Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Poczuć się lepiej w swoim ciele! :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 38005
Komentarzy: 677
Założony: 21 września 2015
Ostatni wpis: 7 września 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
_czarodziejka

kobieta, 35 lat, Gdańsk

168 cm, 86.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 kwietnia 2016 , Komentarze (7)

Witam Dziewczyny!!!

Moje dzisiejsze menu:

  • płatki owsiane górskie z mlekiem, cynamonem i bananem,
  • jabłko,
  • kawa zielona z kawałkiem słodkich ziaren,
  • 2 gołąbki w sosie pomidorowo-marchewkowym z ziemniaczkami,
  • pół bułki z ziarnami i ok. połowa smażonego kałduna w plastrach (smażony wychodzi chrupiący i pyszny!),
  • 2 szklanki wody z octem jabłkowym,
  • woda - nie mam pojęcia ile dziś wypiłam, ale sporo :)

Sportowo wynik jest następujący:

  • basen (1,5h, 46 (lub 48) długości basenu po 25m.) - ok. 600 kcal,
  • 200 brzuszków,
  • bieganie/marsz - 35 min, ok 300 kcal.

Nie rozumiem, czemu na Vitalii pływanie ma taką rozbieżność spalonych kalorii w przeliczniku kalkulatora kalorii. Zaznaczam pływanie - 650 kcal. Zaznaczam pływanie rekreacyjne - też 650 kcal. Zaznaczam pływanie 10m/min. - 300 kcal. Próbuję pływanie 20m/min. - 350 kcal. 

Zgłupiałam. Wpisuję te same dane, ten sam czas itd. Trudno mi uwierzyć, żeby pływanie spalało tak mało kalorii, jak podaje ten przelicznik w m/min. Wolę wierzyć w ten pierwszy wykaz :p


Skusiła mnie dziś waga. I co? I żałuję. 

Pokazało mi, że w 1,5 tygodnia intensywnego odchudzania ubyło mi raptem 0,7 kg. Przecież to początek, na początku zawsze kilogramy idą w dół szybciej, spada woda itd., powinno być lepiej! Czuję się mocno rozczarowana i rozgoryczona. To już przy odchudzaniu 3 miesiące temu miałam lepsze wyniki, co to ma w ogóle być???? (szloch)

Tym bardziej, że czuję się na mniej kilogramów. Patrzę w lustro i jestem całkiem zadowolona, czuję się wyraźnie chudsza, odkąd wzięłam się za siebie, no ale waga temu przeczy... 

Chyba po prostu nie warto się ważyć. Po co się zniechęcać - skoro czułam się lepiej przed ważeniem, byłam pełna energii, naładowana pozytywnie, bo miałam wrażenie, że mam już efekty, mam je!!! A potem wchodzę na wagę, a tu 69,8. Straszne! I czuję tylko żal, zniechęcenie i rozczarowanie.

Więcej się nie ważę. Zważę się dopiero po 4 tygodniach odchudzania (tak jak na początku planowałam), po prostu lepiej nie wiedzieć jakie są cyferki i działać ostro. Czułam się atrakcyjna i chudsza, a tu patrzę - dupa.

Znowu duża dupa, tak właściwie i dosłownie. :<


Za to jestem szczęśliwa, że udało mi się dziś tyle przepłynąć! Sukces, pierwszy raz dobiłam do kilometra dystansu, a nawet go przekroczyłam :)))) Ha! 

I biegałam, mimo wiatru w twarz, kataru i zakwasów :D


A takiego towarzysza dziś miałam przy stole podczas popołudniowej kawki ;)

I ten zaspany wyraz pyszczka, zmrużone oczy... udany jest :D

Motywacja:

Pozdrawiam! (alkohol)

8 kwietnia 2016 , Komentarze (4)

Cześć Vitalijki :*

Pogoda nie dopisuje, chyba w związku ze zbliżającym się weekendem :< Ale ruch musi być i tak!!

