Pamiętnik odchudzania użytkownika:
cliffo

kobieta, 49 lat, Warszawa

181 cm, 96.90 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Oczyścić organizm na wiosnę

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 października 2007 , Komentarze (2)

U mnie maluszki chorują, moja starsza latorośl (4 latka) jest cudowna i bardzo stara sie byc grzeczna bo Miłek tak mi daje popalić (cały dzien na rękach) że nie wiem jak sie nazywam. Jedyny pozytyw jest taki że pomimo iz całkowicie odpusciłam sobie dietę ( dzisiaj w nocy pochlonęłam pół brytfanki ciasta drozdzowego z owocami) to waga generalnie nie idzie w górę. Dzisiaj jedynie wypiłam 0,5 litra płynów i nawet nic specjalnie nie zjadłam. A teraz jestem tak zmeczona że nie mam siły jeść a specjalnie kupiłam jajka przepiórcze bo chodziły za mną kilka dni. Mój mąż zwykł mawiać w takiej sytuacji żebym je pogoniła, i tak chyba zrobię. Miałam zacząć kopenhaską ale nie wiem czy coś z tego wypali. A tak w ogóle to wczoraj po lekturze pewnej broszurki zrozumiałam że pomimo trosk zycia codziennego jestem bardzo szczęśliwą osobą. otóz przekazaliśmy z mężem 1% na warszawskie hospicjum dla dzieci i dostaliśmy gazetkę. Pelna jest opisów jak ta instytucja wspierała rodziców w najtrudniejszym momencie ich zycia kiedy odchodziły ich dzieci. Jest tam historia pewnej rodziny z dwojką dzieci. Dwie sliczne dziewczynki. Kiedy starsza była w  wieku kilku lat dowiedzieli sie że ma chorobę genetyczną. Smiertelną. Odeszła w nocy 10 czerwca 2007 r. cichutko jak aniołek. Druga córeczka okazało sie że też jest chora na tę samą chorobę. Ta mama kreśląc swoje zycie napisała że zadawała setki razy pytanie dlaczego ja i zozumiała że nie ma na nie odpowiedzi.
Dnia10 czerwca 2007 r. moj synek miał pierwsze w zyciu imieniny. Płakałam wczoraj jak bóbr....

6 października 2007 , Komentarze (8)

Zupa okazało się sie ze uczula mojego synka (pomidory w składzie) na dodatek mąż wiezie paczkę paczków od tesciów ale to jeszcze nic najgorsze jest to że tesciowa zrobiła dla mnie gołąbki a gołąbki robi boskie i to jest jedyne danie (no może jeszcze pierogi z kapustą i grzybami) wobec których wiem juz teraz na 100% że nie przejdę obojętnie co ja piszę... rzucę sie na nie. Cios poniżej pasa. W ogóle zauwazyłam że soboty i niedziele to dni kiedy moje morale odchudzeniowe  podupada. Musze konczyć mały ciagle marudzi.

6 października 2007 , Komentarze (1)

Mały wreszcie zasnął. Chyba faktycznie chłopcy o wiele gorzej przechodzą zabkowanie niz dziewczynki. Juz prawie poludnie a ja nawet nie mialam czasu niczego sie napić ponieważ mąż z córką pojechali do teściów i sama musiałam sobie poradzić. Przed chwilą kiedy się wazyłam waga wskazała 81.1, zawsze to mały ale postęp.Na nic nie mam siły...nawet generalne porządki sobotnie nie pachną mi jak zwykle.

5 października 2007 , Komentarze (1)

Dzisiaj pierwszy raz w życiu byłam w Milanówku i bardzo mi sie spodobało. Najbardziej przedwojenne domy czesto zaniedbane a pomimo to widać było iż kiedyś budowano je z pietyzmem. Uwielbiam malutkie sklepiki w starych budynkach w których jeszcze nie ma elektronicznych wag. Powietrze inaczej pachniało i ta senna atmosfera; czarodziejskie miasteczko przypominające mi miejsce w którym wychowałam się na południu Polski takie inne od W-wy. Waga w południe pokazała 81,5 ale po południu zjadłam sajgonki co prawda w ramach pokuty zrobiłam kilkaset kcal na rowerze stacjonarnym ale poczucie winy pozostało. Muszę schudnąć ponieważ ustaliłam termin chrzcin na 11 listopada i kupiłam juz elegancką marynarkę w sklepie Laura Guidi ( mam sentyment do tej marki i Laury Ashley poniewaz moja córcia ma tak na imię) w rozmiarze 38 i weszłam w nią i o dziwo nawet sie spokojnie dopięłam, ale jeszcze nie moge powiedzieć że lezy optymalnie... 

4 października 2007 , Komentarze (5)

Mam problem z napisaniem czegokolwiek w pamiętniku, kiedy próbuję publikować wyskakuje mi komunikat „dane nie zostały zapamiętane”. Może ktoś już miał taki problem? Dzisiaj drugi dzień diety kapuścianej, zupa okropna, brrrr  ale postaram się wytrwać minimum 3 dni taki mam plan. Waga rano wskazywała 81,9. Jak osiągnę pierwszy etap to upiekę ciasto drożdżowe z kruszonką i ze śliwkami i w ten sposób uczczę pierwszy sukces. A co tam…..

