Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mariolkag

kobieta, 60 lat, Gorzów Wielkopolski

172 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Aby do wiosny :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 stycznia 2012 , Komentarze (6)

Jakoś nie mogę sobie sama zaufać w kwestii obżerania się.
Rano wielkie postanowienie, a wieczorem - też wielkie- ale żarcie.
Dziś rano znajoma przywitała mnie pięknyyymmm komplementem - Ty Mariolka chyba przytyłas? A ja - naprawdę ?Staram się to kamuflować :) A ona ,że to widac po buzi:(
Łoj :(
Dowaliła mi równo, ale nie na tyle żebym nie nażarła się należycie wieczorem.
Co jest cholercia? Czyżby to leki, które zażywam? Ciągle jestem głodna i nie mogę wytrwać w postanowieniach.
W ogóle jakaś leniwa się ostatnio zrobiłam. Nie chce mi się chodzić, nie chce mi się biegać. Siedzę, żrę i nawet uczyć mi się nie chce.
Totalny spadek motywacji.
Coraz częściej przychodzi mi do głowy żeby wykupić sobie dietę vitalii.
Chociaż ostatnio nawet i to nie podziałało na moją motywaję.
Wiosno przybądź! Może Ty coś zaradzisz!!

1 stycznia 2012 , Komentarze (10)

 

Miałam już raz wene żeby napisać kilka zdań o sobie, a tymczasem okazało, że ciągle na stronie występował error. I znów minęło kilka dni.

Jestm mięciutka jak kaczuszka.Z ostatnim dniem starego roku na wadze padł rekord.Zwalam to wszystko na karb garci leków, jakie przepisali mi lekarze na okoliczność licznych chorób, które mi wykryli.Ciągle jestem głodna i głodna.Czekoladę, czekoladki i drinki z colą wciągam nałogowo (ups).

A zna ktoś z Was taki film pt. Czekolada? W rolach głównych Juliette Binoche i Johnny Depp. Główna bohaterka zmienia miejsca pobytu, kiedy tylko powieje wiatr.

Mi też już tak powiało wiaterkiem. Właśnie przedwczoraj podpisaliśmy umowę przedwstępną zakupu domu w Gorzowie.To czyste szaleństwo dla naszej sytuacji finansowej, ale doszliśmy do wniosku, że jak nie teraz to nigdy.

Tak więc zamiast koncentrować się na zbliżającej się sesji i pisaniu pracy licencjackiej, żyję zaciąganiem nowego kredytu hipotecznego i organizowaniem domu.

Dzisiaj jestem trochę przymulona (hehehe) po sylwestrowej domówce, więc wybaczcie mi lakoniczność.

Życzę wszystkim zdrówka w Nowym Roku i dotrzymania postanowień nowowrocznych:)

A moje postanowienie ? Oczywiście schudnąć !

Buziaki!

 

 

20 listopada 2011 , Komentarze (13)

 

Dzis leżę w kieleckim szpitalu na oddziale wewnętrznym.

W ubiegły wtorek miałam umówiony termin na wyprostowanie przegrody nosowej w szpitalu w Warszawie. Czekałam na ten termin od sierpnia. Wydałam kupę pieniędzy na wykonanie przedzabiegowych badań, bo mój lekarz rodzinny się wypiął i stwierdził, że nie będzie ponosił konsekwencji finansowych z powodu życzeń obcego szpitala. Cóóżżżżż.

Tak więc wykonałam te badania na własny koszt, gdzie się okazało, że moje wyniki kwalifikują mnie raczej na dogłebne przeleczenie, a nie zabieg w znieczuleniu ogólnym. Moje dziecię zatem zaproponowało mi, że skoro ostatnimi czasy nie czułam się zbyt dobrze, a moje wyniki wskazują, że mam do tego pełne prawo, to może przyjadę do Kielc i położe się na oddziale, gdzie ona właśnie stażuje.