Spalone kalorie:

  • 100 pompek damskich (nie znalazłam przelicznika kalorii, trudno :P)
  • Ekstra Figura z Chodakowską (zaznaczyłam "aerobic średnio" i wyszło 264 kcal),
  • bieganie na zmianę z marszem (35 min. - ok. 300 kcal).

Czyli bilans to ok. ponad 550 kcal :)))


Pierwszy raz wzięłam się dziś za Ekstra Figurę. Pamiętam, jak kiedyś, z ponad pół roku temu, w ogóle pierwszy raz w życiu spróbowałam treningu Ewy. Trafiłam na Killera i odpadłam po 20 minutach. :D Chyba gorzej trafić wtedy nie mogłam, dla mnie to najtrudniejszy program, jeszcze teraz mam opór to ćwiczyć.

A Ekstra Figura to całkiem przyjemny zestaw ćwiczeń. Zmęczyłam się, zmachałam, pot popłynął, ale... nie było tak najgorzej, czułam, że mam jeszcze spory zapas energii w sobie. O wiele bardziej męczy mnie Turbospalanie.

Zadowolona jestem z siebie, że tak od razu zrobiłam cała Ekstra Figurę (impreza)

I znów pobiegałam! Widoki równie ładne co ostatnio, chociaż pogoda nieprzyjemna. Biegało mi się dziś gorzej niż przedwczoraj, mam dziś gorszą kondycję. Do tego lodowaty wiatr w twarz, momentalnie pociekło mi ciurkiem z nosa i nie mogłam swobodnie oddychać. Ale ten power i zadowolenie po treningu! - bezcenne! :D


Co do posiłków, to wyglądały dziś następująco:

  • otręby owsiane, płatki owsiane górskie, mleko, cynamon, banan,
  • jabłko,
  • ogórkowa z gotowanym żeberkiem,
  • kawa zielona ze słodkim przysmakiem z chrupiących ziaren,
  • 2 szklanki wody z octem jabłkowym,
  • gołąbek w sosie pomidorowym z bułką z ziarnami (robiłam na jutro i jeden wpadł już w dzisiejsze menu :p),
  • jogurt naturalny z miodem,
  • ok. 1 litr wody.

Takie popołudniowe relaksy to ja lubię (kawa zielona + książka podróżnicza do poczytania):

 Zapomniałam napisać wczoraj, że byłam u koleżanki-fryzjerki, podcięłam końcówki i zrobiłam kurację regeneracyjną na włosy (lecznicza śmietanka). Włosy mam teraz od razu zdrowsze i piękniejsze - dawno mi tak nie błyszczały, są takie miękkie, że ciągle je łapię i miziam, choć nie powinnam :p

Tęsknię za Narzeczonym. Troszeczkę. No, może troszeczkę bardziej, niż troszeczkę ;)

Pozdrawiam i dziękuję, że jesteście, a na weekend życzę sobie i Wam - (slonce) ;) !!!

7 kwietnia 2016 , Komentarze (6)

Cześć i czołem!

Mam dziś gigantyczne zakwasy. Może i dobrze, bo i tak czwartek miał być u mnie dniem regeneracji mięśni. Jak chodzę i się ruszam jest ok, jak chwilę przysiądę to później mam problem zrobić 2 kroki :P

Miałam dziś nie ćwiczyć, ale i tak trochę ruchu wpadło. Godzinny szybki marsz i godzina sprzątania (odkurzanie + mycie podłóg). Z ciekawości ostatnio zerkam na kalkulator spalonych kalorii i wyszło, że w dniu bez ćwiczeń spaliłam 257 kcal (spacer) i 154 kcal (sprzątanie). Nieźle. ;)

Jadłospis:

  • otręby owsiane z mlekiem i cynamonem,
  • gruszka,
  • talerz zupy ogórkowej z kawałkiem gotowanego żeberka,
  • kawa zielona i 2 malutkie rogaliki z twarogiem,
  • 2 szklanki wody z octem jabłkowym,
  • 2 małe kiełbasy białe gotowane i bułka z ziarnami,
  • ok. 1,5 litra wody,
  • Mullermilch (jeszcze w planach).

