Miałam dzisiaj wejść na wagę, ale zapomniałam. Jutro to zrobię. Tydzień temu spadło mi 0,1 kg. Moje ślimacze spadki zaczynają działać mi na nerwy. Od kwietnia z 84.1 kg na 78.7 kg. Kiepsko...
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (28)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 45920 |
Komentarzy: | 622 |
Założony: | 7 grudnia 2019 |
Ostatni wpis: | 14 stycznia 2023 |
kobieta, 33 lat, Drezdenko
164 cm, 80.30 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
Miałam dzisiaj wejść na wagę, ale zapomniałam. Jutro to zrobię. Tydzień temu spadło mi 0,1 kg. Moje ślimacze spadki zaczynają działać mi na nerwy. Od kwietnia z 84.1 kg na 78.7 kg. Kiepsko...
Wiem i nie wiem co się ze mną dzieje. Ostatnio żyje w ciągłym zawieszeniu, nie mam chęci na nic. Patrzę na coś co powinnam zrobić i tego nie robię. Przytłacza mnie sprzątanie domu. Jest spory (250 metrów) i właściwie jestem sama do sprzątania. Męża prawie całymi dniami nie ma, dzieci małe. A ja chcę być perfekcyjną panią domu i mieć porzadek non stop. Tylko jak to zrobić jak są dzieci, są moje potrzeby, obiad, gospodarstwo, remont, itd. Muszę sobie w końcu odpuścić, tylko jak to zrobić? To wszystko przez tą starą babę, przez kilka lat była ciągle sprawdzana, krytykowana i mam zakodowane, żeby było super czysto, wszystko wszędzie na tip top. Ostatnio wstaje o 7 i idę spać po 24. Kładę się i nie mogę zasnąć, bo myślę co jutro będzie do zrobienia, czy czegoś nie pominęłam. A ja pomijam cholera jasna życie moje, dzieci, cudowne chwile, radość. Chodzę zła, sfrustrowana, bo tu już brudno, bo tam coś, bo nie mam czasu na to czy na tamto. Chyba jestem jakaś psychiczną albo ułomna, że nie daje rady powiedzieć sobie stop! Trzasnąć to w cholerę, nie patrzeć na balgan i iść śmiać się, bawić z dziećmi, olać i sprzątanie i zrobić coś ze sobą...
Domek już mamy zarezerwowany i to bez żadnego problemu. Kilka minut z telefonem w dłoni i załatwione. Szkoda tylko, że przez brak snu nie mam dzisiaj do niczego ochoty. Oby dzieci szybko zasnęły, bo naprawdę padam...
Wczoraj był u nas mój tata i znowu podniósł mi ciśnienie swoim głupim gadaniem. Zawsze ma jakieś głupie wredne teksty. W tym roku mieliśmy jechać na wakacje najpierw nad morze a potem w góry jak mąż będzie miał urlop. Ale trafiła się okazja na dodatkową pracę i mąż od rana do wieczora siedem dni w tygodniu jest w pracy. Tak będzie do 15. Potem kończy mu się urlop. I wymyśliliśmy, że w góry pojedziemy od 20 do 22 sierpnia a nad morze albo w ostatni weekend sierpnia albo pierwszy września. A tata już te swoje teksty, że na pewno nigdzie nie pojedziemy, że znowu coś się trafi albo wydarzy i nigdzie nie pojedziemy, że szkoda bonu (gwizdam na ten żałosny bon), i że w ogóle nie ma szans, że jakiś hotel znajdziemy. I jeszcze coś gadał, ale tak już byłam zła, że nie pamiętam co. Powiedziałam mu, że jest wredny i że hotel na pewno znajdziemy a on nic, jak grochem o ścianę. Na szczęście zabrał się i pojechał. Nie spałam całą noc od tego jego głupiego gadania. Na razie wysłałam zapytania do domków o nocleg, a potem sprawdzę hotele. On