Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chyba pora coś zmienić bo cukrzyca puka do drzwi...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6041
Komentarzy: 59
Założony: 13 stycznia 2025
Ostatni wpis: 31 maja 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tetania

kobieta, 34 lat, Tak

172 cm, 69.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 maja 2025 , Skomentuj

Udało się. Pokazała się 6 z przodu pod koniec maja, jak chciałam. Oby już ta waga nigdy więcej nie szła w górę...  

Jako że spadło kolejne 5 kg, zmierzyłam obwody. Cieszę się, że już nie ma 3-cyfrowych wyników.

Jak zmieniły się moje obwody od ostatniego pomiaru? (74,5 kg)

Biust z 101 cm na 96 cm.

Talia z 80 cm na 77 cm.

Pępek z 91 cm na 88 cm.

Biodra ze 101 cm na 98 cm.

Udo prawe z 61 cm na 59 cm.

Udo lewe z 60 cm na 58 cm.

Ramiona z 30 cm na 28,5 cm.

Szyja nic, dalej 35 cm.

Łydki z 38 cm na 37 cm.

Brzuch dalej mam, więc działam dalej. To dopiero połowa drogi, chcę zejść do 61 kg co najmniej... 

Moim marzeniem jest zobaczyć 65 kg na wadze już za miesiąc, czyli pod koniec czerwca. Ale to chyba marzenia ściętej głowy, bo chudnę w tempie 2 kg na miesiąc... Musiałabym solidnie pocisnąć, obciąć kalorie, a ze względu na obecny stan zdrowia i nasilenie tężyczki to niestety na ten moment nie wchodzi w grę. No zobaczymy. Każdy spadek wagi przybliża mnie do celu.

31 maja 2025 , Skomentuj

Dodaje wpis za wczoraj bo jakoś zapomniałam. Zrobiłam pierwszy trening 2024 Hourglass Challenge od Chloe Ting, był znośny. Potem wskoczyłam na orbitreka. Po 15 minutach zaczęło kłuć mnie serducho, zestresowałam się, zeszłam, po chwili weszłam znowu zanim jeszcze licznik zgasł i dokończyłam bardzo wolnym tempem, żeby mieć 30 minut.

Sikam dalej, trochę mniej, ale nadal za dużo i nie wiem co mi jest. Martwię się. Może to tężyczka. Ech. Jeszcze zrobił mi się zastrzał. Od razu jak wróciłam do jedzenia nabiału, dziwne. Może rzeczywiście nie powinnam go jeść. 

29 maja 2025 , Skomentuj

Mam za sobą okropną noc, gdzie nie zmrużyłam w ogóle oka i wstawałam na siku ze 20 razy... Koszmar, dawno już mi się coś takiego nie przytrafiło. Z dwa lata jak nic. Miałam tak zanim zaczęłam leczyć tężyczkę. W sensie bezsenność.

Z tego wszystkiego odstawiłam witaminę D, kelp i wróciłam do jedzenia nabiału. Kawa z mlekiem smakowała wybornie, a twaróg chudy na kolację był spełnieniem marzeń. Tak, przez ostatnie dni miałam zachcianki na... twaróg z jogurtem i szczypiorkiem. 

Mam kilka podejrzeń, czemu nie mogłam spać, oprócz tej wit D, której pewnie nie powinnam brać a już na pewno nie w takich dawkach, przypuszczam że to przez to, że wczoraj zjadłam tylko 1700 kcal. To jednak dla mnie za mało. Od razu dziś załączył się wilczy głód, a jak się położyłam to byłam już bardzo głodna. 

Kolejna sprawa to nowe treningi. Są za ciężkie i większość na ramiona, a ja dotąd trenowałam głównie pośladki. Bolą mnie ramiona, plecy, szyja okropnie. Nie są to zwykłe zakwasy. Do tego mam momentami trudności z oddychaniem momentami, bradykadię, silne zmęczenie, niechęć do ćwiczeń. Tężyczka się rozszalała i drgania mięśni tu i tam. Już tak kiedyś miałam jak ćwiczyłam z tą Chinką i to było przetrenowanie albo wstęp do niego. Postanowiłam więc znaleźć inny plan treningowy, gdzie jest więcej treningów na nogi.

No i dieta, trzy dni temu wpadłam na pomysł, że będę sobie piec wieczorem frytki zamiast jeść w kółko tortille. Nieduże porcje, tak po 150 g. Ziemniaki są sycące, zdrowe itp. Ale odkryłam wczoraj, że działają też moczopędnie.

No i dostałam okres. Szukałam informacji w necie i częste sikanie przed okresem to jeden ze 150 objawów zespołu napięcia przedmiesiączkowego... Że po prostu tak się ma. Owszem, co miesiąc parę dni przed okresem mam moczopędność, ale chodziłam w nocy max 8 razy a nie 20, jak dziś, jeśli nie więcej. Mówię tu od razu, że mój pęcherz mnie oszukuje, bo niby mi się chce, a idę i sikam prawie nic. Ale muszę iść. 

Dziś, w ramach regeneracji zero ćwiczeń i żeby uniknąć kompulsa zwiększyłam sobie limit kalorii do 2000 kcal.Pozwoliłam sobie zjeść całą paczkę chrupków serowych (75 g) bo miałam straszną ochotę. Smak mnie jednak nie powalił. Zjadłam ostatecznie jakieś 2/3 opakowania i oddałam resztę mężowi. Wyszło więc 1850 kalorii i poczułam się bardzo najedzona.

28 maja 2025 , Skomentuj

Padnięta jestem. W nocy latam sikać, w ciągu dnia latam sikać. Tak mam przed cholernym okresem. Ledwo miałam siłę zrobić trening. Jak na razie mam zakwasy, zwłaszcza na ramionach. Nie dałabym ćwiczyć codziennie jak jest wg tego planu treningowego. Wczoraj zrobiłam dzień przerwy, ale niewiele to dało.

Coś się dzieje niedobrego, bo wczoraj i dziś położyłam się na drzemkę i tylko leżałam 1,5 h nie mogąc zasnąć. Zmarnowane 1,5 h, bo jak byłam zmęczona, tak jestem. Zawsze ta drzemka coś dawała. Chyba odstawię ten kelp i witaminę D. 

Soja mi nie służy. Koszmarne gazy. Zjem jutro resztę tofu i więcej nie kupię, chyba że zapomnę.

Obcięłam trochę kalorie. Jem 1700. Wczoraj przed obiadem miałam tętno 46. Kuźwa co jest. 

26 maja 2025 , Skomentuj

Dzisiaj zaczęłam nowy trening z Chloe Ting - 2023 Hourglass Challenge. Poprzedni trening już mi się znudził. Tu jest więcej ćwiczeń na brzuch i całe ciało. A i zmieniłam hantle z 1,5 kg na 2 kg. Boli mnie teraz wszystko.

Po treningu siłowym weszłam jeszcze na orbitreka i chodziłam 50 minut. Mogłam chodzić krócej, ale to był ostatni odcinek Kanapowczyń, więc obejrzałam do końca. Szkoda, że są tylko dwa sezony. Dobrze mi się do tego ćwiczyło.

Kalorie aktywne dziś - 466. Zjedzone: 1780.

24 maja 2025 , Skomentuj

No liczyłam szczerze mówiąc na więcej... od 2 tygodni nie miałam żadnego progresu. No ale jadłam średnio 1900 kcal dziennie, jeśli nie więcej no i jestem przed okresem. Coś tam schudłam, bo ważę 70,4 kg. Ale nadal za dużo tkanki tłuszczowej w ciele i wiek metaboliczny 43. Tak bym chciała już zobaczyć tę 6 z przodu na wadze!

