Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (9)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 113140 |
Komentarzy: | 456 |
Założony: | 26 czerwca 2007 |
Ostatni wpis: | 8 lutego 2016 |
Postępy w odchudzaniu
Historia wagi
Nie wiem o co chodzi z moimi zdolnosciami matematycznymi ale dzisiaj zostalo 6 dni do wyjazdu nie 7...moze ja wcale nie chce tak szybko stad wyjezdzac?
Na sniadanku bylam w McDonaldzie, zjadlam McMuffina z jajkiem i beconem do tego cappucino. Dziwnie sie dzisiaj czuje, ostatni dzien w pracy. Moje biurko jest juz prawie kompletnie czyste. Zostala tylko lyzeczka do jogurtu i butelka na wode, reszta ogranieta i sprzatnieta. Nie wiem co napisac, az tak mi dziwnie. Pewnie tez przez weekend sie nie odezwe, bo moi znajomi rozplanowali mi go kompletnie ;-) Dzisiaj ide na kolacje do tajskiej restauracji z szefem i kolezanka z pracy. Potem ide do pubu zeby zaczac Pride Weekend. Jutro mamy Gay Parade o 12 a potem o 21 spotykamy sie na drinki i impreze ze znajomymi ze szkoly, pracy i wszystkimi innymi ludkami ktorzy chca sie ze mna pozegnac. W niedziele paintball. W poniedzialek zalatwianie spraw urzedowych i nim sie obejrze bede juz w Hiszpani. Strach sie bac.
9 dni i historia o naiwnych facetach
Czy ja nie mowilam, ze tak bedzie? Faceci sa tak na maksa naiwni. Chca byc przyjacielscy i mili i nie zauwazaja najbardziej oczywistych sygnalow. A jak ja im mowie, ze to i tamto to dostaje: 'Znow sobie wkrecasz'...a na koniec co oni dostaja? Tak: 'A nie mowilam?'
Ale do rzeczy. Otoz, nie wiem czy wspomnialam wczesniej w ktoryms z moich wpisow, ze do mojego C. przyczepila sie pewna P. I ja od poczatku cos czulam, ze beda z nia problemy. No, ale on sie upieral, ze wszystko wporzadku, to ja sie tez za duzo nie odzywalam. Tylko od czasu do czasu mu mowilam, ze ona robi to i tamto i ze to za dobrze nie wrozy. W odpowiedzi slyszalam: 'Oj zazdrosna jestes i tyle, bo ty to bys chciala, zebym ja wogole z rzadnymi kobietami kontaktu nie mial. A czy to tak zle, ze kolezanka napisze sms-a zeby sie zapytac jak mi egzaminy poszly?'
'Ok, kochanie, jak uwazasz, tylko, zebym potem nie musiala powiedziec - A nie mowilam...'
Weekend tydzien temy C. spotkal ta panne na imprezie i ta mu mowi, ze jakas tam w przyszlym tyg. bedzie impreza w piz*** daleko. No i on jej powiedzial, ze na nia nie pojedzie. Po czym sie okazalo, ze poszedl, bo jechali jeszcze jego dobrzy znajomi. Juz mnie to wkurzylo, bo najpierw mowi, ze nie pojdzie a potem, ze jednak idzie. No i sie poklocilismy. On ze ja mu nie ufam, ja ze pier*** glupoty i klamie. Na koniec mi powiedzial, ze dobra to jej powie, ze ma sie odwalic, bo on nie chce klopotow ze mna. Szczegolnie, ze przyjezdzam. No to ja sie jeszcze bardziej wpienilam, bo co? Bo bedzie teraz zwloki zakopywal? Pozbywal sie dowodow? On ze nic nie bylo, ze on poprostu nie chce sie klocic. Na drugi dzien mu powiedzialam, ze wogole nie budzi takie zachowanie mojego zaufania, bo jak to wyglada...Skoro jej nie lubi to czemu sie jej nie pozbyl wczesniej tylko teraz, na kilka dni przed przyjazdem. No ale zostawilismy to tak jak bylo, az do wczoraj...
Zadzwonil do mnie nerwowy i przestraszony i mowi:
-Kasiu...musze Ci cos powiedziec
-Tak...?Nie zebym sie tego spodziewala, ale dawaj.
-No bo zadzwonila do mnie P. i powiedziala, ze musi ze mna porozmawiac. Powiedzialem jej, ze nie mamy o czym rozmawiac, bo juz jej wszystko w sobote powiedzialem. Nie chce problemow, bo moja dziewczyna przyjezdza i chce, zebys przetala do mnie wydzwaniac. Wiec P. sie zapytala: To kiedy ona wyjezdza? - Nie wyjezdza, bo sie do mnie wprowadza, na stale. - A ok, to juz nic, niewazne.
