walki. Przytyłam, nie da się tego ukryć. Zważyłam się, zmierzyłam dokładnie i walczę.

Zrobiłam:

  • 100 pompek, 
  • godzinkę pojeździłam na orbitreku (zeszłam z 5 poziomu na 2...) 
  • byłam na małym spacerze. 

Spacer trwał raptem z pół godzinki, a i tak zdążył mnie 2 razy zaskoczyć wiosenny deszczyk. :)

Ale czuję się dziś lepiej... To bardzo pozytywny objaw, aż sama jestem zaskoczona. Ostatnio ćwicząc było mi słabo, ledwo dałam radę - dziś będąc już po czuję się o wiele lepiej niż przed ćwiczeniami.

Wrócę jeszcze do siebie, myślę, że szybko nadrobię to co straciłam! Miałam już taką piękną wagę - miałam już 65 kg! A teraz to dupa, dosłownie duża dupa :P Ale myślę, że organizm nie zapomniał tak szybko trybu spalania, powinno mi być teraz łatwiej zaczynać niż te pół roku temu.

Postaram się codziennie (przez te 136 dni) dodawać wpis i zdawać relację. To mnie zmobilizuje do działania, bo przecież wstyd by było pisać, że znów nic nie poćwiczyłam ;)))

Dziś zjadłam:

  • talerz płatków kukurydzianych z mlekiem 2% (wiem, że mało zdrowo, od jutra przerzucam się na otręby owsiane, które bardzo lubię),
  • 2 kanapki ciemnego pieczywa z masłem i powidłami,
  • poświąteczne dwa kawałki mięska z chlebem - kotlet de volaille i stek mielony z cebulką,
  • jogurt.

Do tego starałam się pić dużo wody, powoli wrócę do nawyku picia :) Wiem, że dzisiejsza dieta nie jest wzorcowym przykładem do odchudzania, mam zamiar małymi kroczkami się uporządkować. Nie drastycznie, co by nie przestraszyć organizmu i nie zniechęcić się do walki.

Także tego.... znów...

walczę!!!!

26 marca 2016 , Komentarze (6)

Cześć  wszystkim :)

Właśnie wróciłam ze spacerku. Walczę, choćby to miał być tylko spacer, to jestem z siebie dumna. Wreszcie się trochę ruszyłam, staram się podejść do wszystkiego bardziej optymistycznie. Nie jest mi lekko, mam ostatnio trudności ze spaniem, nie mogę zasnąć, a później budzę się w nocy - godzina 2.00, 3.00, 4.00 w nocy... I już nie mogę zasnąć. Przez to mam mniej energii w dzień - ale się nie poddam! W końcu będzie przecież lepszy okres, a z perspektywy czasu chcę spojrzeć na siebie z dumą, że dałam radę mimo problemów.

Szkoda, że od dawna nie widziałam słońca. W Gdańsku ostatnie dni były pochmurne, teraz pojechałam do rodziców na wschód Polski - i znów deszcz :P Jutro goście, pojutrze my jedziemy - ciekawe czy zdążę nacieszyć się chociaż przez chwilę pogodą. Nie lubię tych wszystkich nasiadówek przy stole! A u mnie to wręcz rodzinna tradycja i chyba by się wszyscy poobrażali jakbym w tym czasie wyszła na spacer. :/

No trudno, w sumie wiosna na pewno jeszcze będzie przez wiele dni obecna, wtedy się nią nacieszę :)))


W sumie Wielka Sobota po południu to już praktycznie święta... Więc już teraz z okazji Świąt życzę Wszystkim dużo zdrowia, szczęścia, uśmiechu na co dzień! Udanych Świąt w gronie rodzinnym, smacznych jajeczek i obfitego Dyngusa w ciepły i słoneczny lany poniedziałek! ;) Wesołego Alleluja!!! :)))


A dla siebie i dla wszystkich spragnionych widoku słońca wklejam trochę słoneczka tutaj:

23 marca 2016 , Komentarze (4)

Cześć Dziewczyny

Dziś mam lepszy dzień. Byłam na spacerze, postanowiłam poszukać wiosny, nawet mi się to trochę udało, mimo że było zimno i pochmurno.

Ale muszę zacząć coś robić, choćby małymi kroczkami - nie mogę dłużej iść jak równia pochyła w dół! Powolutku, po trochu postaram się wrócić do starych i zdrowych nawyków. Na dietę wrócę już po świętach, ale ćwiczyć mogę już teraz. Słabo mi? Zacznę od spacerów, poprawi mi się może humor, naładuję się trochę pozytywnie...

angelisia69 - dziękuję za wsparcie!!!! :*(kwiatek)(kwiatek)(kwiatek)

Bardzo mi pomogłaś, uświadomiłaś parę rzeczy - niby oczywistych, ale ktoś musiał mi to powiedzieć wprost ;))) Zmotywowałaś mnie do dzisiejszego spaceru, dzięki temu mam się naprawdę lepiej, bardzo, bardzo dziękuję!!!


