Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mariolkag

kobieta, 60 lat, Gorzów Wielkopolski

172 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Aby do wiosny :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 kwietnia 2009 , Komentarze (11)


 Ależ szybko minął nam ten dzień.
O 5:05 pojechał  do domciu tesć. Wczesnym rankiem mąz udał się na działeczkę żeby podlać żmudnie wykonywany wczoraj przez ojca trawnik i moje warzywka i tuje, które przedwczoraj posadzilismy pod płotem :))

Po śniadaniu pojechaliśmy na targi ogrodnicze i kupilismy kilka kwatków na mój klomb, a później na działke do kolezanki, któa też uraczyła nas sadzonkami :))
Później pędem na działke żeby to wszystko posadzic, a po obiedzie byłam z dziećmi na wsi :))

Mielśmy tam bardzo nieprzyjemne i niebezpieczne zdarzenie, bo Oliwka wskoczyła do popiołu po ognisku, a okazało się, że od wczoraj był w nim jeszcze żar. Na szczęście skończyło sie tylko na odrobinie stresu, strachu i płaczu Oliwki, bo wysokie butki i skarpetki zabezpieczyły stopy przed powaznym oparzeniem.

Teraz zmęczona słońcem, wiatrem i wrażeniami udaje sie w kierunku łazienki, a moj małżonek poszedł na działeczke wkopać nowe roślinki i podlać całośc :)
I ciągle się chłopinka nadziwić nie może ,że mu sie chce hihihihi.

Jednak bez teścia nie poradzilibyśmy sobie za chińskiego boga !! Jesteśmu mu ogromnie wdzięczni :)
A efekty naszej pracy załączam powyżej :)

25 kwietnia 2009 , Komentarze (7)


Dziś zmarła Mireczka :(( Dwa dni temu Ola z Gorzowa Wlkp. Obie nie dozyły 40 lat.

Choć nie znałam tych dziewczyn  ich śmierć odbieram bardzo osobiście.Jest mi smutno :((

Były młode, piękne , wspaniałe, pełne woli życia.
Pokój ich duszyczkom :((


24 kwietnia 2009 , Komentarze (9)


Wczoraj zostałam rozprawiczona  w dziedzinie prac polowych hehehehe.

Prace postepuja , ale aby osiągnąć wymarzony efekt to poleci jeszcze  morze potu.
Ziemia nie była uprawiana od kilku lat, a jak mówi mój specjalista (nadworny ogrodnik hehehe) kilka lat potrwa zanim doprowadzi sie ja do porządku. Sama glina.
Kupilismy kilka worków ziemi pod podstawowe uprawy, a reszte stopniowo uzupełnimy. Mam ochote posiać po grządce róznych warzyw. Podobno  kazdy początkujący działkowiec ma takie zapędy, ale powoli życie zweryfikuje nasze siły i potrzeby  :))

Kupilismy tez wczoraj tuje i dzisiejszy dzień spędzimy (ja i teśc) na przygotowaniu miejsca i podłoża pod nie.
Chcałabym jeszcze kupic płyty chodnikowe i krawężniki żeby zrobić ścieżke, no i z drugiej strony nie ma w ogóle płotu, więc jest on sprawą priorytetową.
Teść wyjeżdża w niedziele rano więc jutro posiejemy z jednej strony trawę, a w miare finansowych możliwosci powstanie altanka i trawnik z drugiej strony.

Mysle , że dziś i jutro będzie wielkie sianie :)) Wczoraj posadziłam cebule, a w planie mam jeszcze rzodkiewke, sałate, marchewke, ogórki, brokuły , groszek , pietruszke i sama nie pamietam jakie nasiona wpadły mi w łapke.
Wiem ,że w glinie niewiele wyrośnie, ale chce sie sama o tym przekonać , zobaczyć jak rośnie.
No i kupiłam kwiatki. Matko Bosko ileż tego jest w sklepach, a ja sama nie wiem czego chce , więc biore co wpadnie mi w ręke :))
Pani w sklepie uświadomiła mi wczoraj, że sa odmiany kwiatów z którymi może soboie nie poradzic taka młoda ogrodniczka jak ja hehehe.
Ja sobie nie poradze ?? !!!:)))

Fajnie sie uprawia ziemie :)) Wczoraj dałam sobie tak w kość , że wywietrzyłam sobie cała głupotę z głowy :) No i ku oburzeniu teścia-dżentelmena łapałam do ręki łopate , sama się jednak przekonałam sie , że jestem cienki Bolek , inwalidka, która musi bardzo ograniczać swoje zapędy. Łapka niestety mnie boli i moja kondycja jest bliska zeru. Buuuuuuu.

