Pamiętnik odchudzania użytkownika:
doraw

kobieta, 48 lat,

160 cm, 81.50 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w końcu osiągnąć upragniony cel :-)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 czerwca 2008 , Komentarze (8)

Dzisiaj waga pokazała tyle co na pasku czyli straty po weekendzie odrobione.
Tylko czy uda mi się jeszcze coś zrzucić do soboty?
Oto jest pytanie.
Dietka utrzymana i to na 150 %.  Wczoraj zjadłam obiad a wieczorem  (zamiast kolacyjki) poleciałam do klubu na ćwiczenia, które nazywają się  Latino.
Byłam na nich pierwszy raz i powiem, że średnio mi się podobało. Zmęczyć owszem się zmęczyłam i to bardzo, spocić spociłam ale jakoś tak chyba nie mam poczucia rytmu takiego jaki powinnam mieć. No i myliłam kroki (zgroza!) . Ale spróbowałam i dobra. Teraz już wiem że wolę piłki, step czy ABS (na całe ciało). Karnet na siłownię już mi się kończy ale chyba nie będę go przedłużała. W końcu mam rolki i rower więc mogę z nich korzystać do woli i za darmo. 

Dzisiaj wybrałam się rano do mojej pracy. Dowiedziałam się, że czekają tam na mnie (mam wrócić od 1 września bo kończy mi się urlop wychowawczy) więc chyba nie pozostaje mi nic innego jak wrócić.
A tak na poważnie to nie mogę się już doczekać powrotu.
Fajnie jest w domku ale uważam, że swoje już odsiedziałam i miło będzie pójść "do ludzi" no i odciążyć męża bo jak na razie to on sam nas wszystkich utrzymuje i widzę jak mu jest ciężko. Aż mi go żal, że musi do tak późna pracować zamiast więcej czasu spędzać z nami.

18 czerwca 2008 , Komentarze (9)

Czas gna do przodu że aż strach!
Dzisiaj moja waga pokazała 63 kg więc musze się "sprężać" aby do sobotniego ważenia pokazała nie więcej niż na pasku. A czasu coraz mniej.
Dietkowo jest dopiero od dzisiaj. Wczoraj było na 75%. Tylko na tyle bo posiłki, owszem, przygotowałam sobie zgodnie z dietą Vitalii i nawet ominęłam drugie danie i podwieczorek ale niestety zjadłam 3 małe kawałki orzechowca, który pozostał jeszcze z niedzieli. tak więc całkiem dietkowo nie było.

A wieczorkiem moje Drogie Koleżanki, spędziłam cudowne 2,5 godziny w salonie kosmetycznym. Co prawda był to tylko pedicure (połączony z masażem stóp) ale atmosfera tego gabinetu jest niesamowita. Cisza, spokój, muzyczka relaksacyjna, miła atmosfera no i pełen profesjonalizm (połączony z autentyczną pasją) Pani, która wykonywała pedicure.
Z efektów jestem bardzo zadowolona (chociaz jak na mój gust tanio nie było) no i przede wszystkim miałam okazję " wyluzować się" z dala od moich kochanych ale czasem bardzo dokuczliwych brzdąców. Z rozpędu umówiłam się na poniedziałek na manicure. A niech tam !!!
 Coś się z życia należy co nie???


16 czerwca 2008 , Komentarze (7)

Waga w poniedziałek jak zwykle pokazała 1,3 kg wiecej.
Wszystko przez wczoraj oczywiście bo w sobotę dieta była zachowana.
W ten weekend w Szczecinie jak co roku odbywały się Dni Morza więc w sobotę pod wieczór wybralismy się z Dziećmi na Wały Chrobrego na spacer.
Oczywiście skończyło się na dwugodzinnym pobycie na wesołym miasteczku (były chyba ze trzy) ale ogólnie było ok. Strasznie mnie kusiły wszelkie zapachy, które wydobywały się z towarzyszących imprezie stoisk: pajdy chleba opiekanego ze smalcem, kiełbaski z grilla czy kebaby. Na szczęście nie skusiłam sie na nic.
Za to wczoraj organizowałam uroczysty obiad dla mojej Rodzinki z okazji moich urodzin (zaległy bo Rodzice wyjechali i nie było ich we wtorek).
Jedzonko wyszło pyszne (nawet sama muszę to przyznać), ciasta jeszcze pyszniejsze (orzechowiec od mojej Babuni, super ciasto karmelowe od Brata i mój torcik śmietankowo-truskawkowy) no i oczywiście poległam.
Nie żebym sie opychała ale pojeść pojadłam.
No i waga się zemściła.
Pocieszam się, że wieczorem pojeździłam na rowerku pół godziny (chciałam dłużej ale zaczęło padać) i jestem przed babodniami więc waga ma prawo trochę urosnąć.
Ale obiecuję od jutra poprawę.
Od jutra dlatego, że jeszcze dużo ciasta pozostało ha,ha,ha.

