Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Niepoukładana, zawzięta, emocjonalna, wrażliwa, ambitna, zagubiona, uparta... pełna sprzeczności.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 64397
Komentarzy: 652
Założony: 9 grudnia 2015
Ostatni wpis: 29 czerwca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
createmyself

kobieta, 35 lat,

175 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 kwietnia 2018 , Komentarze (9)

Depresja popowrotowa niestety mnie dopadła. Szczęście w nieszczęściu, że pogoda tu dopisuje bo przynajmniej obyło się bez szoku temperaturowego. Mam cichą nadzieję, że uda nam się skoczyć jeszcze na jakieś małe (większe) wakacje w tym roku ale to zależy od wielu rzeczy: pracy, zdrowia, pieniędzy itd.

Tydzień zaczęłam całkiem dobrze, od poniedziałku po urlopowej dyspensie znów ograniczam słodycze i pieczywo. Zaliczyłam nawet ćwiczenia "pod chmurką" i wsiadłam na rower. W prawdzie zaliczone tylko kilka minut ale od czegoś trzeba zacząć. Poczytałam też o żywieniu przy chorobach tarczycy bo jak widać to co wcześniej na mnie działało nie skutkuje. Postaram się wdrożyć kilka rzeczy i zobaczymy czy coś w końcu ruszy! Wkurza mnie ta waga bo najlepiej się czuję mając -10... a tu mimo starań waga stoi. Dziś na śniadanie miał być twarożek-ale mi zamarzł (nie wiem jakim cudem) i były jajka sadzone ze szczypiorkiem. Na obiad planuję jakieś risotto a na kolację nie mam planu.

Dziś z mężusiem jedziemy po ekspres do kawy-doczekałam się. Teraz już na pewno nie rzucę kawy ale zamienię lurę z nie wiadomo czego na prawdziwą kawkę.

Poza tym wzięło nas na prace ogrodowo-balkonowe. Posialiśmy papryczki, dymkę, agrest, porzeczkę i jeżynę. Mamy też kupione kolejne tuje do obsadzenia reszty płotu. Kupiliśmy też dwa śliczne fioletowe kwiatki (nie pamiętam nazwy) i lawędę-kocham, jej zapach kojarzy mi się z wakacjami.

Cu. :)

9 kwietnia 2018 , Komentarze (1)

Już po ślubie i po krótkiej podróży poślubnej. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i od wczoraj jestem już w PL. Jeszcze przed wyjazdem oddali mi lapka z naprawy ale jestem totalnie niezadowolona ze zmian jakie wprowadzili.. Musieli wgrać nowy system operacyjny (co wg mnie było niepotrzebne -ale, że się nie znam to ok) i oczywiście o ile w tamtym mi wszystko hulało to ten muli, jest w wersji do której nie mogę dodać POLSKIEGO języka i wgrali jakiegoś antywirusa, który blokuje dosłownie wszystko co chcę zainstalować...No i trzymali ponad 3 tyg... nie polecam...

No ale co ja się będę tu wywnętrzać na takie tematy... Majorka. Było super. Właśnie takiego wyjazdu mi było trzeba. Fajnie było znów poczuć śródziemnomorski klimat. Pogoda była super, w sam raz na zwiedzanie ale i dwa dni trafiły się typowo  "plażowe". Totalnie nie przewidziałam, że będzie aż tak ciepło (ok, nie ja tylko prognoza pogody...) i olałam  kremy z filtrem i strój kąpielowy- czego bardzo żałowałam. Chciałam wam w tym miejscu wrzucić kilka fotek ale niestety nie mam na jakim programie ich zmniejszyć...bo wszystko mi blokuje anty... o czym wspominałam... No ale co się odwlecze to nie uciecze ;) Mam jedynie takie bo dostałam na Messengera:

Ogólnie w Hiszpanii byłam trzeci raz (pierwszy na wyspie) i jadłam już kilka paelli ale ta była mistrzostwem świata. Świetnie podana i po prostu przepyszna, wszystko było świeżutkie i pachnące. Zgodnie z mężem (to taka nowość dla mnie tak go nazywać:P) uznaliśmy, że najlepsza jaką jedliśmy :) Do tego obsługa bardzo miła i widok na port ;)

Macie za to ślubne bo akurat dostałam w mniejszym formacie:

Ogólnie biorę się za siebie, za zdrówko, kontynuację walki o figurę i za szukanie pracy. Mam naładowane akumulatorki, ułożone życie prywatne czas na resztę. 

