Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pleszkaa

kobieta, 31 lat, Dzicz

168 cm, 90.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 listopada 2022 , Komentarze (3)

Hej! To co się działo przez ostatnie dni to nieśmieszny żart! :D 
109,1 było na wadze. Ja ucieszona i ambitna mówię:
"Dobra poczekam do jutra będzie 108 i coś.. Będę miała pewność, że nawet w ubraniach schudłam 6 kilo do operacji". 
Zjadłam 1300 kcal w ciągu całego dnia i poszłam spać. 

Ważę się rano a tam dwa kilogramy więcej! Załamka... Przez noc przytyłam?! 😓
Takie wahania wagi zdarzają mi się notorycznie, są olbrzymie. Czasami prawie trzy kilogramy. Jednak to moja wina, bo czasami zapominam pić wodę i to stąd. 
 
Mam wrażenie, że to nie kończąca się batalia. Jakbym tańczyła jakiś taniec i cofała się krok do przodu i do tyłu bez końca. Podjęłam decyzję, dzwonię! Wysłałam zdjęcie gdy ważyłam 108,7 kg. Co prawda było to kilka dni temu, ale stwierdziłam że dłużej nie wytrzymam tej niepewności. 
Trochę oszukałam z tym zdjęciem, bo gdy je wysyłałam to było ponad 110. 

Na szczęście nie musiałam się ważyć na online, ale też nie poznałam terminu operacji. Poznam go jutro, bo chirurg nie miał przy sobie kalendarza. Bardzo się cieszę i jest szansa, że odbędzie się ona już pierwszego grudnia. 

Bardzo się cieszę, ale i stresuje. Wczoraj pojechaliśmy na obiado-kolację do restauracji. Pierwszy raz od dawna. Zamówiłam sandacza w ziołach, a mój TŻ oczywiście burgera. Nie mam problemu z takim jedzeniem, najgorsze to są słodycze. Bardzo mnie do nich ciągnie. Nie jem ich już ponad miesiąc, ale jeszcze od czasu do czasu łapie mnie ochota na jakieś słodkości. Mój mógłby jeść przy mnie pizze i nie ruszyłoby mnie to, ale jakby jadł czekoladę.... Uuu...  To co innego. 😁
Znalazłam na to dobry patent. Kupuje owocowe skyry i riso z małą ilością cukru. Wchodzi około 130 kcal na pudełeczko i skutecznie zastępuje mi to wszystkie słodycze. 

Dziś rano waga pokazała 109,4, jak tylko poznam termin operacji to przerzucam się na dietę zupną i białkową. Same zupy, kurczak, indyk i ryby z warzywami. Nie mogę doczekać się jutra, ale też jest stresik. 😁



16 listopada 2022 , Komentarze (6)

Ważę 109,6 kg. Pól kilograma do celu. Musiałam załatwić opinię psychologa o tym, że mogę przystąpić do operacji bariatrycznej. Bardzo ważne jest, żeby nie chorować na żadną depresję, załamanie nerwowe i zaburzenia psychiczne. Takie rzeczy wykluczają Cię z operacji. 

No więc miałam wczoraj spotkanie online z Panią psycholog. Powiedziała, że nie wystawi mi takiego zaświadczenia, bo nigdy wcześniej tego nie robiła..  Stwierdziłyśmy, że porozmawiamy o uzależnieniu od jedzenia. No i wiadomo... Zaczął się wywiad, gdzie musiałam wrócić do traumatycznego dzieciństwa. 
Poopowiadać te okropne historie, jak rodzice się mnie wstydzili, bo jestem gruba. Wspomniałam o alkoholizmie i przemocy. 
No i te rany zostały totalnie rozdrapane. Więcej się z tą Panią nie spotkam, ale teraz mam takie uczucie, że już bym wolała aby ta rozmowa się nie odbyła..  Od wczoraj mam paskudny humor. 

Za godzinę jadę spotkać się z inną Panią psycholog, która takie zaświadczenia wystawia. Więc bardzo się cieszę. Przy tej okazji postanowiłam też zapisać się do specjalisty na regularne spotkania. 
Coś musi być jeszcze nie tak, skoro tak bardzo teraz to przeżywam. A już myślałam, że sobie poradziłam z wszystkim. 

