Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Czas na zmiany.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 16589
Komentarzy: 117
Założony: 5 marca 2017
Ostatni wpis: 12 stycznia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
TajemniczaHistoria77

kobieta, 32 lat,

168 cm, 65.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 stycznia 2020 , Skomentuj

Faktycznie mój wcześniejszy wpis nie był do końca zrozumiale napisany. Niestety mam taką przypadłość, że czasem wydaje mi się, że moje skróty myślowe są jasne i klarowne ("jak to?? To ludzie nie potrafią czytać w myślach?!"). 🤦🏼♀️🤦🏽♀️ A tymczasem z perspektywy kilku dni, nierzadko  sama nie potrafię ogarnąć, co ja u diabła miałam na myśli. 

Stąd też następujące wyjaśnienia: miałam kiedyś zapał i czas do prowadzenia pamietnika. Tutaj, na Vitalii. Mój Nick z tamtych czasów to niemal ten sam, co obecnie, z tym, że bez liczby 77 na końcu. Niestety w obliczu pewnych nieprzyjemnych wydarzeń z moim wówczas obecnym, a teraz na szczęście już byłym, toksycznym facetem, utraciłam dostęp do konta.

Po jakimś czasie założyłam drugie, które właśnie czytacie, jednak już bez większego zaangażowania. Kombibowałam, jak tylko się dało, z hasłami wszelkiego rodzaju jednak bez rezultatu. Aż tu nagle, całkowicie przypadkowo znalazłam tę kartkę i oto mam 🥰 Dwa konta, dwa pamiętniki. 🤷♀️ 

TajemniczaHistoria oraz TajemniczaHistoria77 🙃

9 stycznia 2020 , Komentarze (6)

udało Ci się odzyskać swój stary profil na Vitalii 👏👏👏 

Zupełnie przypadkiem znalazłam dziś kartkę z hasłem w starym, rozlatującym się notesie, który przejechał ze mną setki kilometrów. Nie raz chciałam go wyrzucić, nie zaglądając do środka, ale mimo wszystko szkoda było mi tylu pustych stron. No i mam ♥️ Swój pamiętnik, w tworzeniu którego naprawdę się przykladalam. Niejednokrotnie motywował mnie do dalszej walki, kiedy po raz kolejny traciłam wiarę w siebie. Zatem jeśli ktoś chciałby zerknąć na początek mojej drogi pośród diet i pokus, to zapraszam: TajemniczaHistoria ✌ 

17 grudnia 2019 , Skomentuj

Chyba rzeczywiście czas wziąć się w garść. Tak spanikowałam na hasło "środa", że już nie dosłyszałam, że mowa dopiero o jutrzejszej. Tak więc z miłą Panią Psychiatrą musiałam przełożyć wizytę na po Nowym Roku, bo niestety na jutrzejsze popołudnie mam już plany. Szkoda. Naprawdę czulam, że mogę dać radę i ... że bardzo potrzebuję tego spotkania. 

Trudno. Poczekam, przygotuję się lepiej. A może dam radę sama? 

Z mniej optymistycznych rzeczy: czuję moje nadprogramowe kilogramy. I naprawdę nie jest to miłe uczucie. Jakiś czas temu zamówiłam sobie czarną, koktajlową sukienkę, którą miałam założyć na spotkanie wigilijne w pracy. Przyszła, rozpakowalam, oceniłam, że jest w porządku i rzuciłam do szafy. Przymierzyłam ją dopiero dzień przed wigilią i ... ledwo co się w nią wbiłam. Dosunęłam się, fakt. Ale usiąść już było ciężej... 

