Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

21 listopada 2015 roku zostałam mamą! Oprócz tego jestem też żoną, córką, "Panią z przedszkola" lub donioślej: nauczycielem wychowania przedszkolnego i logopedą. Nie podlewam kwiatów, mam kota, mój mąż jak coś ma zrobić to zrobi - nie trzeba mu przypominać co pół roku.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8244
Komentarzy: 82
Założony: 11 stycznia 2016
Ostatni wpis: 7 czerwca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Rochitka87

kobieta, 37 lat,

155 cm, 60.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 czerwca 2018 , Komentarze (2)

...coś mi się dzieje "z głową" na tym moim wymyślonym autorsko detoxie od mięsa - dla sportu przypomnę, nie dla przekonań. Dodam, że "dla sportu" czyli nie dla kondycji tylko raczej dla... jakiejś wewnętrznej potrzeby postu.

Ale przejdźmy do tego co mi się dzieje. No więc brak mięsa absolutnie mi nie przeszkadza - w dodatku przyrządzam mięsne dania lub dodatki mięsne do moich dań dla moich mężczyzn i sama myśl, że miałabym tego spróbować przyprawia mnie o dreszcze. Jakoś... zaczęła mnie wizualnie obrzydzać struktura mięsa.

Nie planowałam tego i dziwi mnie to w zasadzie. Myślę jednak, że jak tak mi zostanie na stałe, to mój małżonek gotów wysłać list z pogróżkami do Vitalii ;p

Inna rzecz - jestem tu dość anonimowa, więc przyznam się - nie segregujemy śmieci. Płacimy za swoją decyzję (plus 20 zł miesięcznie za śmieci), oświadczyliśmy, że nie segregujemy i się tego trzymamy. Twardo. Niewzruszenie. Bezrefleksyjnie.

Tymczasem... nasze dziecko (2,5 roku) rośnie. Patrzy na kolorowe kubły, pyta - my zaś bez drgnięcia najmniejszego powieki tłumaczymy, że to w obronie Matki Ziemi - ONA - segregacja śmieci.

Coś pękło w nas jako Rodzicach, chyba wyczerpując limit hipokryzji w tym temacie - chcemy segregacji śmieci. Ja może i nawet trochę też ideologicznie (bo jak mówiłam, coś mi się dzieje z głową - i to na różnych płaszczyznach); małżonek R. jednak "dla dziecka", dla odciążenia się od hipokryzji w tym temacie.

Tak więc... powolutku, po cichutku - chcę się zmieniać, nasz dom i rodzinę - na odrobinę lepszych. Ciekawe czy mi się to uda?

1 czerwca 2018 , Komentarze (2)

Co prawda golonek to ja nie jadam NIGDY, ale jako tytuł - brzmi dobrze :) Od poniedziałku zaczynam II etap odchudzania po przestoju 2-miesięcznym z Vitalijską dietą. Postanowiłam postawić na vege-detox. Jakimś pokrętnym sposobem czuję, że TEGO potrzebuję.

Czerwiec i Lipiec: Vege, Pilates, być lepszą wersją siebie! Być aktywną, być szczęśliwą!

19 maja 2018 , Skomentuj

Zaczęłam chodzić na Pilates. O dietę średnio dbam. Bywa, że wcale. Myślę jednak by zrobić sobie wege-czerwiec z dietą vitalii. Ot tak. Tylko czy uda mi się to w domu z mięsożercą?? Hm. Pomyślę. Tymczasem zamierzam sumiennie chodzić na Pilates, a gdy on mnie trochę uruchomi i nastawi pozytywnie do dalszego działania to chciałabym spróbować ćwiczeń z taśmami TRX. Podobno ten trening nie obciąża stawów, a ja niestety zmagam się z początkami reumatoidalnego zapalenia stawów. Ktoś ma jakieś doświadczenia? W jakiej formie powinnam być żeby móc spróbować??

10 kwietnia 2018 , Skomentuj

...lecz cieszę się, że nie tyję...