Wiecie jaka jestm nawiedzona, jak do czegoś sie zabieram :)) 
Najchetniej kupiłabym cegły, pustaki, cement i budowałabym altanke :)
Na razie jednak musimy pomyśleć nad postawieniem byle jakiej budy, bo codziennie musimy nosić ze sobą narzedzia , przybory , ciuchy i naczynia, a to to nie je dobro.

Własnie w telewizji zapowiadaja , że przez najbliższe dni bedzie przepiękna pogoda. Hurraaaaaaa.

Tylko co z moja dieta i praca dyplomową Darusia?? Pomyśle o tym jutro :))


23 kwietnia 2009 , Komentarze (9)


Nerwowa jakas jestem, wszystko kotłuje mi sie w głowie- zdrowie, komisja, praca, działka i teśc.

Niecierpliwe oczekiwanie na wyniki z PET-u powoduja wewnetrzne rozedrganie, głupie mysli i na nic świadomość ,że nie ma co gdybać i kopać się z koniem.
Na wiele rzeczy wpływu nie mam i nie powinnam marnować zdrowia na walkę.
Tjaaaa, łatwo powidziec. Tymczasem kaszlne, kichne   to od razu przychodzi myśl- mam przerzut do płuc, do tego cągle bolą mnie kolana i kośc piszczelowa.
Lekarz w poradni osteoporozy wykonał mi badanie na kosc przedramienia i nie dopatrzył sie nieprawidłowosci, dwa razy przy tym zaznaczył, że 30 kwietnia wykona mi badanie na kosc biodrowa i piszczelowa  za co zwykle pobiera opłate, ale z racji mej poważnej choroby  zrobi mi je w ramach kasy chorych.
I chwała mu za to.

Sen z oczu spędza mi uporzadkowanie moich jednostek chorobowych, które do tej pory leczyłam dośc  chaotycznie, nie mam starych wyników badań, powyrzucałam zdjęcia rentgenowskie wychodząc pewnie z założenia,że bede jeszcze miała czas zebrać nowe zanim dotrwam do emerytury.

Zgodnie z przepisami resortowymi moge chorowac 12 miesiecy, a dokładnie mija mi to z początkiem wrzesnia, ale musze przed latem te sprawy uporzadkować, bo szkoda wakacji .

I taka jestem......:(

A na działce tesc pracuje pełna para. Troche mi go szkoda , bo akurat sa dni powszednie i mój mąż nie może mu pomóc. 
Mój teśc to człowiek lasu hehehe, twardziel, a nawet jak ma jakies słabosci to skutecznie je ukrywa i struga bohatera :))
Dzis zaczał prace juz od 8:00 , później dołączę do niego i spróbuje coś posiać.
Tatus kochany , cięzko spracowany jest bardzo uciążliwy w temacie, na którym sie zna , więc całe wieczory do późnej nocy robi nam działkowe wykłady. Nie ma co z nim dyskutować , bo wszystko juz rozplanował i są to najlepsze rozwiazania :)) A niech mu bedzie :)) 

I tyle z newsów . Poza tym widzicie jaka jest piękna wiosna? Jaki piekny jest ten świat ?? Carpe Diem ludzinki!! :))


21 kwietnia 2009 , Komentarze (4)


Jeżeli chodzi o najstarsza córeczke to przyjechała z walizka i torbami na nocleg do mamusi po kłótni z partnerem - jego samochodem :)))))
Wygadała, sie, poryczała, przespała sie i wróciła do niego :))
Ja nie udzielam żadnych rad córeczcce w kwestiach zyciowych, wysłuchałam i tyle.
Bardzo chciała, abym pomogła jej w podjeciu decyzji, ale nie jestem , nie byłam i nigdy nie bede w jej sytuacji , wiec nie potrafie sie do niej odnieść. 
Niech dziecko samo  przezyje swoje życie .O!