I tak oto mam wybór: albo brnąć dalej przez życie z dodatkowymi kilogramami i mieć świetną kieckę tylko do stania, albo ponownie wziąć się w garść, wrócić do diety zupowej i do biegania i siadać w tej kiecce we wszystkich możliwych pozycjach 😏

10 grudnia 2019 , Komentarze (8)

Jutro zaczynam realizację jednego z kilku moich celów  na rok 2020. Mianowicie... Wybieram się do psychiatry na konsultacje. I choć nie wiem, czy 150 zł za 15 min rozmowy pomoże w czymkolwiek poza uszczupleniem mojego konta, to postanowiłam zaryzykować. Mam jednak problem natury werbalnej... No za nic na świecie nie potrafię uzewnętrznić swoich problemów twarzą w twarz. Tam, gdzie inni tworzą opowieści długie niczym opisy przyrody Henia Sienkiewicza, ja rzucam jedno zdanie. Ewentualnie jedno słowo. Przykład: 

Ktoś: Co słychać?

Ja: Leci jakoś 

Przykład nr 2: 

Ktoś: Jak tam po urlopie? Co zwiedzaliście?

Ja: A to i owo. 

Choćby mnie skręcało i ściskało od środka ni cholery nie powiem, co mnie gryzie. Nikomu.

Duszę wszystko w sobie. Od zawsze. Co ja mam powiedzieć Pani Psychiatrze w ciągu tych 15.min?? Boję się... Jaka jest szansa, że trafię na osobę, która potrafi czytać w myślach i prześwietli mnie na wylot tuż po przekroczeniu przeze mnie progu gabinetu? Jak mówić o czymś czego sama nie rozumiem? O czymś - moim zdaniem - wstydliwym?...

3 grudnia 2019 , Komentarze (12)

...czystek 

muszę wiedzieć o nim coś więcej, niż tylko tyle, że w smaku nieco cierpki – 

właściwości w skrócie:

    hamuje rozwój stanów zapalnych,

    zwalcza drobnoustroje,

    oczyszcza ciało z toksyn,

    poprawia kondycję skóry,

    pomaga w walce z trądzikiem,

    rozpuszcza zatory i zakrzepy,

    zapobiega chorobie niedokrwiennej serca.

Trudno o roślinę bardziej wzmacniającą układ immunologiczny człowieka niż czystek. Ma on więcej antyoksydantów od zielonej herbaty. A przy tym nie ma żadnych działań ubocznych i nie można go przedawkować.

Jak działa czystek?

Zawiera wyjątkowo dużo polifenoli, czyli substancji neutralizujących wolne rodniki (zwanych też antyoksydantami). Dzięki temu hamuje rozwój stanów zapalnych i zwalcza drobnoustroje chorobotwórcze. Doskonale sprawdza się zatem w okresie przeziębień.

Pomaga oczyszczać ciało z toksyn i metali ciężkich. Dzięki temu poprawia kondycję skóry, zapobiega pojawianiu się zmarszczek i pomaga pozbyć się trądziku.

Przeciwdziała powstawaniu miażdżycy blokując utlenianie się złego cholesterolu we krwi. Dodatkowo rozpuszcza zatory i zakrzepy w naczyniach krwionośnych, dzięki czemu zapobiega chorobie niedokrwiennej serca.

Co ciekawe, pomaga także chronić ludzi i zwierzęta domowe przed kleszczami i komarami. Przez skórę osób, regularnie pijących czystek, wydzielają się zapachy odstraszające te owady.

2 grudnia 2019 , Komentarze (6)

Cele na 2020 rok:

  • Psychiatra.
  • Endokrynolog.
  • Dermatolog.
  • Kosmetyczka.
  • Dentysta.

Nie, nie żartuję. Nie jestem też hipochondrykiem (przynajmniej jeszcze nie zdiagnozowanym).

Od stycznia, kiedy to odłożę trochę kasy, muszę na poważnie wziąć się za siebie. Dogłębnie. Mentalnie przede wszystkim, ale i wizualnie obowiązkowo. Muszę, bo oszaleję. O ile już się to nie dokonało.


Zdaję sobie sprawę, że ostatnio ciężko ze mną wytrzymać. Poskładało się na to kilka czynników wagi ciężkiej. Nie potrafię sobie z tym poradzić sama. W dodatku ta obrzydliwa waga znów w górę. Wiem, że jest wieczór, ja dopiero co pożarłam miskę zupy pomidorowej, którą moja mama spaskudziła śmietaną ("odrobinkę dodałam"...), a i TE dni mi się zbliżają, ale no bez przesady... Nie pamiętam czy kiedykolwiek ważyłam ... 65 qwa kg.