zawsze musi coś do nas mieć, zawsze! Czasami mam ochotę powiedzieć mu, że jechać do domu i wcale nie przyjeżdżać. Niech swoje chamstwo dla siebie zachowa. A teraz jest taki wredny, bo gul mu skoczył. Bo zrobiliśmy remont niedawno, teraz robimy kolejny i założyliśmy pompę ciepła i fotowoltaike. I już mu źle w dupie. On nie pochwali, że jak fajnie, że będzie oszczędność, ciepło, itd. On tylko krytykuje i szuka powodu, żeby dopiec z czymś innym. Nieważne, że kosztuje to nas dużo kasy, że robimy oboje od rana do wieczora, że chcemy dobrej przyszłości dla dzieci, dla środowiska. Twierdzi, że to pieniądze wydane bez potrzeby, bo drzewa i tak nie zakażą, bo ludzi nie stać na zakup pomp. Tylko, że jak to przeliczyć to w naszym wypadku szybko wyjdziemy na czysto. Ale co tam wyliczenia, argumenty! On wie lepiej! 😡😡 Dom mamy spory, sami robimy remonty, każdą złotówkę odkładamy, wszystkiego sobie odmawiamy, żeby było lepiej, a on i tak przyjedzie i coś wymyśla. Głupie jego gadanie. Aż się cała trzęsę. A jeszcze potrafi rzucić tekst, że 500+ mamy to możemy sobie pozwolić. Tylko, że to są pieniądze dzieci. Na ich obecne potrzeby, rozwój i na przyszłość. Nic im nie zabieramy. Zawsze chwytamy jakieś dodatkowe pracę, żeby coś dorobić. Jestem tak zła, że chyba cholera eksploduje!!!!
Spadek!!! Pierwszy od dawna (chyba od początku lipca🙁😱), ale nareszcie jest. Dzisiaj waga pokazała 78.8 kg. Nie wiem kiedy dodam następny wpis, bo u nas żniwa, remont, powoli szykuje wyprawkę do szkoły i przedszkola, codziennie koszyk ogórków, pomidory, soki, cały czas ręce pełne pracy. Ale to dobrze, to daje ruch! Miłego dnia!
Robiłam testy wagi i okazuje się, że ona dobrze pokazuje. Teraz mam 79,2 kg. Może za tydzień będzie mniej. Ostatnio źle spałam i puchlam, może przez te wyniki tak się różniły. Najważniejsze, że teraz już wiem, że nie powróciłam do 8 z przodu🙂
Wczoraj zapomniałam wejść na wagę i dzisiaj po porannej toalecie weszłam a tam 81.5 kg. Kilka razy wchodziłam i dalej to samo. Umyłam twarz, zęby, wstawiłam pralkę i stanęłam jeszcze raz a tam 79.7 kg. Nie wiem już o co tu chodzi. Około 12 jeszcze raz postanowiłam się zważyć a byłam już po śniadaniu ( jajecznica), kawie i prawie butelkę wody wypiłam a waga pokazała 79.3 kg. Nie wiem już nic... Ile ja w końcu ważę?
Wczoraj zapomniałam wejść na wagę i dzisiaj po porannej toalecie weszłam a tam 81.5 kg. Kilka razy wchodziłam i dalej to samo. Umyłam twarz, zęby, wstawiłam pralkę i stanęłam jeszcze raz a tam 79.7 kg. Nie wiem już o co tu chodzi. Około 12 jeszcze raz postanowiłam się zważyć a byłam już po śniadaniu ( jajecznica), kawie i prawie butelkę wody wypiłam a waga pokazała 79.3 kg. Nie wiem już nic... Ile ja w końcu ważę?
Wzięłam się w garść, przemyślałam wszystko i od razu mi lepiej. Ostatnio miałam tyle spraw do załatwienia i to właściwie z mojej winy, bo zamiast poprosić o pomoc to jak zwykle ja sama i potem się popralo. Zaczęło się od drobnostki. Bo jak nie ma czasu na to i tamto no to olalam wszystko. Do tego zaczęłam wspominać różne rzeczy złe i to, że musiałam zostawic moje wymarzone studia.