Wyniki badań mąż odebrał i co prawda jeszcze ich nie widziałam ale dzwonił, że wszytko mam w granicach normy :-)))

14 czerwca 2008 , Komentarze (10)

Dzisiaj rano ważyłam równo 62 kg.

Yuuupiiii!! Jak to mówi mój syn kiedy jest szczęśliwy.

Tylko pytanie. Czy mam być szczęśliwa spadkiem wagi skoro pojawiły się u mnie problemy zdrowotne. Z niepokojem czekam na wyniki badań (mają być w poniedziałek) i mam nadzieję, że nie okaże się, że mam jakąś anemię czy inne cholerstwo i w związku z tym będę musiała przerwać dietę. Na razie czuję się lepiej i mam lepsze ciśnienie. Na szczęście nadmierny apetyt nie powrócił a w chwilach wzmożonego głodu ratuję się truskawkami z jogurtem naturalnym czy czereśniami. No i ostatnio pozmieniałam sobie trochę obiadki. Jakoś nie chce mi się gotować ich tylko dla siebie więc jem np. mięsko, które ma reszta rodziny (nawet jeżeli jest smażone) a do tego  ogromne ilości ugotowanej, świeżej, pysznej fasolki szparagowej, rezygnując przy tym z ziemniaków. Myślę że takie rozwiązanie jest dopuszczalne bo stosuję przy tym zasadę nie łączenia mięsa z ziemniakami czy kaszami itp.

Dobrze kombinuję??

życzę Wam wszystkim kochane koleżanki miłego i ciepłego weekendu!

13 czerwca 2008 , Komentarze (9)

U nas od rana pada.
W końcu, bo od prawie półtora miesiąca nie było porządnego deszczu i wszystko zaczęło wysychać na wiór.
Dzisiaj już raniutko byłam na nogach bo poleciałam do laboratorium na badania krwi. W środę musiałam pójść do lekarza po skierowanie bo czułam się tak fatalnie jak chyba jeszcze nigdy. Miałam bardzo niskie ciśnienie (92/57 po 2 kawach), zawroty głowy,  biegunkę i po zjedzeniu każdego posiłku było mi niedobrze (dlatego chyba tak mnie "muliło" po tym torciku we wtorek).
Lekarka poza ogólnym przemęczeniem (znowu mała budzi się w nocy więc nocki mamy z mężem zarwane) niczego nie stwierdziła, zaleciła dłuższy wypoczynek (łatwo powiedzieć - trudniej zrobić) i badania ogólne krwi.
Zobaczymy - może coś pokażą.
Dzisiaj już czuję się o wiele lepiej ale powiem Wam, że przez tą niechęć ostatnio do jedzenia  zaczęły mi dosłownie spadać spodnie, które jeszcze niedawno były akurat . Na wadze dużego ubytku dzisiaj nie było - rano pokazała 62,3.
Mam więc nadzieję, że to złe samopoczucie było tylko przejściowe,
badania krwi okażą sie w porządku
 a niechęć do jedzenia i słodyczy........ pozostanie jeszcze na długo długo.

11 czerwca 2008 , Komentarze (12)

dziękuję i jeszcze raz dziekuję za wszystkie życzenia.
Dzień wczorajszy nie różnił się niczym od innych. Część znajomych zapomniała o oich urodzinach a część wysłała życzenia SMS. Właściwie na torcik przyszła tylko koleżanka z dziećmi bo ją zaprosiłam ale ona nie wiedziała w ogóle o moich urodzinach (i miała prawo bo nie znam jej długo - jest właściwie dobrą znajomą z podwórka i nasza znajomość dopiero zaczyna "rozkwitać") Nikt inny się nie pokazał - Rodzice wyjechali na wczasy w góry i przyjdą z Babcią w przyszłym tygodniu. W związku z powyższym nie mogliśmy też nigdzie wyjść z mężem (kolacja , kino itp) bo nie miał kto zostać z maluchami.
Torcika został jeszcze spory kawałek ale muszę przyznać że wyszedł pyszny - koleżanka wzięła nawet przepis.
Ja połakomiłam się na dwa nieduże kawałki - jeden w południe do kawy i drugi po obiedzie ok. 18.30. I ten drugi tak mnie "zmulił" że darowałam sobie kolaję i zakończyłam dzień na wypiciu 1,5 litra wody. Na wadze jest o 1 kg więcej niż na pasku ale właściwie nie wiem dlaczego - brzuch mam mały i czuję się lekka.Wczoraj z życzeniami dostałam od bratowej śliczną bluzeczkę i muszę przyznać że wyglądam w niej bardzo szczupło i ładnie.
 Tylko te koszmarne uda!!!!
Jakby je tak można było wyciąć to byłoby już całkiem całkiem. 