Kusi mnie, żeby się zważyć. A miałam dopiero po 4 tygodniach :P Ale jakoś ciekawa jestem jak po ponad tygodniu stoję z bilansem... Kusi, oj kusi... Sama nie wiem czy to dobry pomysł, jeśli waga będzie stała w miejscu to mnie zniechęci, a przecież wiadomo, tydzień to mało czasu na rozruszanie organizmu...


Dziś naszły mnie (nie wiem czemu) wspomnienia o licealnej krótkiej miłości, chłopak mieszkał na tej samej ulicy co ja, więc może po prostu przechodząc obok tego miejsca tak mnie natchnęło. Krótka to była historia i bez happy endu - głupio się skończyła :P - najpierw dał mi odczuć, że wpadłam mu w oko i ilekroć wyszłam z domu to zawsze dziwnym trafem się na niego natykałam ;))) Później zobaczył mnie jak szłam ulicą z kuzynem, dosłownie tydzień później afiszował się przede mną z jakąś dziewczyną trzymaną za rękę :P Pamiętam, że strasznie mnie wtedy wkurzył, bo on mi się też podobał, totalnie go później już olałam. :PP

No i dziś myśląc tak sobie, że w sumie szkoda, że tak kiedyś wyszło, z ciekawości go wygooglałam. Nie widziałam go od... ok. 8 lat? Chyba bym go teraz nie rozpoznała :))) A najgorsze (najlepsze?), że teraz wygląda lepiej niż kiedyś, zmężniał, wyprzystojniał :P 

Zaskoczyło mnie co znalazłam, zawsze miał talent do fotografii (typowy artysta), ale rozwinął się w tym kierunku - obejrzałam jego zdjęcia, są po prostu niesamowite. Piękne i z duszą. Robi karierę w stolicy, z tego co widziałam nieźle mu się powodzi. (kujon)

Ale dziwnie układają się historie ludzi... Tak mnie jakoś sentymentalnie wzięło, nie wiem czemu ;) 


Zmieniając temat, trochę humoru i motywacji na koniec :D:

Miłego wieczoru/dnia - i szybkiego nadejścia weekendu! ;)

6 kwietnia 2016 , Komentarze (15)

Hej :*

Wczoraj pisałam o opalaniu, więc jak to zwykle bywa dzisiaj padał solidny deszcz. Ale to nic, pogoda mnie nie zniechęciła do działania.

Ćwiczenia:

  • pół godz. spaceru,
  • Turbospalanie z Chodakowską (uffff...),
  • pół godz. biegania (trucht - marsz - trucht i tak co jakiś czas),
  • 100 pompek (jeszcze przede mną, ale wpisuję, bo i tak zaraz to zrobię ;)).

Wpałaszowane:

  • otręby owsiane, mleko, cynamon, kawałki jabłek i rodzynki,
  • krupnik z gotowanym skrzydełkiem,
  • jabłko,
  • 2 jajka na miękko z bułką z ziarnami,
  • kisiel z kawałkami owoców (przede mną),
  • kawa zielona i 2 paluszki z sezamem,
  • 2 szklanki wody z octem jabłkowym,
  • ok. 1,5 litra wody.

Ale się cieszę, że pobiegałam! To był świetny pomysł, a byłam przekonana, że mi się nie uda, ponieważ dziś pogoda była wyjątkowo kapryśna. Co chwilę słońce i solidny deszcz. A na sam wieczór znów się pochmurzyło, czekałam z godzinę aż przejdzie, w końcu wzięłam parasol w rękę i hejaa do przodu :)

Powietrze wprost pachniało podczas biegu. Poleciałam na pobliskie pola i łąki, więc wokół mnie rozpościerała się sama piękna przyroda. Chyba będę biegać póki tutaj jestem ilekroć tylko pogoda mi pozwoli :))))

Parę fot z trasy biegowej:


A to obiecany wczoraj piesek (nie mam lepszego zdjęcia z przodu bo on jest wiecznie w ruchu i za każdym razem wychodził mi jako rozmazana plama):