Postanowiłam wrzucić parę zdjęć z dzisiejszego spaceru (dowody wiosny!), a także zdjęcia kwiatów jakie niedawno dostałam i zachód słońca nad morzem (coś, co kocham):


Dla takich widoków i radości warto się starać. Jutro mam nadzieję znów iść na ponad godzinny spacer, może akurat będzie słoneczko? ;)

Miłej nocy życzę wszystkim :*

I miłego dnia, w zależności od pory czytania ;)

22 marca 2016 , Komentarze (5)

Jestem i żyję, chociaż dawno mnie nie było. Chyba ze 3 tygodnie już...

Mam bardzo zły okres w życiu. Jak się wali, to wszystko na raz.

Nie jem regularnie, nie mogę ćwiczyć, do tego cały ten stres i nerwy zajadam jak oszalała czym się da. Nie pamiętam kiedy ostatnio było u mnie tak źle.

Jak ostatnio weszłam na wagę pokazała mi +5 kg - czyli w 2 tygodnie zawaliłam ponad 3 miesiące starań. To też nie poprawia mi nastroju, nie dodaje mi sił do walki. Właściwie dokłada mi się to do zmartwień, ale co zrobić, sama jestem sobie winna w tym wypadku.

Paska na razie nie uaktualniam, zrobię to jak wreszcie ogarnę się i będę mogła na spokojnie zacząć wszystko od nowa.

Mam "kompulsy", chyba tak tutaj się nazywa te napady jedzenia wszystkiego co wpadnie w ręce aż do maksymalnego napchania się. Napcham się, zrobi mi się niedobrze, później przechodzi i zaczynam od nowa. Mam wrażenie, że nie panuję już nad niczym, nad swoim życiem, nad własnym ciałem, nad tymi napadami, wszystko wymknęło mi się z rąk.

Muszę się trochę ogarnąć, znaleźć siłę - nie wiem jeszcze gdzie jej szukać. Pewnie gdzieś w sobie, tylko czy mi się to wreszcie uda? Bo trwa to już kilka tygodni i nic.

A piszę bo tak chciałam tylko na krótko dać znać, że nie porzuciłam pamiętnika... W sumie nie chciałam się tu żalić, chcę tylko zaznaczyć, że mam problem, ale wciąż tu zaglądam i będę zaglądać...

2 marca 2016 , Komentarze (6)

Oficjalnie zmieniłam dziś wagę na pasku. Przytyłam 1,5 kg :( Ehhh, miałam nadzieję, że mimo jedzenia waga chociaż utrzyma się na stałym poziomie. Wiadomo,  nie liczyłam na spadek, ale jednak sporo ćwiczyłam...

Sama jestem sobie winna, no trudno. :|

Na początku nie chciałam zmieniać paska, pomyślałam, że poczekam aż wrócę do tej niższej wagi - ale to by było oszukiwanie siebie. Nie mogę sobie wmawiać, że nic się nie stało, bo jednak jest wzrost, muszę się z tym pogodzić.

Chciałabym ułożyć sobie nowy plan działania, ale w tym tygodniu nie dam rady ćwiczyć. Mam zajęte dni aż do piątku, a weekend to znów goście. Może i znalazłabym z jeden dzień na godzinę ćwiczeń, ale jestem ogólnie zmęczona i zwyczajnie bardzo mi się nie chce, kiedy padam na nos.

To może zrobię po prostu tak... Ten tydzień daruję sobie ćwiczenia i nie będę mieć wyrzutów sumienia. Czasami życie się tak układa, nic na to nie poradzę, muszę się skupić teraz na ważniejszych sprawach...

A od poniedziałku wracam do walki:

- 5 posiłków dziennie,

- zielona kawa,

- woda z octem jabłkowym,

- ZERO słodyczy aż do chaet day (cheat day raz w miesiącu, po miesiącu UTRZYMANIA diety)

- orbitrek na zmianę z dywanówkami,

- przerwa od ćwiczeń - czwartek i niedziela,

- więcej wody (mam z tym problem),

- postaram się dołączyć zieloną herbatę, imbir, siemię lniane,

- zaraz po przebudzeniu woda z cytryną,

- motywowanie się co parę dni - żeby utrzymać chęć do odchudzania, która po 3 miesiącach mocno mi spadła :(

- więcej uśmiechu i pozytywnego myślenia!

