Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Niepoukładana, zawzięta, emocjonalna, wrażliwa, ambitna, zagubiona, uparta... pełna sprzeczności.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 64312
Komentarzy: 652
Założony: 9 grudnia 2015
Ostatni wpis: 29 czerwca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
createmyself

kobieta, 35 lat,

175 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 maja 2018 , Komentarze (3)

Dziś od rana chodzę i załatwiam różne sprawy. Byłam już na rozmowie o pracę na zastępstwo (za ok. tydzień dostanę odpowiedź wtedy ewentualnie będę się chwalić) potem byłam na cmentarzu u Tatusia i za chwilę lecę na spotkanie z koleżanką, której mam pozować do zdjęć w najbliższym czasie... także jestem w biegu! Dużo się dzieje a jeszcze planuję w najbliższym czasie kupić auto -jakieś małe, zwinne, miejskie i ekonomiczne bo dojeżdżanie do pracy/czy gdziekolwiek naszą terenówką finansowo mnie pociągnie na dno. 

Dziś miało być bez słodyczy niestety nie wykazałam się wystarczającą asertywnością i zjadłam kawałek urodzinowego tortu koleżanki. Resztę dnia nie będę już grzeszyć. Muszę się za to pochwalić, że większość dzisiejszej trasy pokonałam/pokonam na nogach :D 

Waga ostatnio poniżej paska ciut, czyżby coś ruszyło? :D

Ogólnie wracam niebawem do regularnych wpisów! Buziaki!

10 maja 2018 , Komentarze (3)

Dziś znowu jestem u Mamy. Pozałatwiałam na mieście wszystko co miałam a teraz siedzę i odpoczywam. Jakaś taka padnięta dziś jestem, brak mi energii ale to chyba kwestia pogody...bo jest duszno i jakby burzowe chmury się pokazują...hmm a miało nie padać ?

Po majówce ogarnęłam się i dziś leci kolejny dzień bez słodyczy. Pozwolę sobie na coś dopiero w sobotę. Mam mega ochotę na galaretkę z ptasim mleczkiem i pewnie skuszę się na jakieś lody ;)

Jedzeniowo: Wczoraj zrobiłam pyszną zapiekankę ziemniaczaną z mięsem mielonym i cukinią, dziś był kolorowy makaron ze szpinakiem i serem. Mam w planach zrobić jeszcze sałatkę ze śledziem-wykorzystując moment, że "przeprosiłam się" z gotowaniem.

Mam nadzieję, że czekają nas ciepłe dni bo wtedy na stole zagoszczą sałatki na obiad: grecka może cezar? 

Co do aktywności-planuję dziś jakiś spacer jeśli tylko pogoda pozwoli. Dopiero odkrywam miejsca w pobliżu naszego domu i muszę przyznać, że jestem zauroczona. Wczoraj pojechaliśmy na spacer do lasu (jednego z miliona w okolicy). Był przepiękny-mega wysokie drzewa, szeroka droga, mgły, sarny, zające-cudo. Czułam się jak na jakiejś wycieczce a to zaledwie parę km od domu. Lubię mieszkać na wsi, lubię ten spokój, ciszę i przyrodę dookoła. Do miasta mam blisko, często bywam i w sumie nie tęsknie mimo, że całe dotychczasowe życie mieszkałam w centrum. Jak tylko dorobię się kabla do telefonu to pokażę Wam zdjęcia :D

7 maja 2018 , Komentarze (4)

No i dziś witam się już w lepszym humorku. Byłam u lekarza, krew utajona wiadomo w czym nie wyszła, do tego zrobiłam ekg i też wyszło ok choć jakiś czas temu miałam jakiś blok lewej wiązki Kisa (czy jak to się tam nazywa i pisze). Ciśnienie za to wyszło strasznie wysokie ale mam monitorować przez tydzień i zobaczymy co dalej, może to jakiś pojedynczy skok... oby!

W górach było całkiem przyjemnie, oczywiście czas minął szybciej niż normalnie i zanim się spostrzegliśmy trzeba było wracać. Wracając oczywiście zahaczyliśmy o Kraków-ulubione lody zaliczone. Muszę się ogarnąć z tymi słodyczami bo przez tą majówkę poszalałam trochę.

Mam dość konkretne plany na maj ale na razie nie będę nic więcej pisać... jak je zrealizuję wtedy się pochwalę...jeśli się nie uda trudno, będę bogatsza o nowe doświadczenia.

Na pewno jednak chcę w końcu ruszyć z wagą i kondycją!

Będzie lekko i zdrowo. Mniejsze porcje ale częściej. Będzie więcej spacerów i rower. Będzie więcej wody, mniej kawy. Więcej warzyw, mniej tłuszczu.

4 maja 2018 , Komentarze (8)

Jakoś dochodzę do siebie po zatruciu ale od poniedziałku ruszam po wyniki badań i będę dalej działać bo coś ze mną nie do końca ok...przypuszczam, że mam zespół jelita drażliwego i czasami objawy się mega nasilają ale nie będę wyrokować. Pożyjemy, zobaczymy!