10 czerwca 2008 , Komentarze (15)

...czyli dokładnie 32 lata temu 10.06.1976 roku o godzinie 14.15 w pięknym mieście Szczecin, przyszła na świat malutka dziewczynka.
 Jej Mamusia marzyła właśnie o córeczce (gdyż synka już miała) a ponieważ w tamtych czasach USG było czymś zupełnie nieznanym, kiedy zobaczyła ją tuż po urodzeniu popłakała się ze szczęścia.
Mam nadzieję Mamusiu, że innych łez oprócz tych szczęścia Ci nie przyspożyłam.

Miłego dnia Dziewczynki.
Aha! Torcik truskawkowy (własnej roboty) będzie gotowy na 12.00 więc zapraszam!

7 czerwca 2008 , Komentarze (8)

Dzisiaj sobota więc chyba z przyzwyczajenia wskoczyłam na wagę.

Pokazała 62,5-62,9 w zależności od miejsca gdzie ją postawiłam :-)))

Więc ja to wypośrodkowałam i zmieniam pasek.

Ubytek wagi - 0,7 kg.

I wiecie co dziewczynki? Chyba powrócę do sobotniego ważenia. Już się przekonałam po tych paru tygodniach, że perspektywa poniedziałkowej kontroli wagi wcale nie wpływała na to, że w weekend mniej jadłam. A kiedy w poniedziałek stawałam na wagę to zawsze było więcej niż na pasku. Za to w soboty waga się zgadzała (do tego czasu zawsze "odrabiałam" weekendowe obżarstwo ha,ha,ha) No i tak w kółko - chudłam od poniedziałku do piatku a w weekend tyłam. Mam nadzieję że to się w końcu zmieni i będę chudła cały czas.

Wczorajsza wyprawa rowerowa była super. Szczecin nie jest niestety miejsem z wielką ilością ścieżek rowerowych ale na 1,5 godziy jazdy wystarczyło. Szkoda tylko że wszystkie ścieżki są umiejscowione w pobliżu dróg szybkiego ruchu więc nawdychałam się trochę spalin ( na szczęście o 21.00 samochodów nie było już tak dużo). Ale jechało się super.

Zyczę wszystkim miłego i pogodnego weekendu.

No i kibicujmy naszym piłkarzom oczywiście!!!!

6 czerwca 2008 , Komentarze (10)

Jak się trzymacie w niepodjadaniu i stosowaniu diet?
Jestem pewna, że idzie Wam świetnie.
Bo mi idzie i to lepiej niż świetnie.
Dieta zachowana w 100%. Do tego od środy dorzuciłam ćwiczenia (w końcu się zmobilizowałam!!!) i jest dobrze.
Aha! I powracam po dłuzszej przerwie do akcji równik (Wiesinko, mam nadzieję że nie zapomniałaś o mnie i jeszcze mnie nie skreśliłaś z listy uczestników).
W środę przepedałowałam 5 km na swoim UWAGA UWAGA!!! nowiutkim rowerku, który sobie kupiłam. Właściwie jest to prezent od mojej Mamy i Babci z okazji moich urodzin, które zbliżają się wielkimi krokami.
Zrobiłam tylko 5 km bo rower trzeba jeszcze podokręcać i wyregulować ale i tak jazda była świetna - rower to klasyczna miejska damka z wysoką kierownicą więc nie ma mowy o bólu pleców bo siedzi się prosto.
Do tego dołożyłam jeszcze wczoraj 15 km na rowerku stacjonarnym, 10 min. twisterka i 150 brzuszków. Dzisiaj mąż obiecał wcześniejszy powrót z pracy więc zamierzam się wybrać na dłuższą rowerową wycieczkę.
I muszę chyba kupić sobie licznik km. żebym mogła te przejechane km. dodać do akcji równik, co nie?

Tak poza tym to jest super. Zbliża się weekend (i to słoneczny i ciepły)
więc jedziemy jutro po południu na wieś i zostaniemy tam do niedzieli.

Ale u mnie powiało dzisiaj optymizmem co nie??
Aż sama się dziwię dlaczego. Chyba dlatego, że z dietą idzie mi dobrze a już przestałam wierzyć, że tak będzie.

3 czerwca 2008 , Komentarze (11)

A to obraz tego jak fajnie było w zoo: