Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W sierpniu zdiagnozowano u mnie nowotrów. Wylosowałam nieźle, bo taki przewlekły (mieloproliferacyjny), a nie złośliwe i zabijające ustrojstwo. Po pierwszym szoku postanowiłam, że to właściwie jest niezły pretekst do tego, żeby zacząć żyć tak jak zawsze chciałam. Bez wymówek. Nie marnując czasu. Z pasją i radością. Odzyskanie sprawności i sylwetki jest częścią tego planu;). To ustrojstwo w mojej krwi trochę mnie ogranicza - przekonałam się już, że bardzo lubi suplementy, więc sobie nie pomogę w ten sposób;), ale postaram się podejść do sprawy mądrze i z cierpliwością.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4788
Komentarzy: 626
Założony: 2 stycznia 2025
Ostatni wpis: 28 marca 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Sophia1729

kobieta, 42 lat, Złotów

165 cm, 76.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 marca 2025 , Komentarze (10)

Dzisiejszy pomiar nie wykazał istotnych zmian, poza 0,1 kg na + :(. O tyle to nie będę zmieniać na pasku, żeby się nie demotywować. Obiektywnie - to się musiało kiedyś stać:). Po pierwsze organizm się przyzwyczaił do nowej dawki kalorii i nowego rodzaju jedzenia i mój minideficyt już nie jest deficytem. Po drugie czułam się fatalnie w tym tygodniu, nic się nie ruszałam, a na początku poprzedniego miałam nawet jakieś grzeszki na sumieniu. Czas na drobną weryfikację planu. 

1. Ważę się co tydzień. Po pierwsze, żeby móc reagować na to co się dzieje, po drugie zauważyłam, że zaraz po ważeniu łatwo mi np. wypić wino czy coś, bo przecież następne dopiero za dwa tygodnie ☺️.

2. Kcal pomiędzy 1600 a 1700, przy zachowaniu białka na poziomie 100+g dziennie. Śniadania białkowo - tłuszczowe, dużo warzyw, zero słodyczy, zero alko

3. Zrobić coś przez weekend, żeby odzyskać siły i robić wreszcie znowu te kroki. 

4. Joga codziennie, przy czym 3 razy w tygodniu bardziej wymagająca praktyka (jak się lepiej poczuję to 4).

5. Rower w słoneczne weekendy.

6. Dużo seksu (powinnam chyba dodać, że z mężem) i śmiechu (a to tak w ogóle), bo to jest mega dużo kalorii 🤣.

Miłego dnia🥰

27 marca 2025 , Komentarze (4)

Jedzonko dziś:

Śniadanie: Pstrąg łososiowy w galarecie (taki w słoiczku, nawet ok), jajka na półmiękko, majonez, warzywka, olej z pestek dyni. 

II śniadanie: Bułka z masłem, pasztetem, ogórkiem kiszonym i cebulką.

Obiad: Dorsz w tempurze, pieczone warzywa i bataty, surówka.

Niby trochę lepiej, już moje ciało reaguje normalnie na przyjmowane płyny i pożywienie, ale taka jestem dalej bez sił za specjalnie. A potrzebuję ich trochę. Choć trochę, bo muszę pracować jednak. To może być od tych lekarstw, co biorę? Położę się dziś wcześniej. A jutro tak na poważnie odpocznę. Miłej nocki.

27 marca 2025 , Komentarze (6)

Kompletnie nie miałam siły pisać przez ostatnie 2 dni. Czułam się zmęczona na maksa, bolała mnie głowa, piekły oczy i byłam taka mega napuchnięta. Jakby cała woda, którą wypiłam się gdzieś odkładała zamiast cyrkulować. Dziś jest lepiej, więc nadrabiam zaległości. 

Jedzeniowo nieźle, bo nie miałam siły też jeść. Do tego zdjęcia w paski na drugie śniadanie batonik proteinowy, a na przekąskę winogrona i migdały. Do tego szarego chyba nic, ale nie pamiętam, bo to było przedwczoraj (jakby co to gołąbków nie robiłam sama, tylko kupiłam w bistro przy uczelni - takie sobie, jakieś takie suche). Ruchowo - podnoszenie pilota od telewizora to było najwięcej na co mnie było stać :D. Nawet włączyłam jakiś głupi serial i obejrzałam kilka odcinków z rzędu. 

Dalej się czuję napuchnięta po prawdzie, choć już nie aż tak i głowa już mnie nie boli. Ciekawe od czego to było. Jutro oficjalny dzień ważenia. Coś czuję, że tym razem waga nie będzie miła :D. Kiedyś musi być tak, że się mój organizm przyzwyczai i zacznie zabezpieczać przed tymi moimi delikatnymi działaniami i trzeba będzie dokręcić śrubkę? Tak mi się wydaje przynajmniej. I tak mam plan delikatnych modyfikacji, niezależnie od wyniku jutrzejszego. Miłego dnia. 

24 marca 2025 , Komentarze (13)

Joga zrobiona. Kroki nie - mam nadzieję, że "jeszcze nie", a nie "dziś nie", ale trochę jestem już zmęczona, a chyba musze coś przygotować na jutro rano. Może zrobię to szybko i połażę dłużej, a może będę się męczyć długo z tematem i tylko mały spacer z pieskiem zaliczę. Nie jest to jeszcze jasne. Miłego wieczoru.

Śniadanie: Jajka z majonezem, serrano, awokado, gorgonzolla, warzywka polane odrobiną oleju z pestek dyni.

II śniadanie: Bułka z masłem, pasztetem, ogórkiem kiszonym i cebulką.

Obiad: Rosół z jakimiś mięsnymi pierożkami (kupne niestety).

Kolacja: Wariacja na temat pasta e fagioli. Makaron z fasolą brzmi pewnie dziwnie:D, ale to taki klasyk włoskiej kuchni. U nich to jest zwykle bardziej gęsta zupa - makaron i fasola są obowiązkowe, poza tym pełna dowolność:D. U mnie nie zupa, tylko kremowy sos. Do tego cebulka, czosnek, pieczarki i parmezan. 

24 marca 2025 , Komentarze (8)

Prawie mi się udało zrealizować plany weekendowe:). Nie ogarnęłam kwiatków i balkonu tylko (ale zamiast tego była sobotnia wycieczka), ale rower był i spa było:). I pizza też. Ponieważ jest poniedziałek, to nie mam czasu się rozpisywać. Dobrego tygodnia wszystkim🥰.

23 marca 2025 , Komentarze (11)

Mąż namówił mnie wczoraj na wycieczkę. Chcieliśmy jechać do zagrody żubrów, ale okazało się, że jest zamknięta w soboty, mimo że google twierdził inaczej 🤷‍♀️. Wylosowałam więc szybko jakieś miejsce niedaleko, które wyglądało na ciekawe i tak trafiliśmy w środek lasu do miejscowości, której nie ma. 

Drewniany zajazd jest jedyną rzeczą, która pozostała po wojnie po Iłowcu. Schowany w lesie, skąpo oznaczony przy drodze, pachnący drewnem, kurzem i historią. Ściany pełne trofeów myśliwskich i obrazów z organizowanych tam plenerów malarskich. Przywitał nas rudo-czarny kot na dachu, a przed wejściem biało-kremowy, nachalnie domagający się pieszczot. W knajpie pełno ludzi o dziwo. Część to wojskowi, bo w okolicy jest ich sporo. Jedzenie tradycyjne raczej, duże porcje, pyszny żurek, średnie pierogi. Ceny niewygórowane. Ceny za noclegi zatrważająco niskie. Podobno niedaleko są przepiękne wrzosowiska. A lasy pełne pozostałości wojennych (bo to teren na którym rozciągał się słynny Wał Pomorski). Przyjadę chyba w końcówce sierpnia na jakąś jedną noc zobaczyć te wrzosowiska i połazić po okolicznych lasach. Miłego dnia dziewczyny🥰. 

Ps. Szarlotkę zrobiłam w dwóch wersjach - ta dziś ma mniej jabłek, ale do tego rewelacyjny dżem z czarnej porzeczki od teściowej 😍

21 marca 2025 , Komentarze (10)

Dziś dzień pod hasłem czystego hedonizmu. Przynajmniej w kuchni. Na śniadanie kremowa jajecznica, na drugie śniadanie sałatka z bobem (z puszki) i fetą. Obiad to risotto z szafranem i chrupiące macki ośmiornicy, a podwieczorek - pełnoziarnista orkiszowa fit szarlotka (taka, jaką najbardziej lubię - z dużymi kawałkami jabłek i bardzo kruchym ciastem). 

Moje kulki na niedzielną pizzę:

A wy wszystkie chyba oglądałyście mecz? Bo nawet nie mam co poczytać na dobranoc 😂. 

21 marca 2025 , Komentarze (4)

A ja już mam weekend 🥰🥰🥰🥰🥰🥰. Zaprowadziłam rower na przegląd, zrobiłam ciasto na niedzielną neapolitańską pizzę (kupiłam kamień i będę wypróbowywać), zaraz robię przegląd balkonu, bo pogoda przepiękna 😄.