Wyniku PET jeszcze nie ma i troche sie juz niecierpliwie , bo bola mnie kolana i obojczyk. Buuuuu. 
Dzis ide do poradni osteoporozy, a wczoraj byłam na komisji lekarskiej.
Dumnie brzmiaca komisja w osobie jednego starszego lekarza wreczyła mi karte obiegowa do specjalistów z zaznaczeniem , ze o dopuszczeniu do pracy moge zapomniec, a skoncentrowac sie powinnam jedynie na udowodnieniu, ze jakiekolwiek schorzenie powstało i miało zwiazek z wykonywana praca zawodowa.
Teraz sie troche stresuje, bo owszem mam kilka chorób, ale leczyłam je chaotycznie nie spodziewajac sie , ze powinnam je skrzetnie pielegnowac.:))

No i wczoraj przyjechał teść :)) Wczesnym rankiem zlustrował fachowym okiem działeczke i po śniadaniu z kawka poszedł  doprowadzać ja do stanu użytecznosci :))
Co  prawda nie do konca wyjasniono jeszcze kwestie dotarcia do poprzedniego własciciela i poinformowania go o wykluczeniu z grona działkowców, ale przedstawiciel zarzadu zapewnił mnie,ze możemy legalnie na niej pracować.
Cóż, zobaczymy co przyniesie życie.

Tak więc tydzien minie pod hasłem tescia i działki :))
Teraz ide gotować obiadek. Miłego dzionka czytacze.



17 kwietnia 2009 , Komentarze (12)


Faktycznie !!! Nie zauważyłam, bo nie mam czasu zebrać myśli.
Pora na odpoczynek po świętach hehehe.
Ludzieee, w jakim ja żyję tempie!!

Jeżeli ktoś mi życzył zdrowych i spokojnych świąt to spełniło się tylko to pierwsze.
Niestety, ale to były wyjątkowo niespokojne święta pod hasłem walki z alkoholizmem. Wzięłam na siebie odpowiedzialność za doprowadzenie szwagra alkoholika do działania i poniesienia konsekwencji swego postępowania.
Świeta być może nie byly długie,ale historia jest  bardzo zawiła, więc napiszę w skrócie. Po pierwsze szwagier po kilkumiesiecznej nieobecnosci postanowił na Wielkanoc wrócić na łono rodziny i nie byłoby w tym nic zdrożnego gdyby nie fakt, że wyglądał jak zdrowo napity kloszard.
Po drugie nie wpuścilismy go do mieszkania i  po kilkugodzinnym dzwonieniu do drzwi  w środku nocy wezwałam patrol policji i został zakwaterowany  w izbie zatrzymań.
Po trzecie kiedy po noclegu wrócił  ponownie do domu wręczylismy mu jedzenie, czysta bielizne i 20 zł z zastrzeżeniem , że może sobie kupić flaszke i wrócić, a wtedy spotka go powtórka z rozrywki, albo kupi sobie bilet na oddział detoksykacyjny i zacznie sie skutecznie leczyć.
Mówie Wam jak sie bałam.Cała sie trzesłam ze strachu i niepewnosci ,ze sie nie uda.
Do tej pory zawsze było tak, że wracał do domu i cała rodzina pracowała na jego rzecz- prowadzenie po lekarzach, załatwianie skierowania na detoks, kuracje odwykowa, transport, zapewnienie pieniedzy na papierosy, bilet itp.
Tym razem musiał załatwić sobie wszystko sam. I to w świeta!
Nawet w we mnie nie było wiary w sukces, ale trudno -wóz, albo przewóz.
I udało sie ! W drugie świeto szwagrowi udało sie załatwic niemożliwe- skierowanie na detoks i dotarcie na oddział.
Teraz dużo zalezy od konsekwentnego działania teściów. Powtarzalismy im jak mantre jak maja dalej postepowac, nagrywalimy sie im na twarde dyski,ale nie wiem z jakim skutkiem.
Trzymam za nich kciuki.
Z jednej strony żal nam , że tak nerwowo i niespokojnie spędzilismy świeta,a z drugiej strony cieszę sie , że mogliśmy pomóc .
A najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że w trakcie tych walk, dyskusji, działań obecna była babcia, która na szczescie zapomniała zabrać ze sobą aparat słuchowy i udało nam sie uchronić ja przed widokiem nawalonego i unuranego wnuka :)

No i operacja kot została uwieńczona sukcesem :)
Teśc ostatniego ranka po przyjsciu z pracy  powiedział do kotka- dziś ostatni raz mnie witasz Ty mój kochany boroczku hehehehe. Przywiazali sie do stworzonka i trochę im było żal hehehe.

