Wiedziałam, że tak będzie. Po przerwie niedzielnej i generalnemu lenistwu domowemu, przynajmniej pod kątem nauki, bardzo trudno mi wrócić. I faktycznie nie za wiele dziś zrobiłam. Ale ważne, że coś zrobiłam.
Rosetta, sekcja 3/4.
Dział | 1V | 2V | 3 | 4 |
Rozdziałów łącznie | 10 | 18 | 18 | 19 |
Rozdziały zrobione | 10 | 18 | 12 |
Muszę powiedzieć Wam coś śmiesznego. Mój mąż zapomniał z pracy takich ticketów do płacenia za zakupy, miał ich już stertę i w tą sobotę stwierdził, że skoro idzie z synem na wielkie zakupy to chociaż wyda te tickety. Więc pojechał do swojej pracy, zabrał je z biura i zobaczył, że odbywa się jakiś firmowy event, pracownicy grają w piłkę nożną itp., więc postanowił, że pójdą razem i zobaczą co się dzieje. W końcu wpadł na swojego szefa, Niemca, i mówi synowi, żeby się przywitał w lokalnym języku, który w końcu trochę zna. Syn zawstydzony i ani słowa. Mąż mówi jeszcze raz "powiedz -----", syn dalej nic, chociaż przecież potrafi. Mąż wiele nie myśląc w końcu mówi "no dobra, to powiedz "Guten Tag"". A mój cudowny syneczek nagle wyskoczył jak kometa i głośno, zdecydowanym tonem mówi do szefa "Guten Tag!" Jeszcze jak mi to opowiadał od razu się zorientowałam, że powtórzył to dokładnie tym tonem z Rosetty. Szef podobno był taki dumny, że kilka razy pogłaskał go po głowie. Wiecie jacy są Niemcy o swój język. Mąż nieźle zapunktował.
A to wszystko dzięki wiecznie niedocenianej żonie...