Od tygodnia karmi mnie mąż. Waga spadła 0,7 kg. Na siłowni pomiary pokazały mi spadek tłuszczu i wzrost mięśni. Może to za sprawą diety? może biegania? Może obu? Kolano nadal doskwiera. Dziś w planach rower i robienie zdjęć mozaikom z kwiatów.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (84)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 129180 |
Komentarzy: | 4953 |
Założony: | 26 marca 2022 |
Ostatni wpis: | 1 lutego 2025 |
kobieta, 39 lat, Piernikowo
172 cm, 77.90 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Od tygodnia karmi mnie mąż. Waga spadła 0,7 kg. Na siłowni pomiary pokazały mi spadek tłuszczu i wzrost mięśni. Może to za sprawą diety? może biegania? Może obu? Kolano nadal doskwiera. Dziś w planach rower i robienie zdjęć mozaikom z kwiatów.
Biegam sobie dalej. To biegu miejskiego na 5km mam jeszcze miesiąc. Dam radę. Dziś myślę by zrobić kółko z nastawieniem na jednolite tempo, a nie interwały. Muszę zaprogramować garmina, aby informował mnie o odstepstwach od zadanego tempa.
W sobotę w mojej okolicy duże święto. Bloemendagen. Dni kwiatowe. Będą mozaiki z kwiatów oraz zorganizowane marsze i biegi polami tulipanów. Tydzień później dzień rowerowy. Nie mogę się doczekać. Pogodynka na razie pokazuje bardzo ładna pogodę.
Urwałam się w piątek do domu po 1,5 godziny pracy. Tak elastycznie, jak pracuję, to chyba jeszcze takiej pracy nie miałam. Nikt nie zadaje dodatkowych pytań - potrzebujesz personal day to masz. Do czasu spotkania z psychologiem, siedziałam więc w ogrodzie pod kocykiem i robiłam koce na szydełku. W pewnym momencie zostałam skolonizowana przez jednego, wrzeszczącego kota.
W sobotę poszłam do pracy na innym dziale. Pomagam czasem na produkcji. Wtedy też zaczęła się moja dieta. Mąż wziął się za moje żywienie, bo uważa, że skoro sama sobie nie radzę, to on mnie ogarnie. W ruch poszły warzywa, owoce i serek wiejski. Wszystko zrozumiem, ale serka wiejskiego nie. Ale obiecałam się podporządkować i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Zabrał mi wagę i powiedział, że chce, abym zacisnęła zęby i wytrzymała dwa miesiące. Obecnie siedzi w kuchni i smaży ryby na obiad. Zrobił też farsz do azjatyckich pierożków. Ale to pewnie w tygodniu będzie lepił.
Dotychczasowe jedzenie [niektóre]:
Dziś wyciągnęłam go na rowery. Wczoraj biegaliśmy.
Wczoraj kolejne wieści z Polski. Najpierw bratowa dzwoniła, bo mój brat jest w kolejnym ciągu alkoholowym. Ona pomału przejmuje rolę mojej matki, która poelegnowala go i wyciągała z każdego zatrucia. Teraz zadzwoniła do mnie. Nie wiem. Po wsparcia może. Ale nie umiem pocieszać. Dawno bym uciekła od niego, rozwiodła się, zmieniła adres i telefon. Ale ona chyba tego nie zrobi.
Wieczorem pisała moja mama, że tata znów będzie pił. Nawet mi nie zal, bo sama też pije. W nocy pisała dalej. Belkotem. Więc oboje pili.
Jak to się stało, że z normalnej rodziny, z wykształceniem, pracą, ambicjami, zostało takie coś. Patologia. Brat pewnie straci wszystkie zlecenia, jeśli będzie przychodził jak mu się zachce. Rodzice na emeryturze zaniedbuje zdrowie i finanse. Czy będę kolejna osoba, która dziedziczy długi? Czy mój brat zostanie bezdomnym? Czy zapije się na śmierć?
Jak myślę o ich piciu to trudno mi nie myśleć o moim jedzeniu kompulsywnym. Niby wiem, że nie jestem głodna. Wiem, że nie jest to dla mnie dobrze. Ale co oni wypiją to ja zajem. Wpadam w ciągi jedzenia. Rozpychanie brzucha. Dni, kiedy sobą gardzę za to kim jestem. Jaka jestem. Mam wszystkiego dość. Widzę tą równie pochyłą i boję się że ja też zacznę pić. Stoczę się.
Za miesiąc jedziemy na 4 dni do Polski. Często czuje, że jadę tam za karę. Podobnie jest tym razem. Masakra jakaś. Odcinalam się wiele razy ale zawsze wracam. Nie wiem co zrobić. Nienawidzę siebie.
I może samo bieganie nie byłoby tak źle gdyby nie zadzwoniła moja rodzicielka. Chyba pijana. I nie gadała głupot. W którymś momencie pytała czy do mnie tam strzelają. Nie wiem o co chodzi. Mam dość. Ale pobieganie. Wróciłam do domu zmęczona, mokra i wkurzona. Dobrze, że nie mieszkam blisko rodziny.
Dziś chce iść pobiegać. Miało padać cały dziś, ale pewnie za żenię dopiero jak wyjdę z pracy. Wczoraj za malowali nam dach w pracy, więc słońca nie zobaczę aż do końca sierpnia. Rośliny, które hoduje my nie lubią, kiedy jest zbyt ciepło i zbyt słonecznie, zwłaszcza, że mamy głównie siewki. Przyszedł więc pan i zrobił nam cień. Nie wiem więc, jaka jest obecnie pogoda, ale mam nadzieję, że będzie bezdeszczowo I będę mogła pobiegać. Ostatnio łapie ten flow. Byle by utrzymać. Gdyby udało się również na siłownię dotrzeć to dzień byłby kompletny.
