Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

21 listopada 2015 roku zostałam mamą! Oprócz tego jestem też żoną, córką, "Panią z przedszkola" lub donioślej: nauczycielem wychowania przedszkolnego i logopedą. Nie podlewam kwiatów, mam kota, mój mąż jak coś ma zrobić to zrobi - nie trzeba mu przypominać co pół roku.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8192
Komentarzy: 82
Założony: 11 stycznia 2016
Ostatni wpis: 7 czerwca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Rochitka87

kobieta, 37 lat,

155 cm, 60.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 grudnia 2017 , Skomentuj

...czyli zaczynam z Nowym Rokiem Nową Walkę :) Mam skończone 30 lat i po głębokim przeżyciu duchowym (cóż, wspomaganym alkoholem i pijackimi pytaniami egzystencjalnymi) związanym ze zmianą kodu cyfrowego postanowiłam nie tracić więcej czasu i zaprojektować siebie taką jaką chcę być a raz nawet byłam (! - ostatni raz wspominam o swoim minionym zwycięstwie, bo doszłam do wniosku, że mi ono przeszkadza. Siedzi w głowie jak chochlik i powtarza: e tam, od jutra - przecież wiesz, że umiesz jak coś...). 

Także tego ten tego... 2018 to nie ma być same odchudzanie a prostu ZMIANA SIEBIE NA LEPSZE. Zredukowanie lenistwa w dziedzinie dbania o domostwo, siebie i z przykrością przyznam, że męża też. 

Rodzicielstwo wyzwoliło we mnie powstanie niekorzystnej Osobowości Nietoperza, która szuka okazji do wynurzenia się gdy Matka Polka może zejść ze służby (dziecko śpi zdrowym snem a tatuś je pilnuje). Wtedy nietoperzyca zaprasza przyjaciółkę na butelkę wina albo 2 piwa (bo tak znowu dużo to mi nie trzeba) - pod warunkiem, że jest to weekend. Z ową przyjaciółką (znamy się od przedszkola - jak łyse konie...) rozważamy jak bardzo złę są nasze kilogramy, pijemy ich zdrowie - czasami pozwalamy sobie być niegrzeczne aż tak i UWAGA po tajniacku jak w LO nie przymierzając - palimy papierosy! Jedna z nas wtedy w końcu TO MÓWI: "Coś bym zjadła... DOBREGO". Druga niby się wzbraniając odpowiada: "No nie mów tylko, że pizza.... o niiieee..... nie rób tego...." Pierwsza przytakuje, ale szatańsko zapewnia: "ja do niczego Cię nie namawiam....". Resztę pewnie znacie...

W sumie nie wiem czy Osobowość Nietoperza występuje także u innych. Ja jednak w 29 roku życia rozwinęłam ją do perfekcji. Jest zaspokojeniem potrzeby zatrzymania grzechów młodości przez które człowiek czuje się ciągle nastoletni i szalony. Jest uosobieniem poczucia wolności i tego, że po 80tce dopiero czas na kapcie.

Tylko dlaczego Osobowość Nietoperza nie idzie np... kurde... pobiegać? Cokolwiek?

2017 był rokiem Nietoperza (nieważne co mówią Chińczycy). Rok 2018 ma być rokiem... Rączej Gazeli :P Hmm... animizację muszę jeszcze przemyśleć... ale... wiadomo o co chodzi ;)

Na dobry początek... wykupiłam 2 miesiące diety Vitalii. Trzymajcie kciuki!

5 października 2016 , Komentarze (2)

Waga zatrzymała się i ani myśli się ruszać (przynajmniej w tą właściwą stronę). Na znak protestu zjadłam kebaba wczoraj i do dziś tego protestu wymierzonego w siebie samą żałuję. Muszę się jakoś zmotywować i wziąć w garść...

18 września 2016 , Skomentuj

Spadło - sadło :) 3 tygodnie i 3kg mniej. Jestem zadowolona, baaardzo zadowolona :)

Dziś jadę z moją brygadą RR do babci świętować jej 84 urodziny. Właściwie dla mojego synka jest to prababcia... Zresztą - są też tacy dla których jest pra-pra-babcią. To już naprawdę rzadkość :) Ale tak się u nas w rodzinie potoczyło, kuzynka miała dziecko w wieku 17 lat, potem jej córka podobnie...

Tak sobie myślę, że w te urodziny już chyba przestaje wypadać śpiewać 100lat. Nie wyobrażam sobie, że babci kiedyś zabraknie...

Dla mnie oznaką tego, że babcia nie czuje się najlepiej jest fakt, że w tym roku ścięła swój dłuuugi warkocz. Rzeczywiście był już cieniutki jak mysi ogonek, ale babcia i tak go nosiła... to bardzo dziwne patrzeć na nią gdy ma takie krótkie - całkiem białe już włosy.

