Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Coz moge o sobie powiedziec. Kocham sport, kiedys trenowalam siatkowke, plywalam, wspinalam sie i generalnie bylam aktywna. Niestety w pewnym momencie zaczely mnie bolec kolana, okazalo sie ze mam elastopatie i przez pewien czas wogole nie bede mogla cwiczyc...minely 4 lata...przytylam 12 kilo i chce sie tego pozbyc.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 113140
Komentarzy: 456
Założony: 26 czerwca 2007
Ostatni wpis: 8 lutego 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Katia87

kobieta, 37 lat, Londyn

172 cm, 70.90 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Wymiary 86 - 61 - 91

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 lipca 2010 , Komentarze (4)

Postanowilam sie wazyc tylko raz w tygodniu, zeby sie za bardzo waga nie schizowac. Tesc zabral mnie dzis na zakupy, zeby uzupelnic moje zapasy proteinowe, zebym przypadkiem nie glodowala hahahaha...Zaplacil chyba ze 100EUR za zakupy :-P Bo ja oczywiscie nakupowalam sobie odtluszczonych szynek drobiowych, kurczakow, jogurtow, stekow itd. A on jeszcze kupil rybe i owoce morza...masakra. Fajnie miec takie wsparcie...chociaz mnie namowi skubany na male odstepstwo w postaci czeresni...Nie moglam sie oprzec, bo czeresnie uwielbiam a nie jadlam ich w sumie juz z 4 lata, bo w Irlandii byly strasznie drogie i zawsze mi szkoda bylo kasy... Okazalo sie tez, ze C. bedzie mial wolne w piatek i sobote :-D Z czego tez sie bardzo ciesze, bo w sumie to ja go nie widuje calymi dniami, bo pracuje od 9-20... A terasz bedziemy mieli 3 dni weekendu!

5 lipca 2010 , Komentarze (3)


Nie wiem jak to sie stalo, ale praktycznie wrocilam do punktu zero. Dzis na wadze 71kg :-(((((

Jestem zalamana. Zaczynam dzis po raz drugi diete Dukana. Dzien pierwszy proteinowy. Ja nie rozumiem jak sie moglam tak przez MIESIAC zapuscic...Jeszcze miesiac temu bylo 65kg. Do konca miesiaca musze sie teraz skupic na nauce, wiec ogolnie tylko dieta, a od przyszlego miesiaca wracam na silownie big time. Juz to z C. rozplanowalismy, ze on bedzie na lunch przyjezdzal do domu a na silownie bedziemy chodzic razem wieczorem. Na szczescie on jest na diecie proteinowo-weglowodanowej wiec w sumie jemy to samo, z ta roznica ze ja nie jem wegli. Ale on tak samo je kurczaka, tunczyka itd itp...zobaczymy jak to bedzie. Poki co dol.

25 czerwca 2010 , Komentarze (1)

Nie wiem o co chodzi z moimi zdolnosciami matematycznymi ale dzisiaj zostalo 6 dni do wyjazdu nie 7...moze ja wcale nie chce tak szybko stad wyjezdzac?

Na sniadanku bylam w McDonaldzie, zjadlam McMuffina z jajkiem i beconem do tego cappucino. Dziwnie sie dzisiaj czuje, ostatni dzien w pracy. Moje biurko jest juz prawie kompletnie czyste. Zostala tylko lyzeczka do jogurtu i butelka na wode, reszta ogranieta i sprzatnieta. Nie wiem co napisac, az tak mi dziwnie. Pewnie tez przez weekend sie nie odezwe, bo moi znajomi rozplanowali mi go kompletnie ;-) Dzisiaj ide na kolacje do tajskiej restauracji z szefem i kolezanka z pracy. Potem ide do pubu zeby zaczac Pride Weekend. Jutro mamy Gay Parade o 12 a potem o 21 spotykamy sie na drinki i impreze ze znajomymi ze szkoly, pracy i wszystkimi innymi ludkami ktorzy chca sie ze mna pozegnac. W niedziele paintball. W poniedzialek zalatwianie spraw urzedowych i nim sie obejrze bede juz w Hiszpani. Strach sie bac.