28 marca 2018 , Komentarze (10)

No i już "PO". Tak w kilku słowach. Cieszę się, że już po wszystkim! Cała uroczystość udała się dość dobrze tylko ja się sobie wyjątkowo nie podobałam tego dnia :( jakoś nie pasowała mi fryzura, mimo, że w próbnej czułam się nawet dobrze. Wiem, że niektórym fryz się bardzo spodobał (ciotka aż dzwoniła do mojej mamy, żeby jeszcze raz pochwalić) ale ja jakoś się nie czułam w nim i już. No ale mniejsza o to... zawsze za bardzo skupiam się na tym na co nie mam już wpływu. Także było minęło, idziemy do przodu! Teściowie się zjawili mimo, że to nie był ślub kościelny i muszę przyznać, że ogólnie było miło. Wszyscy zaproszeni się zjawili-nikt z nikim się nie pokłócił. Obsługa w restauracji dała radę i jedzenie też było ok. Ale stres był i to jaki! Po całej imprezie bolało mnie dosłownie wszystko z napięcia! Na szczęście ciepły prysznic załatwił sprawę. Dopiero dziś mogę w końcu trochę odpocząć, bo do wczoraj była u nas rodzina. Więc mam czas na Vitalię!

To teraz Vitaliowo. Niestety tarczyca nie odpuściła i do ślubu szłam z najwyższą wagą w życiu mimo starań... Pewnie po części przez to nie czułam się ze sobą dobrze. Po powrocie z Majorki biorę się za kontrolę TSH i będę dalej działać. Nie odpuszczam, będzie mnie mniej choćby nie wiem co. Plus jest taki, że w skali miesiąca w sumie nie przytyłam. Ale jak już udało mi się zrzucić kilka gram to zaraz odbiłam z nawiązką i tak w koło. Teraz jestem po kilkudniowej wyżerce i wróciłam do punktu wyjścia. Liczę natomiast na to, że Majorka uraczy mnie lekkimi, warzywnymi  posiłkami i mnóstwem ruchu i wrócę ciut lżejsza. Ale zobaczymy :)

Nie mogę się już doczekać wiosennej pogody. Mam zamiar przeprosić się z rowerem i zwiedzić okolice nowego domu. Niby mieszkamy tak już od września ale mało jeszcze znamy okolice.

W kontakcie!

20 marca 2018 , Komentarze (5)

U mnie już powoli nerwówka. Już nam się wydawało, że wszystko pozałatwiane ale na koniec zawsze się okazuje, że jednak trzeba jeszcze to i tamto :) Dzisiaj np. byłam na próbnej fryzurze a potem pojechaliśmy jeszcze wybrać ciasta-tak więc wpadła nieplanowana degustacja i pyszna kawa. W piątek udało nam się załatwić kwiaty-będzie bukiet kulka z białych i różowych różyczek plus kwiatek dla Pana Młodego i ozdoby na auto. W tym ferworze udało nam się jeszcze zaliczyć "Pitbull. Ostatni pies" -jak dla mnie spoko, powrót do aktorów, których kocham z 1 i z serialu i  ogólnie Pasikowski dał radę. Może d*py nie urywa ale na pewno lepszy niż poprzednie. Moje skromne zdanie. Jutro umówiłam się na paznokcie a pojutrze przyjeżdża siostra narzeczonego. Lubię jak dużo się dzieje ale czuję się tym już trochę zmęczona. Chciałabym już być "po" na prawdę!

Z dietą raczej ok, staram się nad tym panować. Nie jest idealnie ale jak na to zamieszanie, latania i załatwiania nie jest źle. Gorzej z ruchem bo nie miałam ostatnio dobrych warunków do ćwiczeń ale więcej chodzę i załatwiam-coś za coś :)

Laptop dalej w serwisie stąd moje odwiedziny na V trochę rzadsze niżbym chciała....

Buziaki!

15 marca 2018 , Komentarze (7)

Dziś zacznę Vitaliowo: 

Waga ciut poniżej paska, cm na razie bez szału ale piersi mnie mniej bolą i są mniej "napuchnięte" -3 cm co mnie mega cieszy bo jest szansa, że zapnę się w sukienkę :P. Wczorajszy dzień upłynął bez podjadania, bez słodyczy i z zaliczonymi ćwiczeniami. Oby tak dalej! Czas dołączyć masaże i będzie cacy. Co prawda idzie to jak po grudzie ale nie poddaję się i to mnie najbardziej cieszy i wzmacnia.  Niewątpliwie pomaga mi też w tym dość regularne prowadzenie pamiętnika. A jak :D

Plany na dziś dość ograniczone bo nie planuję wychodzenia. Dalszy ciąg porządków w moim pokoju u Mamy. Cały czas coś wyrzucam i wyrzucam a gratów nie ubywa. Wkurza mnie, że nie ma jak się ruszyć, nie umiem nic dopchać do szafy etc. Ale walczę dalej. Na pewno podziałam coś w kuchni i w ramach relaksu oczywiście kibicowanie na skokach narciarskich :D

Weekend jak zwykle zapowiada się aktywnie. Załatwianie kwiatów, mamy też jechać na jakiś mecz charytatywny i muszę namówić mojego przyszłego na jakieś większe zakupy spożywcze- bo to jest jakaś tragedia ostatnio z tymi zakupami! No i oczywiście mega sprzątanie. Pranie, zmiana pościeli w pokojach gościnnych, odkurzanie, mycie... będzie się działo.

13 marca 2018 , Komentarze (10)

No i niestety już po moim babskim wypadzie nad morze... Wyjazd bardzo udany. Były gofry, rybka i długie spacery brzegiem morza. Pogoda dopisała, aż żal było wracać na Śląsk. Moja H. mnie zaskoczyła. Przygotowała balony i gadżety na wieczór panieński. Dostałam też kolejną książkę do mojej kolekcji "Duchy polskich miast i zamków" i bon do salonu piękności na jakiś wybrany zabieg:) Chyba zdecyduję się na masaż :)

Waga po wyjeździe bez zmian, plus taki, że nie poszło nic do góry-minus, że dalej stoję w miejscu. 

Wizyta u fryzjera udana. Farbowanie wyszło chyba fajniej niż za pierwszym razem ale niestety włosy mam w średniej kondycji... na co też ma wpływ tarczyca. Dziewczyna powiedziała, że widzl to po swoich stałych klientkach, które mają problemy tarczycowe. Druga sprawa, że są totalnie przesuszone i się puszą. Poleciła olej lniany i chyba sobie kupię na spróbowanie.

Do dnia 0 pozostało 11 dni. Progres jest taki, że mamy już praktycznie potwierdzonych wszystkich gości...oraz, że przyszły Pan Młody dorobił się wczoraj garniaka! Ogarnął też jakieś autko. Pozostaje kwestia kwiatów ale to załatwimy w piątek ewentualnie sobotę jeśli w pt się nie wyrobimy czasowo. Bo przyszły tydzień to będzie już totalne szaleństwo, plus przyjeżdża siostra z rodziną do PL i zatrzymają się u nas.

Vitaliovo:

Po weekendzie już w miarę "zdrowo". Na obiad robię pieczone bataty na ostro a na kolację będzie śledzik. Kupiłam też dziś parówki 94% mięsa i ser biały-więc powracam do twarożków na śniadanie. Ogólnie znów wydałam miliony monet na jedzenie a starczy na max 2 dni... Planuję też jakąś aktywność na wieczór-moja ulubiona pora do ćwiczeń.


No nic, uciekam działać w kuchni i Was poodwiedzać :*

8 marca 2018 , Komentarze (8)

Dziś znowu wstałam z bólem głowy i chyba muszę sobie zapodać jakąś uderzeniową dawkę wit. C bo nie mam ani ochoty ani czasu na kolejne choróbsko. Jestem już po śniadanku, popijam herbatkę i piszę do Was bo później już będę bez laptopa i w ogóle poza zasięgiem ze względu na wyjazd. Umówiłam kuriera na poniedziałek-ciekawe ile będą mi robić ten ekran. Jestem zawiedziona, tak się cieszyłam z tego lapka, żeby po 3 miesiącach szlag go trafił... no ale lepiej, że teraz a nie dzień po końcu gwarancji.

Dziś w ramach dnia kobiet wybieram się do fryzjera. Muszę odświeżyć ombre i podciąć końcówki....  uwierzycie, że nie znoszę chodzić do fryzjera? Nie lubię jak mi ktoś coś robi przy włosach no...ale wyglądać jakoś trzeba bo na razie nie wyglądam... Nie lubię nawet głaskania po głowie ale jakoś to "przetrwam".

Potem w planach zakupy...znowu. Mam wrażenie, że nic innego nie robię jak kupowanie żarcia a ilekroć otwieram lodówkę -pustka. Jakoś cały czas brakuje mi pomysłów na fajne jedzonko, znów jem monotonnie choć staram się przemycać conieco witaminek. Dziś na śniadanie np. był kawał czerwonej papryki.

Muszę też ogarnąć jakieś jedzonko do pociągu. Chyba postawię na jakieś wypasione kanapki-ładnie ograniczałam a właściwie w ogóle nie jadłam pieczywa cały tydzień, więc myślę, że mogę :)

Podsumowując dotychczasowe "osiągnięcia" tygodnia to:

- 0 słodyczy

- 0 pieczywa

- 0 kawy!!!

- ćwiczenia bądź spacer kosztem jazdy autobusem

- witaminki

Niestety po weekendzie tydzień nie będzie już "wyglądał" tak pięknie ale trudno. Wszystko zaplanowane. Będą gofry, rybka, wino i kawa. Ale będzie też dłuuugi spacer w sobotę. 

