Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mariolkag

kobieta, 60 lat, Gorzów Wielkopolski

172 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Aby do wiosny :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 stycznia 2013 , Komentarze (10)

Chciałabym coś o swoim odchudzaniu napisać, ale niestety nie ma tematu.
Taka mięciutka jak teraz nie byłam nigdy w życiu, ale czego się spodziewać skoro jedzonko smakuje, a od samego chcenia oponka na brzuchu nie chce się stopić.

Tak więc to postanowienie noworoczne leży na półce.

Może uda mi się spełnić drugie? Postanowiłam zwolnić i więcej odpoczywać.
Nie spodziewałam się, że to będzie też takie trudne.
Co z tego, że wstałam wczesnym rankiem coby czas uszanować i nigdzie nie spiesząc się zadbać o wewnętrzny spokój?
Coś mnie  napędza, coś goni, każe wstać i iść. Dokąd, po co, dlaczego? Sama sobie zadaję te pytania. Nie wiem. Wiele spraw może poczekać, ale jak to wytłumaczyć pędzącej duszy?
Chciałabym wrócić do czytania książek. Kiedyś mnie to wyciszało i wprawiało w dobry nastrój. Byłam pożeraczem wszelkiej literatury. Ale to było dawno.
Przedwczoraj wieczorem zorientowałam się, że moja kolekcja książek została gdzieś upchnięta po przeprowadzce i w całym wielkim domu nie znalazłam ani jednej coby przed snem przeczytać.
W efekcie wśród podręczników studenckich znalazłam książkę "Jak rozmawiać z dziećmi o seksie" więc zaczęłam uświadamiać się pedagogicznie.:)
Ucierpiały na tym moje dzieci, bo nafaszerowana teorią zajrzałam wczoraj wieczorem  do ich pokoju, gdzie na prośbę Oliwii oglądały "bajki" i zastałam w telewizji scenę, gdzie całującą się parę nastolatków podglądają ich rówieśnicy.
Doznałam nagłego olśnienia, że kilkulatki oglądające takie "bajki" odmóżdżają się tak, że np. Oliwia kręci tyłkiem, ogląda swój płaski brzuszek uznając go za tłusty i całuje mnie w usta tak jak na oglądanych scenach w tv.
A wszystko to jest efektem ciągłego pędu rodziców i braku kontroli nad tym jakie bajki oglądają nasze dzieci. 
Powiedziałam swoim dzieciom, że nie chcę żeby oglądali filmy przeznaczone dla nastolatków, a Oliwka uświadomiła mi, że w lewym rogu ekranu napisane jest, że program przeznaczony jest dla siedmiolatków. Kazałam przełączyć na moim zdaniem właściwy program co spowodowało, że dziecko się obraziło i skwaszone poszło spać.
Rankiem zapytało nas kiedy wreszcie będzie mogła urodzić dziecko?:)
Daruś powiedział, że ma nadzieję, że nie tak szybko, ja coś wymamrotałam o zakładaniu rodziny, miłości, samodzielności, ale dziecko niechętnie słuchało tych nudnych wywodów, więc uświadomiłam sobie, że pora na częstsze rozmowy w tym klimacie :)

A wszystko przez nagła potrzebę przeczytania książki przez ich matkę:)

A odbiegając od tematu to właśnie wróciliśmy z ferii zimowych. Tzn. ja z dziećmi. Odwiedziłam Madzię w Legnicy (było super , dzięki Madzia), znajomych w Kędzierzynie i teściów w Zabrzu.
I co najważniejsze trzymałam w ramionach moją mała wnusię:)
I odpłynęła babcia:) Już kombinuję jak to małe cudko znów odwiedzić:)
Uczucie niesamowite:) , kto nie przeżył ten nie zrozumie.

Ale się rozgadałam :) A tu pora coś w domu zrobić. Wszystkiego dobrego dla wszystkich zaglądających.