Wieźliśmy boroczka z całym ekwipunkiem ponad 6 godz przez pół Polski w big korku, a on ani pisnał. Od razu trafił do rąk prawowitych włascicieli i teraz czujemy satysfakcje.

Wrócilismy we wtorek a w środe bylismy w Poznaniu, bo miałam termin na PET.Wyniki maja być w przyszłym tygodniu. 

A wczoraj mielismy zaczac uprawiać nasza działeczke i jakie było nasze zdziwienie kiedy dotarlismy na nia z niezbednym ekwipunkiem , a tam ktos ja czesciowo skopal i odgruzował ? :)
Musielismy wstrzymac sie z robotami, bo zarzad ogródków działkowych musi wyjaśnic te dziwną sytuacje.
Ech, czy juz tak zawsze musi byc nam pod góreczke??

A juz mój teść zadeklarował,ze przyjedzie w poniedziałek i pomoże nam urządzić tę działke. Mam nadzieje, ze przez ten czas wszystko sie rozwikła.

No i na koniec powiem Wam,ze latam po lekarzach i kompletuje dokumentacje , bo na poniedzialek dostałam wezwanie na komisje lekarska .Taka z MSWiA.
Sama nie wiem co beda tam ze mna robic , wiec jak wróce to podziele sie wrażeniami.

No i latam,latam, i na nic nie mam czasu.
Dzis jestem tak zmeczona, że ledwo żyje.
Własnie darus zapodał mi drineczka do łóżeczka , a znów zadzwoniła najstarsza córka, że pokłóciła sie z facetem i chciałaby u nas przenocowac.
Coś czuje,że czeka mnie kolejna noc cudów.

O losie !!

10 kwietnia 2009 , Komentarze (20)


Trudno mi uwierzyć, że jeszcze niedawno snieg leżał u naszych stóp i niecierpliwosc ogromna mnie ogarniała w tęsknocie za wiosną , a tu już słońce za oknem i Wielkanoc.
I z jednej strony cieszę sie, że już ciepło i jasno, a z drugiej melancholia mnie jakas nachodzi.
Bo ten czas tak szybko ucieka.
Roszczę sobie prawo, aby z okazji zbliżających się Świat Wielkanocnych życzyć Wam wszystkim chwili zadumy nad własną egzystencja. Wiem, że zabrzmiało to pompatycznie, ale z racji mej choroby stałam sie ostatnio z lekka nawiedzona :)))
Ciagle mysle dokąd zmierzam i jak to moje życie powinno wyglądać?
Tak wiec życzę Wam spokojnych Świat w otoczeniu najbliższych, spacerków w słońcu i niech każda chwila pachnie wiosną :))


Dziś czeka mnie dzień organizacyjny , a jutro jedziemy do Zabrza. Oj bedzie sie działo. Do poczytania w przyszłym tygodniu !! 

8 kwietnia 2009 , Komentarze (11)


Działeczka na razie stoi odłogiem, bo wczoraj zamiast udać się z mężem do sklepu po podstawowe narzędzia to poszłam z koleżanka do kawiarni, gdzie wypiłam duża kawę z mlekiem i ogromny kubas gęstej czekolady.:))
No od tego to na pewno nie ubedzie mi kilosów, ale za to było sympatycznie i przyjemnie :))

Po powrocie do domu w pełnym napieciu wylicytowaliśmy z mężem na allegro kosiarkę hehehe. Dziwna taka , wygląda jak wózek, ale mąż mówi, ze na poczatek będzie przydatna :))

A Wy jak zwykle stanęłyście na wysokosci zadania i służycie radą i pomoca.
No więc zrobimy tak jak radzicie, najpierw usuniemy gruz altanki , pod nią podobno jest wylany fundament, więc bedzie docelowe miejsce na ewentualna kolejna altane. Później podzielimy działke na część, gdzie bedzie rosła trawa i część , gdzie spróbuje coś uprawiac. Ja jak to ja chciałabym już coś tam siać, ale na razie spróbuje pohamować swoje chęci, bo jak realnie spojrze to ze wzgledu na ograniczony czas , jaki mozemy poświecic działeczcce to porządkowanie zajmie nam co najmniej miesiac. Poza tym ja z tą swoja niesprawna ręka musze sie hamować i ograniczac do wskazywania palcem .Buuuuuu.
Tak więc dziś pojedziemy do kastoramy po łopaty , haczki i inne drobne narzędzia, a do roboty weźmiemy sie dopiero po świetach.Musimy tez wymierzyc ile trzeba kupic płotu i przyciąć róże , która tak obrosła bramkę wejsciowa, że nie da sie wejść bez odrapania ciała.

