Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wesoła, lecz zamknięta. Refleksyjna ale twardo stąpająca po ziemi. Twarda, ale bardzo wrażliwa. To ja pełna sprzeczności i trudna do poznania, nawet dla samej siebie:-) ale jestem żyję i jest super!!!! a będzie jeszcze lepiej:-)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 218069
Komentarzy: 306
Założony: 30 maja 2008
Ostatni wpis: 1 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Gosiunia31

kobieta, 47 lat, Gdynia

165 cm, 59.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 stycznia 2015 , Komentarze (1)

Dziś na wadze znów 70,5 kg, więc znaczy, że jest stabilne a nie jakiś chwilowy wybryk wagi, by na drugi dzień podskoczyć do 71. Jak jutro też tak będzie, to zmieniam pasek, a potem ważenie w sobotę, bo od czwartku do roboty wracam. Nie wiem, czy się odnajdę:|

Dieta trzymana, wczoraj ćwiczeń nie było, za to dziś będą.

To taki krótki update.

Miłego dnia!!!!

12 stycznia 2015 , Komentarze (1)

Miałam nie stawać na wagę codziennie, a i tak staję :) no ale dziś mam powód do zadowolenia, bo pokazała mi 70,5 kg, więc pięknie :D Jak wrócę do pracy od czwartku już pewnie nie będę się ważyła codziennie. 

Wskazania wagi pokazują mi, że to co robię jest słuszne i idą w dobrym kierunku. Jak pisałam wcześniej nie spinam się, nie wyznaczam sobie zabójczych celów, założyłam sobie chudnięcie po 1,5 kg na miesiąc - więc bardzo lajtowo, do końca stycznia pozostał mi jeszcze 1 kg. Tak żeby do końca kwietnia mieć 65 kg. Będę usatysfakcjonowana - jak ten cel osiągnę szybciej będzie super, a że jest on bardzo realny, to nie powinnam się frustrować, bo tego teraz najmniej mi potrzeba :D

Wczoraj trochę poćwiczyłam - niewiele bo 20 min. ale stwierdziłam, że też powoli będę zwiększać swoją aktywność, bo nie sztuką zrobić mi teraz godzinny skok, a potem prze parę dni umierać z powodu zakwasów.... a że z kondycją u mnie kiepsko to powoli będę powracała do moich starych przyzwyczajeń (bo ja generalnie większość życia ćwiczyłam regularnie). A wczoraj z bólem 7 min na orbitreku przebiegłam..... ale nie od razu Rzym zbudowano:)

Tak więc dziś od rana mam dobry humor, muszę się delektować ostatnimi dniami wolnymi, bo od czwartku powrót do kieratu.

Miłego dnia Dziewczynki!!!

10 stycznia 2015 , Komentarze (1)

Wczoraj więcej piłam, a na kolację zjadłam grejpfruta i dziś już waga pokazała 71,1 kg, więc ok. Teraz zważę się dopiero w poniedziałek albo we wtorek, bo tak codziennie to bez sensu (choć wtedy człowiek się bardziej pilnuje:p). Tylko nie poćwiczyłam, jakoś nie starczyło mi dnia, jak rzuciłam się w wir porządków hehe.

Wczoraj zrobiłam sobie trochę przyjemności, małe zakupy kosmetyczne, pojechałam w celu uzupełnienia braków (a tu niewielka dziura bom ja kosmetykoholiczka jestem:D) i zrobienia zakupów spożywczych, więc odwiedziłam pierwszy raz salonik firmowy Ziaji (bo ostatnio wokół mnie wyrosło ich jak po deszczu, prawie w każdej galerii) i drogerię Naturę. W Ziaji zakupiłam peelingi do twarzy z liści oliwki i drugi z liści manuka, płyn do higieny intymnej i 2 mydła w płynie do rąk - jakieś nowości. Od razu wczoraj wypróbowałam ten z liści manuka redukujący zaskórniki :)W ogóle zrobiłam sobie dzień urody wieczorem i było mi dobrze :D Ostatnio staram się smarować brzuch 2 razy dziennie, mam tych specyfików więc wypadałoby je wreszcie zużyć, a moja skóra na brzuchu po 2 ciążach woła "smaruj mnie smaruj mnie, nie chcę być obwiśnięta" - więc w końcu jej słucham i po paru dniach już widzę rezultaty:)

Dziś póki co ładnie trzymam dietkę, cho obiad średnio dietetyczny (zapiekanka z makaronu pełnoziarnistego z pieczonym pstrągiem, ale z dodatkiem śmietany i sera... ale zjadłam bardzo przyzwoitą porcję:D). Słodyczy nie było, choć trochę miałam ciągotkę, jeszcze lekka kolacja i wsjo. A wieczorem oglądamy Hobbita icz. musimy sobie przypomnieć, bo chcemy iść do kina na 3cz. (choć nie wiem czy zdążymy).