4 stycznia 2013 , Komentarze (4)

 Jakoś tak nie zrobiły na mnie większego wrażenia ani święta, ani Sylwester. Były, minęły bez euforii ani bez smutku.
Ot idziemy do przodu.
Chociaż......jakby tak przez moment cofnąć się i podsumować to co przyniósł mi miniony rok?
Z początkiem roku kupiliśmy dom, później  była komunia Patryka, wesele Agaty, moja obrona i absolutorium, praca bez wakacji w charakterze asystenta rodziny no wydarzenie roku - narodziny naszej Asi kochanej:)
W lipcu zmarła też moja babcia, która w grudniu skończyłaby 95 lat, ale lukę po niej uzupełniła urodzona 8 grudnia Joasia. Więc to też takie szczęście w nieszczęściu. Samo życie.

Pożegnaliśmy też naszego psiego seniora, a przywitaliśmy trzy nowe suńki potrzebujące ludzkiej pomocy.
I tak się ten świat kręci :)
Nowy Rok przywitałam typowymi objawami grypy: gorączka, dreszcze, katar, kaszel, ból głowy. I niech mi nawet nikt nie mówi, że jaki Nowy Rok, taki cały Rok, bo nie przyjmuję tego do wiadomości.
Oczywiście mam postanowienie noworoczne hihihihi - schudnę :)
Odkrycie roku 2013!
Schudnę sobie:)
Nie mam pojęcia ile waże. Wyczerpała się bateria w wadze i na razie nie mam zamiaru jej kupować.

14 grudnia 2012 , Komentarze (22)


To taki stary slogan ze starych reklam. Pamięta ktos?
Jestem zmęczona, tak zmęczona, że czasem nie panuję nad sytuacją.
Ale nie to jest najważniejsze.
Najważniejsze jest to, że w dniu swoich imienin, czyli 8 grudnia dostałam najpiękniejszy prezencik.....3 kilogramową wnusię Joannę Iwonę :)
Dlaczego Joannę ? Dlaczego Iwonę?
Hmmmm, tego pewnie nie wiedzą najstarsi górale hehehe.
No Iwonę może z racji Matki Chrzestnej Agaty . Na jej cześc i w celu zapobiezenia wszelakim, rodzinnym konfliktom (że po tej, a nie po innej babci i dlaczego własnie jej hehehe).
W każdym razie nasze dzidzi już jest i wszyscy zwariowali na jej punkcie.
Szkoda tylko, że tak daleko od babci i prababci ze strony jej mamusi, ale cóż......jakoś musimy z tym zyć :)
Oto nasze pięciodniowe dziecię :)
Najpiękniejsze na świecie i już :)

Jeżeli chodzi o inne sprawy to na pohybel im......nawet moje grube dupsko pasie się stertami słodyczy. I już.
W końcu nie o odchudzanie tu chodzi :)
Chodzi o to, że w moim życiu wiele z Was jest już 7 lat.
7 lat jak z bicza strzelił.
Trzeba szanować czas, bo jeszcze niedawno byłam młodą mamuśka, a już jestem babcią.
Wy jesteście tego wszystkiego świadkami.
I jak tu nie wracać na vitalię :)
Buziaki!

3 grudnia 2012 , Komentarze (14)

