Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Niepoukładana, zawzięta, emocjonalna, wrażliwa, ambitna, zagubiona, uparta... pełna sprzeczności.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 64412
Komentarzy: 652
Założony: 9 grudnia 2015
Ostatni wpis: 29 czerwca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
createmyself

kobieta, 35 lat,

175 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 marca 2018 , Komentarze (8)

Jakoś tak co drugi dzień się odzywam, więc dziś wypada właśnie TEN dzień! Udało mi się zrealizować jedno (na razie) z postanowień na TEN tydzień-a mianowicie załatwiłam fryzjera! Uff kamień mi trochę z serca spadł bo bałam się, że obudzę się z ręką w nocniku. Umówiłam się na próbę i oczywiście upięcie w TEN dzień. Aaaa! Zostało już nieco ponad 3 tygodnie do ślubu i chyba trochę panika mi się włącza...wiecie na zasadzie czy wszystko wypali, czy wszystko się uda, czy ze wszystkim zdążymy. Czekam jeszcze na szal-etolę ma przyjść na dniach, moja sukienka ma krótki rękaw, więc będzie potrzebny. Mam nadzieję, że kolory się zgrają bo wiecie jak to jest z tymi kolorami w necie i na żywo... ale spokojnie 1...2...3...4... oddycham!

Za tydzień o tej porze będę siedziała z moją przyjaciółką w pociągu nad morze! Taki "wyjazd panieński". Ojj nie mogę się doczekać, morze, winko, ploty! Planujemy spacer plażą (oby nas nie zwiało), rybkę oczywiście i gofry- o ile znajdziemy gdzieś całoroczną gofiarnię!  W marcu nad morzem jeszcze nie byłam :P

Ok, jak zwykle rozpisałam się o wszystkim tylko nie o tym co tu najważniejsze...ale jak pisałam ostatnio mam trochę focha na swoją wagę, która bezczelnie wzrosła od kiedy zaczęłam lepiej jeść i więcej się ruszać... Myślę, że tabsy anty mi tu nie pomagają, ogólnie czuję się jakaś taka napompowana... no ale do rzeczy:

poniedziałek:

-brak słodyczy

-brak kawy

-witaminki

wtorek:

-ćwiczenia zaliczone

-brak słodyczy

-brak pieczywa

-masaż antycelulitowy

-witaminki

środa:

-ćwiczenia zaliczone

-brak słodyczy

-brak pieczywa

-witaminki

Dziś niestety kawa znów ze mną wygrała ale z resztą mam zamiar wygrać JA! :)

27 lutego 2018 , Komentarze (7)

Nie wiem o co chodzi ale od kiedy bardziej się pilnuję i więcej ruszam moja waga wzrasta!! Strasznie mnie dziś zdemotywowało kiedy weszłam na wagę i zobaczyłam cyferki na plusie... W prawdzie mam kilka teorii co się dzieje (zatrzymanie wody, inne tabletki anty, tarczyca) ale kurde no bez przesady!

W każdym razie nie poddaję się i robię swoje dalej, mam nadzieję, że niedługo się "odblokuję" i będzie ok. Choć brakuje mi jakiegokolwiek spadku, który mógłby mnie nakręcać do działania...

Ok, pomarudziłam, wyżaliłam się, skupmy się na sukcesach:

-dalej udaje mi się ograniczać pieczywo

-coraz częściej wdrażam warzywa i owoce

-pamiętam o witaminkach

-ruszam się-mało bo mało ale więcej niż jeszcze niedawno

Dalej natomiast nie umiem powiedzieć kawie "goodbye" ale zdarzają mi się dni "bez" więc też można uznać to za progres.

Postanawiam wdrożyć plan naprawczy, stosować go regularnie i zobaczmy czy coś ruszy. Ot taki eksperyment. Prócz rzeczy, które już wdrażam/wdrożyłam będę bardziej pilnować picia wody, jeszcze więcej się ruszać i stosować masaże rollerem. Zrezygnuję całkowicie ze słodkich napojów (które rzadko ale się zdarzają), ograniczę jeszcze bardziej kawę albo zamienię na yerbę, odchudzę sosy do makaronu/ryżu.