6 marca 2018 , Komentarze (4)

Dziś wstałam chyba lewą nogą. Od rana boli mnie głowa. Do tego laptop, którego kupiłam jakieś 2-3 miesiące temu postanowił powiedzieć "siema" i nie włącza mi się ekran. Jutro wybiorę się z reklamacją bo dziś jestem uziemiona przez kuriera, który jakoś dotrzeć nie może... Kolejna sprawa to waga! Znów podbiła do góry. Serio od kiedy wzięłam się za siebie jest coraz gorzej. Ok, niby mam okres ale zwykle waga mi wtedy nie wzrasta tak znacznie. Do tego ten ból piersi, czuję jakby ważyły milion kg. Kiedyś miałam podobny ból-był spowodowany jakimś lekkim stanem zapalnym ale minął... chyba się wybiorę do lekarza jak nie minie po @. No chyba, że aż tak mi tabletki anty nie służą...ale to już 3 blister i skutki uboczne powinny mijać...

Ok, czasem zdarzają się takie dni kiedy to wszystko idzie jak po grudzie, więc muszę po prostu przetrwać. Jutro ogarnę sprawę z lapkiem, w czwartek wybieram się do fryzjera a w piątek już wyjazd. Mimo totalnego zniechęcenia brakiem rezultatów planuję dziś trening bo gdzieś tam po cichu wierzę, że w końcu coś ruszy... bo ruszy prawda?

5 marca 2018 , Komentarze (5)

Weekend w prawdzie do wzorowych nie należał ale wszystkie wykroczenia wcześniej zaplanowane. Były chipsy, na które pozwalam sobie raz w miesiącu i muszę przyznać, że spokojnie do przyszłego miesiąca mi starczy. Były też słodycze w piątek i niedzielę. Dziś już grzecznie. Zaczęłam dzień od wędzonej rybki i zielonej herbaty. Tak jak sobie obiecałam tydzień zaczęłam bez kawy i chcę wytrzymać aż do wyjazdu. Znając życie na wyjeździe pewnie się skuszę na jakąś latte. W piątek kupiłam dynię i planuję uskutecznić dziś pikantną zupę dyniową z mleczkiem kokosowym. Udało mi się też kolejny raz poćwiczyć-czyli w sumie jedynie w sobotę nie było większej aktywności. Jest OK.

 Za chwilę wybieram się na cmentarz wesprzeć koleżankę. Odwiedzę od razu Tatę i potem wrócę na piechotę. Mały spacer dobrze mi zrobi, nie ma już takich mrozów, można się przejść. Po drodze może wstąpię do jakiegoś sklepu uzupełnić jedzonko.

Z cyklu przygotowań do ślubu... winietki zamówione, kwiaty załatwimy tydzień przed ślubem. Pozostaje garnitur i ustalenie menu-ale na to jesteśmy już umówieni w tygodniu przed ślubem. Większość gości powinna przybyć także mam nadzieję, że będzie wszystko ok. Musimy też ogarnąć dom na przyjazd siostry mojego L. z zagranicy. Będzie wesoło ale z drugiej strony przeraża mnie ilość spotkań rodzinnych, które mnie czekają:P

Do napisania Kochane!

2 marca 2018 , Komentarze (3)

Piątek, więc postanowiłam się odezwać bo w weekend jak zwykle nie będzie na to czasu. Wczoraj zaliczyłam wzorowy dzień. Nie było podjadania, były przemyślane i zaplanowane posiłki i oczywiście był trening. Dobre rozpoczęcie nowego miesiąca. Od razu inne samopoczucie. Dziś już jestem po zdrowym śniadanku, niestety kawa dalej mi towarzyszy-ale tu zrobię eksperyment od przyszłego tygodnia. Postaram się odstawić na tydzień i zobaczyć jak się czuję.

Chwilę po tym jak skończyłam wczorajszy wpis przyszła moja etola do sukienki i kolor pasuje IDEALNIE uff kamień z serca! Brakuje już tylko kwiatów i winietek-ale najprawdopodobniej i jedno i drugie uda się załatwić już w ten weekend. Mam tylko mieszane uczucia co do sukienki-raz mi się mega podoba a raz nie :P Panika ?!

Przykro mi tylko, że ukochanego Taty nie będzie ze mną w tym dniu... Wczoraj zmarł też Tata dobrej koleżanki i jakoś tak mnie to dotknęło bo...wszystko odbywało się bardzo podobnie...

Na dziś plany bliżej niesprecyzowane. Czekam aż mój Niedźwiedź wróci z dele i zobaczymy co robimy. Na jutro mamy w planach albo gościa albo iść w gości no i jeśli o mnie chodzi chciałabym zaliczyć jakieś konkretne zakupy spożywcze bo kupowanie z dnia na dzień trochę mnie męczy.

Trzymajcie się!