Czwartek to jeden z tych dni, że pracuję do późna, więc nie mam za bardzo kiedy kroków robić. Jak się zepnę to mi się udaje, ale w tym tygodniu jestem dla siebie wyrozumiała i się nie spinam, bo ciało dało mi do zrozumienia około poniedziałku, że trzeba trochę wolniej. Ale dziś już zrobię. I dłuższą praktykę jogi. Do tego spróbuję zrobić taką uczciwą listę wszystkich rzeczy, w które jestem zaangażowana, pozamykać to co umiem, żeby nie wisiało i zrobić sensowny plan poruszania się po tym chaosie. Wczoraj uczennica uświadomiła mi, że trochę tego dużo 😄.

Śniadanie: Paróweczki, jajko sadzone, serek, warzywka.

II śniadanie: Bułka z masłem, pasztetem, ogórkiem kiszonym i cebulką.

Obiad (prawie w porze obiadowej!): Puree, schab z kością smażony z cebulką, surówka.

Przekąska (bez zdjęcia): Chleb pełnoziarnisty z szynką i warzywkami, migdały. 

Grzeszki: tak chyba z 5 chipsów od córki, lampka białego wina do kolacji (ja wiem, miało nie być, ale co ja zrobię, że słaby człowiek ze mnie:). 

A propos tych grzeszków, to słuchałam dziś podcastu w którym pan opowiadał o tym, że takie zjawisko polegające na tym, że jak zjemy parę chipsów, to rzucamy całą dietę w cholerę jest powszechne, znane w psychologii i badane i ma nawet swoją nazwę -  "what the hell" efekt. Robicie tak, że jak zjecie tego jednego pączka, to potem od razu paczkę chipsów i pół pizzy, bo i tak wszystko o kant dupy rozbić? Podobno wystarczy delikatnie zniwelować poczucie winy, żeby uniknąć tego syndromu. Ja chyba kiedyś tak robiłam, ale teraz jak mam tu pisać o mojej diecie to mi zwyczajnie głupio:D. Poczytam o tym więcej w każdym razie. Miłego weekendu. Dużo słoneczka  ☀️.

19 marca 2025 , Komentarze (13)

Poranek był ciężki, ale wieczór dobry:). Dalej czuję się zmęczona, ale już tak pozytywnie, bo po prostu miałam dziś dużo pracy (więc mało czasu na chodzenie i kroków znowu nie zrobiłam - często wychodzę o tej porze na długi spacer, no ale nie mam siły dziś, choć pewnie jeszcze z tysiaka dodreptam i tak). Jogę zaraz poćwiczę na dobranoc. Jedzonko:

Śniadanie: Nie całkiem białkowo tłuszczowe, bo węgle są, ale te oporne, więc spoko. Śniadanie dziś pod hasłem zero waste. Resztki ziemniaków i resztki śledzia z lodówki przerobiłam na sałatkę, dodając majonez, groszek, jajko i cebulkę. Do tego jedno jajko ugotowane na półmiękko z majonezem, patisony konserwowe i jarmuż.

II śniadanie: Chleb pełnoziarnisty z masłem, pasztetem i warzywkami. 

Obiad (prawie w porze obiadowej!): Ryż basmati, zielone curry z kurczakiem. 

Przekąska (bez zdjęcia): Winogrona i migdały.

Tak to słoneczko świeciło dziś, że już nie mogę się doczekać weekendu:). Jeden z niewielu wolnych🥰. Może odkurzę rower. To nawet jutro, bo zaprowadzę go na przegląd. I posprzątam balkon i poprzesadzam kwiatki. I zrobię sobie wieczór spa 😍. Taki mam plan!

19 marca 2025 , Komentarze (7)

No nie wiem skąd ten spadek energii po odpoczynkowym weekendzie. Niby się wysypiam, niby trochę mam mniej zajęć, a tak się czuję znowu jakbym poruszała się w beczce smoły. Do tego od rana jestem przekonana, że jest czwartek i co chwila przeżywam jakieś zaskoczenie:D. Dziś pięknie świeci słońce, to może jakoś się rozruszam. Zwłaszcza, że dzień roboczy zaczynam późno.  Jedzonko prawie ok, ale  zamiast kolacji zielone piwo - miało być dzień wcześniej, bo kupiłam z okazji św. Patryka, ale jakoś nie miałam ochoty + kilka krakersów brydżowych (to chyba nawet nie 10 g.). Kroków nie miałam siły. Joga bardzo spokojna i krótka, ale udało się. Jedzonko:

Śniadanie: Burrata, szynka serrano, pesto, olej z pestek dyni i pestki dyni, warzywka.

II śniadanie: Jakiś taki hot-dog z mini paróweczek drobiowych i bułki fitness.  

Obiadokolacja: Spaghetti z sosem co udaje bolognese i parmezanem. 

Przekąska: Zielone piwo (fitatu pokazuje, że ma 1500 kcal w butelce, ale przyjęłam, że to jest jednak pomyłka 😂), krakersy.