Na razie siedzę u mamy a potem wybieramy się do cioci mojego męża w góry. Kobieta siedzi sama całymi dniami, więc będzie jej miło a do tego pooddychamy chwilę innym powietrzem i zmienimy otoczenie. Ostatnie dni spędziliśmy w ogródku, 3 dni grillowania-było miło ale co za dużo to niezdrowo. Wczoraj mieliśmy dzień tylko dla siebie. Pojechaliśmy nad jezioro ale przegoniła nas burza. Postanowiliśmy wrócić do domu jakąś inną drogą i odwiedziliśmy pewną śląską knajpkę, gdzie pierwszy raz w życiu skosztowałam wodzionki... od urodzenia mieszkam na Śląsku ale dziadkowie byli przyjezdni, więc ze mnie taki Ślązak jak z koziej .... no...wiecie:P ale przynajmniej wodzionka zaliczona :)

Po powrocie, od poniedziałku ruszam z lekarzami i z dietą. Tym razem nie tyle odchudzającą co zdrowotną bo nie chcę się tak czuć jak się czuję. Chcę odzyskać trochę energii i odporności.

Do napisania!

27 kwietnia 2018 , Komentarze (6)

Nie wiem co mnie tak załatwiło ale leżę nieżywa 3 dobę. Myślałam, że samo przejdzie ale w nocy łapały mnie tak bolesne skurcze jelit...do tego krew... że z rana pojechałam do lekarza. Mężu nawet pojechał do domu spakować mnie do szpitala ale dostałam tylko leki. W pn mam zrobić badanie na krew utajoną i jeśli wynik będzie zły muszą mnie przyjąć na kolonoskopię-o którą starałam się już kiedyś ale w szpitalu powiedziano mi, że nie ma podstaw, aby mi robić takie badanie (nawet fakt, że mój Tata wówczas umierał na raka ich nie wzruszył) skierowania też na ładne oczy przecież nie dostałam...

No cóż... nie powiem trochę się martwię co tam we mnie się dzieje. To może być jelito drażliwe, uchyłki albo coś gorszego (oby nie!). Fakt jest taki, że ciągle mam jakiś stan zapalny więc i ciągle jestem osłabiona.

Przez pierwsze dwa dni prawie nic nie zjadłam i bardzo mało piłam, dziś już trochę więcej bo lekarka mi kazała. Powiedziała, że przez weekend przejdzie-oby bo takich bólów więcej nie zniosę.

Tak więc ani diety, ani ćwiczeń ani nic nie było... odezwę się po weekendzie... mam nadzieję, że już na "chodzie"

24 kwietnia 2018 , Komentarze (5)

Wczorajszy dzień  pod względem posiłków całkiem udany. Na obiad zrobiłam warstwową zapiekankę makaronową z mięskiem mielonym i pomidorami oraz szpinakiem. Udało się wytrzymać bez słodyczy i bez zbędnego podjadania. Niestety z aktywnością trochę nie wyszło bo pogoda się popsuła i wszelkie aktywności na świeżym powietrzu musiały zostać odłożone w czasie. Dziś już trochę gorzej bo dzień zaczęłam od reszty tej zapiekanki a to było dopiero śniadanie. Na obiad planuję młode ziemniaczki z koperkiem i jajka sadzone. Ziemniaki jem bardzo rzadko, więc niby taki zwykły obiadek ale już mi ślinka cieknie.

Nie wiem jeszcze co będę dziś porabiać bo trochę nie najlepiej się czuję. Boli mnie gardło ale nie ma co się dziwić jak na zmianę katowane było klimatyzacją, przeciągiem i zimnymi napojami (już od dawna mam problem z gardłem i wiele mi nie trzeba:/). Mężu ma dziś swoje zajęcia-w prawdzie mogę mu towarzyszyć ale chyba się nie skuszę :P. Czasem się zastanawiam skąd on czerpie tą energię! No tak czy siak jeśli pogoda się nie załamie to w domu siedzieć nie zmierzam. Jutro mężu jedzie na delegację a ja wybieram się do mamy. Pozałatwiam od razu swoje sprawy na mieście i przerobię CV. Wczoraj chciałam wysłać jakieś sensowne i okazało się, że nie mam żadnego sensownego na tym komputerze. 

No nic, uciekam porobić jakieś drobniejsze porządki!

23 kwietnia 2018 , Komentarze (7)

Hej kochane! Melduję się po niezbyt dietetycznym weekendzie. Przyznam, że brak efektów sprawił, że trochę popłynęłam. Było dużo wszystkiego (bo przecież i tak nie chudnę...) No ale wracam na dobre try i nie poddam się choćby nie wiem co! TSH w porównaniu z ostatnimi wynikami bardzo ok... więc coś muszę zmienić skoro to co działało kiedyś-dziś zawodzi. Problem w tym, że nie wiem jeszcze co... 

Weekend spędziliśmy u znajomych we Wrocku. Odwiedziliśmy super włoską knajpkę, gdzie zjadłam carbonarę wg oryginalnego przepisu (bo ja na co dzień robię taką zmodyfikowaną ala carbonarę). Była dobra, kremowa-taka jak ma być. Niestety wpadło też dużo cukru...lody, ciasta, batony... dużo za dużo niż powinno. No ale nowy tydzień, nowa energia i dziś już ładnie i zdrowo! 