Jest dramat, bo na grupie bariatrycznej ludzie piszą, że odwołują ich operacje. Budżet na 2022 rok się skończył i kilka osób wróciło ze szpitala z kwitkiem. Niektórzy już zostali przyjęci i powiadomieni dopiero dzień przed operacją. 
Zaczynam się bać, o to jak będzie ze mną. Jak dziś dostanę to zaświadczenie, to jutro kontaktuje się z chirurgiem i mam nadzieję, że będę wiedziała na czym stoje. 

Wczoraj miałam cały dzień ochotę na śmieciowe jedzenie i chipsy. Skończyło się na jednym lodzie oreo i 1800kcal. 
Dziś z kolei nic nie jem. Zjadłam tylko bułkę z warzywami i szynką oraz jajko na twardo. 
Nie mam apetytu. 

Przez tą niewiedzę bardzo się stresuje. Tkwię w takim zawieszeniu i nie miałam siły zabrać się za pracę.
Czuje się taka zamrożona, wcześniej latałam po mieszkaniu sprzątając, śpiewając i robiłam sobie nadgodziny. Teraz nawet wyjście z domu to problem. Ohh oby jutro było lepiej. Życzcie mi powodzenia! 


11 listopada 2022 , Komentarze (1)

Chciałabym mieć wspaniałą wiadomość, ale nie mam! Od ostatniego wpisu w moim pamiętniku jem po 1600kcal, piję minimum 2 litry wody i nadal jem bardzo zdrowo, a WAGA DZIŚ POKAZAŁA 111,1 kg! 

Czuje jakbym tuptała w miejscu. Było już 109,9, a jest 111,1 ehh... Bardzo to demotywujące. 
Ja chyba teraz się przegłodzę te dwa dni, żeby dobić tych 109 i poznać termin operacji. Najlepsze, że od dietetyka to dostałam dietę 1800kcal, a wtedy to chyba na wiosnę dobiłabym te -6kilogramów. 

No coż... Nie poddaje się i postaram się bardziej. Ostateczne ważenie w poniedziałek. Jak nie będzie 109kg to aktywuje plan C! Czyli post przerywany 16 godzinny, 3 litry wody i 1200 kcal. Powodzenia dla mnie! 😁

Wczoraj zeszłam po coś do piwnicy i widzę dobrego sąsiada. Porozmawialiśmy chwilę i on gdzieś poszedł. 
Przed wejściem do jego piwnicy leżały jakieś rury i one się osunęły na jego drzwi. Te zaczęły się otwierać pod ich ciężarem. 
Mój TŻ mi pokazuje palcem na to wydarzenie, a ja mówię coś w stylu "Sąsiad drzwi zamknął, a nie... nie zamknął jednak". No i w tej chwili wrócił owy sąsiad, a ja coś tam rzuciłam, że rury mu się do piwnicy włamują hehe i się rozeszliśmy. 

Dziś spotkałam jego żonę i ona się mnie pyta "A Ty co tak głośno o Tadku mówisz?, coś tam, że drzwi nie zamyka i idzie". Ja taka zdziwiona o co chodzi, bo nawet nie skojarzyłam tej sytuacji. A sąsiadka opowiada: 
"Wrócił z piwnicy i mówi mi, że ta Pleszkaa to jednak też dobre ziółko, gada na mnie głośno że ja piwnicy nie zamknąłem, jakieś pretensje ma, a oni co?! OBSERWUJĄ MNIE?!".  XDDDDDDDDDDDDDD

Boże to jest tak głupie, że aż śmieszne. Przysięgam, że nie wiedziałam co mam na to odpowiedzieć... 🤪
Powiedziałam prawdę o tych rurach i że nie miałam nic złego na myśli, gość dziwnie to zinterpretował. Pośmiałam się i poszłam niedowierzając z czego można zrobić teorię spiskową. 😀
Bo teraz ten sąsiad patrzy na mnie z pod byka, a mi się za każdym razem chce śmiać. 