Poza tym - trochę dziwaczeje, w prostych sprawach staje się nieustępliwa i męcząca. Ma czwórkę dzieci i towarzyszy jej wieczny konflikt kto jak i kiedy będzie się nią opiekował. Konflikt zresztą generuje sama babcia - bo źle jej z tym, że nie może siedzieć sama w swoim domu, dokucza - ktoś nie wytrzymuje, następuje zmiana. Ma 11 wnucząt (w tym mnie), oraz 5 prawnucząt i 2 praprawnucząt, a jednak już z nikim nie potrafi dobrze się dogadać. Zostałą na tym świecie jej jeszcze 1 koleżanlka. Strasznie harda i twarda. Kłócą się jak nie wiem. Dobrze, że jest ktoś taki.

Starość jest okropna.

16 września 2016 , Komentarze (2)

Dość nieznośny... myślałam, że tak teraz co tydzień będzie odpadać ten 1kg. Tymczasem ten trzeci wyraźnie się nie spieszy. Jutro umówiona jestem z A. na siłownię. Mam nadzieję, że wypocę gada.

Przez wyjątkowo bolesne "te dni" zupełnie nie ćwiczyłam, może to dlatego?

Dietowo - całkiem ok.

9 września 2016 , Komentarze (3)

Mija drugi tydzień i wychodzi na to że jest już 1,5kg mnie mniej :) Codziennie ćwiczę z Tiffany - różne programy, lubię szczególnie ten do ćwiczenia z dzieckiem. Mojemu R. podoba się to, śmieje się w głos i ogólnie ma ubaw po pachy. Nie umiem jednak tak skutecznie i zręcznie przerzucać go sobie na plecy, no ale jak to się mówi "powolutku ziemniaczki się gotują".

Z dużym R. widujemy się mało a i tak kłótnia wybucha z natężeniem bomby atomowej. Rzecz toczy się o wigilię. Organizowanie wigilii to u nas nie jest kwestia urządzenia kolacji na 5 do 10 osób. To jest minimum od 20 do 40 osób!! No dajcie żyć!

My robiliśmy do tej pory Wigilię 2 razy. Właściwie cały czas urządza ją najstarsza siostra R. - M. W tym roku jednak jej najstarsza córka będzie w tym czasie w stać w blokach na porodówkę i M. nie chce głowy zaprzątać sobie wigilią. W sumie ją rozumiem. Wigilię do tej pory w zasadzie przygotowywały jej córki, na nią z racji tego że ma dom i najwięcej miejsca spadała zazwyczaj organizacja. R. oczywiście bez konsultacji ze mną od razu wypalił, że będzie ona u nas!! Ale mnie to zagotowało! Bo do tej pory jego brat A. nie robił jeszcze wigilii. A tłumaczenie, że on ma mniej miejsca nie przekonuje mnie, bo akurat w tym roku część rodzeństwa R. (2 siostry i 2 braci wraz z rodzinami oczywiście) są w Anglii i nie zapowiada się by na święta przyjechali. Tak więc wigilia będzie ilościowo mieścić się w dolnych granicach.

Zresztą czy ktoś przy zdrowych zmysłach potrafiłby sobie wyobrazić 37 osób przy wigilijnym stole w pokoju który ma może z 15m2? Postawcie tam jeszcze choinkę, prezenty, pianino, 2 przedwojenne kredensy... A jednak nam się udało! Nam trafiło się 37 osób i jakoś daliśmy radę w tym naszym superwielkim pokoju.

Reasumując - A. też da sobie radę, a jak normalnie będzie mi wpierane, że nie to przysięgam , że pojadę mierzyć im pokój!!

Jest impas - R. mówi, że wigilia jest u nas, a ja mówię, że nie przyjdę i palcem nie ruszę. Przecież mały R. ledwo mi wytrzymuje w kuchni jak ja robię obiad! Nie wyobrażam sobie gotowania na 20 - 25 osób z nim!

Ja wiem teściowa zaraz by mi walnęła wykład o tym, jak to oni wychowywali 7 dzieci i wszystko działało. Spoko. Tylko najstarsza M.  ogarniała dzieci, pewnie dlatego finalnie zajmuje się ciągle dziećmi, otwiera przedszkola, świetlice, prowadzi pogotowie opiekuńcze.

Ja tam matką - polką - zorganizowaną nie jestem. Jestem sobą. Przykro mi. A w kuchni do pomocy będę mieć tylko męża.