Późno już, ale coś tam napiszę.
Pędzę jak szalona. Nie wiem dokąd, ale chyba tak już muszę :)
Kończę swoją karierę w pomocy społecznej. Nie nadaję się nawet do tej roboty.
Moich podopiecznych uwielbiam. Z ich wadami, opóźnieniami, zaniedbaniami. Brudasów, chorych psychicznie, zaniedbanych, opóźnionych w rozwoju, zapitych, uzależnionych, zwariowanych i zagubionych. Przez te 5 miesięcy dobrze poznałam ich życie , motywacje i w pewnym sensie ich rozumiem. Nawet jak ich nie rozumiem to mam w stosunku do nich szeroki zakres tolerancji.
Mam swoje małe porażki, ale i duże sukcesy, ale nie chce już tego robić.
Nie chce już pracować (nie współpracować, bo tu nie ma z kim współpracować) w sztywnej, zaskorupiałej instytucji. Mam dość.
Nawet nie mam ochoty wysilić się na wdawanie się w szczegóły.
Asystentura rodzinna w Polsce zostanie wypaczona, jej rola zostanie ograniczona do kolejnego kontrolowania i wypełniania papierów. End.
A w domciu?
Agata chodzi na ostatnich nogach :) Z wnusi Małgosi zrobiła się Joasia :) A może Zuzia? 
Nie ważne. Lada dzień przyjdzie na świat i wszyscy na nią czekamy.
Dom nasz w rozsypce, bo finanse skromne po komunii, weselu i czeredce zwierząt do wykarmienia.
Na stanie 3 suki, trzy koty. Królik został pożarty przez myśliwską sukę. Żal straszny po starcie, ale nie daliśmy rady upilnować.
Za pasem skromne Święta. Właściwie jeszcze nie wiem do końca jak to będzie.
Jakoś :)
Jestem gruba jak świnka, ale waga ma wyładowane baterie więc ciągle żyję w świecie ułudy, że może lustro jakieś wypukłe czy cóś :)
Maluchy moje piekne, mądre, zdrowe i kochane. Potrafią nas wkurzyć tak, że aż pójdzie para uszami, a potrafią też  rozczulić i zaskoczyć.
Np. jeżdżą już same tramwajem do domu po zajęciach w szkole i potrafią posprzątać chatę, obrać ziemniaki czy postawić wodę na makaron zanim wrócimy z Darkiem z pracy :)
Oliwia właśnie skończyła 8 lat. Dalej jest upartą małpiszoną, ale za to serducho ma tak ogromne, że zmieszczą się w nim trzy światy.  Patryk nadal jest skryty i zdystansowany, ale za to jest wielkim obserwatorem i jest po prostu mądry :)
Do tego ma ogromne poczucie humoru. Takie nasze :)
Fajnie nam razem, rozumiemy się bez słów. Chociaż ja i Oliwia bez słów......hmmmmmmm.
Oj lubimy sobie pogadać :) Nie na darmo mówią, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. :)
Do tych wypocin zmotywowała mnie Bożenka. Dawno Was nie czytałam, ale obiecuję ,że  z Nowym Rokiem to się zmieni.
Zwolnię, zwolnię, na pewno zwplnię.
MUSZĘ!


5 października 2012 , Komentarze (8)