A już myślałam, że trafiliśmy na normalnych sąsiadów. 😉



Kurczę mój znowu wyszedł z kolegami i trochę mu zazdroszczę. Ja wszystkie moje stare koleżanki zostawiłam za granicą i nie mamy kontaktu ze sobą. Do tej pory byłam tak zapracowana, że nie myślałam nawet o nawiązywaniu jakiś nowych znajomości. Tymczasem wyszłabym sobie chętnie gdzieś... 
Kiedyś jak jeszcze byłam singielką to robiłam sobie takie samotne wycieczki. A to na konie, a to podróż pociągiem w nieznane. 😁 Tęsknie za tym. 
Postanowiłam, że nadrobię w pracy na zapas i wyjadę sobie na dwa dni gdzieś samotnie. Lubię samotność, i teraz jak na przykład nie ma mojego to puszczam głośno ulubioną składankę i gadam sama do siebie.. :D 

8 listopada 2022 , Komentarze (22)

Niedowierzam! Jak super! Jestem taka wdzięczna..  Dziś waga pokazała 110,2 kg.. Więc się rozebrałam i już było 109,9 kg. 😁 
Mityczne 109 kilogramów, których do tej pory nie mogłam osiągnąć. Jeszcze 1,2 kilograma i dadzą mi termin operacji bariatycznej. Dam radę! Ale opowiem Wam coś... 

Przedwczoraj wróciło mi pół kilograma i bardzo się załamałam. Dietę i picie wody podkręcałam jeszcze. Zeszłam już do 1600 kcal dziennie, a tutaj nagle przytyłam aż pół kilo. Humor od razu mi się pogorszył. 
Jeszcze pojechałam z szwagierką na zakupy. Pełno w sklepach teraz słodyczy świątecznych.
Z półek sklepowych wołały do mnie chipsy, czekolady, mrożona pizza i cola! 

Stałam w tym sklepie i zaczęłam sobie wymyślać wymówki, że można mi tą czekoladę bo coś tam... 
A potem pomyślałam, że WALIĆ TO! Nie poddam się tym razem. Cisnę dalej i zobaczymy co będzie. 
No i dwa dni pózniej mam swoją nagrodę.. 109,9kg hahaha...  

W sumie to schudłam już niemal 6 kilogramów. Gdy patrzę na pasek postępu to na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Sześć kilogramów w 1,5 miesiąca to dobry wynik. 😎



Rodzinie nic o operacji nie mówię. Powiedziałabym mojej najbliższej cioci, ale jej mąż jest strasznym plotkarzem. Obawiam się, że doszłoby to do mojej rodziny. Wtedy zaczęłyby się plotki i umniejszanie moim osiągnięciom. Myślę, że ten temat jest dla mnie jeszcze zbyt osobisty i wrażliwy, żebym to przetrwała bez problemów. 

Ogólnie lata temu w domu rodzinnym mieliśmy taką bardzo otyłą i niską sąsiadkę. Była młoda, mogła mieć z 30 lat i ważyła tak na oko 160 kilogramów. Przez wzrost wszyscy na nią wołali "kulka". 
Poddała się operacji bariatrycznej, niestety nie wiem której. Wtedy to w ogóle była nowość i hit. 

Potem moja rodzina w czterech ścianach bardzo ją obgadywała i komentowała tę wagę. Wyobrażali sobie, że po operacji zaraz będzie chuda i piękna. 
Pamiętam jak kiedyś na wspólnym grillu komentowali ile wkłada do ust i rozważali ile musi jeśc, że jeszcze nie jest chuda. 
Dam sobie rękę uciąć, że ze mną byłoby tak samo! Więc nic a nic nikomu nie powiem. 😛

Teraz idę zrobić sobie kawę i wypić ją na balkonie, bo akurat jest ładne słońce. Pozdrawiam! :) 

4 listopada 2022 , Komentarze (7)

Dziś jechałam z szwagierką i moim na zakupy. W drodze miło rozmawialiśmy. 
Szwagierka rozpoczęła temat porządków. Od razu pomyślałam, że ostatnio ten temat mnie prześladuje.. xD
No więc opisywała historię swojej przyjaciółki, która ma jakąś tam firmę w domu i kiedyś miała porządek, a teraz nie ma. Jak ta kumpela tak może, że wszędzie jest ogromny bałagan i tak dalej. 

Ja to siedziałam dosłownie z taką miną...  😁


Tak sobie pomyślałam, że jak szwagierka odwiedza nas to musi myśleć o nas zupełnie to samo!
Ponieważ my ostatnimi czasy toniemy w bałaganie. Dostałam mega kompa motywacji i chciałam od razu sprzątać jak wrócimy do domu. 
A tu telefon z pracy i do 17 zostałam wyjęta z życia. 🤓 No dobra.. Stwierdziłam, że chociaż jeden pokój ogarnę pięknie i właśnie wycieram kurze, zamiatam i sprzątam szafę. 