Teraz jak mam czas to robię peeling, maseczkę, paznokcie a nie tak jak przedtem się denerwowałam, bo nie zrobiłam dwa razy w tygodniu czy coś. Jak zrobię raz to nic się nie stanie. Albo wcale. Najważniejsze zęby o które zawsze tak bardzo dbałam i dzieci pilnuje, żeby myły a sama co zrobiłam. Wstyd i tyle. Dopiero jak tu napisałam i przeczytałam to co napisałam to oczy mi się otworzyły. Jak tak mogłam?
Ale było, minęło i trzeba iść dalej do przodu.
Ostatnio waga spadła do 79.2. Od kwietnia jestem 4.9 kg na minusie. Nie chce się spieszyć. Lepiej pomału niż na szybko a potem wszystko wróci.
Staram się więcej chodzić, codziennie idziemy na spacer a czasami nawet kilka razy. Ostatnio też jeżdżę z córkami rowerami, synek w foteliku i super jest. Dzieci szczęśliwe, a ja coś tam zawsze zgubię.
Niepokoi mnie tylko, że puchne. Rano widzę jaka jestem opuchnięta i czasami wejdę na wagę prawie od razu po obudzeniu i pokazuje o 2,3 kg więcej. Po godzinie wyglądam normalnie i waga spada. Niby pije 2 litry wody a w upały 3,4, ale coś tam jednak nie gra. Chyba pójdę z tym do lekarza.
Postanowiłam dodać obrzydliwy dla mnie wpis. Ten wpis będzie jednocześnie moja wewnętrzna, a właściwie zewnętrzną spowiedzią. Jestem paskudna fleja, jestem zaniedbana, leniwa i paskudna. Zaraz wypisze dlaczego, punkt po punkcie. Zacznę od paskudnego łba i skończę na wstrętnych kopytach.... Moich....
1. Włosy: myte codziennie, ale bez odżywki, ostatnio maski użyłam w niedzielę. U fryzjera ostatnio byłam 10(??) Lat temu. Moja fryzura to porażka. Codziennie rozpuszczone włosy z przedziałkiem na środku. Paskudztwo.
2. Twarz:
a) mycie twarzy płynem ostatnio chyba w poniedziałek??
b) tonik ostatnio dzisiaj, bo nie chciało mi się myć płynem
c) serum, chyba miesiąc temu?? Tak samo krem pod oczy i krem na dzień i krem z filtrem UV. Krem do twarzy na noc ostatnio w sobotę.
d) peeling i maseczka, chyba dwa tygodnie temu
e) brwi... Nie wiem, są paskudne. Mam kilka pęset, henny i wszystko leży. Umiejętności gdzieś tam bardzo ukryte przez lenistwo też mam.
f) makijaż. Na co dzień byle jaki cień, tusz i tyle. Taki super ładnie starannie zrobiony ostatnio 4 miesiące temu
g) kolczyki. Mam ich mnóstwo, a noszę cały czas te same.
h) i teraz gwiazda obrzydlistwa, czyli zęby. Ostatnio myłam tydzień temu (😱😰😡). Płyn do płukania chyba rok temu, nic tak samo.
3. Dłonie.
a) peeling, maseczka i krem ostatnio chyba w lutym
b) hybrydy ostatnio miesiąc (?) temu. A mam 42 lakiery, mnóstwo ozdób, pędzelki, żele, cekiny, naklejki i inne takie...😭
4. Ciało. Myję codziennie, ale balsamu użyłam ostatnio na początku czerwca. Peeling??? Pół roku temu???
5. Golenie. Tydzień temu. Wszędzie busz....
6. Stopy.
Kąpiel do stóp ostatnio trzy tygodnie temu. Peeling tak samo. Krem ( szok) dzisiaj. Hybrydy też trzy tygodnie temu.
Taki jest mój obraz nędzy i rozpaczy. Lenistwa, głupoty i co tam jeszcze...
A całkiem niedawno mówiłam, że nieważne ile kg nadwagi, ważne żeby być zadbanym. A teraz co? Fleja 🤮
I ja miałam być Pania kosmetolog... Chyba flejostrolog....
Ide beczeć do kąta....