24 czerwca 2010 , Komentarze (1)

Nie wiem, nie wiem, czasami jest mi ciezko panowac nad emocjami. Staram sie, ale mimo wsztko moj maly demon ze mnie wychodzi i robie sie wredna. Tak to moj demon- bycie wredna.Wczoraj Noc Swietojanska, w Hiszpani tez ja swietuja, wiec moj oczywiscie poszedl na impreze gdzies na plazy. A ja? A ja sama w domu. Nie kazdy o tym wie, ale w naszej Polskiej tradycji noc kupaly ktora wlasciwie przypada na noc z 21 na 22, ale wszycy i tak ja obchodza w noc swietojanska, jest naszym polskim, poganskim swietem milosci i plodnosci. No i wczoraj zdalam sobie sprawe, ze z C. mamy ta niesamowita okazje swietowac dzien zakochanych 3 razy do roku, gdzie wiekszosc par swietuje tylko raz. Mamy walentynki 14go lutego, katalonski st. jordi 23go kwietnia, polska nos swietojanska 23go czerwca. I kazde, swieto w tym roku spedzilismy osobno. A najgorsze, ze ja spedzilam te trzy dni sama w domu, gdy on sobie imprezowal, dajac mi glupia wymowke, ze nie ma czego swietowac skoro mnie z nim nie ma. Wczoraj juz tak mnie to doprowadzilo do zlosci, ze mu otwarcie powiedzialam, ze wolalabym, zeby posiedzial w domu i sie troche posmucil, ze w dzien zakochanych jestesmy osobno, a nie tylko baluje ze znajomymi i ma mnie gleboko w powazaniu. Napisalam mu takiego esa to do mnie zadzwonil o 3 nad ranem...I mowi, ze dostal mojego smsa i czuje, ze potrzebowal ze mna porozmawiac. Co mnie oczywiscie wkurzylo jeszcze bardziej i mu wtedy odpowiedzialam: 'Wlasnie o to chodzi, musze Cie wkurzyc swoim smsem zebys poczul potrzebe porozmawiania ze mna, dlaczego nie czujesz takiej potrzeby bez mojego wymuszania' No i ogolnie tak to sie skonczylo. Wstalam bez humoru. Zjadlam juz tone pianek marshmallows i bede gruba i brzydka, ale mnie to nie obchodzi bo jestem zla.

23 czerwca 2010 , Komentarze (3)

Czy ja nie mowilam, ze tak bedzie? Faceci sa tak na maksa naiwni. Chca byc przyjacielscy i mili i nie zauwazaja najbardziej oczywistych sygnalow. A jak ja im mowie, ze to i tamto to dostaje: 'Znow sobie wkrecasz'...a na koniec co oni dostaja? Tak: 'A nie mowilam?'

Ale do rzeczy. Otoz, nie wiem czy wspomnialam wczesniej w ktoryms z moich wpisow, ze do mojego C. przyczepila sie pewna P. I ja od poczatku cos czulam, ze beda z nia problemy. No, ale on sie upieral, ze wszystko wporzadku, to ja sie tez za duzo nie odzywalam. Tylko od czasu do czasu mu mowilam, ze ona robi to i tamto i ze to za dobrze nie wrozy. W odpowiedzi slyszalam: 'Oj zazdrosna jestes i tyle, bo ty to bys chciala, zebym ja wogole z rzadnymi kobietami kontaktu nie mial. A czy to tak zle, ze kolezanka napisze sms-a zeby sie zapytac jak mi egzaminy poszly?'

'Ok, kochanie, jak uwazasz, tylko, zebym potem nie musiala powiedziec - A nie mowilam...'