Pozdrawiam!!!! (kwiatek)(kwiatek)(kwiatek)

5 kwietnia 2016 , Komentarze (4)

Cześć! :*

Ale dziś był piękny, ciepły i słoneczny dzień! Temperatura wskazywała 21 stopni w cieniu, powoli chyba zacznę myśleć o opalaniu, bo twarz po zimie taka blada. :PP

Dziś ostro dałam w palnik z ruchem, nawet teraz, po gorącej i relaksującej kąpieli i odpoczynku, wciąż czuję, że drżą mi mięśnie :)))

Czyli tak, z dzisiejszego ruchu/ ćwiczeń:

  • 100 pompek damskich,
  • 2,5 godziny spaceru (myślałam, że mi po powrocie nogi wejdą w... no, wiadomo :p),
  • 3 godziny grabienia i spulchniania trawy w ogrodzie.

Miałam jeszcze szczere chęci iść pobiegać na wieczór, ale nie, po prostu nie dziś. Po robocie w ogrodzie  bolą mnie plecy, ręce, nogi, całe ciało :))) 


To coś wspaniałego, taka praca na świeżym powietrzu. Nie dość, że można się nacieszyć słońcem, czystym powietrzem, nasłuchać śpiewu ptaków, to jeszcze do tego można się naprawdę nieźle zmęczyć. Padłam już, po prostu dawno nie miałam takiej porcji ruchu.

Aż nie mogę uwierzyć, ale kalkulator na Vitalii pokazał mi, że w samym ogródku spaliłam ok. 914 kcal :D A jeszcze doliczmy do tego ten spacer i pompki. No okej, myślę, że nadrobiłam wczorajszego lenia, jestem z siebie dumna :))))


Cały ten czas jak pracowałam w ogrodzie biegał wokół mnie pies. On nie ma ADHD, on ma co najmniej potrójne ADHD. Ten zwierzak nie usiądzie nawet na chwilę, on wiecznie biega, skacze, liże, gryzie, aportuje, goni kota, turla się, lata... i tak w kółko. Wykończył mnie. Mały pyrdek, a podskakiwał mi na wysokość nosa, nie dawał mi spokojnie pograbić, tylko non stop mnie ciągał, szczekał i skakał. Świetny jest, naprawdę udany :D

Sąsiad skomentował, że tego psa jest więcej w powietrzu niż na ziemi :)))

Może jutro zrobię mu zdjęcie, to go Wam pokażę :)


Podsumowując jedzenie:

  • otręby owsiane z cynamonem, kawałkami jabłka, rodzynkami i mlekiem,
  • banan,
  • talerz zupy krupnikowej i ugotowane skrzydełko kurczaka,
  • bułka wieloziarnista z masłem i twarogiem,
  • jogurt naturalny z miodem,
  • kawa zielona z kawałkiem hm... nie wiem jak to nazwać... ziarna w miodzie? coś jak sezamki, ale większe ziarna -  jest to słodycz z Białorusi.

Zrobiłam dziś udane ciuchowe zakupy :D Mam śliczną błękitną bluzkę sportową, taką na co dzień. I do tego dwie sukienki w zupełnie różnym stylu.

Kupiłam pierwszą o takim kroju (zdjęcie 1.) i takim kolorze i wzorze (obrazek 2.):

 

oraz sukienkę o takim kroju (tylko, że wzór to w falujące pasy czerwono-białe):

Obie sukienki leżą bardzo dobrze :))) To spora radość, nie spodziewałam się, że będzie tak dobrze - z powodu skoku wagi. A jednak jest ok, nawet mi się spodobało, jak wyglądam ;)

Miłego wieczoru!! (noc)

4 kwietnia 2016 , Komentarze (5)

Cześć!!