Waga pokazała 110,9 więc spoko. Znowu jestem tak blisko! Humor miałam od rana wyśmienity i na aplikacji sumiennie zapisuje co jem i ile się ruszam. W pracy też miło, a potem... Ehh... 

Wchodzę do pokoju, a tam już się robi na nowo bałagan, bo mój coś tam położył, coś zostawił. Poszłam do niego i porozmawialiśmy. Wszystko spoko, ja wracam do pracy. Założyłam słuchawki na głowę i pracuję. 
Patrzę przez okno, a tam mój idzie z taką wkurzoną miną. Co jest? Coś się stało?
Wybiegłam do niego w klapkach, bo myślałam że może jakiś telefon dostał czy coś. A ten do mnie z mini awanturką, że ja go nie słucham...  🤔
Okazało się, że jak włożyłam słuchawki na głowę, to on coś jeszcze mówił, o coś pytał. Ja z drugiego pokoju już nie słyszałam. 
Z góry założył, że go olałam i chodził wkurzony. 
Szybko sprawę wyjaśniliśmy i już jesteśmy pogodzeni... Ale takie fleshbacki z Wietnamu wróciły. 

Taki niepokój, strach... Niepewność. Jak byłam mała to rodzice często mieli wybuchy złości. Często było sielankowo, a za chwilę wszyscy krzyczeli. Żyło się w takiej niepewności, czy aby za chwilę nie rozpęta się awantura. Często nie rozumiałam o co są na mnie źli. 
Brałam za pewnik, że oni mają rację i coś ze mną jest... nie tak.

Przez to do tej pory mam problemy z interpretacją pewnych zachowań. Muszę się dłużej zastanowić i przemyśleć, czy coś jest "okej" i czy aby ja nie przesadzam w jakiś osądach. 

No i w tej sytuacji z poczułam się jakbym znowu miała 10 lat i zrobiłabym coś bardzo złego, ale znowu nie wiedziałam co takiego. Bardzo mnie to przytłoczyło i zasmuciło. Chociaż dostałam przeprosiny i ładnie wszystko wyjaśniliśmy, to mam fatalny humor. 
Widzę, że w takich sytuacjach czasami te sprawy z dzieciństwa wracają i dają o sobie znać jak stare blizny. 
Będę musiała nad tym popracować. 

Teraz siedzę zamknięta w pokoju i sprzątam. Potrzebuje pobyć sama. 👍

1 listopada 2022 , Komentarze (3)

Wdrażam plan C! Byłam wczoraj rano na basenie. Spaliłam 300 kcal. Ważyłam się rano i waga wskazała: 111,3 kilogramów. Ułożyłam sobie plan ćwiczeń. Dwa razy w tygodniu basen, w resztę dni codziennie rano bieżnia. 
Wracam i samochód padł...  Nie mam czym jeździć.. 🤷‍♀️

Jestem uziemiona, bo mechanik przyjmie mnie dopiero w połowie listopada, a samochód w stanie rozklekotania! Odkopałam starą bieżnię i zamówiłam do niej zestaw żeby ją ponownie uruchomić. 
Po przeprowadzce trafiła do graciarni a w czwartek wróci do łask. 

No więc będę codziennie ćwiczyła godzinę na bieżni szybki spacer i liczyła kalorię. Postaram się jeść głownie zupy, żeby już mentalnie się przygotować do operacji i diety po niej. 

Dziś święto i byliśmy na grobach rodziny. Spotkałam sporo znajomych i rodziców. Zamieniliśmy kilka zdań, było całkiem w porządku. Potem pojechaliśmy do rodziny mojego i na początku było fajnie, a potem straszna stypa. Cała rodzina jest kochana i super się dogadujemy, jednak wystarczy ta jedna osoba, żeby atmosfera się popsuła. Mąż jednej z sióstr lubego jest bardzo ciężki do przetrawienia. 
Właściwie nic nie mówi, patrzy na każdego z pod byka i co jakiś czas rzuca dziwny komentarz. Nigdy nie wiesz czy to żart, czy jakiś podtekst. 
W dodatku nie układa im się i co jakiś czas wykwita jakaś mała gra słowna, aluzja.. Nijak do tego się odnieść. 