No i sie C. zaczal tlumaczyc, ze naprawde nic miedzy nimi nie bylo, ze to ona sobie cos ubzdurala i wogole i wogole...szczerze to nawet niezle sie ubawilam widzac to jak byl przejety gdy sie zorientowal, ze P. jest upierdliwa nie bez powodu.
A nie mowilam? Oczywiscie, ze mowilam, tylko kto by mnie sluchal...
A w kwestii diety to juz calkiem stoi na nogach. Zjem sobie okazyjnie jakiegos batona, ale poza tym gicior. Od lipca zaczynam intensywny trening na silowni. I bedzie dobrze :-D
Gardlo nadal boli, ale przynajmnie juz miesnie daly spokoj. Wczoraj spieklam sie na sloncu, na 5 godzinnym treckingu po lesie w Avondale. Teraz musze sie ukrywac, zeby mnie dalej nie przyjaralo. Troche mi sie uspokoilo z wszystkim, przesunelam termin prezentacji na lipiec, wiec chociaz w tym zakresie jestem mniej zestresowana. Teraz tylko musze pozamykac wszystkie sprawy tutaj i lecimy!
Na dodatek moje kochanie zrobilo mi mega niespodzianke! Powiedzial mi, ze skoro nie moglismy razem swietowac moich urodzin tutaj w Dublinie to zabiera mnie na Monegros Desert Festival! Polowa lipca, na Hiszpanskiej plazy, najwieksze wydarzenie roku. Jak to uslyszalam to sie prawie posikalam ze szczescie. Szkoda tylko, ze moja najlepsza partnerka imprezowa nie moze jechac, bo wtedy to juz by byla jazda po bandzie! Nie moge sie doczekac.
No to dieta chyba na dobre reanimowana. Wystarczylo tak niewiele, zeby sie nawrocic...wystarczylo sie przejesc. Wczoraj tak na maksa przesadzilam z jedzeniem, ze dzisiaj ledwo na nie patrze. Rano wcisnelam w siebie owsianke, wiem, ze niedlugo bede glodna, ale na mysl o przezuwaniu czegokolwiek robi mi sie slabawo, wiec chyba sobie odpuszcze...Poki co przetrzymam na wodzie, a potem bede juz leciala z dziennym planem. Czyli jogurt o 11, makaron z wegetarianskim sosem bolonskim o 13, noodle o smaku kurczaka o 17 i to by bylo mam nadzieje na tyle. Musze przez te 2 tyg. chociaz troche zrzucic...Poki co zaczyna mnie chyba lapac jakies chorobsko, wstalam dzisiaj z bolem gardla i jakas taka oslabiona, do nieczgo nie chce mi sie zabrac, ale jak mus to mus, wiec wracam do nauki. Moze chociaz cokolwiek zrobie.
I kompletna panika. Moja promotorka wczoraj mi znow wszystko pozmieniala, a ja nie mam juz czasu na zmiany. Wczoraj sie znow prawie przy niej poplakalam. Przeobila mnie jak przez maszynke do miesa! Coz...take zycie. Mam nadzieje, ze sie wyrobie...
Zaczelam sie tez juz pakowac i wyrzucac wszystkie niepotrzebne rzeczy...ja myslalam ze chomikiem nie jestem a jednak...tyle sie nazbieralo w ciagu tych ostatnich 4 lat! Szok, naprawde szok. No ale juz sie pozbywam czego moge, wiec zaczyna to skladnie wygladac. Musze sie wkoncu zmiescic w 2 walizki po 23kg...a tu 4 lata zycia do zabrania. Najgorzej z ksiazkami. Co moglam to zeskanowalam, ale reszte musze zabrac normalnie :-/
Do tego nie mam jeszcse nikogo na moje miejsce w mieszkaniu. Co prawda nie zaplacilam ostatniego czynszu i chce zeby uzyli moj depozyt jako pokrycie za ten miesiac, bo nie mam czasu czekac na ich decyzcje w sprawie oddania depozytu. Poza tym wiadomo...zawsze beda sie starac znalezc cos, zeby go nie oddac. Moj agent chyba sie skumal, ze cos jest nie halo...mam tylko nadzieje, ze mnie teraz nie wyrzuci na zbity pysk, bo gdzie ja sie z kotem podzieje przez kolejne 2 tygodnie? Jeszcze sama to predzej no ale z kicia nie mam co zrobic.