Prywata:

Weekend upłynął w miarę spokojnie poza sprzeczką z Mamą. Narzeczony wrócił z wyjazdu górsko-kawalerskiego w sobotę wieczorem, więc niedzielę spędziliśmy całą razem, leniwie na gotowaniu, czytaniu i ogólnym obijaniu się. Tak dawno nic mu nie ugotowałam, że postanowiłam zrobić kotleciki z kurczaka z czerwoną papryką, pietruszką i kukurydzą i pikantnym ryżem- poprosił o dokładkę, więc chyba smakowało! Lubię takie leniwe weekendy bo zwykle spędzamy czas dość intensywnie.

24 lutego 2018 , Komentarze (6)

Zostały mi:

-4 tygodnie do ślubu

-2 tygodnie do wyjazdu z przyjaciółką

-5 tygodni do wyjazdu na Majorkę

Jak co weekend pozwoliłam sobie na coś słodkiego. Ciacho z kawą zaliczone i więcej grzechów na dziś już nie planuję. Udało mi się wczoraj trochę poćwiczyć i nie ma co ukrywać, moja kondycja leży i kwiczy ale od czegoś trzeba zacząć i ten pierwszy krok uważam oficjalnie za zrobiony:)

Muszę sobie zacząć wyznaczać cele bo inaczej się nie zmobilizuję. I chodzi mi tu o różne rzeczy, nie tylko dietę i ćwiczenia. Zatem:

-do końca przyszłego tygodnia skończę kurs, zrobię notatki i podejdę do testu

-do końca przyszłego tygodnia ogarnę fryzjera

-do końca weekendu ogarnę swój pokój-chcę usunąć wszystko co leży od miesięcy i zajmuje przestrzeń życiową, nie wiem jeszcze gdzie to wstawię ale gdzieś będę musiała!

Jeśli chodzi o dietę to planuję dalej ograniczać pieczywo, pić więcej wody i w końcu ograniczyć kawę. 

:)))

22 lutego 2018 , Komentarze (8)

Dziś będzie krótko... znów walczę z lekkim przeziębieniem i do tego zatrzymała mi się chyba woda w organizmie przez co czuję się i wyglądam jak ociężały słoń-i jak nie trudno się domyślić straciłam trochę motywację-ale z doświadczenia wiem, że właśnie teraz muszę iść na przód i się nie poddawać, muszę TO przetrwać.

Nie mam pomysłu na dzisiejsze posiłki, w lodówce pustki a do sklepu mi dziś wyjątkowo nie po drodze. Wolę wygrzać przeziębienie niż przeciskać się po markecie, w którym nie da się spokojnie wybrać produktów bo alejki są wąskie, zawsze stoi coś na środku i napierają tłumy ludzi-do takiego sklepu mam niestety najbliżej (jedna z popularnych sieciówek w bardzo niekorzystnym miejscu dla takiego sklepu). Pewnie będę musiała zrobić "coś z niczego" a jutro już grzecznie pójdę na zakupy gdzieś dalej.

Z pozytywów:

-dalej ograniczam pieczywo

-zwiększam ilość warzyw i owoców w diecie

-piję więcej kefirów, jogurtów

Z innej beczki:

Zarezerwowaliśmy tydzień miodowy na Majorce! Już się nie mogę doczekać bo dawno nie byliśmy nigdzie dalej. Kiedyś dość często wyjeżdżałam za granicę na wakacje a od dwóch lat w ogóle nie byłam na wakacjach. Jasne starałam sobie to rekompensować jakimiś mniejszymi wypadami ale jednak to nie to samo. Jak dobrze pójdzie prócz Majorki będą i dłuższe wakacje w tym roku ale zobaczymy ;)

Dziś tyle, buziaki!

