Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

O sobie podobno pisze się najtrudniej... no ale postaram się i coś o sobie napiszę. Z natury jestem osobą zrzędliwą, marudną i chcąca od siebie zawsze więcej niż to możliwe, czym skutecznie zniechęcam się do dalszego działania. Poza tym jak akurat nie marudzę to zwykle się śmieję i to głośno. A no i w razie co- nie panuje nad swoimi błędami ortograficznymi. A przecinków w ogóle nie używam także osoby wrażliwe proszę o wyrozumiałość.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 76381
Komentarzy: 400
Założony: 30 stycznia 2008
Ostatni wpis: 20 marca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
angelikque

kobieta, 41 lat, Tam Gdzie Diabeł Mówi Dobranoc

174 cm, 116.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 czerwca 2015 , Komentarze (3)

Wróciłam do diety warzywno - owocowej. Na niej najlepiej się czułam. Dzisiaj 5 dzień. Nie zważyłam się dnia 1 diety, tylko dopiero 3. Waga pokazała - o zgrozo- 109,5. Dzisiaj, czyli zaledwie po dwóch dniach było już 108,3. Czyli - 1.3 kg. Jest nieźle. Nie jeżeli chodzi o wagę tylko jeśli chodzi o spadek.

O razu piszę, że dieta jest "a little cheat" tzn. nie powinnam pić kawy a jednak piję. Ale to jedyne odstępstwo. Mam taką nadzieję, że tym razem moja dieta nie będzie polegała jedynie na szumnych słowach i wielkich deklaracjach.

23 kwietnia 2015 , Komentarze (3)

Jak dawno niedawno pisałam, szukam pracy.

Stop. 

Wróć.

Szukałam pracy. Praca sama mnie znalazła i to nie tylko mnie. Mojego męża również. Zaczynam po weekendzie majowym. Będę pracować z ludźmi których znam z poprzedniej pracy i którzy znają mnie trochę mniejszą niż jestem obecnie. W dodatku z samymi facetami. Masakra. Dlatego też jestem już czwarty dzień na diecie. Dobry każdy gram. Nie muszę być laska ale żeby chociaż z politowaniem nie patrzyli na mojego męża.

Takiej motywacji jeszcze u mnie nie było. 

Zobaczymy. 

4 kwietnia 2015 , Komentarze (4)

Tak właśnie się czuję. Jakby mi ktoś go zadał, a tak naprawdę sama to robię. Nie wiem co jest ze mną nie tak, ale nie potrafię się odchudzać. Zachowuje się jak ktoś totalnie uzależniony. Jak widzę jedzenie to wprost nie mogę się powstrzymać od wciągania żarcia w stanowczo zbyt dużych ilościach. A słodkości kuszą jak nigdy dotąd. Takim "super" postępowaniem już zniweczyłam prawie 4 kilo. Dobija mnie tak bardzo, że jem ze smutku więcej. I tak w kółko. 

Dodatkowo, nie mogę znaleźć pracy. Skończyłam dobrą uczelnię, mam staż pracy, dobre referencje i zawsze jestem w ścisłej czołówce ale pracodawca zwykle wybiera kogoś innego. Kogo oczywiście o to obwiniam - moją ukochaną otyłość. Mój brat powiedział mi kiedyś, żebym schudła to łatwiej znajdę pracę. Oczywiście wtedy się z nim nie zgadzałam, ale dzisiaj tak. Gdybym była lachonem z pewnością już bym miała gdzieś ciepłą posadkę. Oczywiście to też jest powód do jedzenia.

No ale koniec z użalaniem się nad sobą. Nic w życiu nie przychodzi lekko. 

Plan na święta - nie obżerać się jak świnia. Nie pić alkoholu.

Zaraz po świętach (dla jasności - wtorek) - powrót do diety dr Dąbrowskiej. Może teraz wytrwam dłużej.

Nie wiem ile z tego wyjdzie. Mam nadzieje, że 100%. 

6 marca 2015 , Komentarze (3)

Powiedzmy, ponieważ dieta była chyba tylko  przez  3 czy 4 dni. Potem to raczej wychodzie z diety. Czyli tak. Nie dałam rady wytrzymać tych 6 tygodni. Ale to i tak sukces biorąc pod uwagę, że jestem mięsożerna. 

Cóż, w związku z tym, że dieta poległa to i wagowo nie ma szału. Na tę dwucyfrówke trochę sobie poczekam. No ale nie ma co się łamać, W tym tygodniu 0,7kg w dół. Łącznie 9,8kg. 

Teraz utrzymać spadek wagi, chociaż tak 1kg tygodniowo. Ale nie wiem czy to możliwe. Zobaczymy. 

28 lutego 2015 , Komentarze (1)

Tak już troszkę rutynowo, ale tylko troszkę. Wczoraj zapomniałam, żeby się zważyć bo nie wiedziałam, że to już piątek. Dlatego w tym tygodniu pomiar był w sobotę. No cóż 1,5kg. Tyle pokazała szklana. Nie jest to zły wynik, biorąc pod uwagę grzechy i grzeszki, ale też mnie nie satysfakcjonuje. Wolałabym 2 kg. Co prawda nie byłam rano na walnym zgromadzeniu, ale to żadna wymówka. Powinno być 2 i już. Teraz muszę spiąć cztery litery i ostro brać się za siebie jeśli chcę zobaczyć dwie cyferki za dwa tygodnie (nie liczę tej po przecinku, heheheh).

