Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mariolkag

kobieta, 60 lat, Gorzów Wielkopolski

172 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Aby do wiosny :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 lutego 2012 , Komentarze (5)

Psina dostała od nas imię Ruda.
Jest spokojniutka i przyjazna.
Śmierdzi straszliwie :)
Wycięłam jej wszystkie te dredy, które się dało, ale Ruda nie pozwala za bardzo manipulować przy swojej skórze, na której widoczne są jeszcze blizny i strupy po stoczonych walkach.
Dopóki nie uda się pozbyć wszystkich kołtunów i dredów, będzie tak sobie śmierdziała oborą :)
Mam nadzieję, że wzorem starszyzny nie bedzie nam się w nocy pakowała do łóżka:)'
Już wskakuje na kanapę, więc obawiam się, że to będzie długa noc.
Na razie jest jej wszystko jedno czy nasikać na podłogę, na dywan, czy na śnieżek :)
Sie zachce, sie zrobi :)
Dopiero jedna suczka pojęła, że w domku sie nie załatwiamy, a tu pojawiła się druga do nauki kultury :)
Weterynarz podejrzewa, że suczka jest szczenna. Łoj.
Jak odrosną jej wyskubane, czekoladowe włoski to będzie piękna psinka.
Jest ktoś może chętny na przygarnięcie takiego miłego stworka? :)

5 lutego 2012 , Komentarze (7)


Dwa dni temu na parkingu w okolicach Gorzowa Wlkp. znaleziono zmarzniętą suczkę.
Jutro miała trafić do schroniska, więc zgłosiłam się na ochotnika żeby wziąć ją w ramach domu tymczasowego.
Tak więc od jutra będę miała jeszcze jedną lokatorkę.
Psinka ma ok 1,5 - 2 lat.
Proszę Was o rozpowszechnienie wiadomości. Może znajdą się dobre ręce, które się nią zaopiekują?
W naszym łóżku już coraz mniej miejsca hehehehe.

4 lutego 2012 , Komentarze (5)


Na początek link do superowego kociaka:

Baba ma 10 suk, które ciągle się szczenią.
Towarzystwo Opieki nad zwierzetami zafunduje jej sterylizację suk, ale tymczasem jest potrzeba, aby oddać w dobre ręce szczeniaki.
Jeżeli nie Wy to może jest ktoś w Waszym towarzystwie, kto zaopiekuje się nieszczęśnikami.
Jak będzie potrzeba postaramy się zorganizowac transport.

3 lutego 2012 , Komentarze (2)




Zjebka, zjebka, a ja właśnie wciskam w siebie ciasteczka.
No co prawda z ziarnami, ale zajefajnie słodkie :)
Nic się nie da zrobić, tak mnie wieczorami ciśnie na słodycze, że moja słaba wola legnie w gruzach.
Spróbuje lada dzień wykupić dietę vitalii, bo niedługo tak się pogrążę w tym tłuszczu na bokach i brzuchu, że już nigdy z tego nie wyjdę.
Na razie musze skoncentrować się na pisaniu pracy licencjackiej.
Idzie mi to jak krew z nosa :) Na jedną zapisaną stronę przypada kilka ciastek i czekolada :)
Temat - "Szkoła promująca zdrowie.Pomiędzy teorią , a praktyką".
Słyszał ktoś kiedyś o takiej szkole?

Oprócz tego angażuję się w pracę nad ratowaniem zwierzątek przed skutkami zimy i głupoty ludzkiej.
Może ktoś z was ma ochotę przygarnąć nieszczęsne zwierzątko do domu?
Odległość nie ma znaczenia, postaram się zorganizowac transport :)
No komu, komu zwierzątko?
Piesek jest niewidomy (podobno z wygłodzenia).Niedługo czeka go operacja.Może pomoże?