Pozostawię bez komentarza i spuszczę na to zasłonę taktownego milczenia.

Kończę na dziś. Się załamałam.

29 października 2019 , Komentarze (6)

Każdą komórką mojego dwudziestosiedmioletniego ciała czuję wszechogarniający mnie bezsens. W którymkolwiek kierunku nie spojrzę - bezsens. Ostatnio trochę się u mnie pozmieniało. Niestety nie to, co powinno.


Praca, dom, facet, aparycja - bezsens i chujnia do kwadratu.

Niebawem stuknie mi trzydziestka, a ja nie mam nic:


Mieszkanie? - owszem, marzę Lecz zdolności kredytowej nie posiadam, w dodatku w ostatnim czasie przeprowadziłam się z powrotem do rodziców...


Praca? - czy po niespełna czterech latach na tym samym - niegdyś wypragnionym - stanowisku w jednej z najlepszych ponoć firm, można mówić o wypaleniu zawodowym? Bo jeśli nie, to ja nie wiem jak to nazwać...


Aparycja? - do niedawna naprawdę się sobie podobałam. Serio. Mimo wielkiego nosa, cienkich włosów i łyd jak u Pudziana szczerze mogłam powiedzieć sobie przed lustrem, że jestem "niezła" i na brak pewności siebie nie narzekałam. Ale coś poszło nie tak... W ciągu jakiegoś roku moja uroda poszła w złym kierunku. Teraz widzę brzydką cerę, pierwsze zmarszczki, jakby pełniejszą twarz i stale smutne oczy. Nie wspomnę już o dodatkowych kilogramach tu i tam, których wcześniej nie było.


Facet? - twierdzi, że nie wyobraża sobie beze mnie życia. Problem w tym, że ja bez niego owszem....


Mogłabym wymienić jeszcze szereg innych, mniej lub bardziej ważniejszych aspektów, które mnie ostatnio rozczarowują, dołują, przyprawiają o łzy w oczach, kiedy tylko o nich pomyślę. Ale jaki to ma sens?... Najgorsze, że kompletnie nie wiem, co mogłabym zrobić w tym momencie ze swoim życiem... ba! co mogłabym zrobić w ogóle.


Kiedyś, kiedyś - po trwającym dość długo strasznie ciężkim dla mnie czasie - obiecałam sobie, że nigdy więcej nie pozwolę sobie zmarnować choćby miesiąca mojego życia. Nie sądziłam, że tak szybko "zatęsknię" i na własną prośbę powrócę do podobnego "bagna".


Nie jest dobrze. Brak perspektyw poprawy.

14 października 2019 , Komentarze (4)

No ja pierdykam, co jest qwa ze mną nie tak?

Miałam zabiegany i kompletnie niewyspany weekend. Od jakiegoś czasu wiedziałam, że będzie tak wyglądał, więc WSPANIAŁOMYŚLNIE wzięłam na poniedziałek i wtorek urlop. Poniedziałek - na odespanie. Wtorek - na rozruch po. Plan - po przebudzeniu w samo południe - na dziś był prosty jak widły sterczące w gnoju: leżeć i pachnieć (z naciskiem na leżeć). I tu wolność Tomku w swoim domku: książki, netflix, herbatka, kawka, śniadanko w łóżku, znowu książki, maseczki, odżywki, muzyka, jeszcze więcej książek i spacerek do parku, co by nachapać się witaminy D w ten cudnie słoneczny URLOPOWY poniedziałek. 

Co mi z tego wyszło? A no nic, ale za to mam wyszorowane podłogi, wyodkurzane dywany i dywaniki, wymyte okno, wyprane wszystko, co było do wyprania, wyczyszczone szafki, szafy i szuflady z wszelkiego rodzaju "przydasiami"... UWAGA - nawet żem samochód posprzątała. 

Tak. 