Miłego wieczorki Dziewczynki!!!!

9 stycznia 2015 , Komentarze (2)

Przez 2 minione dni dietka zachowana (wczoraj tylko 2 cukierki eukaliptusowe i 1 ptasie mleczko - co daje łącznie 100 kcal extra). Cukierki muszę czasem pojeść, nie wiem czy też tak czasem macie, ale nagle potrzebuję jakiejś zmiany smaku, coś mnie mdli czy co..., a te cukierki ratują, a może lepiej by było pożuc gumę? Znalazłam w necie , że taki cukierek ma 19 kcal, więc 2 dziennie dają radę;) 

Wczoraj tylko niepotrzebnie zjadłam 2 tosty na kolację (pełnoziarniste z serkiem almette chrzanowym i ogórkiem) - w zasadzie niedużo, ale nie byłam głodna i myślę, że 1 byłby wystarczający. Mam jeszcze problem z piciem, raczej piję za mało (raczej na pewno :)), wczoraj wcisnęłam 3 kubki herbaty (mój kubek ma ok. 400-450 ml) i 2 nieduże szklanki wody (zimą woda mi absolutnie nie wchodzi, żyję na herbatach, których znowu latem nie piję - tylko w pracy), no a drugi problem brak ruchu. Wczoraj pokręciłam wreszcie hula hoopem 15 minut, ale po dość długiej przerwie tak mnie bolało, że musiałam ubrać bluzę polarową. Mam nadzieję, że nie będę mieć siniaków :). Więc pewnie dwie powyższe pozycje są przyczyną, że dzisiaj waga pokazała mi 71,5 kg :< Plan na dziś: 4 kubki herbaty i z 3 szklanki wody, znowu 15 min hula i może z 20 min orbitreka się postaram (albo innych ćwiczeń, przy których się choć trochę spocę). Muszę to zrobić w ciągu dnia (tylko hula zrobię wieczorem), bo jak Małż wróci z pracy, to chcę wyskoczyć na zakupy (dodatkowy ruch ;) i wreszcie wyjdę z domku, bo już mnie głowa boli od tych 4 ścian, a  pogoda niezachęcająca do wychodzenia z młodą, niech się lepiej "wyospuje" porządnie) więc jak wrócę, to mi się nie będzie już chciało. 

Dobra lecę umyć włosy, ogarnąć trochę chałupę i pobawić się z młodą. Miłego dnia :D

5 stycznia 2015 , Komentarze (4)

Wracam, zabieram się za siebie, teraz wreszcie mogę. To były bardzo ciężkie 2 lata (szczególnie 2014), moja mama chorowała (rak) i dzień po Świętach odeszła.... na pewno jest jej lepiej.
To - i inne problemy z moją babcią - oraz stres i brak czasu dla siebie (pracująca matka dwójki dzieci) spowodowały, że w 2014 roku zanotowałam 8 kilowy wzrost - 2 kilo "już" mi zeszły, ale wciąż mam spory nadbagaż.
Teraz powrót do ćwiczeń i właściwa organizacja (przede wszystkim żywieniowa) i sukces murowany :-)
Cel nr 1 to 65 kg, czyli tyle ile było rok temu, a potem dalsza praca. Mam nadzieję, że go osiągnę do komunii syna w maju:-) Wiecie, nie zamierzam się szarpać i stresować, teraz potrzebuję spokoju i równowagi wewnętrznej, brak (no drastyczne ograniczenie) słodyczy (co już się dokonało w ostatnim czasie) , racjonalna dieta i ćwiczenia (czego brakowało w 2014r.) spowodują, że powoli lecz systematycznie powrócę do starej wagi, a gdy odzyskam powera to wtedy powalczę o więcej.

Trzymajcie kciuki i spokojnego roku Wam i sobie życzę:-)

28 stycznia 2013 , Komentarze (11)

waga oczywiście , pomalutku, ale oby skutecznie
od poprzedniej soboty 0,6 kg spadło
u mnie szykuje się trochę zmian, rozstajemy się za miesiąc z opiekunką i nie wiem , jak to będzie.... oby młoda za bardzo nie przeżyła żłobka, bo za pół roku znowu zmiana.... przedszkole.... i oby znów nie zaczęła chorowac....