27 września 2007 , Komentarze (8)

83,6

25 września 2007 , Komentarze (4)

Dzisiaj na wadze 83,9 napisałam to kolorem zielonym bo gdzies słyszałam że to kolor nadziei.

24 września 2007 , Komentarze (5)

Mojemu maluszkowi wyrzynają sie zęby i nie spaliśmy całą noc. Wyprawiłam moją córeczkę do przedszkola, niezastąpiona mamusia zabrała malca na spacer i wreszcie upragniona chwila ciszy w domu. Jedyny plus tego nocnego maratonu to spalenie paru zbędnych kalorii.A i po wczorajszym chwilowym rozluźnieniu w tej materii kolejne malutkie zwycięstwo,  pomimo że często mijałam lodówkę dzisiejszej nocy nic nie przegryzlam. No i waga powoli ale ciągle spada w dół. W ogóle zaczynam zastanawiać się nad przejściem na wegetarianizm. W czasach studenckich nie jadłam mięsa ponad dwa lata i czułam sie doskonale. A teraz w związku ze skazą białkową mojego synka nie jem produktów mlecznych i automatycznie częściej siegam po przetwory z mięsa. Jednak widzę że wybitnie mi to nie służy. Moja odporność sięgneła dna, właściwie cały czas coś łapię. Laryngolog nawet skierowała mnie na operację wycięcia migdałków, ale od kiedy zostałam mamą takie decyzje przychodząmi o wiele trudniej. Cóznie jestem już odpowiedzialna tylko za siebie ale również za dwie cudowne istotki. Nie wiem jak Wy ale ja uwielbiam kolor ecru zwłaszcza jego połączenie  z meblami w orzechu. Nie wiem skąd moja ekstytacja tym drewnem i w ogóle okresem rokoko. Idąc z duchem czasu powinnam inwestować w art deco i piać poemy na temat wyższości prostoty mebla. A ja uwielbiam rokoko z tym uchwyceniem lekkości i najwyższej jakości snycerką mebla. Od dwóch dni chodzę  i podziwiam mój fotel z tamtego okresu jak ktoś ponad sto lat temu mógł tak oddać urok różyczek, roccaili czy liści akantu. Chylę czoła przed tym artystą. A w nocy podziwiając ostatni podarunek od męża wreszcie rozgryzłam chociaż skąd to upodobanie do mebli wykonanych w orzechu. Ten kolor to czysta poezja przypomina mi najlepszej jakości belgijskie czekoladki mleczne kupowane na jednej z bukselskich uliczek prowadzących na Grande Place. A i znowu myślę o jedzeniu pora położyć się i odpocząć... 

23 września 2007 , Komentarze (3)

Wczorajszego dnia pomimo najszczerszych chęci nie udało mi sie wygospodarować na tyle czasu by mozna było napisać pare słów. Schudlam dalsze 200 gramów tj. 84,70 nie jest to oszałamiajacy wynik ale wazne ze do przodu. Nie było to trudne bo miałam po południu usg jamy brzusznej i w związku z tym mogłam do tego czasu tylko pić. Za to jak sie dorwałam do obiadu. Dobrze że miałam na tyle przytomności że nie przygotowałm niczego obciekającego tłuszczem. Nie nadaję się na takie ekstremalne przezycia pt. nic nie jem. Poza tym zależy mi na karmieniu synka i dlatego muszę jeść odpowiednie zdrowe ilości pożywienia. A teraz siedzę na prezencie od męża i popijam zieloną herbatę z nadzieją na wytrwanie kolejnego dnia w swoim postanowieniu czego i Wam życzę.

21 września 2007 , Komentarze (3)

Na początku pragnę Wam podziękować za wszystkie miłe słowa otuchy. Przyznam szczerze że nie sądziłam ze mogą tak dużo dla mnie znaczyć. Poprzeglądałam większość pamiętników osób które do mnie napisały i w kazdym znałazłam jakiś wspólny pierwiastek.  Dało mi to wiele do myślenia. I przewartościowałam sobie parę spraw. Zaraziłam się Waszym optymizmem. Postanowiłam że schudnę do 79 kg na spotkanie seminarium doktoranckiego tj. do końca października. Na ostatnim wiosną tego roku  byłam jeszcze z maluszkiem w brzuchu. No i przede wszystkim postanowiłam zrobić w połowie października chrzciny, jest to dla mnie kolejny asumpt do tego by wytrwać w postanowieniu. No i życie od razu wydało sie piękniejsze. Na dodatek mój mąż szykuje dla mnie niespodziankę na jutro. Może to fotel w którym zakochałam sie od pierwszego wejrzenia? Wyobraziłam sobie  jak tworzę w nim moje "wielkopomne dzieło". Rok temu specjalnie - by się mobilizować do pisania doktoratu - kupiłam dwa stare miedzioryty jeden z nich przedstawiał św. Alojzego patrona wszystkich uczących się. Z czasem uświadomilam sobie że z moim podejściem bardzo własciwy byłby Antoni ten od spraw beznadziejnych. Mam nadzieje że tym razem będzie inaczej.  Ale ad rem. Kiedy rano stanęłam na wadze ważyłam 84,9 tak więc niewielki ale jednak postęp. Tak więc kochane życzę optymizmu podczas codziennego pchania wózka o nazwie życie i pamietajmy DOLCE VITA!!!!!