Ciężko mi się to pisze, teraz, kiedy jestem zestresowana i zmartwiona, ale od poniedziałku muszę spiąć tyłek - nie mogę zawalić tego, co już osiągnęłam! Poza tym mam coraz mniej czasu do sierpnia, a przecież chciałabym wtedy wyglądać jak najpiękniej, czuć się jak najpiękniej...

Chcę już poczuć wiosnę!!!!! :<

27 lutego 2016 , Komentarze (10)

Cześć Dziewczyny :)))

Dziś mam zdecydowanie lepszy humor. To zasługa mojego kota... Niestety, futrzak siedzi w domu u rodziców i na co dzień mocno za nim tęsknię. Ale, że ja ostatnio co weekend rozbijam się po świecie, to w ten weekend znów pojechałam do domu. No i kot to świetne lekarstwo to smutki :)))

Nie dość, że rozrabia (zachowując przy tym słodki wyraz pyszczka), rozbraja mnie swoim zachowaniem, ciągle chce się bawić, tuli się i mruczy, łazi za mną krok w krok jak piesek. 

Zastanawiam się, czy ostatni kryzys to nie jest wina ogólnego zmęczenia brakiem weekendów. Od 5 tygodni ciągle albo gdzieś jeżdżę po Polsce, albo ktoś siedzi u mnie (często mam gości przez tydzień). Za tydzień kolejni goście, za 2 tygodnie wyjazd do Torunia po obrączki. Powoli siadam.

Kryzys jeszcze się u mnie nie skończył, nie mogę coś wyjść z jedzenia słodyczy. Ciągnie mnie do słodkiego, mam dziwne zachcianki (o ciąży wolę na razie nie myśleć, prócz jedzenia nie mam innych objawów - odpukać w niemalowane, to nie najlepszy czas ;) ), ale za to jestem z siebie dumna jeśli chodzi o ćwiczenia!!!

Nie załamałam się, daję z siebie wszystko, mam zakwasy po nowych zajęciach ABT, a dziś znów zaliczyłam basen - 32 długości po 25m. :)))) Kochany tatuś stwierdził dziś, że na jak jego gust zrobiłam się za chuda - ucieszyłam się i podziękowałam za komplement :DDD W jego gust nie wnikam, ale miło, że zauważył, że schudłam, czyli widać efekty ;)

A to mój futrzak:

24 lutego 2016 , Komentarze (4)

Jakoś tak nie odzywam się ostatnio, nie mam na to energii...

Nie wiem czy to jakieś przesilenie wiosenne czy ki diabeł, ale humor mam ostatnio pod psem. Dietę pary razy zawaliłam, coś nie mogę się zmusić do stałego trzymania się zdrowych produktów. Ćwiczenia mnie ostatnio męczą, zamiast cieszyć. Zmuszam się, ale jest coraz trudniej.

Niepotrzebnie zaczęłam porównywać się do byłej miłości mojego L. Dziewczyna zaczęła robić karierę w modelingu, jak widzę jej zdjęcia, to zamiast motywacyjnego kopa czuję się gorsza. Doskonale zdaję sobie sprawę, jakie to głupie i bez sensu,  i robię to dalej, no błędne koło!

Dobija mnie siedzenie w domu, szukanie pracy... Złożyłam papiery na kolejną ofertę, ale już tyle czasu minęło, tyle próbowałam... Nie najlepiej znoszę bezrobocie, siada mi to na psychikę, na poczucie własnej wartości. Z poprzedniej pracy sama zrezygnowałam, nie zdawałam sobie sprawy, jak trudno będzie znaleźć kolejną.

No, ale co zrobić, trzeba jakoś pchać ten wózek dalej.

Parę zdjęć z niedawnego wypadu do Fromborka (było naprawdę miło!):

Zdjęcia z tamtejszego muzeum:

Kopernik z małą głową (niestety mam tylko rozmazane zdjęcie):

Na koniec byliśmy w planetarium - to jest to, co lubię! Gwiazdy, przestrzeń, inny świat!

Na koniec, postaram się nie załamać. Mimo wpadek nie zrezygnowałam, dalej walczę. Za dużo już osiągnęłam, żeby teraz sobie odpuścić, jakoś przetrwam ten swój zły nastrój...

16 lutego 2016 , Komentarze (14)

Dziś zrobiłam ważenie i mierzenie - i jest, jest jest!!! :) 

Jest spadek! - 1,3 kg!!!

aaa

Ale się cieszę :))) Ostatnio po 2 tygodniach było tylko -0,2 a teraz to wygląda bardzo ładnie. :) Centymetry poleciały w dół, dość znacząco jak na mnie. No i waga mi się coraz bardziej podoba. 

aaa

Czyli jednak cheat day był dobrym pomysłem ;) O dziwo, największe efekty mam kiedy nie katuję się, nie głodzę, nie odmawiam sobie czasem słodyczy - właśnie lepsze wyniki są kiedy jem to co lubię :D Taką dietę to ja lubię ;)

aaa

Daawno tyle nie ważyłam (w pozytywnym sensie). Coraz bardziej wierzę, że uda mi się!