No więc gdy gość wchodzi do pokoju to jakby dementor z Harrego Pottera się pojawił. Każdy traci humor i całe spotkanie jest męczące. 
Kiedyś tak nie było, to dzieje się od kilku miesięcy. 🤔

Od jutra zaczynam moją pracę nad sobą! POWODZENIA dla mnie! 

30 października 2022 , Komentarze (6)

Hej, hej! Dziś miałam pierwszy dzień w którym odpuściłam...  Zjadłam małą lasagne i pierniki w czekoladzie + pepsi. Ochota na coś nie zdrowego utrzymywała się kilka dni i w końcu uległam... 
Nastawienie mam już dobre i kontynuuje odchudzanie bez załamki i (SZOK) bez wyrzutów sumienia.
Musze się docenić, że wytrzymałam 11 dni bez cheat mealów i czekolady. 
W poniedziałek mam ważenie i jeśli waga pokażę więcej niż 110,4 to wdrażam plan C! 😛

W ostatnim wpisie pisałam o problemach z utrzymaniem porządku w domu. Od tego czasu zabierałam się do sprzątania kilka razy i kończyło się to na wstawionej zmywarce i umytych blatach. Potem już nie miałam energii i musiałam odpocząć lub wrócić do pracy. 
Tak sobie myślę, że gdyby nie to, że mam firmę i sama jestem sobie szefem oraz pracownikiem, to nie wytrzymałabym w normalnej robocie! Na przykład na kasie w sklepie czy jakimś magazynie. 
Jak ja teraz po 3 godzinach intensywnej pracy czuje się tak zmęczona i wypompowana, że muszę odpocząć. 

Wtedy robię sobie na spokojnie kawę lub herbatę, siadam na kanapie lub wychodzę na krótki spacer. Pracuje na raty, ale za to mam taki luz i komfort psychiczny, że jestem wdzięczna za każdy dzień. 
Oby jak najdłużej! 😍



Miałam taką dziwną sytuację ostatnio. Poczułam się znowu jak w szkole.. Załatwialiśmy z moim sprawy na mieście i wieczorem wjechaliśmy do baru. W lodówce pustka w naszych żołądkach również, bo już była 21 godzina, a my tylko jedliśmy śniadanie. Mój jest ogromnym chłopem, ponad 2 metry wzrostu, barczysty i szeroki, ale nie otyły. 
Ja z kolei to taka mała kulka. Nogi fajne, potem wielki brzuch i gruba szyja z drugą brodą, ale twarz ładna. 
No więc siadamy, mój zamówił podwójnego burgera, ja najbardziej fit opcję, czyli kurczaka z sałatką. 
Rozmawiamy w najlepsze czekając na jedzenie i nagle mój mózg zaczyna rejestrować teksty o otyłości.... xD

Coś tam, że "Nie potrafią się kontrolować w jedzeniu", "hehe.. Ale wiesz niektórzy to mają grube kości". 
Patrzę, a niedaleko siedzą dwa łysiejące byczki i ciągle się na mnie gapią. Mój wzrok chyba ich zmroził, bo zaczęli patrzeć się skrępowani w telefon i śmiać się pod nosem. Przyznam, że wcale mi się nie zrobiło przykro czy jakoś nieswojo. Po prostu zarejestrowałam to i jadłam sobie spędzając miło czas. Szybko o nich zapomniałam.. 
Po kilku minutach mój wstał, do toalety i wtedy padłam!
Widocznie te sebixy nadal poświęcały nam uwagę czy coś, bo jak mój wstał to oni równocześnie się wzdrygnęli.
Miny przestraszone, jeden złapał za bluzę i plecak, chyba gotowy wyjść z lokalu... 😁 
A mój niczego nie zauważył, bo też mu nie mówiłam i po prostu ich minął... xD 
Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać, a oni po chwili sobie poszli. To było piękne. 

Teraz wracam do ogarniania domu, wyznaczyłam sobie pól godziny. Potem kocyk, książka i jakiś film na dobranoc. Dziś mamy oglądać horrory, polecacie jakiś? 

22 października 2022 , Komentarze (5)

Jedyna przyjemność z bycia grubym to jedzenie. Ważę ponad 111kg, mój cel to 109 i operacja. Od dwóch dni mocno się za siebie wzięłam. Zero słodyczy, słodkich napojów, fast foodów i nie zdrowych rzeczy. 
Jem bardzo zdrowo, dużo warzyw, jajka, chude mięso. Pracuje nad produktami mącznymi i chlebem. 
Kocham chleb najlepiej z masłem. Nie sądziłam, że łatwiej będzie mi zrezygnować z słodyczy, a nie z chleba. 