 

Kotom Jackowi i Wackowi zawalił się świat- po śmierci ich właścicielki zostały przywiązane do drzewa i próbowano je zabić z wiatrówki, na szczęście przeżyły. Jedynie u Jacka śrut pozostał w nodze (jest zbyt głęboko, aby go usunąć), ale nie przeszkadza mu to w normalnym funkcjonowaniu.

> Jacek (biała kreska na nosku, białe skarpetki) i Wacek (cały szary) to 4-5 letnie koty. Zadziwiające, że mimo bólu zadanego przez człowieka są

przeuroczymi pieszczochami, garnącymi się do ludzi. Koty są zdrowe, wykastrowane, odrobaczone, odpchlone (książeczka zdrowia). Kocie braciszki są grzeczne, korzystają z kuwety. Obecnie przebywają w domu tymczasowym, czekają aby ktoś odmienił ich smutny los.

31 stycznia 2012 , Komentarze (8)


Oj nikt mnie nie oszwabi, nie wycycka i nie przekręci :)
Ludziom trzeba ufać, a najbardziej swojej intuicji.
Napisałam o tej sytuacji, nie spodziewając się aż takiego odzewu z Waszej strony :)
Po prostu zdałam sobie sprawę w pewnym momencie ze śmieszności sytuacji, w którą sama się wmanewrowałam.
Nie wprawię też Ani w stan wyuczonej bezradności, bo widzę, że dziewczyna planuje swoją przyszłość i próbuje ją sobie poukładać.
Oczywiście za mieszkanie będzie płacić i nie mam zamiaru jej dalej utrzymywać.
No, koniec tematu !
A dom jest tani i fajny, a cena jego jest korzystna ponieważ dwa lata temu małżeństwo się rozwiodło i bardzo zależy im na jego zbyciu aby wreszcie podzielić się majątkiem .

Większym problemem jest teraz moje rosnące brzuszysko kobiety (i mężczyzno) , bo pomimo wszelkich starań - gdy widzę słodycze to kwiczę .
Poproszę o zjebkę :)

30 stycznia 2012 , Komentarze (7)


Na mojej uczelni rozpoczęła się sesja. Dla mnie zaczęły sie ferie, bo tak szczęśliwie się złozyło, że jestem zwolniona z egzaminów.
Dzisiejszym rankiem postanowiłam przysiąść do pisania pracy licencjackiej, ale jak tu się skoncentrować, skoro mam tyle spraw do załatwienia.
W ubiegłym tygodniu podpisaliśmy umowę z bankiem o kredyt na zakup naszego domku.
Pojawiły się jakieś problemy z błędami we wpisie w księgach wieczystych, więc termin podpisania umowy notarialnej znacznie się przesunie.
Dzisiaj ma przyjść do mnie koleżanka Ani, która wyjeżdża na trzy miesiące do Anglii, a ja zadeklarowałam jej pomoc w opiece nam jej psem :)
Śmiesznie bedziemy teraz wyglądać, wyprowadzając trzy psy hehehe.
Jutro z kolei spodziewam się kontroli z PFRON-u, bo w ubiegłym roku wzięłam dofinansowanie na prowadzenie działalności gospodarczej związanej z ubezpieczeniami.
Działalność jako tako się prowadzi, ale "kontrola", brzmi poważnie.
Nawiązując jeszcze do wczorajszego wpisu o Ani (obcej Ani-pytaliście o pokrewieństwo), to chciałabym sprostować, że nie czuję się bezradną męczennicą :)
Sytuacja jest bardziej zawiła, ale nie sposób wszystkiego opisać.
W każdym razie za kilka tygodni będziemy mieszkać w nowym domu, a Ania ze swoim partnerem będzie wynajmowała od nas mieszkanie.
Nadal będziemy ją wspierać i na pewno interesować się losem dzidziusia, bo jesteśmy już z nią związani mentalnie. Dlaczego?
Bo jest dziewczyną po przejściach, a mimo to próbuje sobie w życiu radzić i choć sytuacja nawet dla mnie wygląda dziwnie, to mam wiele tolerancji dla jej zachowań i potrafię wytworzyć mechanizmy, które tłumaczą jej postawę.
Dużo ze sobą rozmawiamy, a ona sporo się od nas uczy.
Wielu moich znajomych przekonuje mnie, że Ania nas po prostu wykorzystuje, ale ja nie chcę w to wierzyć.
Czasem mam sprzeczne uczucia, czasem się buntuję, zarzucam sobie skrajną naiwność, ale kiedy znów porozmawiamy to widzę, że to zagubione dziewczę stara się jak potrafi.
Ech, co tu gadać, póki chcę i mogę to jej pomogę.

A nasz domek wygląda tak :)


Na początku nie będziemy mieli mebli kuchennych, ale skoro mogliśmy spać na podłodze pół roku po kupieniu mieszkania, to pewnie damy radę przeżyć bez kuchni :)

Ide pisać pracę. Miłego dnia.

29 stycznia 2012 , Komentarze (10)


Mieszka u nas 22 letnia Ania. Wspominałam już o tym swego czasu.
Był taki czas, że pomagała mi za drobną opłatą w sprzątaniu mieszkania, a ja tą drobną opłatą wspomagałam jej ubogi budżet.
W wakacje Ania została w naszym mieszkaniu i podczas naszej nieobecności, za drobną opłatą,  opiekowała się naszymi zwierzetami.
Po tym już zamieszkała w Oliwii pokoju.
Właściwie miała tylko za to sprzątać, ale z tej racji, że pracuje w systemie dwuzmianowym w weekendy się uczy, to jakoś to sprzątanie odeszło w niepamięć :)
Raz czy dwa razy proponowała mi pieniądze, ale ja zawsze w swej naiwności wierzyłam, że prędzej nauczy się odpowiedzialności jak będzie musiała kupować jedzenie, proszek do prania, kosmetyki czy raz kiedyś coś dla nas ugotować.
Kilka razy brutalnie zwróciłam jej uwagę, że powinna częściej dokładać się do naszego budżetu, ale starczyło to na bardzo krótko.
W efekcie ku wielkiemu zdziwieniu Ani zażądałam w styczniu 500 zł za nasze usługi hehehe.
Z wielkim bólem i końskim targiem otrzymałam te pieniadze, a za nie...........
sprzatam mieszkanie, gotuję obiady, piorę ubrania, robię zakupy i wyprowadzam własne psy :)
Sama śmieję się ze swojej naiwności, bo nasza Ania (już dziś w 4 miesiącu ciąży ) za 500 zł miesięcznie ma nocleg, wikt i opierunek. Wczoraj doszło do tego, że po przyjściu z pracy, zjedzeniu ciepłego obiadku, siedząc przed laptopem zwróciła się do nas abyśmy uciszyli dzieci, bo ją denerwują :)
Miałam ja kiedyś 22 lata, wredna byłam i roszczeniowa, wysługiwałam się swoimi rodzicami i nie rozumiałam dlaczego nie mogę nadal korzystać z usług mamusi skoro ta i tak gotuje, jak gotowała, prała, jak pierze i sprzątała.
Po latach zrozumiałam swój błąd. Czy Ania zrozumie i doceni to co teraz otrzymuje?

25 stycznia 2012 , Komentarze (5)


