chrzest Miłeczka
Chrzciny, chrzciny i po chrzcinach ufff. Właśnie wróciliśmy z restauracji, i dopiero poczułam jaka jestem zmęczona. Do ostatniej chwili nie wiedzielismy czy chrzciny się odbedą. Wczoraj w nocy maluszek tak sie rozchorował (m.in. zapalenie krtani) ze całą noc czuwałam czy nie zacznie sie dusić, tak więc rano wezwany lekarz dopiero pozwolił na uroczystość. Jakby było mało syn chrzestnej dostał wczoraj grypy jelitowo żołądkowej i też ich obecność stała pod znakiem zapytania. Ostatecznie uroczystość sie odbyła. Mój skarbek pomimo że chory zachowywał sie wzorowo nawet nie zapłakał (wiekszość mszy przespał). A co z moja dietą. Otóż dziękuje wszystkim Vitalijkom które mnie wspierały nie osądzając równoczesnie (że chudłam za szybko, za wolno etc.) Musze sie przyznać że ostatnie moje wpisy były troszke na wyrost. Owszem jadłam więcej ale kierowałam sie przede wszystkim dobrem mojego dziecka (odzyskałam pokarm i wybierałam produkty przede wszystkim zdrowe by przekazać mojemu maluszkowi jak najbardziej wartościowe mleko). Dlatego generalnie nie przytyłam i trzymam wagę z czego jestem dumna. Wszyscy na chrzcinach stwierdzili że bardzo schudlam a spokojmie się zmiesciłam w marynarkę. A przechodząc do dzisiejszego dnia to cóż może nie straciłam kontroli ale jak można było sobie odmówić tortu z musu z białej czekolady zubrówką i siwzymi truskawkami. Hmm. przypomniałam sobie jeszcze o kawałku w lodówce tak więc szybko zmykam a i jeszcze jedno postaram się juz pisać systematycznie.
come back
Kochane Vitalijki! Wrócę po 18-tym tj. po chrzcinach synka i wtedy napiszę co porabiałam. Ściskam gorąco i trzymam kciuki za Wasze dietki. Trzymajcie sie dzielnie.
Święto Wszystkich Świętych
Postanowilam sobie że napiszę dopiero kiedy wrócę do wagi zaznaczonej na pasku, no cóz ale z moja obecną motywacją to rownie dobrze może oznaczać że sie juz nigdy nie odezwę. Codziennie przeglądam Wasze pamiętniki Twój Survine również. Ale jakos u mnie ostatnio sie równoczesnie bardzo dużo dzieje i mało. Zaganiana jestem poniewaz córeczka jest przeziebiona i mam dwójkę dzieci w domu. Przy tym wszystkim jakoś nie znajduję czasu i chęci na racjonalne jedzenie. A tak w ogóle to jakoś dzisiejszy dzien nastraja mnie nostalgicznie. Przed chwilą spytałam sie mojego męża który leży obok z córką i ogląda bajki na Minimini czy ja jestem z natury nostalgiczna, a on sie serdecznie uśmiał i powiedział że we mnie jest tyle nostalgii co w śwince Piggy podczas okładania Kermita torebką. Ale ad rem ostatnio rozmawiałam z lekarzem z Europejskiego Centrum Leczenia Otyłości i najbardziej zapadły mi dwie informacje z tej rozmowy 1 żeby skutecznie sie odchudzić trzeba wykonywać ćwiczenia aerobowe codziennie i min. 30 minut bo dopiero po takim czasie organizm skutecznie siega do rezerw tłuszczu a i posiłki nalezy jeść co dwie godziny bowiem jest to optymalny okres w czasie którego organizm nie zdąży jeszcze wysłac zbyt wielu impulsów do mózgu ze jest się głodnym.
porażka
Sięgnęłam dna. Straciłam calą motywację. Za tydzien seminarium a ja wymiękam na całego. Jem, jem i jeszcze raz jem. Dajcie mi porządnego werbalnego kopniaka w te tłuste d.... bo przy kolejnym wpisie to sie już chyba wtoczę. Helppppppppppppp!!!!!
amarantus
Odkryłam to zboże. Otóz mój maluszek coś ostatnio jest bladziutki dowiedziałam się że po pół roku niemowlęta często wpadaja w anemię, dlatego byliśmy dzisiaj z mężem w Almie i nakupiłam mnóstwo produktów bogatych w żelazo i miedzy innymi musli z amarantusem. No i przypomniałam sobie że rodzice kilka miesiecy temu przywieźli z targów ze zdrowa zywnością pyszne ciasteczka nazywają sie amarantuski, są naprawde wysmienite w smaku stosunkowo mało kaloryczne i bardzo bardzo zdrowe. W przypadku chwili slabości można sie skusić na taką słodkość z pozytkiem dla zdrowia. Sprawdziłam są dostepne w wielu sklepach ze zdrowa zywnością. Polecam!!! A i najważniejsze mój maluszek przespał cała noc na piersi. Znowu karmię. Ciesze sie bardzo. Postanowiłam że w nadchodzącym tygodniu przede wszystkim nacisk bedę kładła na jedzenie produków z wysoką zawartością żelaza i karmienie małego. A dieta niestety schodzi na dalszy plan, musze więcej jeść żebym mogła miec wystarczająca ilość pokarmu. Pozdrawiam wszystkich.