Chyba mam jakiś syndrom odstawienia cukru czy coś. Od tych dwóch dni czuje się koszmarnie! Miałam tak mało energii, że robiłam niezbędne minimum. Wahanie humoru, podenerwowanie, uczucie "pustki".

To mnie mega martwi, okazuje się, że jedzenie było dla mnie tak ważnym elementem życia, że czuje się jakbym straciła coś... Trudno to opisać. Czuje taką pustkę i smutek gdy nie mogę zjeść ciastka i wypić coli. 

Wczoraj skończyłam szybciej pracę i przez resztę dnia nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Myślałam o słodyczach. Marzyłam aby położyć się przed telewizorem z paczką chipsów, colą i czekoladą. Chciałam tam spędzić wieczór. Dziś z perspektywy czasu przeraża mnie to przywiązanie do jedzenia. 

Jednym z warunków operacji balistycznej jest praca z psychologiem. Zapiszę się w przyszłym tygodniu i zacznę chodzić regularnie. Nie chcę, żeby głowa wygrała, to moja życiowa szansa. 



Mam duże wyrzuty sumienia, że zaniedbuje swoje domowe obowiązki. Gdy byłam mała to sprzątanie należało do codzienności. Często też gotowałam i robiłam wszystko co robią dorośli. Jako nastolatkę wszyscy mnie chwalili za porządek. Gdy zaczęłam spotkać się z MOIM to tak samo, zawsze był pod wrażeniem, że nie ważne kiedy wpadnie u mnie lśni. 
Po drodze gdzieś tam się wypaliłam... Wcześniej lubiłam sprzątać i gotować, teraz mam do tego wstręt. 
Włączam audiobooka lub radio i staram się zrobić to co trzeba jak najszybciej. Zawsze muszę się do tego zmuszać, wystarczy jeden dzień słabego samopoczucia, a już w mieszkaniu robi się bałagan. 
Mój oczywiście pomaga i też sprząta... Tylko robi to TAK WOLNO! Jak zjarany zółw.. XD 

Ostatnio była taka sytuacja, że teściowa wpadała zapowiedziana tylko godzinę wcześniej. Od razu rzuciliśmy się do sprzątania. 😁 
Ja zrobiłam z 20 rzeczy, a mój dwie. Przez jakieś 20 minut to on mył zlew... Staram się wtedy nie denerwować, bo ma wiele wspaniałych zalet i sprzątanie nie jest jego mocną stroną. Jednak wtedy miałam ochotę wyrwać mu tą szczotkę i w szale zrobić to sama. 
Po kolejnych 5 minutach, podstępem wysłałam go wyrzucić śmieci i wyczyściłam ten zlew w minutę. 

Przez to zwolnione tępo mojego. Często czuje, że dbanie o porządek w domu jest tylko na mojej głowie. Jestem przekonana, że jak kiedyś będzie nam się lepiej powodziło lub się przeprowadzimy, to zatrudnię sobie jakąś pomoc do sprzątania. Szkoda życia na latanie z szczotką codziennie. 😎

15 października 2022 , Komentarze (12)

Jej tak się cieszę! Wizyta u chirurga bariatycznego zakończona sukcesem. Dostałam termin operacji na styczeń. Muszę jeszcze zrobić kilka badań i schudnąć 6k kg! Do 109 kilogramów... 
Ahh ta liczba 109 mnie prześladuje. Jednak teraz mam taką motywację, JAK NIGDY! 

Jechaliśmy z moim do kliniki 5 godzin, przez całą drogą rozmawialiśmy o różnych za i przeciw. Droga minęła bardzo szybko. W poczekalni były same otyłe osoby tak jak ja. Od razu poczułam się raźniej... 😛
Pan doktor bardzo miły i świetny człowiek. Bardzo dobrze, że nie palę fajek i nie pije alkoholu, bo to jest ogromny problem w kwalifikacji do takiej operacji. Zważył mnie w ubraniach i butach (waga pokazała 114,6 kg). 
Długo opowiadał i wyjaśnił jak wygląda operacja, co jest po i przed. Dostałam również materiały do przeczytania w domu. Czułam się niczym w programie "Historie Wielkiej Wagi". 
Potem od razu wizyta u dietetyka klinicznego i termin na styczeń. (termin wyznaczył tak szybko, bo miałam już zrobione najważniejsze badania i wszystko było okej). 
Udało się również dostać na program NFZ (spełniłam wszystkie warunki). Więc jestem taka szczęśliwa! 