Weekend tydzien temy C. spotkal ta panne na imprezie i ta mu mowi, ze jakas tam w przyszlym tyg. bedzie impreza  w piz*** daleko. No i on jej powiedzial, ze na nia nie pojedzie. Po czym sie okazalo, ze poszedl, bo jechali jeszcze jego dobrzy znajomi. Juz mnie to wkurzylo, bo najpierw mowi, ze nie pojdzie a potem, ze jednak idzie. No i sie poklocilismy. On ze ja mu nie ufam, ja ze pier*** glupoty i klamie. Na koniec mi powiedzial, ze dobra to jej powie, ze ma sie odwalic, bo on nie chce klopotow ze mna. Szczegolnie, ze przyjezdzam. No to ja sie jeszcze bardziej wpienilam, bo co? Bo bedzie teraz zwloki zakopywal? Pozbywal sie dowodow? On ze nic nie bylo, ze on poprostu nie chce sie klocic. Na drugi dzien mu powiedzialam, ze wogole nie budzi takie zachowanie mojego zaufania, bo jak to wyglada...Skoro jej nie lubi to czemu sie jej nie pozbyl wczesniej tylko teraz, na kilka dni przed przyjazdem. No ale zostawilismy to tak jak bylo, az do wczoraj...

 

Zadzwonil do mnie nerwowy i przestraszony i mowi:

-Kasiu...musze Ci cos powiedziec

-Tak...?Nie zebym sie tego spodziewala, ale dawaj.

-No bo zadzwonila do mnie P. i powiedziala, ze musi ze mna porozmawiac. Powiedzialem jej, ze nie mamy o czym rozmawiac, bo juz jej wszystko w sobote powiedzialem. Nie chce problemow, bo moja dziewczyna przyjezdza i chce, zebys przetala do mnie wydzwaniac. Wiec P. sie zapytala: To kiedy ona wyjezdza? - Nie wyjezdza, bo sie do mnie wprowadza, na stale. - A ok, to juz nic, niewazne.

No i sie C. zaczal tlumaczyc, ze naprawde nic miedzy nimi nie bylo, ze to ona sobie cos ubzdurala i wogole i wogole...szczerze to nawet niezle sie ubawilam widzac to jak byl przejety gdy sie zorientowal, ze P. jest upierdliwa nie bez powodu.

 

A nie mowilam? Oczywiscie, ze mowilam, tylko kto by mnie sluchal...

 

A w kwestii diety to juz calkiem stoi na nogach. Zjem sobie okazyjnie jakiegos batona, ale poza tym gicior. Od lipca zaczynam intensywny trening na silowni. I bedzie dobrze :-D

21 czerwca 2010 , Skomentuj

Gardlo nadal boli, ale przynajmnie juz miesnie daly spokoj. Wczoraj spieklam sie na sloncu, na 5 godzinnym treckingu po lesie w Avondale. Teraz musze sie ukrywac, zeby mnie dalej nie przyjaralo. Troche mi sie uspokoilo z wszystkim, przesunelam termin prezentacji na lipiec, wiec chociaz w tym zakresie jestem mniej zestresowana. Teraz tylko musze pozamykac wszystkie sprawy tutaj i lecimy!

Na dodatek moje kochanie zrobilo mi mega niespodzianke! Powiedzial mi, ze skoro nie moglismy razem swietowac moich urodzin tutaj w Dublinie to zabiera mnie na Monegros Desert Festival! Polowa lipca, na Hiszpanskiej plazy, najwieksze wydarzenie roku. Jak to uslyszalam to sie prawie posikalam ze szczescie. Szkoda tylko, ze moja najlepsza partnerka imprezowa nie moze jechac, bo wtedy to juz by byla jazda po bandzie! Nie moge sie doczekac.

18 czerwca 2010 , Komentarze (1)

A ja wcale nie czuje sie lepiej. Bole miesni mnie zabijaja i do tego ta goraczka. Wzielam tez rano taki goracy kubek na grype i teraz sie poce jak prosiak. W pracy postanowilam dzisiaj nie pracowac. Skoro nie moge wziasc wolnego to bede sie uczyc w pracy, mam ich w dupie...bo co mi moga zrobic najgorszego? Zwolnic? Przeciez sama odchodze...Jak mi kolezanka z pracy powiedziala: 'Jestes za dobra i oni to wiedza i wykorzystuja, wez sie nie szczyp, rob co masz do zrobienia pewnie i tak sie nie skumaja.' Tak wiec sprawdze tylko poczte, zrobie co niecierpiace zwloki a potem biore sie za projekt! Trzymajcie wiec kciucki, zebym sie wyrobila z wszystkim!