A dzień przed wyjazdem nasza mała Oliwka spadła z łóżka piętrowego, które dostała na urodziny (ma je 26 listopada) i złamała sobie prawą rękę. Teraz ma ręke w gipsie od pachy aż po konce palców i niestety mój mąż musi sobie z tym poradzić.

Do tego na uczelni rozpętałam akcję związaną uświetnieniem konferencji zdrowym, pożywnym śniadaniem przygotowanym przez studentów  z mojej grupy. Rozpętałam, rozgrzebałam i wszystkich z tym zostawiłam. Co prawda wspieram ich duchowo i  wirualnie, ale to już nie jest to.

Miałam poleżeć w tym szpitalu kilka dni, a tymczasem każde badanie wykazuje jakieś zmiany w moim organiźmie, wymagające kolejnych konsultacji, wobec czego jutro zacznę drugi tydzień pobytu tutaj.

A to rezonans głowy (bolącej ostatnio) wykazał jakieś jamy po przebytym udarze, a to przebyta gastroskopia wykazała nadżerkę i helikobakter, a to ekg wysiłkowe ujawniło zmiany miażdżycowe w mięśniu sercowym. Echhhhh, psuję się od środka .

Leże sobie na 9 osobowej sali , bo na oddziale jest remont i oczywiście nie narzekam na pobyt. Jest fajnie. Pogadam sobie z babciami, pośmiejemy się i chodzimy spać z kurami :)) 

W weekend byłam na przepustce w mieszkaniu partnera Agaty. Trochę poszopingowałyśmy, ale generalnie nie był to miły pobyt. Coś tam się dzieje nieciekawego w ich związku i wyraźnie czuć napiętą atmosferę.

Tym razem musze przyznać rację mojej córce, że jej partner jest człowiekiem ponurym i o bardzo usztywnionych, konserwatywnych poglądach. Wymaga od niej siedzenia w domu i nie wyraża zgody na rozwój naukowy Agaty .

Wiecie, gdzie powinna prawdziwa kobieta spędzać najwięcej czasu ? Hehehe, nie z nami te numery Bruner. :)

Jeszcze trochę i moja córka będzie szukała nowego miejsca na ziemi. Już ja ją znam :)

No i co tam jeszcze??

Nasz najmłodsza kicia ma na imię Misia :) Była cięzko chora (miała ropień wielkości jabłka na brzuchu) i teraz po przeleczeniu wariuje z Felkiem i słodko tuli się do Lucka :)

Powinniśmy ją oddać, ale czy sa na świecie ręce godne naszej Misi??

Acha, a nasza Ania jest w ciąży. Ojciec dziecka nie jest zainteresowany wychowywaniem swojego potomstwa. Dobrze więc, że Ania ma nas. Zawsze może na nas liczyć.

I to chyba byłoby na tyle. Dobranoc.

 

7 października 2011 , Komentarze (18)


