Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Niepoukładana, zawzięta, emocjonalna, wrażliwa, ambitna, zagubiona, uparta... pełna sprzeczności.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 64402
Komentarzy: 652
Założony: 9 grudnia 2015
Ostatni wpis: 29 czerwca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
createmyself

kobieta, 35 lat,

175 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 stycznia 2018 , Komentarze (8)

Tyle zostało do ślubu! Jutro odbieram obrączki, zdecydowaliśmy się na klasykę i dodatkowo trafiliśmy na fajną promocję także obrączki załatwione. Rozdawanie zaproszen również in progres! Buty mam, sukienka-jest, ramoneska na wierzch-jest (tak sobie chciałam a co!) pozostaje kwestia fryzjera i makijażu-make up w najgorszym wypadku ogarnę sama ale za czesanie już się nie biorę. Rodzicami mojego L. którzy twierdzą, że ślub cywilny jest "nieważny" i "po co wydawać pieniądze" przestałam się przejmować. L. też kazał mi to olać, więc nic innego mi nie pozostaje jak dalej cieszyć się tym co powinno cieszyć.

Nie cieszy mnie natomiast moja waga :( TSH 10 pokrzyżowało moje plany "wyszczuplenia", dodatkowo ostatnie 2 tygodnie umierałam na przeziębienie... a tak serio zapalenie oskrzeli, mega katar i totalne osłabienie, które dalej trzyma... no ale z całą resztą powoli lepiej. Mam olejek czosnkowy z Solgara, wit. D i zamierzam budować swoją odporność (spokojnie oczywiście nie samymi suplami)!

No tak czy inaczej pozostały 2 miesiące więc myślę, że realnie dam radę pozbyć się 3-4 kg i taki cel sobie ustanawiam! Endokrynolog odwiedzony, dawki zmienione. Słodycze jem 1-2 razy na tydzień (rzucać nie zamierzam) trzeba tylko nad posiłkami trochę popracować. Jak tylko pokonam przeziębienie do konca biorę się za spacery, lekkie ćwiczenia itd. A właśnie kto widział moje hula-hop?

3 stycznia 2018 , Komentarze (8)

2017 był niewątpliwie najgorszym rokiem w moim życiu, bogatym w bardzo trudne doświadczenia i przeżycia. Choroba i śmierć ukochanego Taty, poważny kryzys w związku, rozstanie i powrót, problemy z pracą i zdrowiem i na sam koniec "przyszła teściowa" dowaliła do pieca ale o tym nie chce mi się nawet pisać. Postanowiłam odcinać wszystko co toksyczne w moim życiu, więc nie zamierzam po prostu utrzymywać z nią ani ojcem mojego L. kontaktu. Może i przykre ale nie zawsze w życiu wszystko układa się tak jak powinno i jakoś się trzeba w tym odnaleźć!

W tym roku nie będzie postanowień noworocznych bo zwykle nic z tego nie wychodzi. Tym razem wypiszę tylko kilka celów do osiądnięcia przed 30tką! (czas: 13 miesięcy) Już kiedyś robiłam taką listę, która potem gdzieś się zawieruszyła (nawet tu na V) a postanowienia z niej nie zostały nawet ruszone... Wtedy wypisałam mnóstwo postanowień tym razem lista będzie krótka ale bardzo pilnowana!

1. Ustabilizować TSH (znów mam ponad 10 przy normie do 4;/)

2. Założyć swój sklep internetowy

3. Zobaczyć Toruń, Malbork i pojechać nad Morskie Oko (nigdy nie byłam)

4. Wzbogacić swój  zbiór legend kolejnymi pozycjami

5. Zdobyć jakiś szczyt

6. schudnąć i utrzymać chyba, że zajdę w ciążę ;)

Takich drobnych celów jest oczywiście więcej ale je trzeba poprostu osiągać, mam nadzieję, że będę mogła za jakiś czas napisać, że to i to mi się udało. Na pewno muszę zadbać o siebie, swoje zdrowie i o to, żeby mi w życiu było dobrze, za dużo złego się stało i za dużo osób chciało wpływać na moje życie.... Koniec to moje życie i tylko ode mnie zależy jak je przeżyję.