17 czerwca 2010 , Skomentuj

No tow iemy juz skad to oslabienie...tak tak...moja standardowa grypa pogodowa. Otorz co roku, gdy tylko zaczyna sie lato ja zaczynam je w lozku. Pogoda tu piekna, slonce swieci i co? I ja mam bol gardla, miesni, goraczke. Wczoraj ledwo ruszalam nogami, a tyle mam jeszcze do zrobienia...Dzisiaj oczywiscie musze byc w pracy, bo wszyscy inni z mojego wydzialu sa na wakacjach...Cud, miod. Resztka sil spakowalam wczoraj duuuuuza walize. Musze kupic jeszcze jedna, bo te co mi zostaly nadal sa za male...niestety. Taka przeprowadzka to kupe siana kosztuje. Na same torby wydalam juz majatek...a i tak wszystkie w promocynjych cenach. Duza - €21, Troche mniejsza - €13, Torby hermetyczne (takie co sie je odkurzaczem odpowietrza i przez to sie splaszcza cokolwiek jest w srodku) - €11. Torba dla kota - €32. Moj bilet na samolot €300, bilet dla kota €50, dodatkowa torba €50. Czyli w sumie €477 Do tego musze jeszcze z kicia do weterynarza isc przed wyjazdem €50 minimum. I oczywiscie musialam jakies zakupy porobic typu skarpetki etc. €52 Chcialam jeszcze isc do fryzjera i na woskowanie........Nie wiem, nie wiem...kto za to zaplaci???

16 czerwca 2010 , Skomentuj

No to dieta chyba na dobre reanimowana. Wystarczylo tak niewiele, zeby sie nawrocic...wystarczylo sie przejesc. Wczoraj tak na maksa przesadzilam z jedzeniem, ze dzisiaj ledwo na nie patrze. Rano wcisnelam w siebie owsianke, wiem, ze niedlugo bede glodna, ale na mysl o przezuwaniu czegokolwiek robi mi sie slabawo, wiec chyba sobie odpuszcze...Poki co przetrzymam na wodzie, a potem bede juz leciala z dziennym planem. Czyli jogurt o 11, makaron z wegetarianskim sosem bolonskim o 13, noodle o smaku kurczaka o 17 i to by bylo mam nadzieje na tyle. Musze przez te 2 tyg. chociaz troche zrzucic...Poki co zaczyna mnie chyba lapac jakies chorobsko, wstalam dzisiaj z bolem gardla i jakas taka oslabiona, do nieczgo nie chce mi sie zabrac, ale jak mus to mus, wiec wracam do nauki. Moze chociaz cokolwiek zrobie.

15 czerwca 2010 , Komentarze (2)

I kompletna panika. Moja promotorka wczoraj mi znow wszystko pozmieniala, a ja nie mam juz czasu na zmiany. Wczoraj sie znow prawie przy niej poplakalam. Przeobila mnie jak przez maszynke do miesa! Coz...take zycie. Mam nadzieje, ze sie wyrobie...

 

Zaczelam sie tez juz pakowac i wyrzucac wszystkie niepotrzebne rzeczy...ja myslalam ze chomikiem nie jestem a jednak...tyle sie nazbieralo w ciagu tych ostatnich 4 lat! Szok, naprawde szok. No ale juz sie pozbywam czego moge, wiec zaczyna to skladnie wygladac. Musze sie wkoncu zmiescic w 2 walizki po 23kg...a tu 4 lata zycia do zabrania. Najgorzej z ksiazkami. Co moglam to zeskanowalam, ale reszte musze zabrac normalnie :-/

 

Do tego nie mam jeszcse nikogo na moje miejsce w mieszkaniu. Co prawda nie zaplacilam ostatniego czynszu i chce zeby uzyli moj depozyt jako pokrycie za ten miesiac, bo nie mam czasu czekac na ich decyzcje w sprawie oddania depozytu. Poza tym wiadomo...zawsze beda sie starac znalezc cos, zeby go nie oddac. Moj agent chyba sie skumal, ze cos jest nie halo...mam tylko nadzieje, ze mnie teraz nie wyrzuci na zbity pysk, bo gdzie ja sie z kotem podzieje przez kolejne 2 tygodnie? Jeszcze sama to predzej no ale z kicia nie mam co zrobic.