W ostatnich dniach ciężko mi usiedzieć w miejscu. Czuję, że tu gdzie jestem nic się nie wydarzy, co miałoby mnie jakoś uszczęśliwić. Że wszystko jest do dupy. I nie wiem, czy chodzi o moją pracę, mój dom, moje relacje z ludźmi, czy moją wagę, która znów rośnie czy jeszcze coś innego. Potrzebuję zmienić otoczenie i nie bardzo wiem jak. W minioną sobotę byłam pomagać na dziale, na którym kiedyś pracowałam. Zmiana otoczenia, inni ludzie dookoła i jakoś tak mi lepiej było. Jutro idę ponownie tam i nawet szef przyszedł do mnie dziś na ploty i powiedział, że mam ubrać szorty, bo ma być słoneczne 25 stopni!
Ale to może być za mało. Mam ochotę wybyć gdzieś na weekend. Przyszła mapa na trasę rowerową na przyszły rok. Pomyślałam sobie, że może zrobię ją w tym roku sama? Albo nawet niekoniecznie tą trasę, ale może wziąć namiot i pojechać gdzieś rowerem. Po prostu pobyć gdzieś indziej chwilę. W zeszłym roku takie wyjazdy bardzo mi pomogły w wietrzeniu głowy. Spodobały się także mojemu mężowi, choć wtedy nie braliśmy rowerów. Musiałabym mieć tylko jakiś malutki namiot.
Obecnie mam namiot 2" Quercha oraz klamota, którego widać na zdjęciu poniżej. Żaden nie wydaje się rozsądnym wyjściem dla jednej osoby na rowerze.
Z mężem też chcemy sprawić sobie nowy namiot. Quercha nie ma przedsionka i w czasie deszczu nie można sobie posiedzieć przy stoliku poza sypialnią. Zostaje opcja przespania niepogody lub spędzenia urlopu w siadzie skrzyżnym. Chcemy namiot, który ma część salonową, gdzie mogą stać krzesła, stolik, czajnik do kawy, lodówka itp. Na razie są dwie opcje do wyboru. Obie to 4-osobowe namioty, ponieważ nie robią tego typu namiotów 2 osobowych. Poza tym dodatkowa przestrzeń będzie na ubrania na rower lub trekkingowe. Pierwszy namiot to tego typu namiot jak ten z dwiema sypialniami, a drugi jest szerszy i ma dmuchany stelaż. Trzeba do niego dokupić pompkę. Ma większy salon i niższą sypialnię oraz kosztuje 400euro, podczas gdy ten mniejszy 200. Jest nad czym pomyśleć.
Na rower zaś muszę mieć lekki namiot 2 osobowy. Miejsce drugiej osoby zajmą graty potrzebne do namiotowania, jak grubsze ciuchy, plecak, jedzenie, aparat fotograficzny...
Najchętniej kupiłabym ten mały namiot już teraz [choć się waham bo kosztuje 250 euro] i wyjechała sobie już za tydzień. mogę wziąć koc elektryczny i 10 stopni w nocy mi nie jest straszne. Kusi, strasznie kusi.
Z drugiej strony za miesiąc jadę do Polski. Zaraz potem do Czech. Cośtam pozwiedzam, cośtam zobaczę. Może wystarczy zacisnąć zęby i się jakoś samo w głowie naprawi?
Nie wiem. Póki co jest piątek, wieje okrutnie, ale pogoda jest ładna, więc chyba wezmę auto i pojadę gdzieś posiedzieć w ciszy. Może zabiorę matę do jogi i się gdzieś położę [choć to mogę u siebie w ogródku zrobić równie dobrze].
Wkrótce ruszam z kolejnym projektem koca. Ostatecznie nie będę robić granny squares tylko takie kwadraciki haftowane na swoich krawędziach bezpośrednio. Domówiłam więcej wełny i czekam na sygnał od koleżanki, kiedy mogę zacząć robić.
Trafiłam ostatnio na taki wzór koca. Nazywa się on "Love yourself"
Dziś dam linki. Nie bardzo potrafię zebrać myśli, aby napisać coś więcej. Mam masę zdjęć, także z lat ubiegłych, które mam nadzieję, że ucieszą oczy.
2023: 1. https://photos.app.goo.gl/Mb8J6RxTb1pFBYFA9
2023. 2. https://photos.app.goo.gl/31JUXETUayJG3zcs5
W tym roku tulipany jeszcze nie są zupełnie otwarte. Wczesne odmiany kwitną, natomiast niektóre gwiazdy jeszcze nie w wzeszły.
2024. 1. https://photos.app.goo.gl/JBXYqkaibQkJPSvo6
Muszę wciąż usiąść do zdjęć z koncertu. Jednak ilość ich mnie przeraża, oraz fakt, że mój Photoshop ostatnio robi fochy.
Za miesiąc jest bieg miejski, w którym lubię brać udział. Jednak ostatnio w ogóle nie biegam i moja forma jest daleka od idealnej. Zmiana czasu i dłuższe wieczory dały mi nowa energię aby znów biegać, więc wczoraj nie szukając kolejny raz wymówek - założyłam buty i wyszłam z domu. Zrobiłam 5km marszobiegami z średnim czasem biegu 5.30 minpkm. Średnia całego odcinka to 7.29 minpkm, więc też nie najgorzej.
Niestety późne bieganie dało mi zły wypoczynek nocny, więc dziś tylko spacer i siłownia.
Czy są tu fani śledzia lisnera? Do tej pory zajarałam się śledziem w sosie koperkowym ale obecnie nie jestem w stanie go zdzierżyć. Macie podobnie? Smakuje mi samym octem. Jaka jest wasza opinia?