Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Lubię gotować, czytać różne ksiązki, kocham moją rodzinkę. Chcę schudnąć, ponieważ mam dosyć wychodzenia ze sklepu z niczym, chcę lepiej się czuć z samą sobą, chcę wrócić do wagi z przed ślubu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 36914
Komentarzy: 206
Założony: 18 maja 2007
Ostatni wpis: 20 września 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
michelin80

kobieta, 43 lat, Gdynia

160 cm, 80.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 września 2015 , Komentarze (2)

Znów zaczęłam wszystko od początku. Zeszło trochę, ale mam do siebie pretensje, bo dieta mi nie idzie. Na razie pcha mnie do przodu złość :< wściekłość na M. Niestety jest bardzo źle, a ja potrzebuję czegoś, aby się wyładować. Marszo-biegam. Codziennie przez 40 min, około 4 km. Nie jest za dobrze, ale na razie musi być. Muszę pomyśleć o ćwiczeniach, aby zacząć kształtować siebie. Jest ciężko.

5 lutego 2015 , Komentarze (1)

dziś odpracowany 2-godzinny spacer z maluchem i 250 skoków na skakance. jeszcze troche sprzątania i kalorii mniej :D a może witaminka S wieczorkiem jeszcze :p

PS.: ale waga pokazuje więcej niż było w zeszlym tygodniu - bo 79 kg!!!! (szloch)

4 lutego 2015 , Komentarze (1)

bede probowac

20 stycznia 2015 , Skomentuj

jak mówią słowa pewnej piosenki ostatnio w radio często puszczanej.... nic z tego nie będzie.

Co tam blue monday - ja mam taki cały czas. nic nie wychodzi, jem więcej i niepotrzebnie, ale się opycham. totalna depresja

8 stycznia 2015 , Komentarze (1)

Bardzo długo nie pisałam, nie było czasu i tak dalej. Podziało się bardzo dużo! 

Od września roku 2013 schudłam do 70 kg - stosując dietę bez przesady, ale dodatkowo pokochałam marsze. próbowałam biegać, ale średnio mi to wychodziło - marsz to  było to! prawie 6 km co najmniej 3 do 5 razy w tygodniu. w zależności od humoru i pogody. a potem, no cóż - brzydka pogoda, bo zima i takie inne. no i zaszłam w ciążę! :D przestałam maszerować, bo nie miałam na to sił. potem cukrzyca ciążowa - tu się stało coś dziwnego. waga zatrzymała mi się w miejscu - około 78 kg i do końca ciąży tak zostało. teraz mamy Alę i prawie 3-miesięcznego Michasia. Na razie siedzę w domu, na urlopie macierzyńskim. Po porodzie waga zeszła od razu do 70 kg, ale niestety dość szybko poszła w górę. Święta w międzyczasie bardzo się do tego przyczyniły ;( Teraz obecna waga bardzo mi przeszkadza. Brzuszek jest widoczny i niefajny. Słabsza kondycja. Na razie pogoda nie pozwala na marszobiegi - przynajmniej dla mnie. Więc nie mam wyjścia - ponownie rozpoczynam ograniczanie racji żywieniowych :PP i wyszukałam w necie ćwiczenia z dzieckiem. Wracam też do mojej Tamilee Webb... liczę na efekty, bo chrzest na wiosnę. Muszę dobrze wyglądać!!! 8)

Mam czas i będę sobie pisywać. W szczególności, że czasem nie mogę wyjść z maluszkiem na spacer - pogoda nie pozwala :|

Rozpoczynam zatem od wagi 77,7 kg na dziś.

12 marca 2013 , Komentarze (3)

Bardzo, ale to bardzo chciałabym być kimś innym - nie mieć kłopotów z nadwagą, mieć więcej kasy, mieć więcej tupetu i pewności siebie.
Nie lubię siebie taką, jaka jestem - jeśliby nie powiedzieć, że nienawidzę!
nie lubię tego, co widzę w lustrze, nie lubię tego jaka jestem - a jestem nijaka.
nie mam przyjaciół, prawdziwych znajomych - tylko z pracy. to nie to samo. nie potrafię w siebie inwestować, nie potrafię walczyć o siebie, wytrwać w swoich postanowieniach - tylko co potrafię to użalać się i narzekać.
więc jak widać kiepski ze mnie człowiek.
nie wiem = ale nie mam już więcej sił, żeby... żeby co?? skoro nic nie zrobiłam.....
BEZNADZIEJA!!!!!
tyle w temacie 

31 stycznia 2013 , Komentarze (3)

A ja nadal w miejscu. I tylko narzekam i narzekam.
Niby wiem co i jak, ale nie potrafię wytrwać i chyba mi się nie uda... A tyle przecen w sklepach i tylko małe rozmiary. Jak się schylam - to już zadyszka.
Moim marzeniem - największym i najskrytszym i najbardziej upragnionym - jest schudnąć... ale jestem sama w tym, nie mam pomocy...pewnie to tylko wymówki, ale taka już jestem. A moze moim największym problemem jest STRACH????

19 lipca 2012 , Komentarze (3)

muszę czasem coś skrobnąć, bo mnie rozsadza.
no więc tak - każda próba, ale to KAŻDA!!! kończy się fiaskiem. i każda napawa mnie niesmakiem do samej siebie. nie lubię siebie, to prawda. nie akceptuję siebie, to też prawda.
odchudzanie stało się moją obsesją, ale nie potrafię, nie mogę, nie umiem, nie chcę itd. schudnąć....ech. i nie potrafię się z tym pogodzić. nie mam wiary w siebie, wszystkie moje porażki i niepowodzenia zrzucam na krab mojej mega nadwagi....
cały czas i codziennie mówię sobie - zacznę jeść inaczej, zacznę chodzić na fitness czy inną siłownię. a potem wracam z pracy i zaczynam jeść. a w ogóle przed TV - no bo zamiast ruszania się, czy coś, jestem tak zmęczona - bo praca, bo dom, bo dziecko, mąż itd. Padam po prostu na pysk. i do tego dopadają mnie frustracje i zajadam je.
W pracy też  jest różnie, częściej gorzej niż lepiej. w domu nie mam kawałka dywanu dla siebie. najpierw praca, potem dziecko i mąż. a gdzie ja?? nigdzie. wszyscy najpierw, bo tak trzeba, bo jestem matką, żoną, pracownicą i każdym dla każdego.
nie mam przyjaciół, jestem chyba odpychająca. 
wkurzam się, bo nic nie pasuje na mnie, ale nie umiem sobie poradzić z tym. na lekarza mnie nie stać.
z vitalją próbuję już od lat, za każdym razem od nowa.
życie mnie nauczyło, że marzenia się nie spełniają, a jak masz liczyć na kogoś - to tylko na siebie.
żałosne...

7 kwietnia 2012 , Skomentuj

Czynniki sukcesu

  • Mniej jem, inaczej i chcę, aby to było na dłużej