Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

pól roku na chorobowym (wypadł mi dysk ;) w tym czasie przytyłam prawie 10 kg. Chcę znowu ważyć 55kg ale problem w tym, że moja motywacja leży a zapał jest słomiany, dlatego tu jestem :)

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 784
Komentarzy: 6
Założony: 2 lipca 2015
Ostatni wpis: 9 lipca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Znowu_zaspalam

kobieta, 34 lat, police

167 cm, 65.30 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

9 lipca 2015 , Komentarze (2)

Nie wiem czemu ale waga ruszyła w dół ... Tzn podejrzewam, że tak zadziałał powrót do pracy, prawie nie jem ( wiem wiem niezdrowo itp) ale jak upał to w ogóle się nie chce, tylko pije dużo, pracuje w upale i duuużo dźwigam, noszę, przenoszę. Pracuje dużo, zwolniło mi się w sklepie 2 ludzi i zostałam sama. Nie mam czasu na nic, chodzę wiecznie wściekła jakaś, nabuzowana. Sama nie wiem o co mi chodzi...

Zawsze mieszkałam sama a teraz mam pełną chatę, wkurza mnie że od 2 tygodni wracam do domu pełnego wrzeszczących dzieci, ani trochę spokoju, nikogo nie interesuje, że mogę być zmęczona, że potrzebuje trochę czasu dla siebie... Tylko pracuje i śpię  :/  Ehhh aż mi się nie chce wracać do domu. Zatęskniłam za czasami jak mieszkałam sama, w swoim rodzinnym mieście, z pracy jak byłam podminowana wracałam pieszo i popijałam colę z 0.5L butelki z dolaną 100ml wódki i odpowiednio mnie to relaksowało.

A teraz? lipa. Do domu 15 km z pracy autem, jak jestem podminowana to wyzywam na kierowców, a w domu kąpiel i spać żeby BROŃ BOŻE z nikim nie zamieniać słowa...

4 lipca 2015 , Komentarze (2)

Wiedziałam, że tak będzie, DUPA A NIE SIŁOWNIA!! Dostałam taki wycisk w pracy już drugi dzień z rzędu ze po powrocie zasnęłam w wannie :/

Czy to dalej wymówka?\

Jutro niedziela, mój miły D zabiera mnie gdzieś, miejsce niespodzianka. Siara strój ubrać.

Jestem wściekła sama na siebie, byłam już tak nakręcona ;/

Pociesza mnie to, że w pracy też na bank dużo spaliłam.

3 lipca 2015 , Skomentuj

Dzień zaczął się super, obudził mnie godzinę przed budzikiem ujadający pies sąsiada.

Poszłam do łazienki, stanęłam na wadze i .."O matko jak to się stało, że tak się intensywnie odchudzam i przytyłam kilogram !?" Zawsze się zastanawiałam dlaczego ludzie tyją - i nie mówię tu o ciążach, chorobach itp, mam na myśli zwykłe obżarstwo i brak ruchu jak u mnie, zawsze mówiłam -kurde przecież jak dziewczyna waży 90 kg to kiedy się zorientowała ze jest źle? przecież to nie tak ze kładziesz się spać ważąc 60- budzisz się i <"BOOM!">  90 KG! no i swój moment prawdy sama przespałam, byłam szczęśliwa, jadłam co chciałam, po spodniach nie zauważyłam, z resztą lubię legginsy więc nie miałam prawa się zorientować :P Zawsze mówiłam, że jak przekroczę 60 kg to coś z tym zrobię. Na dzień dzisiejszy 64, wszystko mi się trzęsie, zaczynam mieć tyłek jak własna mama i wszystko obrasta cellulitem. Podjęłam decyzję:

Dzisiaj po pracy idę na siłownie, Dziś, nie jutro, nie od pon, nie jak mi się okres skończy tylko właśnie dzisiaj.

Niech się dzieje co chce, już mam do zrzucenia 9 kg. To dużo i nie dużo, ludzie zrzucają po 50, ale jak sama mam się ruszyć... Ale poradzę sobie, modle się, żeby się zarazić tym sportem!


mam ją na tapecie jako motywator :)

2 lipca 2015 , Komentarze (2)

Nigdy nie byłam wielką fanką, nie jadłam po prostu czekolady, nie słodziłam kawy/ herbaty, nawet nie miałam w domu cukru. Aż do chwili kiedy zamieszkałam ze swoim facetem. On potrafi usiąść przed TV i zjeść 2 tabliczki na raz. Dostosowałam się do jego trybu jedzenia, czekoladki, późne ogromne, tłuste obiado-kolacje, w ogóle 5 posiłków dziennie, słodkie napoje i chipsy, tylko, że on 4 razy w tyg jest na siłowni i wszystko spali, jak nie tam, to w pracy. A ja ? no cóż... Waga mówi sama za siebie... Nie naciska na mnie, nie słyszę od niego "kochanie, masz wałeczki na plecach" ale chciał wyciągnąć mnie na siłownie, dla towarzystwa. A ja nie chce iść, nie wiem, wstydzę się, może jestem trochę aspołeczna, nie chce żeby ktoś się na mnie gapił, albo coś mi nie będzie wychodzić będą się ze mnie nabijać. Już załapałam, że ludzie bywają niemili a ja nie potrafię przyjąć słowa krytyki, obrażam się od razu, albo włącza mi się "tryb bojowy"... mam nieskończoną ilość wymówek, najlepsza jest ta, ze ja lubię ćwiczyć rano, a czas mam tylko wieczorami :D jak sama to czytam to nie mogę uwierzyć, ze jestem takim paskudnym leniem....

Staram się odstawiać czekoladę, szczerze mówiąc łatwiej mi było rzucić palenie :/ czasami mam dni kiedy cały dzień jem tylko surową marchewkę i pije wodę, a na drugi dzień  mam napady głodu. Wiem, że jedzenie jest ważne, ale jest tyle informacji na necie, że nawet nie wiem od czego zacząć, zaczynam czytać, żeby się coś dowiedzieć, co dobrze jest zjeść i kiedy, a i m więcej czytam tym jestem głupsza...

Mam nadzieję, że obecność tutaj doda mi trochę wiary i wiatru w skrzydła i zrobię coś zamiast tylko narzekać.