Żyję szybko, szybko i jak zwykle sama sobie to robię.
Wakacje miałam fajne. Byłam nad morzem, w górach, na wsi, w mieście i sama już nie pamiętam gdzie, bo wydaje mi się ,że to było dawno.
Własnie zaczęłam rok akademicki, więc biegam jak szalona na uczelnię, po dzieci do szkoły i na różnorakie zajęcia.
W skrócie to rzecz się ma następująco:
- Patryk chodzi do drugiej klasy i uczy się modlitw na komunię.
Dalej rozrabia w szkole i nawet zdarzyło mi się siedzieć z nim w ławce w czasie lekcji żeby go zdyscyplinować :)
- Oliwka chodzi do pierwszej klasy i jest bardzo zdyscyplinowaną i pilną uczennicą :)
W domu dalej próbuje jeździć nam po głowie, ale jakoś dajemy sobie z tym radę hehehehe,
- Bartek jest studentem II roku psychologii, pracuje w Empiku w Złotych Tarasach w Warszawie i poza zawirowaniami sercowymi ma się dobrze :),
- Agata rozpoczeła staż na oddziale wewnętrznym w Kielcach. Znakomicie zdała egzamin lekarski, a w lecie zdobyła Kazbek w Gruzji (5033m npm) przez co chyba niedługo dostanę zawału :),
- mąż pracuje i ulega wszelkim moim szalonym wpływom hihihi,
- ja - uczę się, ubezpieczam (zapraszam :)), chodze na nordic walking, jogę, ćwiczę, ale za to nie stosuje diety, bo brakuje mi sił, czasu  i motywacji. Waga - 79 kg :(
W moim domu mieszkają dwa psy, trzy koty i Ania :)
Od dwóch tygodni mam 4 letnią (chyba) yorczyczkę o imieniu Lima, którą przygarnęłam z pseudohodowli. Pierwotnie obraz nędzy i rozpaczy powoli powraca do normy (właśnie śpi pod kołderką w pani nogach). Od kilku dni przechowujemy też w domu mała, szarą koteczkę, którą zabrałam z rąk dzieciaków na osiedlu. Chcielibyśmy ją oddac, ale póki co nie ma na nią chętnych.
Na tę chwilę leze w łóżku - Lima pod kołderką, Kuba (pies) śpi na drugiej kanapie, Lucek (kot) śpi na drapaku, a kot Felek z bezimienna kotką bawią się i demolują moją chate.
W łazience Ania suszy włosy, bo idzie do pracy i do szkoły :)
Kto to Ania ?
22 letnia koleżanka Bartka, która czasem nas wspierała, wyprowadzając zwierzęta, zajmując się dzieciakami lub sprzątając nasze mieszkanie.
Po wakacjach zamieszkała z Oliwią w pokoju :) 
Teoretycznie szuka  stancji, ale póki co drugi miesiąc dzieli z nami nasze skromne progi :)

Wiem, wiem , to jest jakiś dom wariatów, ale tętni życiem, a ja wiem, że żyję :)
Czasem jestem zmęczona, ale i tak lubię ten obecny tryb życia .

Moje zdrowie jest w jak najlepszym porządku. Na 10:00 mam zajęcie na uczelni więc zmykam.AMEN.

PS. Oczywiście pozdrawiam Was wszystkich ściskam mocno, mocno !!:)

23 czerwca 2011 , Komentarze (9)


Jestem na zasłużonym odpoczynku nad polskim morzem, skąd oczywiście wszystkich pozdrawiam :)

Uprzejmie donoszę, że jestem matką lekarki :) Niezłe uczucie, ale jeszcze nie do końca dociera to wszystko do mnie :)

5 czerwca 2011 , Komentarze (7)

Żebyscie nie zapomnieli jak wygladam uaktualniam zdjęcia. A, że sesja za pasem to daje sygnał,że żyję i mam się dobrze.
Dobranoc :)

27 kwietnia 2011 , Komentarze (6)


Wbrew pozorom moje poranne leżenie w łóżku jest ewenementem. Nie jestem chora, ani skacowana, nawet nie czuję się zmęczona.Po prostu pierwszy raz od wielu, wielu miesięcy mam okazję pobyczyć się z kawa (bezkofeinowa-o zgrozo!) przed laptopem :)

Ból po śmierci kotka powoli przeistacza się w racjonalne myślenie.Mam nadzieję, że miał dobre życie, że dobrze mu było z nami, a my go uwielbialiśmy. Cóż można więcej wymagać od kociego życia, tym bardziej życia koteczka znalezionego w mroźny ranek przy śmietniku.

Dzisiaj jadę do Szczecina na badania kontrolne.Tzn. dzisiaj jadę do szwagierki, z którą mam zamiar poszopingować po Galaxy, a jutro poddam się stosownym badaniom.