Po wizycie pojechaliśmy z moim na mini urlop. Odpoczęliśmy dwa dni w środku lasu. Było cudownie! 
Świeże powietrze, śpiew ptaków, cudny domek i ciepłe jacuzzi. Nigdy wcześniej nie byłam w tak fenomenalnym miejscu. Bez zasięgu, telefonu i internetu. 
W nocy siedzieliśmy na zewnątrz w ciepłym jacuzzi i patrzyliśmy w gwiazdy. Scena jak z romantycznego filmu.
W dodatku niebo było bezbłędne i miliony gwiazd na naszymi głowami. 
W dzień wyjazdu poszliśmy na spacer i w środku lasu otworzyliśmy szampana za "nowe życie". Symboliczny kieliszek i po kilku godzinach byliśmy juz w dordze do domu. 

Od dwóch dni się odchudzam. Uczę się przestać słodzić i solić, nie piję niczego gazowanego i słodkiego. 
Aha no i nie piję już do posiłków! Co jest dla mnie mega trudne, bo zawsze piłam ogromne ilości napojów do obiadu czy kolacji. Dziś wybieram się również na długi spacer i czekam aż skończy mi się miesiączka, aby się zważyć ponownie. 
Ważyłam się dziś rano i waga pokazała 111,7 kg. Tylko dla mnie takie wahania to norma, i chcę schudnąć do 106 kg minimum, żeby mieć pewność. Czeka mnie jeszcze jedna wizyta u chirurga przed operacją, plus ważą Cię w szpitalu przed samym zabiegiem. Jeśli się okażę, że ważysz więcej niż powinnaś, to odwołują operację. 



Wcześniej nie miałam pojęcia, że istnieje coś takiego jak "hormony odpowiadające za uczucie głodu"  leptyna i grelina, odpowiadają za generowanie i regulowanie uczucia sytości po posiłku oraz uczucia głodu, kiedy żołądek jest pusty. Po operacji zmniejsza się łaknienie z powodu obniżenia poziomu Grenliny. 
Niektórzy wcale nie czują głodu, inni o wiele mniejszy. Te hormony są wycinane i usuwane wraz z częścią żołądka. 

Czytałam na grupie CHLO posty osób, które po operacji wcale nie odczuwają głodu i muszą się pilnować aby zjeść. Dla mnie to brzmi jak piękna muzyka. Jeśli ktoś jest otyły od dziecka (tak jak ja) to ma ogromny żołądek, który ciężko zapełnić. Będąc na diecie nie zapełniasz go całego, bo jest tak wielki! Więc odczuwasz wciąż głód i irytację, a to prowadzi do szybkiego poddania się i wracania do starych nawyków.

Teraz bardziej rozumiem te wszystkie mechanizmy. Na samą myśl o operacji i tym co teraz się dzieję, czuje ogromną ekscytację i pewność, że robię dobrze. Taki głos w głowie krzyczy "W końcu! to jest to dziewczyno!". 

Jak macie pytania to śmiało, odpowiem w komentarzach.

9 października 2022 , Komentarze (20)

Oglądając program "Historię Wielkiej Wagi" czasami pokazywali zabieg gastroskopii. 
Wężyk z kamerką ląduje do gardła i potem przełykiem aż do żołądka. Wygląda to strasznie! 
Potem czytałam w necie, że niektórzy nie dają rady, siusiają lub mają ataki paniki. Zdecydowałam się na zabieg w narkozie i polecam. Bez stresu, bólu i nerwów. W dodatku przemiły zespół i lekarze.

Potrzebowałam tego badania do operacji bariatrycznej, którą planuje. Wizytę z chirurgiem mam za tydzień. Wtedy dowiem się wszystkiego. W następnym wpisie opowiem Wam o czymś niesamowitym w tym temacie, teraz nie mam do tego dobrego nastroju..  Ehh... Nawet nie wiem jak to napisać.