Może jednak znowu wykupić dietę??

4 marca 2018 , Komentarze (1)

Tak jest. Jak już wspominałąm - vitalia pomogłą mi na starcie, przestawiła coś w głowie. Myślę, że teraz poradzę sobie sama - przynajmniej teraz tak czuję, nie wykluczone jednak, że jeszcze kiedyś będę potrzebowała wsparcia.

Także etap II - bez Vitalijskiej diety, z rozsądkiem wpakowanym do głowy przez 2 miesiące i ... z orientacją na trochę ruchu :P bo z tym bardzo kiepsko póki co.

27 stycznia 2018 , Komentarze (2)

Powiedzmy, że jest to czas mini podsumowania:

- Schudłam 3 kg - wg planu powinno być 4 kg = nieźle

- w diecie nie podoba mi się wtrącanie o tej porze owoców letnich, powinno się podążać "za naturą" - powiedzmy na miarę możliwości w naszych plastikowych czasach. Wiadomo, że są mrożonki, ale fajnie byłoby jakby dietetyk podsunął na myśl to, co jest w danym momencie "na topie". Jednak wymiana potraw pozwala na to = nie ma tragedii

- mimo, że miksuję i przemieniam ten "pierwotny plan" to waga spadła!

- największym plusem jest jednak to, co mam nadzieję pozostanie na długo po wygaśnięciu abonamentu Vitalii - przestawiło mi się w głowie, inaczej myślę o jedzeniu, jak nie mogę zjeść czegoś wg planu szukam rozsądnego rozwiązania, a nie rzucam się jak zwierzę na hot-doga ze stacji benzynowej.

Generalnie dziękuję. Pozostał mi jeszcze miesiąc z niewielkim haczykiem do wykorzystania abonamentu - zostało mi do schudnięcia 5kg. Będę zadowolona nawet jeśli znowu schudnę "tylko" te 3kg.

4 stycznia 2018 , Komentarze (1)

Baardzo mnie to cieszy gdyż... to znaczy, że niebawem dokonam pierwszego pomiaru na diecie :P

Nadchodzi weekend, a wg mojej krótkiej ale zawsze jakiejś kariery na diecie Vitalii łatwiej jest mi się trzymać kropka w kropkę jadłospisu, gdy nie chodzę do pracy (!szok, bo do tej pory dom=jedzenie bez umiaru!). Tymczasem radzę sobie jak umiem, nienawykła do myślenia o szykowaniu śniadań zamieniam, podmieniam i kalkuluje, żeby nie kopsnąć się o jedno zero z 1000 na 10 000 :P

Mąż przestał się śmiać. Właściwie to jest zachwycony, że mam ciągle pomysł na obiad - który dla niego i synka ubogacam lub lekko modyfikuję - żeby nie robić 2 totalnie różnych posiłków.

Śmieje się jednak wciąż z hulania hula hopem. Nie mniej jednak - idzie mi zdecydowanie lepiej, mogę śmiało kręcić już ponad minutę bez spadania koła - robię więc mniej skłonów :O

Głupie jest tylko to, że wstrzymuję jakoś nienaturalnie oddech w czasie hulania ?!

Poprawi się...

Co do mojego koła to nie jest z wypustkami kulkami itd... bo naczytałam się o tych siniakach :P Nie jest też super ciężkie, bo przestudiowałam temat, że tak się nie zaczyna i że najlepiej gdy waży ok 0,5kg moje waży jakieś 0,4kg podobno. Jest plastikowe - opisane jako ergonomiczne więc też nie całkowicie gładkie ale jest niebolące :p kolejna zaleta mojego koła to to, że jest składane i kosztowało 19,90zł - jak stwierdzę, że chcę zostać hoopdancerką (ehe :P) to szarpnę się na te sportowe - cięższe i droższe (gładkie!) - na allegro już od 45 zł średnio.

