Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem 40-sto latkiem, który przez wzgląd na swoją bardzo dużą wagę i wiele nieudanych prób odchudzania, rzucania palenia, i regularnego uprawiania sportu ma dość niską samoocenę. Mam nadzieję że tym razem będzie lepiej, że tym razem się uda. Postaram się dzielić z innymi użytkownikami swoimi osiągnięciami i porażkami.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 727
Komentarzy: 17
Założony: 17 lipca 2016
Ostatni wpis: 26 lipca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
@skos76

mężczyzna, 48 lat, Warszawa

184 cm, 128.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 lipca 2016 , Skomentuj

Kolejne dwa dni za mną. Musze przyznać że dość smaczne dni. Po kolei.

Poniedziałek:

Śniadanie - Koktajl jabłkowy z jogurtem i miodem. Znowu porcja olbrzymia, ale baaardzo smaczna. Dodatek miodu gryczanego daje bardzo fajny posmak.

II śniadanie - Jogurt z czekoladą, rodzynkami i bananami. Składniki mówią same za siebie. Pychota nawet nie będę narzekał na wielkość porcji :-). To moja pierwsza dieta w której pozwalają jeść czekoladę. Bardzo mi się to podoba.

Lunch - Kurczak w marchewce z kaszą. Jedyna kasza jakiej nie jestem w stanie przełknąć to gryczana, chyba taki uraz z dzieciństwa. Natomiast każda inna jest jadalna. Wybrałem jęczmienną i danie na prawdę mi smakowało. Jak tak dalej pójdzie to nabranie nowych nawyków żywieniowych nie sprawi większych problemów. :-)

Kolacja - Zapiekanka kalafiorowa z mozzarellą. Danie jak danie nie wzbudziło wielkiej euforii, ale nie można powiedzieć że było złe. Jedyna zmiana jaką wprowadziłem to porcja. Wszystkich składników użyłem połowę. Dieta nakazywała zjeść prawie 1,5 kilograma warzyw. Litości na kolację. od razu założyłem że tyle nie zjem i to była bardzo dobra decyzja.

Wtorek:

Śniadanie - Koktajl bananowo - orzechowy z czekoladą. Zaspałem dziś więc nie było czasu na robienie koktajli, a dietę trzeba trzymać więc zjadłem banany z czekolada, zapiłem mlekiem i zjadłem garstkę orzechów (wszystkie składniki użyte, proporcje zachowane a w żołądku i tak zrobi się z tego koktajl :-).)

II śniadanie - Sałatka z burakiem i serkiem wiejskim. Połączenie wydawało się dość nieciekawe ale jest w planie więc trzeba. Jak to mówią dupy nie urywa ale jadalne jest.

Lunch - Indyk zapiekany z pomidorami i papryką z ryżem. No to jest mała niespodzianka. Przy takiej ilości składników (przygotowany posiłek na dwa dni więc wszystkie składniki razy dwa) indyk niestety się nie dopiekł. Zauważyłem to dopiero w pracy więc zarzuciłem jedzenie o wskazanej godzinie. Dojechałem do domu i go poddusiłem na patelni. Po tym zabiegu było ok. Tylko opóźniona godzina spowodowała że w czasie kolacji jeszcze czułem smak lunchu więc kolacja poszła w niepamięć.

Wpadłem na pewien szatański pomysł. Od dwóch dni szukam sposobu aby obniżyć kaloryczność dziennej porcji. Na dzień rozpoczęcia diety jest to 2900 kcal. Ustawiałem minimalną aktywność fizyczną, maksymalne chudnięcie i nic. Zauważyłem zachaczkę "nie ćwiczę z planem fitness" -  udało się. Dzienne spożycie kalorii spadło do 2200. Super. Dzień mam na tyle intensywny że i tak na razie nie mam czasu na ćwiczenia. Szukam tego czasu i zapewne w końcu go znajdę, ale jak na razie potrzebuję jeszcze chwilę na uporządkowanie swojego harmonogramu.

Grzeszki - dziś brak (poza tym czasem spożywania posiłków, ale to siła wyższa więc się nie liczy :-))

Na dziś tyle. Jutro wpis będzie mniejszy bo posiłki się powtarzają - indyka na jutrzejszy lunch już dogrzałem. hihi

25 lipca 2016 , Komentarze (6)

Weekend nie dał mi czasu na to aby usiąść i napisać kilka słów o tym co jadłem i jak smakowało więc dziś postaram się w kilku słowach nadrobić zaległości.

Sobota:

Śniadanie - owsianka z groszkiem, szynką i skórką cytryny - trzeba by chyba być potwornie głodnym aby powiedzieć że to jest jadalne. Zjadłem tego sporą część, ale po 2/3 porcji doszedłem do wniosku że nie będę się dłużej męczył. To co zjadłem i tak stało mi w gardle prawie do kolejnego posiłku.