Oszalałam.

Dlatego teraz, o 21:30, czasu jak najbardziej polskiego, z premedytacją nalałam do kieliszka wino białe, półwytrawne, wzięłam z półki książkę, która od zakupu (a więc jakieś 3 lata) stoi i oczekuje na zainteresowanie i nie zamierzam już robić zupełnie NIC. Tylko czytać i pić białe wino. Niech się dzieje co chce. (palacz)

3 października 2019 , Komentarze (1)

.... no cóż pan zrobisz, jak nic pan nie zrobisz... :( 

Jesień - ja naprawdę Cię lubię. Serio. Nawet powiem Ci więcej - wolę Ciebie niż Lato. Tylko mu się nie wygadaj! I tak już mamy "na pieńku" odkąd przypieczona zostałam od stóp po (zbyt wysokie) czoło, będąc raptem godzinkę na kajakach w taki niewyobrażalnie, bezczelnie słoneczny, sierpniowy poranek. Lubię jak deszcz sobie pada, jak liście przybierają kolorowo-wojenne barwy; jak w jesienny dzionek wyjdzie kawałek słońca i wszyscy się cieszą w zachwycie jak dzieci, bo "Złota Polska Jesień za oknem". I to właśnie dla Ciebie mam cały regał książków i dwie szafki kubków, a ćwierć pensji wydaję na herbatki wszelakich smaków polno-orientalnych... 

Tylko widzisz... Niepotrzebnie tę Depresję ze sobą tu nam ciągniesz. A weźże Ty ją zostaw po tamtej stronie Kuli. Na cóż ona tutaj... Niech sobie pobędzie sama ze sobą, niech się franca przekona, czy to tak fajnie...

24 sierpnia 2019 , Komentarze (1)

Jeśli jeszcze raz usłyszę od jakiejś fanki Perfekcyjnej Pani Domu, że "taki metrażyk, to ona by w pół godzinki wypucowała", to jak Matkę Naturę kocham - ucho tej pucolnie odgryzę. Zaczęłam skoro świt, o 10:00, powyciągałam każdą odzież z każdej szufladki tych paskudnych "Juskowych" mebli (od razu spieszę z tłumaczeniem, że do producenta absolutnie nic nie mam, po prostu owy komplet nie bardzo przypadł w me gusta). Wstawiłam pranie. Odkurzyłam każdy zakamarek pokoju, pozbyłam się na wpół uschniętej - na wpół przerośniętej natki pietruszki z parapetu, niewyrośniętego szczypioru (nie licząc kilku zielonych "nitek" sterczących ponad ziemię na całe 3 cm) i niezbyt atrakcyjnie wyglądającej doniczki, w której już nie pamiętam co posiałam, w każdym razie na pewno już nie wyrośnie. Na zegarku dochodzi 13:00, a ja zdjęłam firankę i staram się wziąć rozpęd do umycia okna, w którym - jeszcze trochę, a nie będę musiała rolet zasuwać, bo i tak niewiele przez nie wpada już światła. Po wczorajszym gotowaniu kuchnia woła o pomstę do nieba (nie pytajcie). Tylko łazienka w miarę się trzyma, choć kafelki też wypadałoby przeszorować.

A mnie się tak nie chce... Chłop mój u rodziców na działce od godziny siódmej popierdziela w te i wewte niosąc pomoc rodzicom kosiarką, grabkami, siekierką i innymi narzędziami zbrodni. Natomiast ja, zamiast korzystać z soboty dla siebie i wylegiwać się z książką i kubkiem herbaty, ozdobiona dodatkowo maską na twarzy, to udupiłam się w to całe SPRZĄTANIE. 

HELP MI PLIS

A jakby ktoś chciał i pragnął bardzo podziwiać, jak rozwija się i raczkuje mój fanpejdż na fejsiku, to może wyszukać sobie "Nietuzinkowość w praktyce". Krytyka (zwłaszcza ta konstruktywna) mile widziana. Wyrozumiałości jednak - to dopiero kilka postów, pazurki pokażę niebawem.