Hej! To co się działo przez ostatnie dni to nieśmieszny żart! :D
109,1 było na wadze. Ja ucieszona i ambitna mówię:
"Dobra poczekam do jutra będzie 108 i coś.. Będę miała pewność, że nawet w ubraniach schudłam 6 kilo do operacji".
Zjadłam 1300 kcal w ciągu całego dnia i poszłam spać.
Ważę się rano a tam dwa kilogramy więcej! Załamka... Przez noc przytyłam?! 😓
Takie wahania wagi zdarzają mi się notorycznie, są olbrzymie. Czasami prawie trzy kilogramy. Jednak to moja wina, bo czasami zapominam pić wodę i to stąd.
Mam wrażenie, że to nie kończąca się batalia. Jakbym tańczyła jakiś taniec i cofała się krok do przodu i do tyłu bez końca. Podjęłam decyzję, dzwonię! Wysłałam zdjęcie gdy ważyłam 108,7 kg. Co prawda było to kilka dni temu, ale stwierdziłam że dłużej nie wytrzymam tej niepewności.
Trochę oszukałam z tym zdjęciem, bo gdy je wysyłałam to było ponad 110.
Na szczęście nie musiałam się ważyć na online, ale też nie poznałam terminu operacji. Poznam go jutro, bo chirurg nie miał przy sobie kalendarza. Bardzo się cieszę i jest szansa, że odbędzie się ona już pierwszego grudnia.
Bardzo się cieszę, ale i stresuje. Wczoraj pojechaliśmy na obiado-kolację do restauracji. Pierwszy raz od dawna. Zamówiłam sandacza w ziołach, a mój TŻ oczywiście burgera. Nie mam problemu z takim jedzeniem, najgorsze to są słodycze. Bardzo mnie do nich ciągnie. Nie jem ich już ponad miesiąc, ale jeszcze od czasu do czasu łapie mnie ochota na jakieś słodkości. Mój mógłby jeść przy mnie pizze i nie ruszyłoby mnie to, ale jakby jadł czekoladę.... Uuu... To co innego. 😁
Znalazłam na to dobry patent. Kupuje owocowe skyry i riso z małą ilością cukru. Wchodzi około 130 kcal na pudełeczko i skutecznie zastępuje mi to wszystkie słodycze.
Dziś rano waga pokazała 109,4, jak tylko poznam termin operacji to przerzucam się na dietę zupną i białkową. Same zupy, kurczak, indyk i ryby z warzywami. Nie mogę doczekać się jutra, ale też jest stresik. 😁