Leze na kanapie i gapię się w laptopa. Za oknem błekitne niebo i słoneczko.
Miałam leniuchować, odpoczywać, nic nie robić, ale wcale nie jest mi z tym dobrze.
Odczuwam niepokój, boli mnie żoładek, kręci się w głowie.
Może jednak powinnam pójść zaczerpnąć świeżego powietrza, wywietrzyć  kłębiące się mysli z głowy?
Sama nie wiem co ze sobą zrobić.
Skąd ten niepokój?
Nie ma Wandzi, jestem tłusta, nie mam pieniędzy, kupę spraw do załatwienia, muszę pisać pracę licencjacką, przyjaciółkę zdradza mąż, czeka mnie komunia.............kolejność i hierarchia  ważności wymienionych spraw jest przypadkowa, ale to wszystko kłębi mi się we łbie i pewnie wprawia w  wewnętrzne rozedrganie.
Często powtarzam, że nie ma spraw, których nie można rozwiązać, a to wszystko składa się przecież na nasze codzienne życie.
Skąd kuźwa mać we mnie to napięcie?
Relaksu, relaksu,relaksu.....................................................

21 stycznia 2012 , Komentarze (3)


Jakaś taka dziwna się teraz zrobiłam.
Po pierwsze nie potrafię już płakać. Myślę, że z jednej strony to dobrze, bo to oznacza, że przeciwnosci losu i doświadczenia życiowe zahartowały  mnie porządnie,  ale z drugiej jednak strony mam wyrzuty sumienia, że jestem harda i nieczuła.
Przez ostatni miesiąc spoglądałam na klepsydry przy katerze, wypatrując informacji o smierci Wandy. Liczyłam na to, że jeszcze długo jej nie zobaczę, ale z drugiej strony liczyłam na to, że wreszcie jej i całej rodziny cierpienie dobiegnie końca.
Te ambiwalentne uczucia powodowały, że martwiłam się, że jestem taka realistyczna, taka trzeźwo myśląca, ale jednak  mimo wszystko czekałam na cud.
Dlaczego cuda się nie zdarzają?
Bałam się też, że przegapię informację o jej śmierci i nie będzie mi dane ją pożegnać.
Jaka jestem teraz okropna!
A ona?
Ona wszystko zaplanowała. Spełniła swe marzenia, uporządkowała swoje życie, wszystko zapięła na ostatni guzik.
Wczorajszym rankiem byłam na mszy świętej ku czci Wandzi.
A ona zaprzyjaźniła się z księdzem, który odprawiała wczorajszą mszę, zbliżyła się do Boga, a ksiądz pomógł jej zrozumieć, pogodzić się ze swoim losem.
Ksiądz w trakcie kazania powiedział, że oglądał kiedyś film o dwóch mężczyznach, którzy w obliczu śmiertelnej choroby, zaplanowali sobie marzenia, które jeszcze przed śmiercią chcieli spełnić, ale on myślał, że to tylko film, i że takie historie zdarzają się tylko w filmach, i myślał tak dopóki nie poznał naszej Wandzi.
Ona przez te dwa lata od kiedy dowiedziała się o swojej chorobie, spełniała swoje marzenia dopóki starczyło jej sił.
A sił miała dużo więcej niż niejeden zdrowy.
Zwiedziła Alaskę, skoczyła ze spadochronem, biegała z kijkami :)
Kiedy byłam u niej ostatni raz odprowadziła mnie pod stromą górkę, gdzie nieźle się zziajałam, obdarowała zdrowymi, wiejskimi jajami, narwała warzyw, pasternaku ekologicznego z własnej działki i kazała zdrowo się odżywiać :)
Była pełna życia i energii :)


Moją wspaniała Kobitkę pochowamy w poniedziałek o 14:00.
Cieszmy się z małych rzeczy Kobiety!

18 stycznia 2012 , Komentarze (7)


Odeszła, chociaż była taka piękna, taka młoda, taka silna, taka mądra, taka świadoma tego wszystkiego.
Odeszła, pomimo, że obiecała, że zrobi wszystko, aby do tego nie doszło......
Odeszła chociaż Maciuś ma niespełna 16 lat i potrzebuje jeszcze matki.....
Odeszła chociaż mąż , lekarz .......
Chociaż wiedziała wszystko o swojej chorobie.
Ja się nie zgadzam ! Dlaczego ona??


Żegnaj kochana Wandziu !!! :(