II śniadanie - surówka z marchewki na ciepło - to danie akurat było dość smaczne. Co prawda ilość jaką mi przypisano było powalająca i po zjedzeniu połowy odczuwało się monotonię smaku, ale tak czy siak "łapka w górę".

Lunch - Sałatka makaronowa z kurczakiem i brokułami. Całkiem smaczne danie. Kurczak trochę znikł w dużej ilości makaronu i warzyw, ale było smaczne. Nigdy dotąd nie gotowałem kurczaka wrzucając go do wrzątku obsypanego ziołami Jednak zdaje to rezultat. Skraca czas gotowania, przyprawy nie odpadły po kontakcie z wodą a mięsko OK.znowu "łapka w górę"

Kolacja - Zupa pomidorowa z żółtym serem - nie dane mi było spróbować. Niestety została kolacja wczoraj.

niedziela:

Śniadanie - Kanapka z otrębowym serkiem i pomidorem. Kanapki jak kanapki. Nie wiele do powiedzenia. Jadalne

II Śniadanie - Surówka z płatków owsianych, jabłka i orzechów - Bardzo dobre jedzenie. Jak na drugie śniadanie w sam raz. Na pewno zjem jeszcze nie raz, a po zakończeniu diety wejdzie do stałego menu.

Lunch - Krewetki w sosie koperkowym z makaronem - brzmi mniej okazale niż smakuje. Naprawdę fajne danie. Nie chcę zapeszać, ale jestem naprawdę mile zaskoczony różnorodnością i smakiem potraw.

Kolacja - Sałatka z soczewicy sera feta i pomidorów - sama soczewica nie jest rewelacyjna w smaku, sucha i mączna, ale w połączeniu z soczystym pomidorkiem i fetą jest naprawde OK.

Grzechy weekendu:

Weekend to kiepski czas na stronienie od alkoholu - zbyt wiele okazji i znajomych, ale poza tym trzymałem dietę co do joty (za wyjątkiem niedojadania porcji do końca - są zbyt obfite)

Konkluzja po trzecim dniu diety. Musze zmniejszyć jakoś kaloryczność posiłków, bo wielkość tych porcji powala na kolana. Tyle nie jadłem nawet jak nie byłem na żadnej diecie.

Pozdro dla czytających :-)

23 lipca 2016 , Komentarze (4)

uppssss. tak chyba powinienem zacząć ten dzień. 

Pierwszy dzień diety więc z samego rana wskoczyłem na wagę, aby potwierdzić swoją otyłość :) i spotkała mnie niemiła niespodzianka. Dzień pożegnania i kilka dni wcześniej pozwoliłem sobie chyba zbyt wiele. Waga podskoczyła do 127,5 więc tą wagę uznaję jako startową, to oznacza, że przede mną dodatkowy kilogram (z groszem) do zrzucenia. Spoko, pozwoliłem sobie na obfite pożegnanie z dotychczasowym życiem więc teraz d... w troki i do roboty.

Zaczynamy od śniadania: kanapki z z pastą zrobioną z białego i żółtego sera. Dotąd nie łączyłem takich składników, ale muszę przyznać że nie jest to złe. Może trochę zbyt suche jak na mój gust, dotąd na kanapkach lądował dodatkowo ogórek, pomidor, cebulka lub majonez co dawało kanapce nieco więcej wilgoci lub jak kto woli poślizgu. Mimo to nie narzekam - było OK.

II śniadanie: jogurt z gruszką i orzechami (ja użyłem włoskich). Od dawna nie zjadłem tak dużej porcji jedzenia w pracy. Na prawdę zapchało mnie to na dłuższy czas i było całkiem smaczne.

Lunch: kanapki z masłem i pomidorem, oraz serki wiejskie. Nie bardzo wiedziałem jak zabrać do pracy kanapki z masłem( swoją drogą taka ilością masła można było zakleić jedynie dziurki w kromce, ale i tak wystarczyło) i pomidorem więc zaplanowaną ilość pomidora wkroiłem sobie do serka i okazało się to bardzo dobrym pomysłem. Kanapka z samym masłem jest dużo łatwiejsza do przetransportowania a serek nabrał dodatkowych walorów smakowych. Na prawdę pycha i porcja całkiem konkretna.

Kolacja: Zapiekane warzywa i jabłka, nawet po wystygnięciu z dodatkiem rodzynków były na prawdę zjadliwe, może nie wspaniałe czy smaczne ale zjadliwe, ale porcja zaplanowana w diecie nie była możliwa do przejedzenia. Zjadłem połowę porcji. Reszta została na jutro. Jeden posiłek mniej do przygotowania a przecież nie wyrzucę.:D

To tyle na temat diety. Teraz trochę o odstępstwach. Poranna kawa w pracy to nieodzowny element poranka. Ciężko bez tego się rozruszać. Kawa niestety z cukrem. Po wypłacie kupię sobie ksylitol, ale na razie muszę jakoś znieść raz dziennie takie odstępstwo.