Znalezione obrazy dla zapytania nieudane święta

6 września 2016 , Skomentuj

Myślałam, że najtrudniejszy będzie 1 tydzień, ale jednak nie... Przez pierwsze 7 dni zadziałała jakaś dziwna euforia i radość ze znalezionej siły i zaangażowania. Nie czułam się głodna, ospała... wręcz przeciwnie - tryskałam energią...

A dziś? Był to kiepski dzień. Co prawda nie zaliczyłam żadnej mega wtopy, jednak dużo myślałam o jedzeniu i czułam się głodna. Ciągnęło mnie do słodkiego tak skutecznie, że żeby sobie "ulżyć" zjadłam dwie łyżeczki śliwkowej konfitury (własnej roboty). Trochę pomogło :P

Jestem obolała po ćwiczeniach Tiffany i stwierdziłam, że dziś wezmę się za spokojniejszą Chodakowską - ale nie dałam rady, strasznie się zanudziłam. Wzięłam się za trening Cardio Tiffany i tylko się zasapałam i padłam bez chęci na kanapę :/

Może to przez pogodę i przez ząbkowanie małego R.? W nocy od 2 dawał czadu mocno i nie spałam do rana leżąc przy jego łóżeczku na podłodze (branie go do naszego łóżka nie wchodzi w grę, bo on tak wędruje, że jeśli czujesz że możesz usnąć przed nim to może to doprowadzić to katastrofy...). Tak więc noc niewdzięczna. Malutki odsypiał to w dzień a ja razem z nim (częściowo, bo zmusiłam się też w tym czasie do paru prac domowych :P). I pogoda też na fochu... Eh... niech będzie. Zwalam to na niekorzystny biometr.

Poza tym 2gi tydzień dużego R. nie ma w zasadzie w domu (co dla mnie nie jest normalne), i nigdzie na krok nawet nie mogę ruszyć się bez małego R. Minęły mnie zajęcia z "bębnienia" w zeszłym tygodniu, ale jutro już sprzedaję synusia tatusiowi, który wróci na ten czas z "fuchy".

Także pobębnię i wyżyję się :) A w sobotę idę na 1zjazd na nowej podyplomówce. Obiecuję sobie, że będzie to ostatnia szkoła! Jeżeli czyta mnie ktoś, kto ma zamiar iść w kierunku pedagogicznym i pokrewnym w sferze nauki i potem zawodu - nie idź tą drogą! Źle płacą, trudno znaleźć pracę i bez przerwy musisz się dokształcać. Jak już złapiesz dobrą pracę - będą uważać, że się lenisz bo jesteś na karcie nauczyciela... kołomyja :/

Muszę się jakoś znowu nakręcić! Tak szybko się zepsułam?

Znalezione obrazy dla zapytania bez siły

4 września 2016 , Komentarze (2)

Jak w tytule - zapytałam w Vitalii o jakieś propozycje na ruch, który sprawiałby rzeczywistą przyjemność nawet osobie posiadającej głęboko zakorzenione uczulenie na takowy. W ten sposób w ogóle dowiedziałam się o istnieniu Tiffany Rothe - ta kobieta zachwyca i zaraża pozytywną energią. Jej treningi są ciekawe i różnorodne. Do tego dla partii brzucha jest też zestaw "na stojaka" :D Mnie to zachwyca, bo jak już wielokrotnie wspominałąm mam problem podczas ćwiczeń na podłodze z ujarzmieniem małego R. A tak... wszystko pod kontrolą!if

Polecam naprawdę każdemu! Budujące są też filmiki na których Tiffany ćwiczy z kobitkami, z którymi rozmiarami można się identyfikować... Widać na nich, że wyciskają z siebie poty i walczą. Trzeci dzień intensywnie ćwiczę z Tiff (że tak pozwolę sobie ją znazwać :D) i co prawda czuję jakby ktoś przez godzinę okładał mnie po boczkach łopatą, ale i tak uśmiech nie schodzi mi z twarzy :P

A tu znalazłam mini przewodnik po świecie ćwiczeń wg T. Rothe:

http://www.kreatywa.net/2014/11/trening-z-tiffany-...

Znalezione obrazy dla zapytania tiffany rothe

                                                    JESTEM ZACHWYCONA!

2 września 2016 , Skomentuj

Bynajmniej nie chodzi o flaszkę! Pierwsze efekty po tygodniu walki. Ja wiem - d*py nie urywa, ale to wystarczy aby mnie zachęcić do dalszych działań.