23 maja 2025 , Skomentuj

Dzisiaj pobiłam wszelkie dotychczasowe rekordy na orbitreku. Chyba to ciasto od męża dodało mi mocy... W 30 min spaliłam prawie 300 kcal, czyli tyle co wczoraj, chodząc 70 minut. Chodziłam, a w zasadzie biegłam na obciążeniu 8, a tętno w pewnym momencie miałam 160. Opaska pokazała mi 21 godzin regeneracji. 

Nie ukrywam, że trening był swojego rodzaju wyładowaniem złych emocji, których mam dużo teraz w sobie bo jestem przed okresem. Może to mnie też nakręcało.

Potem poćwiczyłam jeszcze siłowo. To już ostatni trening z programu treningowego. Chyba poszukam sobie coś nowego, bo ten mi się już znudził i nie chcę zaczynać go 3 raz. Ma swoje wady, bo nie wszystkie ćwiczenia mogę wykonać ze względu na brak sprzętu.

Kalorie zjedzone - ok. 1800. Do kolacji zjadłam miskę kiełek słonecznika, samodzielnie wyhodowanych. Te mung mi zwiotczały w lodówce i wywaliłam. Ale zamówiłam nowe nasiona :P

Ciekawa jestem strasznie, co zobaczę jutro na wadze.

22 maja 2025 , Skomentuj

Głowa przestała boleć, ale zmęczenie mnie dopadło. W ogóle od paru dni mam jakieś dziwne objawy, jakby przeziębienia. Rano boli mnie gardło, a w ciągu dnia odksztuszam dużo flegmy. I łamie mnie w kościach. Nie wiem, czy to grypa przedmiesiączkowa (którą często mam) czy jakieś oznaki oczyszczania organizmu po odstawieniu nabiału. Bo pamiętam, że jak przeszłam na dietę i obcięłam nagle kalorie i usunęłam słodycze z menu, to miałam podobnie a 3 dnia też bolała mnie głowa. Ale to może po prostu ten okres.

Ciężko mi się dziś wstawało, a po obiedzie musiałam iść na godzinną drzemkę. Nie chciało mi się za bardzo ruszać, ale trzeba. Na siłowe w ogóle nie miałam ochoty, włączyłam więc Kanapowczynie i 70 minut chodziłam na orbitreku. Spaliłam 300 kcal. Jakoś mi się dobrze chodziło i nawet nie sprawdzałam czasu. Zwykle chodzę po 30 minut i ciągle zerkam, ile jeszcze muszę się męczyć...

Apetyt nie zmalał, fantazje o nażarciu się prześladują mnie. Przed obiadem to byłam wręcz agresywnie głodna. Może to wina tego, że od jakiegoś czasu jem tylko 3 posiłki a nie 4. Co ciekawe, od razu jak zaczęłam jeść obiad, poczułam się najedzona. I nie zjadłam wszystkiego, co sobie zaplanowałam. Kończę dzień na 1900.

Miesiąc do lata! A ja jak co roku. Niegotowa. Obawiam się upałów bo zawsze wtedy puchnę i wyglądam na +5 kg. Gdybym mniej ważyła, nie byłoby to tak dotkliwe.

21 maja 2025 , Komentarze (4)

Mąż upiekł mi ciasto. Bezglutenowe i bez cukru. To jego pierwszy wypiek. Powiedział, że chciał mnie jakoś pocieszyć w tych trudnych dniach... Doceniam, że ciasto jest z samych zdrowych składników: mąki owsianej, daktyli, mleka owsianego, łyżki masła orzechowego. Ale najważniejszy składnik to cała tabliczka gorzkiej czekolady wedla 64%. Ciasto wyszło bardzo fajne, wilgotne i nie za słodkie. Policzyłam jednak, że ma dużo kalorii - w 100g 300 kcal. Mąż powiedział, że mam zjeść całe. No to będę jadła po kawałku przez tydzień.