sobota
No i stało się. Prawie straciłam pokarm, jakby tego było mało po nieprzespanej nocy ( mój maluszek budził sie co pół godziny i popłakiwał bo sie nie najadał jak zwykle) poszłam rano wyspać się do innego pokoju a męża wysłałam do Miłka i nie zasnęłam nawet na dobre a mąż nie dopilnował malca ( oczywiście zasnął) i ten sie mocno uderzył. Cały dzień mam przez to popsuty ale co się mężowi dostało to jego. Biedactwo sie przestraszyło i znowu płaczliwy dzisiaj jest. Ale najwazniejsze, że uswiadomiłam sobie że bez karmienia piersią będzie nam cięzko. I dlatego przedłożyłam karmienie (pomimo że niektórzy lekarze sugerowali mi że powinnam przestać) nad efektywne odchudzanie. W związku z powyższym zrezygnowałam z kopenhaskiej. I muszę przyznać że mi lżej. Nie byłam do końca do niej przekonana. Mam jedynie nadzieję że w najbliższym czasie nie przekroczę 80 kg.
piątek
Cieszę sie że spadki wagi nie są juz tak spektakularne dzisiaj 77,0. Ale postanowiłam dokończyć kopenhaską skoro mozna ja przeprowadzać tylko raz na dwa lata tylko że z pewnymi modyfikacjami jem okreslone tam produkty ale w takich ilościach że czuję się syta. I tak wczoraj kupiłam 0,5 kg wołowiny udusiłam w szybkowarze (niemiłosiernie się skurczyła) i wszystko pochłonęłam. A dzisiaj od rana jem szynkę z jogurtem żadne tam jeden plasterek zjadłam juz ponad 20 dkg. Mam nadzieję że ta tendencja sie utrzyma i już nie będę tak szybko chudła to może jakoś sobie poradzę z efektem jo-jo. Najgorsze jest to że mój maluszek przez to bolesne ząbkowanie zupełnie stracił apetyt w ostatnich dniach i zauwazyłam że mam znacznie mniej pokarmu.
...
Na wadze 77,2 i pierwszy raz mnie nie cieszy spadek wagi, uważam że jest zdecydowanie za szybki, zaczynam obawiać sie o swoje zdrowie ( jestem osłabiona i nie wiem w czym tkwi przyczyna - kolejna noc bez snu czy odchudzanie) dlatego postanowiłam jeść produkty które są w diecie ale w znacznie większych ilościach w końcu zdrowie najważniejsze a i wprowadzę jednak drobne modyfikacje nie pije kawy bo tak z rana może zagrażać nerkom tylko lekką herbatę z cukrem i cytryną.
półmetek
Hipp hurra jestem na półmetku cieszę sie bardzo, dzisiaj na wadze 78,0. Tym bardziej jestem zdziwiona bo wczoraj zjadłam 3 ćwiartki kurczaka poniewaz nie wiem jak gdzie indziej ale w W -wie było bardzo niskie cisnienie i czułam sie fatalnie. Tym bardziej iz Miłkowi rosnie 3 ząb i jest bardzo płaczliwy. Zabawne w tym wszystkim jest to, że przy mojej Lusi wydawało mi się że opieka nad nia w tym okresie było extremą (tzw. żywe srebro). Niestety teraz wiem że zajmowanie się nią było bajką. Przy Miłku nie mam czasu zjeść, napić się, całe dni na rekach (a mam konkretnego maluszka- ponad 10 kg i wzrost powyżej 75 cm). Część podstawówki i całe liceum byłam w sportówkach tak więc wiem co to porzadny wycisk. Ale przy moim maleństwie tamte treningi kojarzą mi sie tylko i wyłacznie z cudownym wspomnieniem. Pocieszające jest to że mam męża który właściwie pojmuje termin ojcostwo i wspaniale sie naszymi malcami zajmuje, tak więc jak przyjdzie z pracy to mnie wyręcza we wszystkim. Mam nadzieję ze to przejściowe i wyrosnie z niego radosny a zarazem powazny i odpowiedzialny chłopiec. A odnosnie diety to nie stosuję jej rygorystycznie nie jem marchwi bo nie lubię, zamiast szpinaku jem brokuły w miejsce zwykłych jajek kurzych jajka przepiórcze (mój synek jest na nie uczulony a ja ciagle karmię) porcje mięsa jem wieksze niz zalecają bo uwazam że przy karmieniu muszą dostarczać więcej tych składników. Cieszę sie że sie na nia zdecydowałam bo o dziwo mobilizuje mnie zebym cokolwiek zjadła bo byłam wielokrotnie tak zmęczona że nad zjedzenie przedkładałam chwilę snu. Wytrwałości wszystkim życzę i miłego dnia.
dalszy spadek
Dzisiaj szósty dzień diety. Rano waga wskazywała 78,5 kg.