Dziś od progu piszę, że nie poćwiczyłam. Byłam zbyt zmęczona po 8 godzinach jazdy pociągiem. Za to widziałam dziś pierwszy raz bociany! Szkoda tylko, że stojące w gnieździe ;)

No dobra, trochę ruchu miałam bo byłam na spacerze i bawiłam się dość długo z psem (pies ma chyba psie ADHD więc ruch był) :D

Zjadłam:

  • otręby owsiane z mlekiem, owocami goji i cynamonem,
  • kanapka (chleb wieloziarnisty, salami, ser, oliwki),
  • jabłko,
  • schabowy z ziemniakami,
  • 4 szt. "pałeczki pszenne" - śmiesznie brzmi :D,
  • jogurt owocowy.

Jestem dość mocno zmęczona, więc dzisiejszy wpis będzie dość krótki :) Skończyłam czytać "Znalezione nie kradzione" S. Kinga - dobra, wciągająca powieść. Nie nazwałabym tego horrorem, ale thriller z tego jest niezły, trzyma w napięciu do samego końca.

Jutro muszę coś konkretniej poćwiczyć!

Pozdrawiam Wszystkie Czytające :* Dziękuję, że jesteście, dodajecie mi duuużo sił do walki!!!

3 kwietnia 2016 , Komentarze (10)

Cześć Vitalijki :*

Ależ dziś był ciepły dzień! Pierwszy raz w tym roku wzięłam lżejszą kurtkę. Mało tego, pierwszy raz w tym roku chodziłam bez kurtki - tak było ciepło ;)))

Ćwiczenia dziś odpuściłam, niedziela to dzień relaksu. Za to miałam dziś udaną randkę z narzeczonym. Najpierw kino - poszliśmy na Planetę Singli. Fajny, sympatyczny film do pośmiania się, niby nic odkrywczego, bo to typowa komedia romantyczna bazująca na amerykańskich produkcjach, ale można było się pośmiać i wzruszyć, a tego potrzebowałam, takiego lekkiego filmu :)

Później zjedliśmy obiad w indyjskiej restauracji, następnie ucięliśmy sobie dłuuugi kilkugodzinny spacer na molo, nad morze (tam trochę posiedzieliśmy na plaży) i przez miasto. 

Także dzień sympatyczny i udany.

Zjadłam (uch, dziś trochę tego było niestety...)

  • otręby owsiane z mlekiem, owocami goji i cynamonem,
  • sałatkę z rukolą, fetą, oliwkami i prażonymi ziarnami dyni (mniam!),
  • kurczak w sosie maślano-pomidorowym z ryżem (w restauracji),
  • kawałek wczorajszej pizzy,
  • jogurt owocowy,
  • 3 gałki lodów :x
  • pół szklanki drożdży zalanych wrzątkiem.

Lody... to słabość ciepłych dni i moja ;))) Ale nie mam wyrzutów sumienia, czasem można sobie odpuścić (byleby z umiarem), a te lody zjedzone na molo z narzeczonym były dopełnieniem miłego dnia ;)

Piłam dziś niestety za mało wody, cały dzień poza domem i w ruchu, nie dałam rady skontrolować ilości wypitej wody.


Nie wiem dlaczego, dziś był bardzo słoneczny i miły, udany dzień. A ja mimo wszystko odczuwam jakiś wewnętrzny smutek, nie mam humoru. Może dlatego, że jutro wyjeżdżam na ponad tydzień?

Powinnam się cieszyć dniem dzisiejszym, no...  powinnam :?


Wiosna, wiosna!

2 kwietnia 2016 , Komentarze (5)

Witam wszystkie Vitalijki :)))

Pierwszy dzień weekendu udało mi się zrealizować zgodnie z planem. Trzeba dodać, że dzień dziś był przepiękny!

Poćwiczone:

  • basen -  około 30-36 długości (pogubiłam się w liczeniu) basenu po 25 m,
  • 100 pompek damskich,
  • ok. 2 godzinny spacer po Parku Oliwskim, lesie gdańskim i mieście - trochę ponad 8 km.

Ależ się cieszę, że basen mi dziś wypalił! Wstałam specjalnie koło 8 (a jestem śpioch) i pojechaliśmy do Sopotu (badam na razie basenu w okolicy, w Sopocie było "stosunkowo najtaniej"). Basen trochę płytki, jestem przyzwyczajona do głębszych, a ten miał w najgłębszym punkcie tylko 1,60m. Ale dało się pływać :) Haaa!