Na ciastka przeszła mi całkiem ochota, wczorajszy atak mi wystarczył. Teraz leży tam opakowanie otwarte i wietrzeje a ja mam to w nosie. Normalnie bym czuła obowiązek zjedzenia tych ciastek, by się nie zmarnowały. Teraz się nie zmuszam. Nawet nie poczułam wczoraj za bardzo ich smaku, bo pożarłam je w sekundę i nie gryząc dokładnie. Może w sumie nie miały wybitnego smaku.

Dziś cały dzień boli mnie głowa, ból jest pulsujący i nasila się gdy się ruszam. Chciałam sobie zrobić dzień lenia usprawiedliwiony. Ale jak zobaczyłam, że mam tylko 150 kcal spalone, poczułam, że muszę to chociaż podwoić. I spaliłam kolejne 150 kcal chodząc na orbitreku. Bez szaleństw, dużych obciążeń i spokojnym tempem. Zajęło mi to 40 minut.

Pod wieczór zaczęło mi się robić niedobrze, czyli nadchodzą nudności przedokresowe. Może apetyt się zmniejszy wreszcie?

Kalorii zjedzone jakieś 1900, dużo, bo miałam jeść 1700-1800. No ale trudno. Mogło być gorzej. 

W ogóle patrząc w lustro na swoje luźne ciało, zastanawiałam się, czemu ja to sobie zrobiłam. Te fałdy miękkiego tłuszczu to konsekwencja niepohamowanego żarcia. Które dopadło mnie w drugiej połowie zeszłego roku. Teraz to żarcie ze mną zostało i dźwigam je na sobie każdego dnia. Tak ciężko jest schudnąć. Tak wolno to idzie. Ech. 

20 maja 2025 , Komentarze (2)

Stało się. Ciastka Belvita, które zostały umieszczone w zasięgu mojego wzroku i które mijałam setki razy w ciągu dnia, udając, że są mi obojętne. W ten sposób wykreowała się w mojej głowie podświadoma chęć zjedzenia ciastek. I kupiłam je. I zjadłam.

Co prawda to ciastka bezglutenowe sante owsiane z żurawiną, ale mają w składzie cukier i tłuszcz palmowy. Wliczyłam je w deficyt. Zjadłam chyba 4-5 a trzy schowałam z powrotem do opakowania. Mimo że wyliczyłam że mogę zjeść 8. Ale jakoś źle mi z tym było.

Tak że nie był to klasyczny kompuls, bo raczej będzie jakiś deficyt, a w najgorszym razie wejdę na zero kaloryczne. Ale raczej to pierwsze, bo dużo spaliłam dziś na spacerze - jakieś 500 kcal. 

Brzuszek pełny i ciężki. Zamiast brokułów zjadłam dziś brukselki na obiad. Wczoraj mi nawet espumisan nie pomógł. Straszny pomysł, jeść te gazotwórcze warzywa akurat przed okresem. Ale jak ma mi to pomóc. Dzisiaj się czuję troszkę lepiej, ale piszę to z ostrożnością, bo to jeszcze o niczym nie świadczy, że ten sposób z youtuba działa. 

Z nowości, zjadłam na kolację tofu z kiełkami fasoli mung podsmażane na patelni. Kupiłam tofu, żeby podbić białko w diecie. Może to pomogło mi okiełznać rozszalały apetyt. Bo naprawdę planowałam kolację bez limitu. A zjadłam grzecznie odważone i wyliczone, bo baterie do wagi też kupiłam. Kiełki mung wyhodowałam sama, w słoiku, nie wyszły mi :/ za późno odkryłam, że je się hoduje w ciemności i 3 dni stały na oknie. Nie są takie fajne jak ze sklepu, grube białe robaki. Ale strasznie dużo ich wyrosło z małej paczuszki, nie wiem kiedy je zjem. Jeszcze mam kiełki rzodkiewki, które są jakieś gorzkie.