Wzięłam sobie długi urlop. U mnie nie najlepiej... Bliska mi osoba (dziecko) trafiło do szpitala i tam przeżyłam prawdziwą traumę. Pielęgniarki traktowały niepełnosprawne dzieci bardzo nieludzko. Byłam światkiem jak te BABY wchodziły do sali, bez słowa robiły zastrzyki czy przebierały te dzieci brutalnie je przytrzymując..  Jak można wejść do takich dzieci i bez ŻADNEGO słowa złapać nagle za rękę i robić zastrzyk?! Nigdy w życiu nie spotkałam się z taką bezdusznością...  Były na mnie złe, bo siedziałam z maluszkiem po godzinach odwiedzin. Ja po prostu bałam się zostawić je samo z tymi okropnymi kobietami. 

Dziewczyny to jest niemożliwe... Jak można tak szarpać dzieci, wejść z całym sprzętem na salę i nie patrząc nawet na twarz malucha zakładać mu wenfron! Gdy zwracałam im uwagę to mówiły coś w stylu "Proszę Pani my wiemy co robimy". Byłam światkiem jak niepełnosprawna dziewczynka płakała z bólu, a pielęgniarka kontynuowała przebieranie jej bez żadnego słowa... uspokojenia, przerwy. 
Potem mnie wyprosiły, bo mówiłam wprost, że NIGDY nie spotkałam się z tak przedmiotowym i nieludzkim traktowaniem pacjentów w szpitalu. 
Drugiego dnia te wszystkie dzieci bały się tych pielęgniarek..  W sumie w szpitalu byłam 3 dni i spotkałam tylko jedną miłą pielęgniarkę. Karmiąc dzieci, mówiła do nich i głaskała po głowie czy ręce. 

Reszta jak roboty, wiecznie wkurzone, spieszące się, słowem się do tych dzieci nie odezwały podczas karmienia, przebierania, czy jakiś zabiegów. Rodzice odwiedzać mogli tylko 3 godziny dziennie, wtedy nawet nie były jakoś specjalnie milsze. Zazwyczaj się nie pokazywały, a jak już coś robiły to wypraszały wszystkich z sali. Ostatniego dnia zabrały 5 letnią dziewczynkę na jakiś zabieg i znowu..  Wparowały do środka we dwie, bez słowa. Wiozą ją z tym łóżkiem i rozmawiają ze sobą jakby nigdy nic. Dziewczynka pyta "gdzie jadę? gdzie jadę?" a jedna z tych bab "ZOBACZYSZ!" no ja pier.....    Mówie Wam dziewczyny...  To straszne. 

Rozumiem, że w Polsce publiczna służba zdrowia to porażka, pielęgniarki dostają marne pieniądze i mają zbyt dużo pracy! Jednak jak ktoś nie ma wcale serca do ludzi to NIE POWINIEN PRACOWAĆ W TAKIM ZAWODZIE! 
Niektóre z tych dzieci były przerażone...  A maluszek z mojej rodziny niestety odszedł... Chorował ciężko od jakiegoś czasu. Bardzo to wszystko przeżyliśmy. 
Razem z rodzicami mamy wyrzuty sumienia, że został te kilka dni sam z tymi bezdusznymi babami. Zawsze bał się szpitali, a tu jeszcze okropne pielęgniarki bez serca do dzieci. 

Dwa dni to ja byłam z życia wyjęta. Potem udałam się do tego szpitala do ordynatora i opowiedziałam to wszystko. Jak te pielęgniarki traktują dzieci. Oczywiście zbył mnie, mówił że to załatwi i porozmawia. 
Potem napisałam długą opinię na Google Maps o tym oddziale, żeby ostrzec rodziców. Została usunięta po dwóch godzinach :)...   Na szczęście zostawiam ją jeszcze na innych stronach, więc na pewno do nich to dotrze. 
Ja nie mam dzieci... Ale nigdy nie zostawię dziecka samego państwowym szpitalu po tym co zobaczyłam. 
Chociaż myślę, że jak były tam starsze dzieci, takie co mogą same się "obronić" lub powiedzieć rodzicom, to trochę lepiej je traktowano. 

Teraz staram się ogarnąć, już jest trochę lepiej. Urlop dobrze mi robi. Byłam w kilku szpitalach w życiu i sama jako dziecko sporo chorowałam, ale nigdy nie spotkałam się z czymś podobnym..  Trzymajcie się.