Kolacja zjedzona godzinę później niż planowana.

Dodatkowo wypiłem jakieś 4 drinki (weekend w końcu się zaczął) i zjadłem dwa plasterki wędliny z indyka.

Jutro postaram się bardziej. Na razie tyle

22 lipca 2016 , Komentarze (5)

Na początek przepraszam z góry wszystkich czytających za brak składu i ładu w pamiętniku oraz ewentualne błędy, ale zamierzam pisać go na gorąco bez jakiegoś specjalnego redagowania i układania chronologii dnia.

No to zaszalałem.

Czekałem tego czwartku z niecierpliwością. Zerknąć na pierwsze przepisy i menu. Ostatnio okazało się że mam kilku znajomych, którzy też korzystają lub korzystali z tego portalu (takie rzeczy zaczynają wychodzić w rozmowach jak już się ktoś przyzna to okazuje się że użytkowników jest więcej niż można by się spodziewać). Sporo opinii słyszałem i strasznie zżerała mnie ciekawość aby zobaczyć co będę jadł.

Podświadomie chyba też chciałem pożegnać się wczoraj ze smakołykami więc z rana w hotelu (akurat kończyłem wczoraj delegację) spore śniadanko. Jajka i parówki, do tego jakaś kanapeczka jedna i druga. Później coś słodkiego i kawka. Po zakończonej wizycie u klienta w miasto i...

... i KFC. Później w podróży powrotnej słodycze na stacji (jakieś batoniki i kawa z czekoladą).

Na koniec dnia w domku kanapeczki z dużą ilością mięska i majonezem (hmmmm pycha).

Zrobiłem sobie też wszystkie niezbędne zakupy na najbliższe trzy dni. Nawet nie wyszło źle bo usunięciu z listy artykułów, które miałem w domu (a nie było tego wiele) wydałem w sklepie trochę ponad 60 zł więc wychodzi po jakieś 23 złote na dzienne wyżywienie. Całkiem przyzwoicie. Skoro już jestem przy listach zakupowych - korzystam z listonika i przyznam że możliwość eksportowania listy do tego programu ułatwia życie. Duży plus dla twórców za tą funkcjonalność. 

19 lipca 2016 , Komentarze (2)

Więc postanowiłem coś ze soba zrobić(po raz kolejny). 

Jestem coraz bardziej zmotywowany aby zmienić swój wygląd i życie. Zdecydowałem się na ta dietę ponieważ mam dwóch znajomych, którzy też odchudzali się z Vitalią, bardzo ją sobie chwalili chyba przede wszystkim za  różnorodność posiłków i smaków jak i za możliwość wymiany składników czy potraw w menu. Postanowiłem więc też skorzystać z tej diety i zobaczymy co się stanie. Postaram się opisywać jak najwięcej z okresu mojej diety, opisywać szczerze swoje odczucia, sukcesy i porażki. Nie wiem czy to nie będzie wyglądało śmiesznie - czterdziestolatek prowadzący pamiętnik - ale mam nadzieję że samo pisanie pamiętnika dodatkowo mnie zmotywuje i pozwoli wyeliminować zbyt wiele potknięć. Jeśli dodatkowo dzięki tym zapiskom uda się zmotywować kogoś, kto tak samo jak ja nie akceptuje siebie, swojego wyglądu, sprawności fizycznej (a raczej jej braku) do podjęcia próby, do walki z samym sobą to będzie to wielka wartość dodana.

Dla czego chcę schudnąć?

Powodów można by wymieniać wiele. Pierwszym bodźcem jest chyba ślub siostry. Chciałbym na nim nie chować się po kontach i trochę potańczyć.

Kolejne powody są dość oczywiste: lepiej wyglądać, lepiej się czuć, być bardziej sprawnym, zdrowszym itd.

Przebiec maraton w 42 roku życia (42 kilometry po 42 latach życia) - takie moje osobiste wyzwanie. Przy obecnej masie ciała i stopniu sprawności jak dla mnie nie wykonalne, ale mam dwa lata i wiem że się uda.

Zgodnie z zakupioną dieta (smacznie dopasowana) i wypełnionym formularzem w czwartek powinienem dostać swoje pierwsze menu, zrobić niezbędne zakupy i od piątku zaczynam przygodę.

Będę chciał w miedzy czasie zerwać też z nałogiem nikotynowym, ale na razie to tylko plany więc więcej o tym nieco później.