A wiecie po czym najbardziej widzę spadek wagi? Po pierścionku zaręczynowym, który zjeżdża mi z palca, wystarczy, że odchylę rękę w dół. ;))) Muszę się mocno pilnować, żeby go nie zgubić, Narzeczony dałby mi popalić :D

aaa

W sumie nigdy tego nie pisałam, ale dziękuję, że jesteście. Dziękuję za każdy komentarz i wpis, nie zdawałam sobie sprawy, jak wiele mi to daje...Wielkiego kopa motywacyjnego i chęci do dalszej walki. 

Dziękuję!!!!

aaa

15 lutego 2016 , Komentarze (11)

Cześć czołem! :))

aaa

Dzisiaj krótka fotorelacja z wyjazdu - trafił nam się piękny i słoneczny weekend. W sobotę zrobiliśmy długi spacer i najadłam się niezdrowych rzeczy (ale to było dobre!), a w niedzielę pojechaliśmy do Gryfina do aquaparku. Pływałam 2 godziny :))))

aaa

Dieta na wyjeździe kuleje, niestety Teściowie mają inne godziny jedzenia niż ja, u nich obiad jest dopiero koło 18 - i nawet mimo moich wysiłków jedzenia regularnie, słabo mi się to udawało, bo wciąż byliśmy gdzieś poza domem. Do tego pieczone domowe babcine ciasto i inne pokusy :D

aaa

A jutro robię ważenie... Zobaczymy co wyjdzie ;)

aaa

aaa

aaa

aaa

aaa

aaa

Piękne są te szczecińskie kamienice!

I mój walentynkowy deser :))) Zamówiłam deser "Fitness", dali mi taki kielich z lodami, jogurtami, orzechami, bitą śmietaną, płatkami i ziarnami, ciastkami i wafelkami, z mnóstwem owoców... że 2 inne osoby pomagały mi go kończyć, bo nie dałam rady :DDDD To dopiero fitness, prawda? :DDD


9 lutego 2016 , Komentarze (4)

Cześć Vitalki! (chyba takie określenie gdzieś tu widziałam i takie tu funkcjonuje ;)

aaa

Dziś trochę ponarzekam (dla odmiany).

Denerwuję się, bo w weekend jadę do przyszłych teściów i tam nie dam rady ćwiczyć. Mam jakieś nadprogramowe wyrzuty sumienia, źle mi na samą myśl, że opuszczę trening. W piątek wyjeżdżamy dość wcześnie i bardzo wątpliwe, bym zdążyła poćwiczyć, wracamy dopiero w poniedziałek wieczorem.

aaa

Czy to normalne, że źle mi z myślą, że nie poćwiczę? Na logikę, przecież dobrze wiem, że od tego nie przytyję, dłuższa regeneracja też mi się przyda - ale gdzieś w tyle głowy panicznie boję się, że takie odstępstwo od rytuału wywoła lawinę dalszych niepowodzeń i sypnę się ze wszystkim.

aaa

Poza tym w piątek rano mam test rekrutacyjny do pracy - a ja jestem, za przeproszeniem, w czarnej dupie z zapoznaniem się z wymaganą ustawą ;))) Będę miała ciekawe najbliższe dni.

aaa

Tak sobie narzekam, bo mogę. Brzuch mnie boli, normalna sprawa, że wtedy robię się marudna. L. stwierdził, że dziś jestem nieprzyjemna i chyba miał rację (ale tego przecież mu nie przyznam!) 

Do tego tęsknię za rodziną, która mieszka 300 km ode mnie, nie zdążyłam się nimi nacieszyć przez krótkie 2 dni...

aaa

Za to odnotowuję sukces, który mnie zadziwił - przymierzyłam starą sukienkę sprzed 10 lat, którą trzymałam chyba tylko po to, żeby mi przypominała, że kiedyś się w nią mieściłam. I co? I weszłam bez problemu!!! Oczy mało mi nie wyszły z orbit ze zdziwienia! :DDD

Orbitrek odpękany, 110 przysiadów i 100 pompek wykonane. 

aaa

Muszę jeszcze dziś opanować tylko jakieś 100 stron ustawy - sam ogrom przyjemności!!! :D

aaa

aa

Pozdrawiam

Wasza Maruda ;)