Ranna godzina wymuszona była grafikami basenów. Niestety, te Trójmiejskie mają bardzo duże obłożenie zajętych torów. :( Nawet ta poranna godzina pozwoliła na pływanie tylko po 2 z 5 torów, 3 były porezerwowane.


Dziś w menu:

  • otręby owsiane z owocami goji, mlekiem, owocami i cynamonem,
  • 2,5 kromki chleba wieloziarnistego z pasztetem drobiowym i rukolą,
  • jabłko,
  • pizza domowa (pyyycha!),
  • kawa zielona,
  • szklanka wody z octem jabłkowym,
  • monte drink (moja słabość ;)),
  • ok. 1l. wody.

Co do domowej pizzy... Pierwszy raz robiliśmy, wyszła super! Ciasto zrobiliśmy na gruby spód, skorzystałam z tego przepisu:

http://kotlet.tv/ciasto-na-pizze/

A z dodatków dodaliśmy nasze ulubione: przecier pomidorowy, bazylia i oregano, ser żółty, salami, oliwki, ser feta, czosnek i rukola.

Oto nasze wielkie dzieło (prawie już zjedzona a duża blacha, na szczęście L. mi w tym znacznie pomógł :PP:


Jutro ćwiczeniowo odpoczywam, za to ogólnie plany na jutro znów mam ambitne :))) Dzisiejszy dzień był cudowny, tak słoneczny, ciepły, wiosenny, że naprawdę od razu chce się żyć! Ależ brakowało mi tego klimatu, jest super! 8)

Cudownego, pełnego relaksu wieczoru życzę Wszystkim (alkohol)

1 kwietnia 2016 , Komentarze (6)

Hej haj heloł :)))

Dziś relacja przedstawia się następująco.

Poćwiczone:

  • 100 pompek (damskich),
  • godzina na orbitreku (obciążenie drugie),
  • ok. godzinny spacerek.

Wszamane:

  • otręby owsiane z mlekiem 2%, z owocami goji, kawałkami truskawek, poziomek, borówek amerykańskich i porzeczek, z dodatkiem cynamonu (pychotka!),
  • 3 kromki chleba wieloziarnistego ciemnego z masłem, łososiem wędzonym, pasztetem domowej roboty z jajkiem przepiórczym, posypane rukolą,
  • talerz zupy węgierskiej z kiełbaską,
  • jabłko,
  • garść migdałów, 
  • szklanka wody z octem jabłkowym,
  • zielona kawa z kostką ciemnej czekolady,
  • i na wieczór - w planach jogurt naturalny z owocami (truskawki, borówki itd)
  • ok. 1,5 litra wody.

Będąc na spacerze zaliczyłam 2 filie biblioteki gdańskiej. Ale się zaopatrzyłam!!!! Czuję moc, uwielbiam mieć doładowanie nowych książek, a odkryłam świetnie rozbudowaną filię niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Mają tam ogrooomny wybór powieści moich ulubionych autorów.

Wypożyczyłam:

Uwielbiam Paulinę Simons z jej cyklem "Jeźdźca miedzianego" i uwielbiam wszystko co napisała. Kocham Barbarę Wood z jej magicznymi i ciepłymi sagami o kobietach w różnych kulturach świata. I Kinga, i Christie, i Schmitta, którego czytam nagminnie co tylko wpadnie mi w ręce! Ale mam frajdę :)

I moje nowe odkrycie - Lauren Oliver. Pokrótce opiszę, czym mnie ostatnio ujęła:

Książka mnie wprost oczarowała, chociaż pierwsze wrażenie było zgoła inne... Początek historii wydał mi się infantylny, nijaki, skierowany wprost do nastolatek. Czytając przemknęło mi przez myśl, że kurczę, wyrosłam już z takiego naiwnego spojrzenia młodej dziewczyny, nie trafia do mnie klimat licealnych czasów, bycia na topie i tym podobnych problemów. Ale postanowiłam dać tej książce szansę - i nie zawiodłam się! Szybko robi się coraz ciekawiej, dziewczyna ginie w wypadku samochodowym, żeby następnie obudzić się rano i przeżywać ten sam dzień od początku. Więcej fabuły nie zdradzę, to co opisałam i tak można znaleźć w opisie książki ;) 

Ale przyznaję z ręką na sercu, książka ma ciepły, miły klimat. Jest bardzo pouczająca i wartościowa, porusza wiele ważnych problemów życia ludzkiego - a mierzy się z tymi problemami młoda kobieta, która odkrywa co w życiu jest ważne, odkrywa, że to, co pozornie wydaje się oczywiste, nie zawsze jest prawdą. Ogólnie polecam :)

Ciekawa jestem innych powieści tej autorki, niedłgo się przekonam, bo czeka na mnie wypożyczone teraz Delirium ;)


Rozpisałam się :)

Na weekend mam kilka ciekawych planów, ale nie będę nic zdradzała, bo może mi coś nie wyjść. Pochwalę się, jeśli się uda :)))

Miłego i słonecznego weekendu!!! :*

Ps. O, a taką pupę chcę mieć w przyszłości :PP

31 marca 2016 , Komentarze (10)

Cześć i czołem! :PP

Drugi dzień dołączam do listy dni udanych :)))

Poćwiczyłam:

  • Skalpel z Chodakowską (ufff dałam radę mimo że po długiej przerwie :D)
  • 100 pompek
  • ponad godzinny maraton po sklepach (też ruch, no co ;p)

Pożywienie:

  • otręby owsiane z jabłkiem i żurawiną, z 2% mlekiem,
  • 2 kromki ciemnego pieczywa z pasztetem drobiowym,
  • kawa zielona z kostką ciemnej czekolady,
  • talerz zupy węgierskiej z kawałkiem kiełbasy,
  • pół jogurtu naturalnego z mleka owczego i pół jogurtu jagodowego z mleka koziego,
  • ok. 1,5 litra wody.

Za mało warzyw, wiem. Trudno mi jakoś je włączyć, nigdy nie przepadałam za warzywami. A w ogóle to robiłam zakupy i zapomniałam kupić chociaż marchewki do pochrupania :P

Za to w weekend mamy zamiar I raz zrobić domową pizzę - zdrowszą niż ta sklepowa. Kupiłam do niej rukolę - chociaż tyle z warzyw ;)))) Lubię różnego rodzaju sałatki i surówki, ale akurat teraz nie miałam ochoty kupować i robić. Chociaż w sumie brokułowej z czosnkiem dawno nie jadłam... Może jeszcze jutro skoczę do sklepu i kupię składniki ;)

Te jogurty - kozi i owczy wzięliśmy na spróbowanie. Owczy miał dziwną konsystencję... taką jakby lekko kaszkowatą, a w smaku był jak zwykły naturalny. Za to kozi pozostawia charakterystyczny posmak, który mi nawet podchodzi (narzeczonemu już nie). Lubię tak czasem popróbować czegoś nowego.


Namawiam Mojego na zapisanie się na siłownię. Znaczy, żebyśmy razem się zapisali, a nie że on ma sam. Mam przesyt orbitreka, poza tym wydaje mi się, że robiłam za dużo cardio a za mało siłowych. Musimy teraz tylko znaleźć dobre miejsce, myślę, że jemu też się trochę to przyda przed ślubem, szczególnie, że mu brzuszek trochę wyskoczył ;) Nie narzekam, mam teraz przynajmniej miękko jak się oprę, ale na pewno na zdrowie mu to wyjdzie (jak i mnie).

No a sama to mam jakoś opory... Nigdy nie chodziłam na siłownię i głupio by mi było tak samej zaczynać... Nie wiem czy mi się spodoba, wiadomo, z kimś to zawsze raźniej.


Życzę wszystkim samych wiosennych chwil (kwiatek)