Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mariolkag

kobieta, 60 lat, Gorzów Wielkopolski

172 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Aby do wiosny :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 maja 2012 , Komentarze (16)


W nowym domu mieszkamy już ponad miesiąc. Bardzo nam tu dobrze, klimat baaardzo nam służy :)
Nie będzie to żadną nowością i na pewno nikogo to nie zdziwi, że jestem zaganiana i na nic nie mam czasu.
Na szczęście mam za sobą już komunię. W ramach oszczędności pieniędzy (broń Boże nie sił i zdrowia) sama zrobiłam przyjęcie na 27 osób :)
Może dla niejednej osoby nie jest jakiś wyczyn, ale jednak miałam kilka przeszkód, aby czynności nie wydawały się proste :)
Np. jeszcze trzy dni przed komunią nie miałam mebli kuchennych, zlewu, piekarnika i zmywarki do naczyń.
Mąż kupił mi w Lidlu taki mały, elektryczny piekarnik i w nim przygotowałam większość potraw.
Nie miałam też przez miesiąc pralki automatycznej. Pranie woziłam do mamy albo do Ani, a najczęściej prałam w pralce Frani :) Być może znajdą się u osoby, które nie mają pojęcia co to za stwór hihihihi.
No! Ale przyjęcie mam już za sobą i powiem Wam, że mieliśmy upalną pogode, więc po południu grilowaliśmy na tarasie, a dzieciaki biegały po ogrodzie w majtkach i polewały się wodą :)
Teraz czeka mnie jeszcze skończenie mojej nieszczęsnej pracy licencjackiej, odbycie praktyki w szkole promującej zdrowie oddalonej od Gorzowa o 20 km i oczywiście obrona.
W międzyczasie przyjmuję parapetowych gości, biegam z Patrykiem na treningi z piłki nożnej i żyję ślubem Agaty.
Tak, tak , to już niebawem.
Miał to być skromny ślub w Kielcach, a będzie góralskie weselicho w Białce Tatrzańskiej.
I to już 30 czerwca !
Specjalną informację zostawiam na koniec :)
W Wigilię tego roku zostanę babcią :)
I ciesze się. Nawet nie spodziewałam się po sobie tego, że tak będę się cieszyła :)
A dieta?
Kurcze, z diety nici
Nie udało mi się schudnąc na komunię to może ślub będzie dobrą motywacją.
Nie wiem, nie wiem, jakoś brakuje mi na to sił i weny.
I tyle na dziś, bo oddajemy dzieci do babci, a ja muszę kontynuować pisanie pracy.
Wszak za miesiąc powinnam się obronić.
Pozdrowionka dla wszystkich, którzy zaszczycili swoją obecnością moje skromne progi :)

31 marca 2012 , Komentarze (5)

Jaka parapetówa? 
Przez trzy tygodnie mieszkałam z rodzinką kącikiem u rodziców. Co prawda mają 4 pokoje, ale o powierzchni 53 m. Gdzie się nie ruszysz to łokciem coś trącisz :)
Bałam się strasznie tego mieszkania z mamusia, ale musze przyznac ,że dałyśmy radę.
Było nieźle :)
Gościu od naszego domku przetrzymał nasze klucze do ostatniego dnia terminu, który miał zapewniony w akcie notarialnym.
Świr jeden nieźle nas przetrzymał, ale było, minęło i nawet nie chce mi się o nim pisać.
Mieszkamy tu dopiero tydzień i mój mąz ciągle coś naprawia albo udoskonala.
Czego się nie dotknie to rozpada się w dłoniach, jak na dom, w kórym nikt od dwóch lat nie mieszkał.
W pewnym momencie śmiałam się, że skończymy jak bohaterowie filmu "Skarbonka", ale na szczęście nie jest tak źle.
Póki co musimy sprawić sobie meble kuchenne i pomalować 40 metrowy salon.
Nie wiem jak dźwignie to nasz nadwyręzony budżet, ale musimy dać rade ,bo 29 kwietnia mamy tu komunię Patryczka i 30 gości :)
Dieta tylko się drukuje i mam nadzieję, że kiedyś do niej wróce.
Póki co mam jeszcze praktyki w domu dziecka więc na nadmiar czasu narzekac nie mogę.
O świętach nawet nie myśle. Raczej wykorzystamy je na remont.
Aby tylko zajączek do dzieci wpadł :) 
I tyle dziś . Do następnego Kochani !!!

1 marca 2012 , Komentarze (7)


Dziś spędzimy ostatnią noc w naszym mieszkaniu.
Trochę mi żal, bo spędziliśmy tu ciekawe 4 lata.
Nic nie zapowiadało, że zachce nam się czegoś jeszcze w życiu.
Było nam tu dobrze. Super miejsce, super mieszkanko, super okolica, super sąsiedzi, działka....itd.
Dobrze, że odważyliśmy się je kupić. Było ryzykownie, bo kupiliśmy je w całości na kredyt i to w okresie kiedy na rynku nieruchomości była hossa.
Jednak decyzja nasza była pierwszym krokiem do naszego wymarzonego (?) domu.
Hmmm, czy wymarzonego? Nigdy nawet w najśmielszych marzeniach nie wyobrażałam sobie,że będę miała dom.
Będzie ciężko. Dwa kredyty hipoteczne poważnie nadwyrężą nasze możliwości finansowe.
Nie liczymy na wakacje, ani na śmiałe inwestycje. A przecież będzie się chciało doposażać dom. Ech..........
Przez te mieszkaniowe zawirowania zaniedbuję pisanie pracy licencjackiej, a przede wszystkim dietę. Wypadałam z rytmu, a to już pierwszy krok do zboczenia z toru.
Musze się sprężyć, bo tak mi dobrze szło.
Jak sobie pomyślę o tych wszystkich wydarzeniach, które czekają mnie w najbliższych miesiącach to cierpnie mi skóra.
Komunia, praktyki na uczelni, ślub córki, obrona................
Jeszcze powinnam pomyśleć o swoim zdrowiu i kontrolach w poradni, ale to już później.
Ogarnę się i zajmę się sobą. :)
Miłej środy !


27 lutego 2012 , Komentarze (3)

Moje dzieci wróciły z ferii zadowolone i rozwydrzone, że jakiś czas potrwa wstawienie kolejki na tory :)
Oliwia na powitanie powiedziała, że bardzo mnie kocha i, że jestem lepsza od rosołu a nawet od gier komputerowych hehehe.Poparła swe słowa laurką z czerwonym napisem: Kocham Cię mamo bardzo mocno i fajnie, że jesteś już ze mną. Dziękuję Ci, że jesteś najlepsza mamą :)
Super nie?
Patryk nie był taki wylewny, ale on już tak ma :)
Własnie radośnie pobiegły do szkoły, a ja zaliczyłam kawę w łóżku i też już śmigam na uczelnię.
Z dietą nie jest źle, ale też nie jest tak kolorowo.
Ważne, że waga spada. Miłego poniedziałku !

25 lutego 2012 , Komentarze (13)


Przez dwa tygodnie schudłam 3 kg. Niezły wynik, który muszę przyznać motywuje mnie do jeszcze lepszej i wytężonej pracy.

Za oknem śpiewają ptaszki, a ja oczami wyobraźni widze siebie idącą w zwiewnych  ciuszkach po morskiej plaży hehehe.
Wiosna idzie, ale fajnie :)

Dzisiaj Daruś pojechał po dzieci do Zabrza, a ja zostałam ze zwierzętami i moja pracą licencjacką w domu.
Jest 15:00 , a ja jeszcze nie otworzyłam jednej książki.
Wczoraj wieczorem zrobiłyśmy sobie z dwiema przyjaciółkami babski wieczór.
Napiłyśmy się drinków tak, że dzisiaj nie mogłam podnieść głowy z łóżka do 13:00.
Ale warto było :) Były tańce na stole, kulanie po podłodze i peplanie o głupotach :)
Dawno się tak nie wyluzowałam i nie zresetowałam.

Do wymienionych ostatnio przeze mnie imprez i zobowiązań doszła jeszcze informacja od mojej najstarszej córki, że w lipcu wybiera się za mąż :)
A niech sobie idzie gdzie chce :) Co mi do tego hihihihi, dorosła jest :)

Szukam jednej książki. Może ktoś z Was ma, albo wie gdzie w tej chwili mozna ją nabyć?
Sylwia Badora i Dorota Marzec "System opieki kompensacyjnej w zjednoczonej Europie"

18 lutego 2012 , Komentarze (4)

 Nawet nie ma o czym pisać. Coś tam schudłam, ale chwalić się nie ma czym.
Trzeba trwać dalej w postanowieniu i mam taki zamiar.
Musze przyznać, że moja motywacja jest na dośc wysokim poziomie.

Lezymy sobie z Darusiem w łóżeczku. Przed chwilką zażartowałam sobie, że po co nam te wszystkie zwierzęta i dzieci. :) Moglibyśmy tak sobie już zawsze leżeć do południa i nic nie musieć.
Mój mąż śmieje się ze mnie, bo wie jakbym fisiowała gdybym nie miała tych wszystkich obowiązków i wyzwań.:)
Nie mniej dobrze jest czasem poleniuchować i poleżeć w łóżku do południa.

Patryk wrócił już z zimowiska w Zakopanem i jest razem z Oliwią w Zabrzu.
Dzwonimy do nich codziennie i sa bardzo zadowoleni :) 
A jak oni są zadowoleni to i my :)

W czwartek podpisaliśmy umowę notarialną na zakup naszego domu. Sytuacja się trochę dla nas skomplikowała, bo właściciel zastrzegł sobie, że oddanie kluczy nastąpi najpóźniej do 25 marca, do czasu aż zakupi sobie mieszkanie.
Dla nas to kłopot, bo od 1 marca mamy już mieć lokatorów w naszym mieszkaniu.
Główkujemy własnie gdzie się będziemy poniewierać  z naszą menażerią, bo bardzo nam zalezy na tym, aby w marcu pobrać już opłaty za nasze mieszkanie, bo nastąpi już kumulacja w opłatach za oba kredyty hipoteczne.
Ech jakoś rozwiążemy ten węzeł gordyjski.
Pracę licencjacką powolutku piszę, a od połowy marca zaczynam praktyki międzysemestralne.30 godz w szkole w ramach promocji zdrowia i 50 godz. w ramach pedagogiki opiekuńczo wychowawczej w Ośrodku Wsparcia Rodziny.
29 kwietnia mamy komunię a w czerwcu się bronie :)
W międzyczasie moja firma Generali chce zastosować względem mnie program naprawczy, bo w ogóle nie zarabiam dla nich (i dla siebie) kaski i staję się nierentowna. Hehehehe. Trudno, jakoś muszę to przeżyć. Najwyżej mnie zwolnią :)

Do naszego łóżka pcha się Ruda. A kocha mnie tak, że mam wrażenie że oddała by za mnie życie. Patrzy w moje oczy z takim oddaniem, że moje serce robi się jak wata nawet wtedy, że codziennie sprzątam po niej wielkie kałuże moczu i ogromne , śmierdzące kupy :)

C'est la vie :)

15 lutego 2012 , Komentarze (2)

 Z dietą nieźle. Na razie nie zaliczam wpadek, chociaż ciągle myślę o jedzeniu.
Byłam wczoraj silna i nie dałam namówić się mężowi na walentynkowy alkohol :)
Jestem z siebie dumna, bo wieczorne drinki i słodycze są moją słabością.

Gorzej mi idzie z pisaniem pracy licencjackiej. Omijam ją wielkim łukiem i szukam pretekstów do tego, aby do niej nie zasiadać.

Jutro podpisujemy umowe notarialną na nasz dom a więc już za moment zaczniemy się przeprowadzać.
Trochę boję się tych wszystkich opłat, ale myślę, że w pierwszych miesiącach wszystko się sklaruje.

Jutro też kończy się moja przerwa mędzysemestralna. Wszystko co dobre, szybko się kończy.
Miłego dzionka wszystkim życzę.

13 lutego 2012 , Komentarze (3)


To jest jakiś kosmos.:) Moja jorczyczka w dowód swego oddania i miłości przyniosła mi rano na poduszkę dwie wysuszone kupy z kuwety kotów. Bleeeee.
W pierwszym odruchu wkurzyłam się na maksa i wyskoczyłam z łóżka jak oparzona, ale jak zobaczyłam jej pełne oddania oczy to po prostu zmieniłam pościel i wróciłam do porządku dziennego :)
Dzisiaj mam wolny dzień.
Wczoraj zostawiliśmy Oliwię u dziadków w Zabrzu, a Patryk szusuje na nartach w Zakopanem. Moje ferie kończą się w środę, a do tego czasu zamierzam zwolnić.
Będę powolutku pisała swoją pracę licencjacką i skoncentruje się na diecie.
Bo właśnie od dziś zamierzam zająć się swoim otłuszczonym cielskiem.
Wykupiłam trzymiesięczną dietę vitalii i zamierzam przyłożyć się do jej stosowania.
Trzymajcie za mnie kciuki!
Do komunii Patryczka mam być lachonem hehehehe.

10 lutego 2012 , Komentarze (10)

 A ja mam w tym momencie 4 psy i dwa koty w domu. 
Pewnie ktoś doda, że kolejnego w głowie hehehe.
Wczoraj byłam z naszą psinką w lokalnej telewizji żeby znaleźć jej właściciela.
Wizytę w studiu zaczęła od wielkiej kupy na środku wykładziny :)
Później zbieraliśmy razem datki na gorzowskie hospicjum i Ruda podawała łapę darczyńcom  w podzięce :)
Jeden z przechodniów zauważył, że nasza suczka jest rzadkiej rasy psem myśliwskim i faktycznie po powrocie do domu i pogrzebaniu w necie znaleźliśmy podobną psinkę 


Dziś byliśmy z nią też na usg jamy brzusznej i na szczęście okazało się, że Ruda nie jest szczenna.
A skąd czwarty pies?
Swego czasu obiecałam Ani koleżance, że zaopiekuję się jej kundlem jak pojedzie do Anglii. Póki co przychodzą na wizyty adaptacyjne, ale z końcem lutego już będzie z nami mieszkał przez kilka miesięcy.

I aby do wiosny ludziska!

9 lutego 2012 , Komentarze (6)


Sama zauważam u siebie przejawy zdziwaczenia i mogę Wam przekazać co czują tacy ludzie kiedy inni to zauważają :)
Obojętność hehehe.
Leżę w łóżku z psami. Jeden po kołdrą, drugi na kołdrze, trzeci blisko głowy.
W nocy przerabiałam nawet konstelację z psem na szyi i kotem nad głową :)
Śpię i nie mam często świadomości ciasnoty w łóżku.
Własnie przed chwilą poczułam szczęście i zapragnęłam zatrzymać tę chwilę wpisem na vitalii.
Rzadko zdarza się taka świadomość i zaczęłam zastanawiać się co spowodowało tę "chwilę".
Dzieci przebrane za wróżkę i Lorda Wadera radosne pobiegły na zabawę karnawałową, ja leżę jak wspomniałam ze swoimi zwierzętami w łóżku i oglądam program o Wisławie Szymborskiej. Nie znałam jej poezji, w ogóle czytanie poezji to nie moja bajka, ale myślę, że kupię tom poezji Szymborskiej.Fragmenty czytane przez aktorów w telewizji bardzo mnie poruszyły, jej słowa trafiają do mojej wyobraźni, takie życiowe, takie bogate wewnętrznie, takie mądre, takie spostrzegawcze, nazywające sprawy po imieniu. Ach, to jakaś ironia, że w obliczu śmierci człowieka ja poczułam szczęście.
Patrząca na nas z góry Szymborska też pewnie czuje się szczęśliwa, widząc jak nawraca takie  zbłądzone owieczki jak ja :)  

Nic darowane

Wisława Szymborska

Nic darowane, wszystko pożyczone. 
Toną w długach po uszy. 
Będę zmuszona sobą 
zapłacić za siebie, 
za życie oddać życie. 

Tak to już urządzone, 
że serce do zwrotu 
i wątroba do zwrotu 
i każy palec z osobna. 

Za późno na zerwanie warunków umowy. 
Długi będą ściągnięte ze mnie 
wraz ze skórą. 

Chodzą po świecie 
w tłumie innych dłużników. 
Na jednych ciąży przymus 
spłaty skrzydeł. 
Drudzy chcąc nie chcąc 
rozliczą się z liści. 

Po stronie Winien 
wszelka tkanka w nas. 
żadnej rzęski, szypułki 
do zachowania na zawsze. 

Spis jest dokładny 
i na to wygląda, 
że mamy zostać z niczym. 

Nie mogę sobie przypomnieć 
gdzie, kiedy i po co 
pozwoliłam otworzyć sobie 
ten rachunek. 

Protest przeciwko niemu 
nazywamy duszą. 
I to jest to jedyne, 
czego nie ma w spisie.