16 lutego 2018 , Komentarze (4)

Ograniczanie pieczywa wychodzi mi dość dobrze. Włączyłam w jadłospis "śniadaniowo-kolacyjny" twarożek z cebulką, jajka i galaretę kosztem kolejnych kanapek. Staram się włączać warzywa i owoce i ten tydzień zaliczam do względnie udanych co mnie napędza do dalszego działania. Oczywiście moje posiłki odbiegają dalece od ideału ale jest lepiej niż było! Nie stoję w miejscu-W KOŃCU.

Jest jednak też coś z czym mi totalnie nie wychodzi... kawa. Biała kawa z łyżeczką cukru/ syropu. Moje absolutne uzależnienie każdego ranka-ale i z tym będę walczyć. Mam nadzieję, że tarczyca też w końcu odpuści i waga zacznie powoli spadać. Boję się, że dalej nie mam dobrze dobranej dawki bo mimo brania leków nie czuję się jakoś super-ale może to kwestia tego, że schodzę z dość dużego TSH... no nic czas pokaże!

Czas biegnie, do ślubu coraz mniej czasu, praktycznie większość mamy już ogarnięte ale boję się, że o czymś ważnym zapomnieliśmy albo nie wzięliśmy pod uwagę-ale może to tylko ślubna gorączka. Wczoraj dokupiłam nawet paletkę cieni, którymi chciałabym być pomalowana. Babski wyjazd z przyjaciółką-świadkową też powoli dopinamy-już nie mogę się doczekać!! Mamy zaplanowany totalny relaks, ploty i trochę %%%. Mój narzeczony wybiera się już za tydzień na męski wypad w góry. Zastanawiamy się też czy nie skusić się na mini podróż poślubną. Wcześniej rozmawialiśmy o jakimś odległym terminie "kiedyś tam" teraz zastanawiamy się nad spontanem na początku kwietnia-ale zobaczymy.

Mam nadzieję, że niedługo uda mi się też ruszyć zawodowo....bo powoli mnie to uwiera. Moja euforia, plany własnego biznesu trochę ostatnio osłabły. Widzę dużo zagrożeń, problemów-ale może to po prostu taki etap. W każdym razie dalej czytam, drążę temat i dokształcam się informatycznie:P

No nic, do napisania po weekendzie. Dziś jak zwykle na weekend wraca mój mężczyzna z delegacji i raczej nie będzie siedzenia na komputerze:) weekend zapowiada się dość aktywnie. Planujemy spotkanie ze znajomymi a w nd wybieramy się na urodziny siostry L. 

14 lutego 2018 , Komentarze (4)

Kolejne dni mijają a w moim menu coraz mniej pieczywa-co mnie bardzo cieszy! Nie zamierzam go całkiem rzucać ale jak już Wam pisałam jadłam dużo za dużo, pomijając wszystkie wartościowe dodatki czy zamienniki. Dziś na śniadanie ponownie zagościł u mnie twarożek z cebulką zieloną i rzodkiewką i wyszedł jeszcze pyszniejszy niż ostatnio! (pewnie to kwestia samego twarogu ale był mega-drugą połowę zostawiam na jutro albo na kolację). Co do obiadu nie mam jeszcze wizji ale wiem na pewno, że idę zaraz do sklepu i kupuję produkty na galaretę z kurczaka (podpatrzona u jednej z Was). Kompletnie zapomniałam o jej istnieniu a przecież właśnie tego mi trzeba!! Całą noc wczoraj o niej myślałam:P

Wczoraj dzień spędziłam z moją Mamą, pojechałyśmy na "shopping". Ja zaopatrzyłam się w pończochy na ślub i w podwiązkę, Mama kupiła buty w góry. Chciałam też kupić sobie jakąś porządną kurtkę z parametrami (chcę coś z membraną 10000-15000) ale niestety nie było rozmiaru... tzn. były z nieprzecenionych ale 500-600zł nie dam. 