 I nie wiadomo zawitała do nas jesień.
Dupsko jak było grube tak jest (może nawet jeszcze grubsze?). Pyzy na pysku rumiane jak to słoneczko co z latem odeszło.
W razie czego wagę omijam wielkim łukiem.
Nie wiem tylko kogo chce oszukać? Naga prawda jest widoczna :) Zwłaszcza naga hehehe.
Czas leci szybciutko, od piątku do piątku i zaczynam odczuwać dotkliwie brak wakacji, urlopu, wypoczynku.
Jestem na półmetku mojej pracy w charakterze asystenta rodziny i musze przyznać, że bardzo mnie kręci. Czuję się sprawcza, czuję się usatysfakcjonowana, czuję się spełniona jako człowiek.
Jednak jestem też zmęczona. Praca taka to bycie z ludzkimi problemami 24 godziny na dobę.
Człowiek w potrzebie nie zastanawia się nad tym jak rozwiąże problem lecz kto ten problem za niego rozwiąże. Klient socjalny nie ma skrupułów, uważa, że jemu się wszystko należy, a służby są do jego dyspozycji bez prawa do prywatności.
I niełatwo powiedzieć nie dzwoń człowieku, bo jest niedziela i ja właśnie nakładam obiad swojej rodzinie, zwłaszcza, że matce właśnie zabrano jej własne dzieci .
Trudne i skomplikowane to wszystko i czesto miewam mieszane uczucia.
Jednak walczę o swoich ludzi i nie potrafię ich skrzywdzić.
Z końcem grudnia kończy się moja umowa zlecenie i już nie przedłużę jej.
Daruś powiedział, że taka praca zabiera całą moją energię i nie wystarcza mi już jej na własne życie. Może to i prawda? W każdym razie nie podoba mi się, że nie mam własnego krzesła w pracy, że marną pensję otrzymałam dopiero po 3 miesiącach pracy (część już zamroziłam u swoich podopiecznych hehe), że nie mam służbowego telefonu i ludzie dzwonią na mój prywatny i jeszcze wiele innych rzeczy, które składają się na to,że pozostanę agentem ubezpieczeniowym :)
Będę sobie siedziała w biurze i ubezpieczała ludziom domy i samochody :)'
Będę sobie z nimi rozmawiała, a jak sobie nie przypadniemy do gustu to będziemy się omijać szerokim łukiem.
I co tam jeszcze?
Za trzy miesiące urodzi mi się wnuczka -Małgosia i też będę potrzebowała więcej czasu na dojazdy do Kielc.
Ponadto coraz bardziej angażuję się w sprawy pokrzywdzonych zwierząt.
Mam właśnie na stanie taką pokrzywdzoną yorczycę, która ze swej niedoli ma padaczkę (ostatnio była na łańcuchu w budzie).
Obecnie mam na stanie 4 psy , 3 koty i królika.
Lada moment będziemy musieli uśpić naszego najstarszego rezydenta. Niestety zapadł na raka krtani i widzę, że wielkimi krokami nadchodzi pora na podjęcie decyzji o skróceniu mu cierpienia.
Bardzo to przeżywam i odkładam decyzję z dnia na dzień.
Maluchy mają się dobrze. Właśnie uczęszczają do drugiej i trzeciej klasy.
Cztery dni temu Patryczek skończył 9 lat.
Wyobrażacie to sobie? Są już takie duże, że podjęliśmy decyzję, że będą same dojeżdżały do szkoły tramwajem. Trochę się początkowo baliśmy, ale nie było czego, bo dają sobie z tym doskonale radę :)
Pora już iść pać. Jutro dalsza czesć obchodów urodzin Patryka - balety dla zaproszonych dzieciakow :)
Dobranoc.

2 września 2012 , Komentarze (3)


Niedawno nie mogłam doczekać się wakacji, a te już za nami.
I dobrze. Dzieci spędziły lipiec z dziadkiem na wsi pod Radomiem. Wróciły zadowolone i pełne fajnych wspomnień. Nauczyły się nowych gier i zabaw od ciotek :)
Dziadek trochę się umordował, ale też jest dumny z siebie, że dał radę.
My oczywiście też:)
W pierwszej połowie sierpnia prowadziliśmy je na półkolonie, gdzie z kolei połknęły skakankowego bakcyla, która trwa do dziś.
Skakanka w naszym domu rules !:)
Ostatnie dni były trochę kłopotliwe, bo oboje pracowalismy i trzeba było nieźle kombinować.
I wreszcie nadeszła wiekopomna chwila.......jutro rozpoczyna się nowy rok szkolny!
Hurrraaa! :)
Zacznie się normalne życie:) Chociaż normalne to chyba w moim wypadku określenie względne.
Od rana do nocy biegam do różnych rodzin, tzw. wieloproblemowych :)
Oj, każda z nich to odrębna i zawiła historia.
Daruś mówi, że bał się, że będe chciała połowe z tych ludzi adoptować, ale nie ma o czymś takim mowy :) Owszem zdarza się, że kupię majtki czy owoce swojej podopiecznej, ale generalnie wspólnie z nimi staram się rozwiązywać ich problemy i wydaje mi się, że nieźle mi się to udaje.
Diety nie stosuję, bo nie mam na nią siły. Przeważnie przychodzę do domu po południu lub wieczorem i padam jak kawka.
Po zakupie domu, komunii, weselu do wydatków domowych doszedł jeszcze zepsuty samochód. Na razie nie stać nas na ten wydatek, a do tego jeszcze nie otrzymałam wynagrodzenia za swoje dwa miesiące ciężkiej pracy.
Toż to szok.
Wiem, że to głupie, ale po raz pierwszy od lat ciesze sie, że wakacje się skończyły.
Oliwka ubolewa tylko, że nie byłyśmy u Kai i Igi :)
Bożenka sorry, ale ten rok był jakiś ......inny ? Hmmmmm.

23 lipca 2012 , Komentarze (2)


Pierwszy raz od wielu, wielu lat nie mam ani urlopu, ani wakacji.
Ostatnio nie jestem w stanie sama sobie zaplanować życia, bo jakoś tak rządzą nim przypadki :)
Miałam wreszcie leżeć na swoim tarasie i oglądać błękitne niebo, a tymczasem biegam z wywalonym jęzorem po moim mieście i znów nie mam czasu dla siebie :)
Dzieci spedzają wakacje z dziadkiem w podradomskiej wsi i codziennie dzwonią.
Ku mojemu zdziwieniu to Patryk bardziej za nami tęskni i codziennie aranżuje przedsenne rozmówki :)
Trochę martwi mnie fakt, że od kilku dni zacina się w trakcie rozmowy.
Domniemam, że jest to efektem jego wewnętrznej wrażliwości, bo na zewnątrz synek sprawia wrażenie olewatora i bezstresowca.
Tatuś zabiera je już do domu z poczatkiem sierpnia.
Bedzie to dla nas trochę kłopotliwe, bo oboje będziemy pracować, ale mam nadzieję,że sobie jakoś poukładamy to życie.
Od poczatku lipca podjęłam pracę jako asystent rodziny w ośrodku pomocy społecznej.
Zatrudniona jestem na umowę zlecenie do końca tego roku w ramach jakiegoś tam ministerialnego projektu.
Podejrzewam, że ciągle jeszcze nie ma w budżecie funduszy na zatrudnianie ludzi na etacie, więc zapychają dziury takimi "tworami" jak ja.
No i jak na "twora" przystało nie ma czasu na jego szkolenia czy przysposobienia do zawodu, bo przecież czasu jest mało, roboty dużo i tym sposobem zostałam rzucona na głębokie wody.
Codziennie dostaję pod swą opiekę nową rodzinę , z różnymi problemami,  a moim zadaniem jest zaprzyjaźnić się  z nimi i pomóc im wyjść na prostą.
Zaprzyjaźniać się to ja umiem najbardziej na świecie, problemy rozwiązywać i owszem, ale czy dam radę zmienić mentalnośc ludzką i doprowadzić do ich usamodzielnienia w pół roku to mam już powazne wątpliwości.
Ale cóż, trzeba spróbować.
Rodzin przybywa mi z dnia na dzień i ma ich być 15.
Jak policzę sobie średnią odwiedzin to właściwie powinnam przychodzić do domu tylko na noc :)
Tymczasem w moim mieszkaniu poczyniają się takie zaległości, że i do mnie pewnego dnia zawita pracownik socjalny, przysyłając asystenta rodziny hehehe.

W kwestii odchudzania nie ma żadnych zmian . No przynajmniej w tej dziedzinie jest jakaś stabilizacja hehehe.

2 lipca 2012 , Komentarze (10)


Wreszcie wakacje !
Obroniłam się na pięć i obecnie wakacjuję w Zabrzu.

Wydałam zamąż córcię :) Weselicho trwało trzy dni i było cudownie.
Na razie niewiele napiszę, bom zmęczona jak pies .
Wrażeniami podzielę się jak ochłonę.

18 czerwca 2012 , Komentarze (8)

Sama w domu i to w dodatku bez zobowiązań.
Co tu robic, co tu robić? Żeby się nie narobić, coś konstruktywnego zrobić i do tego nie zmęczyć się, czas uszanować i nie zmarnowac tego słonecznego dnia.
Jeszcze w piżamce przed kompem, ale już czuję wewnętrzną presję, że trzeba dupsko ruszyć.
Nic nie muszę, nic nie muszę, ale jednak ........
Może na działce coś podłubać? Szkoda moich wypielęgnowanych, pierwszy raz w życiu własnych pazurów :) Muszę być piękną mamą panny młodej więc może pora na kąpiel w mleku, depilacje i takie tam :)?
E tam.......a  może na polowanie na sukienkę?
Nie mam jeszcze pomysłu na swoją kreację, a czas pili.
A może coś w domu poporządkować, bo od czasu przeprowadzki jakoś tak prowizorycznie jest?
Nie wiem, nie wiem :)
Może papiery uczelniane posortować, część wyrzucić, częśc oddać?
Może jakąś zaniedbaną znajomość uruchomić i kawkę z nią wypić?Ech.......
Na razie zrobię sobie śniadanie, wyjdę na taras i posłucham śpiewu "moich" ptaków :)
Tylko cycek musze założyć, coby dziadka sąsiada (88 lat) nie straszyć swym porannym
 widokiem.:)
Dziwnie tak nic nie musieć.

PS. A te zdjęcia sa z weekendowego pobytu dzieci mojej przyjaciółki :) Miały frajdę z samodzielnie przygotowanego obiadu (jadły az im się uszy trzęsły), a później spacerku z naszą czwórką psów :)

15 czerwca 2012 , Komentarze (5)

 Dziś miałam ostatni egzamin z przedmiotu wiodącego, tzn. pedagogiki opiekuńczo-wychowawczej.
Wykładowca trzymał nas przed dżwiami kilka godzin, nie wyjaśniając co, jak i dlaczego.
Ważne, że było nerwowo, wrzało, a niektóre osoby nawet mdlały ze stresu. Nigdy nie zrozumiem jaką czerpie się satysfakcję z takiego traktowania studentów.
Ja wyjątkowo byłam dziś spokojna, bo przedmiot jakoś bliski memu sercu i pomimo jego obszerności, na każdy temat umiem się do niego odnieśc bez recytowania książkowych regułek.
Kiedy nadeszła moja pora, wykładowca powiedział, że musi mnie zmartwić, ale nie będzie mnie pytał :) Postawił mi piątkę, a ja powiedziałam tylko, że nie mam sobie nic do zarzucenia w związku z tym :)
Teraz została mi tylko obrona 28 czerwca, a 29 jedziemy do Białki Tatrzańskiej na wesele mojej Agaty :)
Mi pozostało tylko kupić sobie suknię godną mamy panny młodej i być :)
Fajnie tak :)
Miałam oczywiście schudnąc do tego czasu, ale pomińmy ten niewygodny temat :)
A w wakacje miałam odpoczywać, byczyć się i nic nie robić, ale jakoś tak się składa, że złożyłam swoją aplikacje na stanowisko asystenta rodziny w Ośrodku Pomocy Społecznej i teraz martwię się ,że moja kandydatura zostanie przyjęta :)
Z jednej strony przydałoby się źródło dochodu, ale z drugiej strony znów będę ratowała zbładzone owieczki i przeżywała ludzką niedolę .
Miałam przecież siedzieć na swoim tarasie i patrzeć w słońce:)
Ale cóż, ja chyba nie potrafię.....
Mąż powiedział mi dziś ,że jak się dziwnie czuję bez podręcznika przed nosem , to mam się uczyć książki telefonicznej na pamięc hehehe.
I tyle na dziś. Dobranoc.