Mój mąż skwitował te wszystkie działania w ten sposób - kobieto co Ty ze mnie zrobiłaś?? Kto by pomyslał, że ja kiedyś w życiu działkowcem zostanę hahaha.

A, że odpowiedzialnym  mężem i ojcem gromadki dzieci, że pilnym studentem, że sumiennym pracownikiem??? Hehehehe. Więcej wiary w siebie Misiu, więcej wiary :)) My w Ciebie wierzymy (to jakbys czytał ten tekst, bo czasem czytasz , prawda??) !!!


7 kwietnia 2009 , Komentarze (8)


Burza myśli w mojej głowie powoduje, że w snach wiode drugie zycie. Co prawda niewiele potrafie odtworzyć ze swej nocnej historii, ale rzucam sie w łóżku proporcjonalnie do intensywności mych snów.
Na szczęście wstaje wypoczeta  od wczesnego ranka mam ochote wstać i działać.
Własciwie tę częsc mojego pamiętnika powinnam nazwać - Z pamiętnika nieopierzonej ogrodniczki :)) Z dniem wczorajszym jesteśmy właścicielami 3 arowego ugoru. Musze zabrać ze sobą aparat żeby uwiecznić to co na dzień dzisiejszy tam zastaliśmy.
Nigdy nie miałam ogródka, ani nie uprawiałam ziemi, nigdy też nic prócz kwiatków w doniczcce nie zasiałam. Sama jestem ciekawa jaki bedzie efekt naszej pracy.:)) Nie mam pojecia od czego zacząc, jakie narzędzia kupic, co zrobić z tym zielskiem i pogorzeliskiem po byłej  altance.
Na razie radochę mają dzieciaki, bo na działeczcce można robic co się chce hehehe. My z robota wystartujemy po świetach . Rosna tam jakies krzaczki, jakieś drzewka, widzę rabarbar, piwonie,różę, truskawki, kilka iglaków i bukszpan.
Poza tym chwasty, chwasty, spalenizna i brak ogrodzenia. Jest woda, ale nie ma pradu, podobno można go będzie doprowadzić od sąsiada. Tjaaaaa, na razie trzeba bedzie sklecic jakąś chatynke, gdzie bedzie można zostawić podstawowe narzedzia i zabawki.
Macie doświadczenia w uprawianiu ogródków więc podzielcie sie wiedzą :))
Jak zlikwidować te chwasty, jak rozpoznać drzewka, czy można je przyciąc, trzeba je bielic wapnem?? Od czego zacząc ?? Ratunku !!! :)

6 kwietnia 2009 , Komentarze (10)


Wiosna nareszcie do na dotarła :)  Od razu człowiek czuje, że żyje.
Weekend spędziłam na spacerkach z maluchami. Zaliczylismy plac zabaw, nadwarciański bulwar, mecz piłki noznej dziewcząt , festyn ze smażonymi jajami i konkursem z nagrodami dla dzieci.
Było super, żadnego pośpiechu, nadmiernej nerwowosci, zakupów, ani sprzatania.
Ja jak zwykle odwrotnie proporcjonalnie do przedswiątecznych potrzeb. 
Darus poświecił weekend na nauke, a ja jw. :)
W domu pozostał syf, bałagan, koty po katach (te zywe i nie) , sterta naczyń, góra prania i pusta lodówka :)))
Dzis lekko odgruzuje mieszkanko,ale nie bede sie  nadwyrężała.
Z dieta nieciekawie . Chciałabym jeszcze do świąt zrzucić 1 kg, ale czuje jakąś niemoc. Juz chodzi mi po głowe myśl- a może tak po świętach ??? :))

Piszecie, że być może lęk jest  nam potrzebny jak instynkt samozachowawczy , hmmmm, cos w tym jest.  
Pomyśle o tym później, bo słoneczko za oknem powoduje dekoncetracje i nie chce mi się dziś filozować :)))))