Wracając do przygotowań ślubnych mam już :

-coś starego

-coś nowego

-coś niebieskiego

Brakuje mi czegoś pożyczonego!- i nawet nie wiem co by to mogło być?-wiem przesądy ale jednak!

Plany na dziś:

Dziś prócz zakupów i oczywiście pichcenia wspomnianej galarety planuję ruszyć do przodu z kursem. Nie pisałam wam ale robię kurs SEO. Jak go skończę czeka mnie test i certyfikat. Muszę sobie poszerzać horyzonty-zatrzymałam się w miejscu a to jest najgorsze co się może zdarzyć.

Planuję też jakąś drobną aktywność, wiecznie jestem słaba dlatego staram się codziennie choćby chwilę poświęcić na dodatkową aktywność. Dziś wstałam totalnie połamana dlatego postawię na ćwiczenia rozciągające z naciskiem na plecy.

Do napisania!

12 lutego 2018 , Komentarze (11)

Tak jak w tytule jest mini progres-nie w wadze, nie w wyglądzie ale w podejściu i... co najważniejsze w działaniu! Coś mi się w głowie otworzyło i zaczęłam w końcu wprowadzać bardziej urozmaicone posiłki. Staram sie przemycać więcej warzyw i ograniczać chleb, który ostatnio towarzyszył mi jako śniadanie, kolacja i przekąska-bo na obiad standardowo makaron. W weekend śniadanka były wzorowe. W sobotę twarożek ze szczypiorkiem plus ogórek, w niedzielę jajecznica na szynce i pomidor. Wiem, nie ma "wow" ale lepsze to niż kolejna kanapka z serem i majonezem (tylko). 

Dziś na obiad planuję ryż z warzywkami, na kolację może pomidorowa na przepysznym rosole Mamy (wyszedł jej jak nigdy-a zawsze jest dobry). Pamiętam też o witaminach (C, D+K2, B1, A+E) i mocno wzięłam się za swoją skórę. Nie wiem czy to wina diety, tarczycy, czy zimy czy wszystkiego razem ale jestem totalnie przesuszona i wysyfiona. Kupiłam sobie pastę węglową do mycia/peelengowania buzi i serum z witaminą C i po pierwszym użyciu jestem zadowolona! Skóra wygląda świeżo-a o to mi przede wszystkim chodzi.

Ślubne przygotowania in progres-kolejna "pierdoła" załatwiona. Znalazłam bransoletkę co jak się okazuje wcale nie było łatwą sprawą. Będę miała sukienkę, która zakrywa szyję-więc stwierdziłam, że z biżu postawię na "widoczną" bransoletkę i w końcu znalazłam odpowiednią. Pozostaje fryzjer i powoli zaczynam czuć presję czasu ale w tym tygodniu zacznę się rozglądać.

Do napisania!

7 lutego 2018 , Komentarze (21)

Dziś może dla odmiany zacznę od tematów Vitaliowych... Jest kapa... Nie potrafię sobie ogarnąć sensownych posiłków ani zaplanować zakupów. Lubię gotować i tym bardziej teraz kiedy mam na to czas powinnam jeść zdrowo i lekko a zamiast tego wrzucam w siebie kolejne porcje makaronu z byle czym... żeby choć przemycić jakieś warzywka, zdrowe dodatki...a tu nic. Do tego ciągle jestem słaba i podziębiona a to skutkuje brakiem siły i ochoty na ćwiczenia... a przecież miało być tak pięknie! Wczoraj w prawdzie "poćwiczyłam" chwilę ale na prawdę na więcej mnie stać... Nie mogę wszystkiego zwalać na wysokie TSH (ok.10) ale czuję, że niestety to robi swoje.

Dziś czekają mnie jeszcze zakupy i chyba zdecyduję się dla odmiany na faszerowane papryki. Chcę zrobić farsz z ryżem, pieczarkami, szynką i zieloną pietruszką. Zawsze to coś innego niż po raz setny pasta (którą stety/niestety kocham nad życie).