Prace domowo-porządkowe zaliczone, zakupy na obiad zrobione. Pozostaje mi tylko dokończyć zapiekankę i cieszyć się resztą dnia. Jeśli pogoda pozwoli planuję spacer albo rower. We'll see!

Buziaki!

18 kwietnia 2018 , Komentarze (4)

Wczorajszy dzień za nami. Posiłkowo nie było najgorzej, była wędzona rybka na śniadanie, obyło się bez słodyczy i pieczywa. Z aktywnością gorzej ale były zakupy i kilkukrotne wchodzenie na 4 piętro:P (liczy się?). No ok...aktywność do poprawy!

Tak jak pisałam nawiedził mnie wczoraj kurier z zestawem startowym do hybryd i pierwsze własnoręczne hybrydki są już na pazurach. Jak na pierwszy raz jestem całkiem zadowolona. Popełniłam trochę błędów ale będę mądrzejsza następnym razem. Wiem już jak usprawnić sobie pracę i na co muszę zwracać większą uwagę. No nic zobaczymy ile te 'cuda' mi wytrzymają i będę porównywać z następnymi ;)

Co w planach na dziś? To zależy od tego czy mąż wróci z delegacji czy nie ale na pewno porządki, przeglądanie ofert pracy, gotowanie-monotonia. Na weekend planujemy jechać do Wrocławia do koleżanki. Chyba się postarzałam bo mi się nie chce:P Lubię i koleżankę i Wrocław a na myśl, że nie będę u siebie jakoś mi dziwnie;p W zeszły weekend pojechaliśmy do Cieszyna i Koniakowa do ulubionej Karczmy z moją Mamą-to taka stała trasa wycieczki, jakie robiliśmy z Tatą. To straszne, że już nigdy razem tam nie będziemy. Na początku odrzucałam od siebie to wszystko, zajmowałam głowę czymkolwiek a teraz ciągle myślę i tęsknie za nim... Gdybym mogła mieć jedno...jedyne życzenie, które się spełni....

17 kwietnia 2018 , Komentarze (4)

Dopadło mnie zrezygnowanie...tak długo się staram, odmawiam sobie wiele rzeczy a waga albo stoi albo w górę. Bardzo zmieniłam swoje nawyki przez ostatnie miesiące a rezultatów jak nie było tak nie ma... Nigdy wcześniej tak nie było, zawsze fekety przychodziły dość szybko. Tak czy siak kończy mi się powoli Letrox, więc wizyta u lekarza będzie nieunikniona. Może to mi coś rozjaśni? Czytam o żywieniu przy niedoczynności, o wskazanych aktywnościach fizycznych i zastanawiam się czy ma to jakiś sens... No ale dziś taki szary bury dzień i może dlatego spadek formy psychicznej  mnie dotknął.

Wczoraj posiłki wzorowe ale aktywności zabrakło. Dziś aktywności będzie więcej bo muszę się ruszyć z domu. Czekam tylko aż szwagier przyjedzie po klucze i na kuriera. Zamówiłam zestaw startowy z Semilaca i mam nadzieję, że nauczę się wkrótce robić pazury-tak na własny użytek. 

Z planów na dziś jeszcze ogarnięcie pokoju i poprzeglądanie ofert pracy... wczoraj wysłałam "aż" 2 CV i w dodatku do miejsc, które nie są spełnieniem moich marzeń...ale, że wcześniej sparzyłam się na "wymarzonej" pracy tak więc może warto próbować czegoś nowego.

Ok, uciekam bo mało we mnie dziś entuzjazmu, mam nadzieję, że po porannej kawie mi przejdzie :)

13 kwietnia 2018 , Komentarze (7)

Jak widać po wczorajszym wpisie umknął mi cały jeden dzień w tym tygodniu. Razem z mamą przekonane byłyśmy wczoraj, że jest dopiero środa a tu taka niespodzianka-dziś już piątek. Dzień rozpoczęłam od kubka kawy z ekspresu-tak, tak jaram się tym ekspresem strasznie ale już od lat był na moim celowniku :D Jestem mega zadowolona wreszcie kawa ma ten smak :D. Wracając do przedwyjazdowego toku-skoro piątek to czas na jakieś przyjemności-dziś będzie to buła :D, na ten weekend z przyjemności planuję jeszcze lody-tylko lodziarni z lodami rzemieślniczymi pojawiło się w okolicy, że żal nie spróbować.

Na obiad planujemy sałatkę z tunakiem, co do kolacji-tradycyjnie wyjdzie w praniu.

Dziś zostałam w domu chciałam się pocieszyć ogrodem ale zaczął padać deszcz, na razie trochę się rozpogdza ale zobaczymy co dalej. Może rower, może spacer a może siłownia pod chmurką bo odkryłam takową niedaleko domu-takie wioski to ja lubię:D

No nic dziś krótkoi uciekam do Was! buziaki