Dziś wg rady MagiaMagia na dobry poranek zaaplikowałam sobie 15minut z Tiffany Routhe (czy jakoś tak). Rzeczywiście kobitka jest inna niż inne bo energetyczna na maxa, a ćwiczenia są na pograniczu tanecznych wygibasów i sprawiają frajdę nawet jak pot ścieka po... wiadomo czym :)

Polecam to także tym, które w czasie ćwiczeń walczą ze swoimi nieborakami na podłodze - u Tiffany są programy, gdzie NIE MA podłogi. Mi to bardzo ułatwia sprawę... Mały R. jak widzi mnie na podłodze to uważa, że to czas na MMA z mamusią. Myślę, że upłynie sporo wody zanim zrozumie, że niekoniecznie mamusi (mnie) oto chodzi...

Mimo to robię skalpel trzymając jedną ręką bąbla, asekurując i przerzucając. Pewnie jakość ćwiczeń nie jest wtedy odpowiednia, ale i tak czuję po wszystkim, że jednak nie siedziałam na kanapie.

Zrobiłam też sobie 1 września kompromitujące zdjęcie w bieliźnie, aby za miesiąc porównać je z nowym... Z przyzwoitości oszczędze wam tego widoku i zdradzę, że podobno zawieram 41% tłuszczu :/ Ja pitole... Podejżewam, że niezła ze mnie babeczka:

Znalezione obrazy dla zapytania babeczka bardzo tłusta

1 września 2016 , Komentarze (10)

...co poradzić? Prócz oczywistej oczywistości, że przy odchudzeniu trzeba się poruszać obstaję przy trenowaniu w domu z YouTubem. Ale w szerszej perspektywie dosięgają mnie takie oto przemyślenia:

Wychowana jako niesportowa, unikająca "wuefu" za wszelką cenę. Bojąca się porażki i ośmieszenia przy próbie zagrania w siatkę/kosza/nogę/cokolwiek. Generalnie - "dziwolągowanie" chyba rodzi się gdzieś na tej ścieżce. Pogarda dla aktywności fizycznej przerodziła się w subkulturowe poszukiwanie przynależności - z pomieszaniem buntu młodzieńczego wychodzą wtedy różne kwiatki ;)

Moje kwiatki wspominam do dzisiaj z łezką w oku i (żeby było jasne) - kurde, było super ;) Tanie wina, irokez na głowie, jeżdżenie na gapę przez pół Polski i spanie pod chmurką, szlajanie na stopa... Festiwale... od Jarocina przez Woodstocki po imprezy na squatach. Szczupłość nie była trudna :D

Tymczasem w życiu dorosłym: zostali poznani ludzie - dziś najlepsi przyjaciele. Ale nie ma już imprezowania co wekend, hipchaty gotowej na wszystko. Jest praca-dom. Hobby w stylu - słuchanie muzyki na maxa, szydełkowanie, czytanie, granie na grzebieniu czy czymkolwiek. We wszystko jest mi się dość prosto zaangażować, ale nie w ruch!!

W procesie odchudzania traktuję to jako zło konieczne, tymczasem fajnie byłoby znaleźć coś z czego bym czerpała radość... nie potrafię jednak spotkać "tego jedynego" sportowego hobby...

...bo jak sportowa łamaga ma się zakochać w sporcie? Przepraszam, w którym - bez formy, i tego czegoś czego we wczesnej młodości nie wykształciłam, co nawet trudno mi określić...

Zastanawia mnie czy są tu może osoby podobne do mnie - kaleki z lekcji wychowania fizycznego, które po latach w życiu dorosłym czepią radość z jakiejś formy uprawiania sportu - a jeśli tak, to co to jest? Potrzebuję inspiracji i przekonania, że niesportowa osobowość może polubić sport... Bo może! Prawda...?

:p

31 sierpnia 2016 , Komentarze (4)

Na napisanie na ten temat natchnęło mnie po przeczytaniu pamiętnika jednej z Vitalijek. Mój mąż... Moje duże R. To temat rzeka... Sabotuje wszystko domagając się kotleta, kanapki ze smalcem, bigosu. Jak widzi makaron ze szpinakiem dostaje gęsiej skórki (a to moje popisowe danie i tak je gotuje :P). Wszystkie zupy R. gotuje na zasmażkach! W sumie to gotuje całkiem dobrze, ale na bakier z jakimikolwiek przykazaniami dobrej diety. Jak ja gotuje marudzi. Sukces - oduczyłam go zasmażek. Porażka - jak gotuję ja to jest to gruba logistyka bym zjadła dobrze, on nie narzekał i żeby małemu R. też z tego coś wymodzić...

Tymczasem do niedzieli zostałam słomianą wdową. Logistykę mogę sobie odpuścić i puścić wodze fantazji...

Bakłażan.

Już w lodówce.

Czy ktoś ma jakiś rozsądny sposób na bakłażana?? Wstyd się przyznać, ale nigdy nie jadłam tego sympatycznie wyglądającego warzywa...