Muszę też odebrać paczkę z kiosku-zamówiłam kolejne legendy (tym razem poznańskie i kaszubskie). I tu oficjalnie obiecuję wszem i wobec, że kolejną książkę kupię dopiero jak przeczytam wszystkie, które już mam. Dodatkowo od przyjaciółki dostałam na urodziny "Księżniczkę z lodu" więc mam co czytać! Zawsze lubiłam kryminały ale zafascynowana legendami odłożyłam je na dalszy plan-teraz będzie dla odmiany :)

Przygotowania do ślubu in progres. Zostało jedno zaproszenie do wręczenia ale goście są już powiadomieni, więc "na spokojnie". Pozostaje kwestia fryzjera i kwiatków. Kwiaciarnię mam upatrzoną ale z fryzjerem gorzej. Nie znoszę jak ktoś mi coś robi przy włosach ale sama sobie nie poradzę i chyba trzeba będzie się jednak zainteresować. W ogóle potrzebuję podciąć włosy i może odświeżyć ombre ale na prawdę mi się nie spieszy :P Zaplanowałam też z przyjaciółką mój "panieński" -planujemy mały wyjazd w swoim gronie, mam nadzieję, że wszystko wypali i na spokojnie oderwiemy się na chwilę od szarej rzeczywistości. Nie jestem fanką zwariowanych imprez, więc taka forma będzie dla mnie najlepsza.

W weekend byliśmy w Krakowie zawieźć zaproszenie mojej rodzinie od strony Taty, zawsze Tata był z nami i przykro mi, że tym razem już go nie było. Samo spotkanie  natomiast bardzo przyjemne, miło spędzony czas. Dostałam piękny prezent. Opal na łańcuszku, który należał do Mamy mojego wujka, ma przynosić szczęście i na pewno będę go nosić. Zanim dotarliśmy na miejsce przeszliśmy się jeszcze trochę po Krakowie, który chyb mi się nigdy nie znudzi.

Jako, że ostatni rok był dla mnie bardzo ciężki. Bardzo wiele złego się stało postanowiłam, że w tym roku będę się skupiać na rzeczach, które wyszły, były miłe itd. Podsumowując styczeń i początek lutego myślę, że było nienajgorzej. Zaliczyłam Morskie Oko, kupiłam kolejne legendy, zaliczyłam skoki narciarskie w Zakopanem, odwiedziłam rodzinę w Krakowie, mam plany na nowe miesiące.

30 stycznia 2018 , Komentarze (2)

Wczoraj były moje urodzinki i przyznaję, że cały dzień przewegetowałam. Weekend mnie wymęczył i nawet nie pamiętam kiedy tak dobrze spałam (ciągiem, bez budzenia się tyle godzin). Tak jak w tytule-został mi rok do 30stki, więc to już TYLKO ROK na realizację przedtrzydziestkowych postanowień. W którymś, z wcześniejszych wpisów zamieściłam skróconą listę celów i JUŻ DZIŚ mogę się pochwalić, że:

1. Zdobyłam Morskie Oko-nigdy wcześniej nie byłam

2. Wzbogaciłam swoją kolekcję o kolejną książkę z Legendami

Zrobię Wam kiedyś zdjęcie "mojej kolekcji". Zawsze uwielbiałam kryminały i właściwie innych książek nie brałam do ręki ale ostatnio totalnie odnalazłam się w tematyce mitologii słowiańskiej, legend, starodawnych podań. Wiecie Wodniki, Skrzaty,Wampiry, Południce, Białe Damy itd.

Wracając do moich urodzin... mój ukochany zabrał mnie w ramach prezentu na skoki do Zakopanego, nie śmiałam tego wpisać do listy swoich celów ale to było spełnienie mojego marzenia! Od kiedy pamiętam oglądałam skoki. W podstawówce miałam nawet swój segregator, w którym trzymałam wszystkie zdjęcia i wycinki z gazet. Zaliczone, atmosfera świetna i dodatkowo wszystko super widziałam! Mogę umierać!

