Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zakochałam się w sporcie! Fitness i zdrowy styl życia stały się moją pasją. Ale za tym nie poszła piękna sylwetka... Mam niedoczynność tarczycy oraz zespół policystycznych jajników i bardzo ciężko jest mi osiągnąć wagę o której marzę. Chudnę, tyję, chudnę i tak w kółko. Postanowiłam zawalczyć raz jeszcze i... oto jestem :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8004
Komentarzy: 116
Założony: 6 maja 2013
Ostatni wpis: 31 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kikusina

kobieta, 35 lat, Ostrava

165 cm, 58.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 maja 2013 , Komentarze (6)

Jak wcześniej zapowiadałam, odwiedziłam dziś dietetyczkę. Spodziewałam się, że już dziś dostanę rozpisaną dietę, ale nie ma tak łatwo! Najpierw trzeba podreperować budżet p. dietetyk i pójść na kilka wizyt, na których mówi mniej więcej to samo :P Dietka dedykowana dla mnie ma być do odbioru w czwartek. :)

A czego dziś się dowiedziałam? Już piszę...

Na pierwszej wizycie opowiedziałam co jadłam dzień wcześniej. Ze szczegółami. Na tej podstawie dowiedziałam się dziś, ze moja dieta jest niezwykle ubogoenergetyczna i bezwartościowa, a przez moje grzeszki i zbyt małą ilość białka nie chudnę.
Trochę tego nie rozumiem, ale czepiać się będę jak jej metoda nie będzie przynosiła efektów.

Co do białka- zjadam go średnio 45 gramów, a to za mało jak na moją wagę. By zrealizować zapotrzebowanie powinnam jeść ok. 64 gramy białka, czyli1 gram na kilogram masy ciała.

Okazało się też, że dostarczam sobie za mało: potasu, wapnia, magnezu, żelaza, Witamin A, C, E, B6 a także błonnika.

Wniosek mój jest taki, że w obecnych czasach bez dietetyka ani rusz. No ale pójdźmy dalej...
Konkretne zalecenia żywieniowe:
- lekkostrawna kolacja- sałatka warzywna,
- łyżka otrąb pszennych dziennie,
- owoce o niskim indeksie glikemicznym- dwa dziennie,
- WARZYWA!
- 3 suszone śliwki na podwieczorek z łyżką otrąb w towarzystwie jogurtu- to ma zaspokoić zapotrzebowanie na błonnik
- nabiał w postaci jogurtów, maślanek, twarogów etc. w dowolnej ilości,
- na obiadek mięsko i kasza, natomiast ukochana zupka raczej na kolacje,
- zielona herbatka!

No więc tak... to są ogólne zalecenia. Dostałam też wykaz produktów zalecanych i zakazanych. No i tabele z IG. Co dalej? Czekam na czwartkową dietkę a do tej pory planuję ułożyć sobie posiłki zgodnie z powyższymi wskazówkami.

To wszystko wydaje się łatwe i przyjemne, więc nie powinno być problemu. Gorzej z moimi słodyczowymi zachciankami. :)

Kolejna wskazówka- przed treningiem i po należy spożyć owoc lub warzywo o wysokim indeksie glikemicznym (sok owocowy, ananas, banan) a nawet można posilić się 3 kostkami czekolady! I like it! :)

Moje dzisiejsze menu (plan):
śniadanie: dwie kromki razowego chleba z szynką drobiową i zielonym ogórkiem
II śniadanie: jabłko z jogurtem i otrębami
obiad: kasza gryczana z sadzonym jajkiem i kefirem
podwieczorek: 3 suszone śliwki i jogurt
kolacja: twaróg z warzywami

I oczywiście WORKOUT!

Miłego dnia i słonecznego tygodnia!

FitKiss :*

18 maja 2013 , Komentarze (7)

W oczekiwaniu na poniedziałkową dostawę diety postanowiłam wykorzystać dobrze czas i zakupić wspomagacz. Po poczytaniu kilku "mądrych" artykułów, a przede wszystkim po rozmowie z moją trenerką, która zrobiłam studia podyplomowe z suplementacji w sporcie, zdecydowałyśmy, że w mojej "walce" pomocny będzie spalacz a trafio na Scorch.

Zalecenia są takie by brać 2 razy dziennie po 3 tabletki. Ja na początek troszkę zmodyfikowałam i biorę 2 razy po 2. Później zwiększę dawkę. Jako, że ostatnio nie trenowałam, przez problem z nogą, bałam się efektów.
Ale było tak:
Przede wszystkim poczułam małe rozdrażnienie i kołatanie. Ewidentnie przyspieszył mi puls. Cały dzień dużo więcej się pociłam. A kiedy doszło do treningu.. WOW! Nie dość, że byłam mokra jak kura, to jeszcze po zakończeniu cała... roztrzęsiona. Okazało się, że to nic złego, że takie mogą być efekty.
Zobaczymy co będzie dalej.
Dziś miał być treningowy wycisk, ale nic z tego, bo dopadła mnie gorączka. Łamie mnie w kościach i boli gardło, więc ograniczę się do lekkich ćwiczonek.
A jak u Was weekend mija?
FitKiss xoxoxo

17 maja 2013 , Komentarze (5)