Żegnaj stare, Witaj nowe!

Do ślubu: 80 dni

13 grudnia 2017 , Komentarze (4)

Już ponad miesiąc nie ma Taty a ja dalej nie wierzę, że już nigdy nie pojedziemy do naszej ulubionej karczmy, nie pójdziemy na grzyby, nie porozmawiamy... często się łapie na tym, że chcę Mu coś opowiedzieć. Rok temu byliśmy na wspólnym wyjeździe, nie wiedzieliśmy, że na ostatnim wspólnym... Choroba zabierała go kawałek po kawałku, wygrała..

Prawdę mówiąc lepiej się czuję wyszukując sobie różne zajęcia, zajmując głowę czymkolwiek. A to szukanie prezentów, a to przygotowywania do Ślubu. W  sumie jeśli chodzi o prezenty to sprawę mam już prawie domkniętą. Mama sama się określiła co chciałaby dostać, L. wybrał płytę a resztę sama zorganizowałam. Pozostaje mi rodzina mojego L. ale tu zamierzam się po prostu dorzucić.

Przygotowania do Ślubu również posunęły się do przodu, zamówiliśmy zaproszenia, zarezerwowaliśmy salę, w której odbędzie się obiad weselny. Sala ma super opinie i dodatkowo znajduje się niedaleko USC, odpada więc problem dojazdu. Kupiłam też sukienkę i buty i właściwie pozostaje mi kwestia jakiegoś nakrycia bo pod koniec marca to może być zarówno 20 stopni jak i śnieg. Zdecydowaliśmy się też na obrączki-wygrała ponadczasowa klasyka. Zamówiłam nawet bieliznę, którą chcę wykorzystać w noc poślubną :P

I w sumie wszystko toczy się jakoś powoli do przodu gdyby nie to, że dalej jestem bez pracy. To wszystko jest śmiechu warte. Ostatnio odezwali się do mnie z jakiegoś ogłoszenia ale okazało się, że oprócz normalnego etatu i sobót życzyli sobie jeszcze, żebym obsługiwała telefonicznie klientów po godzinach pracy oraz odbierała i wydawała samochody również po godzinach pracy... także sorry (wypożyczalnia samochodów-stanowisko biurowe). Już kiedyś wspominałam, że chciałabym prowadzić własną działalność i chyba wpadłam na pomysł co by to mogło być. Pierwszy raz mam wrażenie, że to "TO". Jestem na etapie zbierania informacji i kto wie... jeśli dalej nic nie ruszy może się sprawdzę sama?

Vitaliovo- diety nie ma, waga też nie spada ale praktycznie nie jem słodyczy, ostatnio zdarza mi się raz na tydzień a to już całkiem fajny osiąg, zdarza mi się też czasem poćwiczyć-czego wcześniej nie było i na pewno jak tak dalej pójdzie to będzie tylko lepiej! Niestety znów szaleją mi hormony, muszę zrobić w przyszłym tygodniu badania TSH i wybrać się do lekarza bo czuję, że coś nie gra. Jestem strasznie nerwowa  i wysyfiło mi pół twarzy :(

17 listopada 2017 , Komentarze (11)

Kilka dni po ustaleniu daty ślubu mój Tatuś odszedł. Nie będę tu pisać jak wielki to ból, smutek i pustka bo nic nie odda tego co czuję. Na to się nie da przygotować nawet wiedząc, że ktoś choruje, zawsze jest za wcześnie... Cały czas myślę, że coś mogłam inaczej, lepiej...ale zawsze ma się wrażenie, że na niektóre rzeczy przecież "będzie jeszcze czas"... no niestety nie zawsze. Zawsze byłam córunią Tatunia... i tak zostanie. Cieszę się tylko, że już Go nic nie boli.

Ślubu przekładać nie będziemy, Tata sam zaczepił mnie niedawno z pytaniem co planujemy i powiedział, że "lepiej być żoną", cieszył się...podobno prosił mojego L. żeby się mną zaopiekował, kiedy go zabraknie... nie będzie wesela, po prostu ślub i obiad tyle. 