Dziś mam do pozałatwiania kilka spraw na mieście, potem może zrobię małe porządki i biorę się za zgłębianie sklepu internetowego-bo chyba jednak na taką aktywność zawodową się zdecyduję. Myślę o tym już od dawna i wiem, że to nie będzie łatwe i lekkie zajęcie ale chyba jednak jak nie spróbuję to będę żałować. 

Przygotowania do ślubu in progres. Make up -zrobi moja koleżanka (po kursie, już kiedyś mnie malowała). Zostaje fryzjer i w sumie jeśli o mnie chodzi to wszystko. No... jeszcze dwa zaproszenia nie rozdane ale wszyscy poinformowani także jest ok. Jedynie przyszła teściowa ostatnio znów odwaliła akcję ale staram się od tego odciąć... no cóż są ludzie, którzy żyją aferami... Nawet mój L. rozłączył się bo nie mógł znieść jej gdakania.

Jak zwykle rozpisałam się o wszystkim a nie o sprawach Vitaliowych. Ale cóż taki okres w życiu, że co innego bardziej mnie absorbuje. Nie mniej wybieram się dzisiaj na zakupy i obiecuję kupić coś zdrowego i lekkiego na obiad! Zdecydowanie muszę popracować nad swoją odpornością a monotonne posiłki mi w tym nie pomogą.

Wczoraj udało mi się zmobilizować do kilku ćwiczeń-i właściwie nie ma co się chwalić bo było tego malo ale zawsze to już te kilka ruchów bliżej celu. Dziś w planach kolejna aktywność i latanie po mieście, najpierw planowałam poruszać się autobusem ale pójdę na piechotę, a co!

25 stycznia 2018 , Skomentuj

No i obrączki odebrane. Na początku wpadłam w lekką panikę bo nie mogłam swojej włożyć. Musiałam mieć bardzo spuchnięte palce bo nawet z pierścionkiem, który noszę na codzień miałam problem. Wieczorem weszła już bez większego problemu, więc mogłam odetchnąć z ulgą. Dziś rano też sprawdzone-wchodzi/schodzi jest ok! Może czekać na SWÓJ DZIEŃ. Przymierzyłam też pierwszy raz sukienkę razem z butami i o ile wcześniej miałam jeszcze wątpliwości czy to na pewno TA sukienka to teraz jestem całkiem zadowolona. Paznokcie zrobi mi moja świadkowa. Do tego umówiłyśmy też datę mojego panieńskiego-nie będzie to żadna impreza bo to dalej okres żałoby. Planujemy raczej mały wyjazd :) Na spokojnie w swoim gronie. Z resztą już dawno przestały mnie bawić dyskoteki i szlajanie się po klubach (tak, tak kiedyś lubiłam).

Jak wspominałam-ruszyłam z budowaniem odporności. W prawdzie dalej jeszcze "wychodzę" z poprzedniej choroby ale przyjmuję już czosnek w kapsułkach, magnez, wit. D oraz popijam sok z rokietnika! Zaraz zrobię jakiś spokojny trening i powoli zacznę budować kondycję. Małymi kroczkami do celu. Już dawno nie miałam takiej motywacji-tymbardziej cieszy mnie, że biorę się w końcu za siebie! W końcu lepiej późno niż wcale.

Zapomniałam się ostatnio pochwalić, że udało mi się już osiągnąć jeden z celów, które miałam ogarnąć do 30stki. Tak, więc wybrałam się nad Morskie Oko! Cieszę się nawet, że właśnie zimą bo cała droga była bardzo urokliwa, zmachałam się konkretnie zważając na kompletny brak kondycji ale zaliczone na własnych nogach!

VITALIOWO:

Muszę:

-ograniczyć kawę 

-ograniczyć makaron :(

-jeść więcej warzyw/owoców

-zamienić wodę gazowaną na niegazowaną

-jeść mniej "gotowców"