Byłam u dietetyczki! Z nadzieją, że ktoś pomoże mi przejść zdrowo przez proces odchudzania odwiedziłam pewną panią :) I szczerze mówiąc jestem owoą wizytą baaardzo usatysfakcjonowana!
Tak więc po wywiadzie i podstawowych pomiarach (ciśnienie, cukier, cholesterol ) moim zadaniem było ujarzmienie pewnej dziwnie wyglądającej maszyny. I tak niejaki IOI 353 czyli analizator składu ciała przeskanował mnie i oto czego się dowiedziałam:
-moja waga, choć optymalna powinna spaść do 59,9 kg
- BMI również mam optymalne
- mam ZA DUŻO tkanki tłuszczowej- 19,4 kg! powinnam jej gubić około 4,4 kg
- mam optymalną zawartość wody, protein i minerałów
- tłuszcz stanowi 30% masy ciała, co jest na granicy optymalności a nadmiaru. Powinnam i chcę spaść do przedziału 20-25%
- jeśli chodzi o analizę brzuszną to mieszczę się w normie, choć też na granicy :/

Bardzo ciekawa okazała się analiza segmentowa- okazało się, że mam nadmiar tłuszczu w lewej i prawej ręce, w części brzusznej, a takze w prawej nodze. Natomiast w lewej nodze mam optymalną ilość tłuszczu, ale za dużo mięśni :P podobno to przypadłość kierowców :P

Najważniejsza jest jednak tabela zawierająca tzw przewodnik kontroli. Powinnam schudnąć ok, 4,5 kg, średnio po kilogram na tydzień. Zużywam około 1703 kcal, ale by schudnąć tą wartość trzeba zmniejszyć o 550 kcal, w tym o 220 kcal przez dietę i 330 kcal przez ćwiczenia.

Czyli ustalam cel:
21 czerwca 2013 roku ta analiza składu ciała ma wykazać wagę co najwyżej 59,9 kg i zatłuszczenie w granicach 20- 25 %. Mam Was na świadka! A jak nie? To jestem dupa a nie kobieta!

Na koniec wrzucam Wam kilka fotek wykonanych dziś przed ćwiczeniami. Z tym startuję:

7 maja 2013 , Skomentuj

Zupełnie nie rozumiem. Wczoraj wieczorem dodałam wpis, bynajmniej tak mi się wydawało. Dziś jednak niestety nigdzie go nie widzę. Trudno :)

Kolejny dzień mija pod znakiem reżimu pokarmowego. Główna zasada: ZDROWO!
Staram się brać pod uwagę wszystkie niezbędne substancje odżywcze i ze względu na dużą ilość ruchu zdecydowanie nie pomijam węgli.
Kiedyś wpadłam na "genialny" pomysł diety ze zminimalizowaną ilością węglowodanów. To był koszmar! Chodziłam nie przytomna, bolała mnie głowa a na treningach nie miałam siły, przez co były totalnie nieefektywne.

Dziś było tak:
śniadanie- dwie kromki ciemnego pieczywa z twarogiem i kiełkami
II śniadanie- jogurt + jabłko
obiad- makaron pełnoziarnisty z sosem pomidorowym (pomidorki z puszki, cebulka, czosnek a do tego roszponka i kiełki)
kolacja- sałatka z roszponki a do tego tuńczyk w ostrym sosie

Wczoraj było treningowo- active ball czyli +/- 450 kcal spalone. Byłam przeszczęśliwa. Do dziś. Rano obudziłam się z obolałą i bardzo napuchniętą piętą. Chodzę tylko na palcach w prawej nodze. Boję się, że wykluczy mnie to z treningów na jakiś czas, a przecież bez tego nie mogę żyć!

Miałam dziś dodać foty sylwetki, ale mój mężczyzna leży w szpitalu więc nie miałam do tego głowy. Do odchudzania też nie mam, ale dopinguję się tym, ze zrobię mu niespodziankę jak wyjdę i, mam nadzieję, zaprezentuję zgrabniejszy tyłeczek. :)

Buziak dziewczyny!

6 maja 2013 , Komentarze (3)

e w życiu może być początków? Początek  życia, szkoły, związku itd. Codziennie coś zaczynamy. Inaczej jest z końcem. Koniec nie zawsze przychodzi. Czasem gdzieś, pośrodku niczego po prostu niknie. Zapominamy zakończyć niektóre sprawy. I potem się ciągną, i ciągną, i ciągną.
Ja ciągle coś zaczynam. Dziś zaczęłam pisać ten pamiętnik. Coś nowego. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że któregoś dnia o nim zapomnę i po prostu przestanie być częścią mnie. Stanie się oderwanym, niczyim bytem. Ale nie będzie zakończony.
No nic. Muszę pamiętać, żeby kończyć to, co zaczynam!
Ale dziś nie o końcu. Dziś o początku. Mam nadzieję początku nowej siebie. Bo ja jestem, żyję i trwam od 24 lat z lepszym lub gorszym efektem. Nie jestem ideałem, choć bardzo bym chciała. Zarzuca się mi, że dążę bezustannie do kreowania ideałów, a świat nie jest idealny. Ale czy coś w tym złego? Czy jest w tym coś złego, że chcę żyć w idealnym (na MÓJ sposób)  świecie?
Ludzie dziwią się, czemu brak mi pewności siebie. A ja tak po prostu mam. Fabrycznie.
Dlatego zacznę pisać. Prowadzić dialog ze sobą i... mam nadzieję z Wami, żeby nauczyć się siebie,  żeby poznać siebie i pewnego dnia stwierdzić, bez cienia fałszu: "Fajna z ciebie dziewczyna".
Mam na siebie pomysł. Dziś, tu i teraz jestem tworzywem, które będę formować. Powoli, powolutku po kawałku tworząc to co sobie założyłam. Nie uda się? Trudno. Ale nie będę miała do siebie żalu, że nie próbowałam.
Tak więc... CZAS START!