Dla zaciekawionych tematem hulania polecam filmiki tej Pani:

2 stycznia 2018 , Komentarze (3)

Tak jest. Dziś skończyło się rumakowanie i trzeba było wrócić do pracy :) Nie bolało jakoś szczególnie bardzo, ale jutro za to zaboli na pewno jak po południu będę siedzieć po godzinach na zebraniu rady pedagogicznej :/

Dietę oceniam dziś na - całkiem nieźle jak na 3 dzień :) zwłaszcza, że przygotowałam już obiad na jutro żeby nie rzucić się po pracy na byle co.

Dotarło moje hula-hop! Mąż się śmieje, świat się śmieje... :) Na razie to ćwiczę przede wszystkim skłony po upadające hula. Eh.

W dzieciństwie szło jakoś lepiej...

Macie jakieś praktyczne wskazówki co do kręcenia? jakieś filmiki na yt??

1 stycznia 2018 , Komentarze (3)

Pierwszy dzień diety z vitalią za mną. Ciężko było w Sylwestra zacząć ale może to dobrze rokuje na przyszłość? Moje przemyślenia: nie było źle, dziś jeszcze lepiej. Czemu tyle czekałam? Mam 30 lat i czas przestać z czekaniem. Czekam jeszcze jednak aż przyslą mi moje pierwsze hula hop i zaczynam z poślizgiem trening ruchowy. Fakt jednak jest taki, że potrzebuję dużo aktywności w sieci żeby ciągle pozytywnie się nakręcać. Aspekt psychologiczny wydaje się być dla mnie kluczowy. Obym umiała się dalej pozytywnie motywować :)

Jestem ciekawa jak będzie od jutra - gdy wrócę do pracy :o

29 grudnia 2017 , Komentarze (6)

Nie ma zmiłuj się trzeba wymyślić sobie jakiś pomysł na siebie w ruchu żeby rzeczywiście się zmienić. Moim podstawowym problemem jest lenistwo jak u wszystkich. Jest mi jednak łatwo się usprawiedliwiać problemem natury zdrowotnej - otóż mam problemy ze stawami uwarunkowane genetycznie. Moja mama ma chorobę RZS (reumatoidalne zapalenie stawów). Mój dziadek też na to cierpiał. Ja odczuwam już swą słabość. Po pierwsze to po roku pracy w domu małego dziecka od samego dźwigania maluszków zrobił mi się paskudny ganglion. Pozbyłam się go całkiem niechcący przy ugniataniu pieprzu w moździerzu - pękł i się wchłonął. Spokój miałam jakiś czas aż narósł mi drugi i już ciężko mi sprecyzować od czego - pracę zmieniłam na przedszkole, to i dźwigania było w sumie mniej. Ten mam już długo.... jest nieznliszczalny i niezatapialny i co gorsza ogranicza ruchomość mojego nadgarstka - nie jestem w stanie np. oprzeć się całą dłonią o podłogę etc....

Mam też problemy oczywiście z kolanami - ćwicząc na stepperze dorobiłam się szybko niepokojących sygnałów, że lepiej oddać swój nabytek innym "potrzebującym" :P

Rowerek stacjonarny wydaje mi się idealny dla kogoś takiego jak ja, myślę że bym mogłą się w to wkręcić - na wakacjach chętnie korzystałam z niego w siłowni w hotelu. Tymczasem jednak nie chcę inwestować większej kasy w kogoś tak leniwego jak ja, nie bez znaczenia jest też kwestia miejsca w domu na przyznajmy - dość duży sprzęt.

Kusząca i wkręcająca wydaje mi się skakanka, no ale stawy mogłyby tego nie przeżyć...

Szukając dalej pomyślałąm o Hula Hop - wydaje się dla mnie idealne. Potrzebuję jednak porady - jakie kupić, gdzie, jak zacząć?? Macie jakieś doświadczenia?

A może macie inne pomysły na wkręcającą aktywność, która mnie nie upośledzi w dłuższej perspektywie? :)