Już chodzę na spacery 2 razy w ciągu dnia i dwa razy dalej niż zwykle. Czują to moje nogi. Ale jeżeli dam radę czasowo to jeszcze postaram się pojeździć na stacjonarnym rowerku. Zobaczymy co z tego wyjdzie. W każdym razie, dużo pracy przede mną. 

Wczoraj mój mąż zadał mi pytanie:

Ile schudłaś, pewnie z 8 kilo? Na twarzy to widać.

A mnie aż coś się  zrobiło. No fakt buzię to mam szczupłą, wygląda tak na 70 kilo, ale po reszcie też widać. Brzuchol w końcu mieści się pod koszulką a nie stanowi dla niej filar. No ale może tylko ja to widzę.

A potem padło pytanie:

- A do ilu chcesz schudnąć?

No a to pytanie plus głupi uśmieszek dobiło mnie, bo chcę schudnąć ile się da, więc odpowiedziałam

- Tyle, żeby teściowej oko zbielało.

A ma się to tak, że dla mojej teściowej sylwetka to wyznacznik oceny człowieka, nie patrząc na to, że sama ma 40 kilo nadwagi  i wiecznie jest na diecie bez większych sukcesów. Jak przed ciążą schudłam 15 kilo (waga ok. 80 kilo), to 3 tygodnie przeżywała, jak mi się to mogło udać. 

A tak swoją drogą, jak to jest, że 9 kilo poniżej setki to jest już świetny wynik, a powyżej to wielkie nic. Tak  dzisiaj usiadłam po dodaniu pomiaru i patrzyłam na ten swój pasek wagi i uświadomiłam sobie, że te 9 kilo to wielkie nic.

Ale się rozpisałam dzisiaj. Jak nie ja. Uciekam i ściskam za Was mocno kciuki.  

26 lutego 2015 , Komentarze (4)

Dosłownie. Już, już prawie 4 tydzień za mną , a ja wczoraj poległam moja wina. I to była tylko moja wina. Upiekłam chleb, i zrobiłam sushi. Mąż mówi. Spróbuj, nawet smaczne. I tak z wieczora, zjadłam trochę sushi i kawałek chleba. Porażka. Ale dzisiaj już grzecznie. Nie przekreślę wszystkiego. Nie rzucę się na jedzenie. Dzisiaj grzecznie. Same warzywa i tak aż do tych 6 tygodni. Wiem, że efekt oczyszczania to już nie będzie ale może szklana będzie łaskawa.

20 lutego 2015 , Komentarze (4)

W tym tygodniu zanotowałam ładny spadek bo aż 2,6kg. Jest super. Ogółem po 3 tyg. ubyło mnie 7,6kg, a to już coś. Zbliżam się wielkimi krokami do dwu cyfrówki. Mam nadzieje,że po 6 tyg. diety (a może nawet już o 5) uda mi się osiągnąć swój cel. Potem 2 tygodnie wychodzenia z diety i .... kolejna dieta :) Powiem Wam, że pomimo tego, że jestem mięsolubna, to postaram się je ograniczyć. Nie sądzę, żeby udało mi się w ogóle wyeliminować je z diety, że z pewnością zmniejszę liczbę posiłków z miąskiem.

17 lutego 2015 , Komentarze (1)

Hejka dziewczyny!

U mnie powolutku widać pierwsze efekty diety. A gdzie, oczywiście na twarzy. Moja figura wygląda tak, że jestem brzuchata ale buzię mam taką dość szczupłą i co mi pierwsze schudło - twarz. No ale dobrze, że nie cycki, hehehe. Mój mąż, który ma zwykle jakieś klapki na oczach jak ja chudnę, nawet stwierdził, że może trochę widać.

Pierwszorzędny komplement.

A co tam u was?

13 lutego 2015 , Komentarze (2)

Jestem odrobinę rozczarowana. Waga pokazała - 1 kg. Niby spadek, ale mój apetyt na sukces został rozbudzony pierwszym spadkiem. No ale nic, nie poddaje się, chociaż już mi się chlebuś marzy. W ogóle mam coraz większe zachcianki, a wiec albo mam kryzys na diecie albo zbliżają się TE dni. Mam nadzieje, że to te dni, to i spadek wagi w ogóle będzie sukcesem. z drugie strony - krwawe walentynki - ????

No nic kochane, wam życzę samych sukcesów i miłych dzionków.

Edit:

Jednak opcja nr 2 a więc taki spadek jest jak najbardziej ok.

6 lutego 2015 , Komentarze (4)

Dziewczyny moje kochane, jest spadeczek i to jeszcze jaki. Nie spodziewałem się. Wczoraj, tak po cichutku liczyłam na 2 kg i to by mnie w zupełności usatysfakcjonowało a tutaj:

tak jest równiutkie. 

Ach, to będzie piękny dzień. Wam również życzę takich pięknych spadeczków.
Buziaki.