Dziś dojrzałam w końcu do pomiarów i zważenia się, jest tragedia. "Pocieszające" jest, że jestem przed okresem i może pomiary są ciut "zawyżone" ale nie ma się co oszukiwać, jest źle. I muszę to zmienić-ale nie da wyglądu tylko dla zdrowia bo na prawdę TO jest w życiu najważniejsze.

Dziś tyle... Dbajcie o swoich najbliższych.

6 listopada 2017 , Komentarze (2)

Tak jak w temacie... Tyle dokładnie zostało do ... ślubu. W sumie to mam wrażenie, że wszystko odbywa się jakoś na wariackich papierach, zostało mało czasu i mnóstwo rzeczy do ogarnięcia. Planujemy skromny cywilny i pewnie jakiś obiad dla najbliższej rodziny-mój Tata jest w bardzo złym stanie i na większe imprezowanie nie mam najmniejszej ochoty...różnie może być. Z resztą nigdy mnie nie kręciły wielkie wesela i wielomiesięczne przygotowania (serio!). Mój L. chce w przyszłości ślub kościelny i może wtedy zorganizuje się jakieś większe przyjęcie. We'll see!

Ogarnęliśmy już papierki, świadków, powiadomiona najbliższa rodzina, wstępnie wybrane modele obrączek i sprawdzony czas oczekiwania.

Do ogarnięcia- obiad dla rodziny(tu jakiś kosmos), stroje (wstępna koncepcja jest), zaproszenia, no i jeśli o mnie chodzi to muszę doprowadzić SIEBIE do ładu!

Waga paskowa dawno nieaktualna i przydałoby się zrzucić z 5 kg... jest to oczywiście do zrobienia ale muszę się po prostu spiąć w sobie i działać... już nieraz udowodniałam, że potrafię więc teraz i z taką motywacją musi się udać! Wiem co robić i problem tylko w tym, aby robić to systematycznie!

Dziś się zmierzę, zważę i co tydzień będę porównywać wyniki!

To tyle, dziś prywata ;)

10 października 2017 , Komentarze (4)

Kolejny zimny poranek nas przywitał. Chyba mam problemy z krążeniem bo ciągle mam zimne stopy, dłonie i nos! U rodziców niby grzeją ale po zeszłorocznej wymianie kaloryferów -woła to o pomstę do nieba, a u nas na wsi sami sobie grzejemy kiedy i ile nam się podoba ale wiadomo... na razie raczej oszczędnie bo sami nie wiemy jak się koszty rozłożą-pierwszy sezon i wielka niewiadoma!

Tak się czasem zastanawiam czy jest jakiś limit pecha na człowieka? Ten rok mnie nie oszczędza i nawet drobne rzeczy, które powinny cieszyć czy relaksować potrafią sprawiać przykrość. Ostatnio miałam ochotę na gorącą kąpiel to mimo, że sprawdzałam temperaturę wody w rezultacie nalała się cała wanna zimnej wody, która następnie ZALAŁA nam dolną łazienkę (tak, tak pękła rura), dzień wcześniej kupiłam ławkę do przedpokoju i gdy tylko przywieźliśmy ją do domu okazała się połamana... także tego... takich sytuacji mogłabym wymienić jeszcze kilka ale może lepiej koncentrować się na przyjemnościach a nie wyłącznie na problemach.

Powoli zbieram się mentalnie do poszukiwania pracy, przyznam, że olałam temat, postanowiłam się trochę odciąć, odpocząć ale w zasadzie chciałabym już iść do pracy. Jasne, że fajnie się wyspać, nadrobić seriale ale jednak chodzenie do pracy bardziej motywuje mnie do działań, jestem bardziej zorganizowana i więcej zrobię mimo, że czasu mniej.

Wykorzystując otaczające nas dobra (ogród i lasy) zrobiłam pierwsze w życiu przetwory: konfiturę z pigwy, jabłka do słoika na zimę i grzyby w "pomidorach" a także udało się ususzyć trochę grzybków. W weekend kupiliśmy jeszcze do posadzenia wiśnię, winorośl i borówkę, także jak dobrze pójdzie w przyszłe sezony będzie więcej własnych owoców:)

No ale do rzeczy czyli do Vitaliowych klimatów:

-waga niezmiennie ponad paskowa (ale pod kontrolą-nie wzrasta)

-słodycze ograniczam, bardzo powoli ale kiedy mam dzień "bez" to trzymam się tego wytrwale (na razie co drugi dzień, mam zamiar powoli wydłużać te dni "bez")

-ruchu brak :( może WŁAŚNIE dziś to zmienię?

-urozmaicania posiłków brak :( 

Nie wiem czemu tak opornie mi to wszystko idzie, zwykle szybciej umiałam się pozbierać ze swoimi postanowieniami, wprowadzić je w życie i cieszyć się efektami. Muszę sobie  wyznaczać małe cele, wtedy realizując je szybciej zmotywuję się do dalszych działań :)

W takim razie plan na dziś: ogarnięcie pokoju, domowe SPA i jakiś fajny obiados :)-tak dla lepszego samopoczucia! a wieczorem jakieś ćwiczenia? może rozciąganie na dobry początek?

27 września 2017 , Komentarze (2)

Jestem, melduję się... niestety wciąż nie udało mi się wdrożyć zdrowszego trybu życia. Ten rok jest dla mnie tak ciężki emocjonalnie, że wpadłam w wir zajadania emocji, problemów, pocieszania się fast foodami-wiem, że do niczego dobrego to nie prowadzi i wiem, że tak postępując wręcz sobie szkodzę ale postanowiłam, że dzisiejszy dzień będzie pierwszym bez słodyczy i mam zamiar tego postanowienia dotrzymać!

Dzień zaczęłam od kanapek z szynką i kawy, na obiad planuję zapiekankę a na kolację może ser biały. Wiem, że jeśli nie zacznę bardziej planować posiłków będzie źle. Jem strasznie monotonnie i niezdrowo ale przyznaję, że przez przeprowadzkę kompletnie nie mam czasu ani głowy do gotowania, które tak bardzo lubię!

Co do przeprowadzki: zdaliśmy już mieszkanko i znaczną część rzeczy przewieźliśmy do domu. Ja powoli przeglądam i pakuję też rzeczy, które mam u rodziców. Najchętniej całkiem przeniosłabym się już na nowe miejsce ale ze względu na zły stan Taty chcę jeszcze jak najwięcej czasu pobyć z NIM i póki nie pracuję staram się być jak najwięcej u rodziców!

Co do pracy to jeszcze nie szukam nowej, za to dziewczyny ze starej napisały mi ostatnio, że za mną tęsknią i robią spotkanie i że oczywiście muszę być. Miło mi się zrobiło i mam nadzieję, że ten kontakt nie umrze! Na prawdę bardzo żałuję, że z nimi już nie pracuję-to jedyne czego żałuję po tej pracy. Chciałabym w kolejnej pracy też mieć takie dziewczyny!

W swoim ogródku znalazłam pigwę i choć nie mam jej za dużo to planuję zrobić jakąś konfiturę, żeby się nie zmarnowała... Na zimowe wieczory będzie w sam raz.... przyznaję, że nigdy jeszcze nie robiłam przetworów ale wierzę, że się uda. Są jeszcze jabłka, więc może i kompot się trafi :)

Z zaległych planów udało mi się poogarniać swoje szpargały do DIY. Dziś muszę przejrzeć jeszcze biżuterię. Przy przeprowadzce dopiero okazuje się ile człowiek nazbierał skarbów przez lata.... i ile zostawił "przydasi".

No nic uciekam ogarniać przestrzeń dookoła plus planuję jeszcze dołączyć jakaś aktywność bo inaczej zacznę się toczyć i przestanę się mieścić w resztę ciuchów.

See u!

19 września 2017 , Komentarze (1)

Przeprowadzka w toku, pakowanie, przewożenie, sprzątanie i tak na okrągło... za mną tydzień urlopu a czuję się bardziej zmęczona niż przed... chciałam wyjechać na kilka dni ale jest tyle pracy, że chyba będę musiała to sobie odpuścić... no ale zobaczymy... Powoli wysyłam też CV tylko ... zepsuł mi się telefon albo karta i właściwie w 80% przypadków nie da się do mnie dodzwonić... No ale ogarnę przeprowadzkę,potem  telefon i wezmę się ostro za szukanie pracy... CV i list mam już ogarnięte... jakoś to będzie. 

Jestem na siebie zła... lista postanowień na zeszły tydzień leży i kwiczy... co prawda coś tam poszło do przodu ale na prawdę niewiele... zwłaszcza sprawy vitaliove wołają o pomstę do nieba... wiem, że muszę w końcu o siebie zadbać a i tak ciągle odwlekam to w czasie. Kolejnej listy nie tworzę do póki nie zrobię wszystkiego z poprzedniej!

Dziś dzień resetu, wczoraj walczyłam do 23:30 dziś czas na nadrabianie seriali i słodkie lenistwo... choć najprawdopodobniej i tak zabiorę się za segregowanie i przegląd rzeczy z szafy... wpadłam w ciąg. Robiłam już dziś mini "porządki" na lapku i znalazłam starą tabelkę z ćwiczeniami-chyba muszę do tego wrócić-motywowało!

Powoli oglądam też katalogi i strony z wystrojem wnętrz... odświeżać będziemy raczej powoli, pokój za pokojem tak jak nam kasa i czas pozwoli ale w w niedzielę mnie poniosło i kupiłam lampę do sypialni :P a co, będzie czekać grzecznie na swój czas :D

Dziś o wszystkim i o niczym ale melduję, że żyję i będę się odzywać częściej!

11 września 2017 , Komentarze (2)

Długo mnie nie było ale działo się i dziać się będzie jeszcze więcej.

Na wstępie trochę prywaty:

Niestety choroba Taty postępuje, jakoś do tej pory starałam się odsuwać od siebie najgorsze myśli, wszystko wydawało mi się jakieś nierealne i nieprawdopodobne natomiast jest już źle i łapię się na tym coraz częściej... najgorsze jest to, że nie mogę nic zrobić, nie mam jak pomóc...widzę, że się meczy i nie mogę nic! Mogę być...tylko tyle...życie nie jest sprawiedliwe i bardzo żałuję, że w taki sposób musimy się o tym przekonywać...

Inna kwestia... ZWOLNIŁAM SIĘ-w końcu!! praca sama w sobie nie była zła... ale fakt, że robiłam BARDZO dużo, ciągle dochodziły mi nowe obowiązki a wypłata była wciąż ta sama... ŚMIESZNA i często zamiast "dziękuję" słyszało się słowa niezadowolenia sprawił, że na prawdę cieszę się na zmianę! Moje dziewczyny stwierdziły, że szkoda ale też, że dobrze, że się stamtąd wyrwę-i tego mi będzie jedynie żal-super dziewczyn! Właśnie jestem na wypowiedzeniu, mam urlop do wykorzystania i powoli rozglądam się za nowymi ogłoszeniami. 

Przeprowadzka... pisałam ostatnio o tym, że szukamy domu i jeden mamy na oku... udało się. Wczoraj otrzymaliśmy klucze! Jest cudnie, dom ma duży ogród i nie wiele trzeba zmienić, żeby było tak jak chcemy... no ok trochę trzeba ale poprzedni właściciele zostawili całe wyposażenie więc możemy sobie na spokojnie pykać pokój po pokoju, wszystko co potrzebne do funkcjonowania jest (nawet rowery), trochę odświeżymy i będzie cacy. A co najważniejsze po zawirowaniach, rozstaniach, powrotach i zaręczynach w końcu jest między nami DOBRZE. I do rodziców będzie tylko pół godzinki autem więc jest OK! Już wiem, że urlop spędzę na wertowaniu internetu w poszukiwaniu inspiracji do domu i ogrodu!! Już wybrałam nawet miejsce na własną garderobę a w domu zostało kilka rzeczy, które mi się do niej przydadzą!

Vitaliovo!

Nie da się ukryć, że od pół roku dużo się dzieje i bardzo negatywne i przykre przeżycia przeplatają się z tymi radosnymi co odbiło się na wadze, na zajadaniu emocji, jem dużo na noc, mało się ruszam i przez to wszystko jestem sporo na plusie! Oczywiście już kilka razy obiecywałam sobie, że się ogarnę, że 'od jutra" natomiast wyszło mi to raczej średnio... jak widać. Teraz chcę troszkę bardziej skupić się na sobie, zacząć szykować posiłki, nie jeść nic "na szybko". Włączę też zapewne ruch. Wczoraj pierwszy raz od LAT przejechałam się na rowerze i muszę przyznać, że przyniosło mi to niezłą frajdę i chcę jeszcze! Zawsze miałam wymówkę, że siodełko niewygodne, że potem mnie będzie wszystko boleć, teraz mam wygodne żelowe siodełko i mam zamiar jeździć!

Postanowienia na TEN tydzień (vit i nie vit):

-dorzucenie warzyw do posiłków

-ograniczenie słodyczy i słodkich napojów

-ograniczenie kawy

-spakowanie (przynajmniej części) rzeczy z wynajmowanego mieszkania

-uporządkowanie rzeczy "u rodziców"

-posegregowanie rzeczy do DIY i skończenie łapacza snów (który czeka już miesiąc)

-szukanie ogłoszeń, przygotowanie CV i LM

16 lipca 2017 , Komentarze (2)

Melduję się, 

Ostatnie dni upłynęły nam na bieganiu po bankach, dowiadywaniu się co i jak, spotkaniach z doradcami finansowymi i pośrednikiem. Wstępnie zdecydowaliśmy się na dom i będziemy występować o kredyt (dokładniej mój L.). Jeśli wszystko się uda, niedługo będziemy się przeprowadzać, jeśli nie-będziemy bogatsi o wiedzę co i jak na przyszłość. Ładuje mnie to pozytywną energią. Jeśli wszystko wypali już niedługo będę szukać pracy w innym mieście i tak na prawdę już się nie mogę doczekać!! Moja aktualna praca z dnia na dzień mnie coraz bardziej dobija, monotonia i znoszenie humorów nawiedzonej szefowej... kurde to nie dla mnie, nie za te pieniądze i nie w takiej atmosferze!

Niestety przez tą gonitwę dieta zeszła na dalszy plan... brak czasu na przygotowywanie posiłków i w rezultacie wpychanie świństw na mieście... Mój organizm już mocno się buntuje dlatego korzystając z chwili luzu przygotowałam sobie zdrowe śniadanko na jutro do pracy. Zaraz mam też zamiar poszperać po necie w poszukiwaniu inspiracji na zdrowe posiłki i przekąski. Chciałabym trochę oczyścić organizm (może jakieś napoje?) i przede wszystkim przestać być taka ospała... Czuję się ostatnio tak jakby sen nie przynosił mi odpoczynku a energii starczało max do 18....Ale, żeby nie było, że nic całkiem nie robię to chwalę się-od ostatniego wpisu udało mi się wszystkie śniadania do pracy przynieść z domu co oznacza zero pączków i drożdżówek z Żabki :P Oszczędność zdrowia i pieniędzy :)

Co do Taty, jego stan jest ciężki ale ostatnio chyba lepiej się czuje, ma większy apetyt i to mnie mega cieszy. Musi nabierać sił i pożyć mi jeszcze trochę (w senie długo, jak najdłużej)!! niestety dalej nie wiadomo czy kwalifikuje się na jakieś dalsze leczenie... czas leci a z badań dalej nie wynikają konkrety... oprócz tego co wiadomo na pewno jest coś co jest cytuję: "niepewne, możliwe" i nawet lekarze z tego opisu nic nie wnioskują...

Obiecuję, że jak już się ogarnę ze sobą w sensie diety, aktywności i pielęgnacji będzie więcej wpisów związanych z V! Na razie jest jak jest. 

Buziaki!