zmywam się do łózia, bo padam na twarz, buziaki

19 stycznia 2013 , Komentarze (6)

no wreszcie trochę spadło 0,7 kg więc całkiem nieźle, jestem zadowolona.
trzymam się założonych ram i powracam do regularnych cwiczen. Teraz tylko wystarczy mi powiedziec (i zrobic) tylko tak dalej, a wkrótce ujrzę wymarzoną 5 z przodu

byłam dziś u fryzjera, ale nie do końca jestem zadowolona.... cóż tak bywa. trochę za krótko mnie obrzępoliła, ale cóż odrosną... i nie do końca jestem przekonana co do kolrou, zamiast balejarzu zażyczyłam sobie kolor na całe włosy, i chyba blondy zbyt dobrze na moich włosach nie wychodzą.... ale zobaczymy po paru myciach....

no dobra zmywam się, miłej sobotki

13 stycznia 2013 , Komentarze (5)

cały czas utrzymuje się 65,1...
trzeba ścisnąć poślady i wreszcie ruszyć porządnie cztery litery.... i zacisnąć pasa i zaszyć gębulę....
w sumie dużo nie jem, tzn. rzekłabym, że jem bardzo dobrze, ale 3 ostatnie dni jakoś wymknęły mi się spod kontroli, ale ona jutro wróci z samego rana...

w tym tygodniu planuję zrobić rtg kręgosłupa, więc trzeba będzie się troszkę opróżnić... może w piętek pójdę i zobaczymy, jaki wyrok....
ostatnio trochę mniej boli, w sumie odkąd zaczęłam brać leki rozluźniające mięśnie, może to tylko od ich zbytniego napięcia? zobaczymy....

weekend szalony.... brak czasu na cokolwiek, w domu nie zrobiłam kompletnie nic - tylko wstawiłam 3 pralki
wczoraj dzieci spały u babci, a my byliśmy na Hobbicie, mi się podobał mężaowi trochę mniej, ale to przez to, ze za bardzo porównywał go do "władcy..." i to pownie 2 i 3 części (też się na tym złapałam na początku filmu, ale od razu wybiłam sobie to z głowy:-) więc wieczór miły.
a dziś odbiór dzieciaków i zakupy... bleeee ... nie lubię tego, a trzeba było młodemu kupic kapcie do przedszkola, bo mu się dosłownie rozpadły i jakąś bluzkę i portki, bo jednym znów rozwalił kolano, a drugie miały jakąś czarną plamę... (na szczęście vanish i 60 stopnie dały jej radę). więc się umordowałam, bo nie lubię zakupów, a z dzieciakami to już w ogóle... tym bardziej, że niby w tych sklepach tyle towaru, a jak przychodzi co do czego, to nie możesz dostać tego co potrzebujesz i co Ci się podoba....

no dobra moje drogie zmywam się dosłownie (idę pod pryszniczek), a potem do łózia, może uda mi się dziś poczytać trochę.
miłego wieczorku

6 stycznia 2013 , Komentarze (6)

dzisiejsza waga 65,1... cóż średnio, ale w czwartek było 66,1 po świętach i wyjeździe, no ale wracam na dobre tory i kilogram sobie poszedł
teraz mam zamiar skupić się na większej ilości ćwiczeń, aby ruszyć mój metabolizm i sie wzmocnić i ujędrnić. na razie niestety pozostaje mi tylko rower, bo albo dokucza mi rwa kulszowa, albo coś mi się stało z kręgosłupem i nie chcę ryzykować.... w czwartek praktycznie nie mogłam chodzić, ale już jest lepiej. Odczuwam jednak jakiś ucisk po lewej stronie krzyża i  - co najgorsze - wczoraj mrowiła mi lewa stopa.... czyli mogę mieć tam jakiś ucisk na nerw.... to mi troche spędza sen z powiek, ale damy radę, tylko trochę bardzie muszę o siebie zadbać. Tym bardziej, że ten rok zaczął się dla mnie pechowo (zepsute auto i te moje problemy zdrowotne), a mój pech tegoroczy został wczoraj potwierdzony bo spadłam w domu ze schodów, na szczęście z 3 ale obiłam sobie solidnie kolana. Małż mówil, ze mój upadek wyglądał strasznie. trzymajcie więc za mnie kciuki, obym w tym roku nie wylądowała w gipsie.... mam nadzieję, że Wy miałyście przyjemniejsze rozpoczęcie tego nowego roku

wpis, jak zwykle u mnie krótki, ewakuuję się do obowiązków domowych, które niestety nieubłaganie mnie wzywają

28 grudnia 2012 , Komentarze (2)

.... i poznaje tajniki jazdy na nartach jest fajnie, choć bez przygód się nie obeszło, auto się nam popsuło i w związku z tym wyjazd zrobi się pod względem kosztów niemal luksusowy.... jeszcze nie wiemy, jak wrócimy....
 Święta zaowocowały przyborem ok. 0,5 kg więc nieźle
 odezwę się po powrocie , wesołego poświętach!!!