A w piątkową noc zabieram maluchy i sąsiadkę z synem autokarem do Warszawy.
Liczymy na piękną pogodę, bo mamy zamiar dużo zwiedzać i spacerować, a z racji niedogodności związanej z Oliwii gipsem pogoda jest nam niezbędna do szczęścia.
Tak więc Warszawianki zaklinajcie pogodę!!:)

Po powrocie czeka mnie gorący okres na uczelni, bo wielkimi krokami zbliża się sesja, a przed nią ostatnie, zaliczeniowe kolokwia.
Oczywiście nie znalazłam sposobności żeby w trakcie tych wolnych dni zajrzeć do materiałów, więc za kilka dni zacznę histeryzować hehehehe.
Cóż, widocznie taka już moja karma :)

Agata też ma teraz gorący okres, bo kończy już tę medycynę.Ufffff, siedem lat męki wreszcie dobiega końca. Ale córuś zafascynowana jest tym kierunkiem. Każdy przedmiot, każda praktyka kończy się rozterkami związanymi z wybraniem specjalizacji.Wszystko jej się podoba. Teraz jesteśmy na etapie wyboru anestezjologii, ale mamy już za sobą medycynę sądową, gastroenterologie, pediatrię czy chirurgię hehehe.

Bartek z kolei świetnie sobie radzi na psychologii i jest zadowolony ze swojej pracy, gdzie czuje się doceniany i lubiany.

Tak więc jest dużo światła w moim życiu i tego się trzymajmy :)

Tylko to dupsko! I ta opona wokół brzucha!! Dajcie mi kopala , plisssssss.

25 kwietnia 2011 , Komentarze (4)


Żadnej diety nie stosuję i jest mi z tym bardzo źle.
W ogóle ostatnio jestem w jakimś dole fizycznym i psychicznym.
Bóle głowy, szumy w uszach, ciągłe zmęczenie. Przez przypadek okazało się, że być może przyczyną tego samopoczucia jest nadciśnienie. Od kilku dni mierze je sobie systematycznie i niestety waha się w granicach 150-160/95.
Jadę w środę do Szczecina to postaram się gruntownie zbadać.

A święta spędziliśmy w plenerze. Wczoraj byliśmy nad jeziorem, robiliśmy grilla i łowiliśmy ryby. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że przedwczoraj, w trakcie święcenia jajek w kościele Oliwka skręciła sobie nogę w stawie skokowym i teraz ma gips.

Dziś z kolei byliśmy na naszej działeczce z dziadkami i też korzystaliśmy z pięknego słoneczka  przy ognisku i grilu.
I też wydawałoby się, że sielski obraz, ale niestety koło południa nasz szary kotek Sylwester dostał ataku podobnego do padaczki. Byliśmy z nim w klinice weterynaryjnej, gdzie dostał relanium i kroplówkę, ale niestety po 19:00 odszedł :(
Jestem zrozpaczona. Nie zauważyłam wcześniej żadnych symptomów, po prostu rano jeszcze kotek jadł z psiej miski, a wieczorem pochował go Darek na naszej działeczce.:((
Siedzę i ryczę, ryczę. Serce mi pęka. 
Nie moge w to uwierzyć. To był taki wspaniały, spokojny i mądry kot :(


3 kwietnia 2011 , Komentarze (4)


Wreszcie czuje się jak kobieta. Mam pasemka, wystrzyżoną fryzurę i czuję się w niej świetnie.
Co prawda zaniedbałam pazury, bo miesiac z temu z braku czasu zdjęłam żel , no i to dupsko..........ech, nie mam siły na odchudzanie.
Co rano wstaję i skrobię marchewkę, a wieczorem wyzuta z sił wpieprzam słodycze, piję alkohol i tak do późnego wieczora.
Ostatnio dopadło mnie wiosenne przesilenie, chodziłam śnięta, zmęczona i nastawiona na nie, ale na szczęście wraz ze słońcem wróciły we mnie siły.
Niektórzy  już  się boją, co tym razem Mariolka wymyśli i chyba mają rację, bo znów mnie nosi. A może nowy dom ? A może rodzinny dom dziecka? A może .......?
Coś nowego z wiosną się chce.
Piesek już jest oswojony, dzieci wiedza już mniej więcej o co nam chodzi, więc cóżżżz, nuda.....:))
Oczywiście żartuję :)
A wiecie, że maluchy są z nami już 4 lata ?? 
Oliwia to żywczyk i czorcik taki, że nieraz trudno z nią wytrzymać, ale jednocześnie jest tulaczek, milaczek i całuśnica :) Do tego jest wzorową uczennicą i pedantyczną czyścioszką :)
Ciągle coś układa, sprząta, myje i porządkuje. Bynajmniej nie jest to nasza zasługa.Do tego ciągle dyskutuje, buntuje się i pyskuje - czy to nasza zasługa ? Nie mam pojęcia.
Patryk też jest wzorowym uczniem, świetnie czyta,gra na pianinie, maluje, jest asem z matematyki, ale niestety codziennie wysłuchujemy skarg na jego zachowanie.Śmiejemy się, że jego rece żyją swoim życiem :) Jednak z dnia na dzień , przy współpracy nauczycieli w szkole udaje nam się do niego dotrzeć, więc jesteśmy zadowoleni z jego postępów.
Ogólnie jesteśmy bardzo dumni z naszych maluchów, a jeżeli dodać, że Agata kończy już medycynę, a Bartek świetnie radzi sobie na pierwszym roku psychologii to nic nam więcej nie potrzeba do szczęścia.
Wszystkie Warszawianki zapraszam do Empiku w Złotych Tarasach, gdzie na dziale z książkami z dziedziny psychologii rządzi mój przystojny syn :))
I to by było na tyle, w ten ciepły, kwietniowy wieczór :)



17 marca 2011 , Komentarze (6)


Jak to jest sen zimowy Małgoś, to dlaczego taka wiecznie zziajana jestem?

Więc tak...
pobudka 6:10, kawa ,z psem na spacer, dzieci i mąż w samochód i jazda na uczelnie/
W trakcie okienka robię drobne zakupy, pędze do domu, gotuję obiad, wstawiam pranie , wyprowadzam psa i biegusiem po dzieci na drugi koniec miasta.
Później albo z powrotem do domciu, albo z powrotem na uczelnie, piszę konspekty, robię prezentacje i padam na pysk , po to, aby nastepnego ranka przeżyć "dzień świstaka".
Do tego mam praktyki w szkolnej świetlicy , a w piątki siedzę w Generali, gdzie powinnam kogoś ubezpieczyć :)
Powinnam......hehehe, tak jak powinnam stopić te zwały tłuszczu z mego brzucha i bioder, a tymczasem wciągam ptasie mleczko, chałwę i schabowe.
Niestety w takim biegu nie jestem w stanie racjonalnie się odżywiać.
Odkładam na lepszą okoliczność.

Poza tym jest mi strasznie smutno, bo moja koleżanka, która właśnie skończyła 40 lat ma raka jelita grubego i pisze takie przykre rzeczy :(

tygodnie mijają tak szybko. za szybko.
ile mam czasu. zastanawiam się, jak to będzie i czy będzie? 
jeśli  tunel, to czy ze światełkiem? a może nic, tylko wyjąca pustka. 
czy się boje? myślę, ze nie bardziej niż wszyscy.
domykam sprawy, zbieram się, a może tylko chcę być gotowa.
pracuję nad tym. etap-akceptacja, chyba. 
dziękuję, że dano mi szansę, by zrozumieć. chcę wierzyć, że BĘDZIE.

nie, to nie depresja, czy jakieś tam dołki. jest ok. zwyczajnie rozmyślam, jak przejść przez drzwi, zielone.


Prawda, że brzmi to przygnębiająco? :(