Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Groteska07

kobieta, 39 lat, Lublin

158 cm, 52.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Do wakacji stanę się laską niesamowitą;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 marca 2014 , Komentarze (5)

Długo mnie nie było, ale podglądam Was.

Co u mnie? Nowe kilogramy, nowe centymetry, wszystkie ciuchy trzeszczą, nawet buty stały się za małe! I nie potrafię się ogarnąć, choć codziennie rano łzy napływają mi do oczu, gdy schodzę z wagi. Ile to jeszcze potrwa? Nie mam pojęcia.

Myślałam, że po przejściu bulimii nic mi nie straszne. No niestety. Teraz OBŻERAM SIĘ i nie potrafię przestać. Za członkostwo na siłowni płacę 130 zł, a wiecie ile razy chodzę w tygodniu? 1 czasem 2... Idiotka!

Mam 8 kg na plusie w przeciągu paru miesięcy i już wiem, że sama sobie z tym nie poradzę. Co zrobić? Co zrobić gdy człowiek sobie obiecuje: nie będę? A potem gwałci lodówkę?;///

Idę Was poczytać, może gdzieś znajdę odpowiedź.

9 stycznia 2014 , Komentarze (6)

Wróciłam na siłownię! O jakże mi się nie chciało tam iść! Kupiłam wczoraj karnet na pół roku i zamierzam się wylaszczyć na wiosnę:)

Mój problem jest taki, że nie lubię siebie. Piszecie, że 66-68 kg, to super waga, ale nie jak się ma poniżej 160 cm wzrostu :D

Dziś pomyślałam sobie, że muszę postanowić coś jeszcze nim przystąpię do pracy:
nie mogę sobie pozwolić, aby utracić efekty, które uzyskam (tak było w tamtym roku i to mnie wgoniło na nowo w bulimię i deprechę).

Ale rok się skończył:) I teraz z nową mocą, mądrzejsza o pewne doświadczenia biorę się do roboty:)

Metoda małych kroczków:)
Cel na styczeń: zejść poniżej 65 kg.

Siłka dziś: godzinka, 330 kcal poszło:)))

4 stycznia 2014 , Komentarze (3)

Zapomnij o tym, co myślisz na swój temat i bądź kim chcesz!
- przeczytałam dziś w jednym z pamiętników.

Co o sobie myślę? Mała, pulchna, zakompleksiona Bridge Jones.
Kim chcę być? Kociakiem!

Cel na 2014 rok: 15 kg!!!
68---> 53.

16 listopada 2013 , Komentarze (1)

Minął prawie miesiąc od mocnego postanowienia poprawy.
Ani nie schudłam, ani nie przytyłam, wszystko opięte, ale ni myślę o wymianie garderoby, bo cały czas mam zamiar schudnąć. I na zamiarze się kończy. Rzuciłam się w wir pracy, mój M. mówi, że zostanę pracownikiem miesiąca, bo wyrabiam 150% normy. Ale to moja jedyna odskocznia od myśli o odchudzaniu.

Postanowiłam sobie kolejny raz: schudnę!
Nie jem prawie w ogóle słodyczy, ale to za mało, czas ruszyć z konkretną dietą, poćwiczyć.
W poniedziałek zaczynam kolejną przygodę z WO (mówię tak co weekend, może wreszcie uda się ruszyć?), do tego ćwiczenia, koniecznie siłownia, ale też gimnastyka w domu.

Nie mierzę się nawet, żeby się nie załamywać, wagę omijam szerokim łukiem, ale do cholery ile można?
Rzadko wymiotuję, to jest na plus. Fakt faktem, przyjmuję antydepresanty, więc uważam. Ech.

Intensywny plan na najbliższy czas:
- wyzwanie 30 dniowe: brzuszki i przysiady
- Mel B na brzuch i uda
- siłownia
- WO na tyle, na ile będę potrafiła

Mam mega motywację, bo planujemy z M pójść w tym roku na bal sylwestrowy i połączyć to z wycieczką 3 dniową w góry. Szykuje się spora paczka, same laseczki jadą, nie mogę być gorsza, co nie? :)

26 października 2013 , Komentarze (5)

Bardzo dużo dzieje się ostatnio u mnie, w rodzinie, w pracy.
Bez reszty pochłonęła mnie codzienność i zaniedbałam siebie.
Patrzę w lustro i przypominam sobie jaki brzuszek miałam te parę miesięcy temu, chcę podbiec do autobusu i okazuje się, że mam bardzo słabą kondycję, na twarzy pryszcze, na tyłku cellulit. Brzydka jestem. O! Jakie odrosty na włosach! Paznokcie kilka dni nie widziały lakieru...

Jestem zaniedbaną babuszką, wszystko mnie boli, strzyka, pyka, łapią zadyszki;/

Ostatnio znowu odwiedziłam psychiatrę. Dostałam "moje" leki. Prawie uporałam się z 3 miesięcznym, letnim napadem bulimii. Walczę z tym bardzo, chociaż czasem przegrywam tą walkę, ale chyba wychodzę na prostą.

Uznałam dziś, że jestem na tyle już silna, że mogę znowu uderzyć z odchudzaniem. Katuję Wasze pamiętniki, przeglądam motywacyjne filmiki,  szukam inspiracji co mogę zmienić w sobie.

Proszę, niech to będzie ostatni raz, nie dam rady tak chudnąć i tyć na zmianę:(

PLAN DZIAŁANIA:
26 X - 26 XII = 2 miesiące: -8kg (chcę zejść do 58kg na sylwestra!)

Dieta: wiadomo, racjonalna, częste, małe posiłki, dużo warzyw i owoców, a jak będę gotowa to przechodzę na WO, jest mi to potrzebne, bo czuję, że znowu zrobiłam z siebie śmietnik

Ćwiczenia:
- 30 - dniowe wyzwanie
- Mel B
- od listopada siłownia

Dam radę, prawda?
Obym tylko już nie wymiotowała. Sypnęłam się przez to bardzo. Nastąpiła autodestrukcja, teraz trzeba się naprawić :)

14 października 2013 , Komentarze (1)

Ważę 66 kg, czyli tyle co w maju przed odchudzaniem. Nie ma to jak wrócić do punktu wyjścia i grzechotnąć cielskiem na sam dół;/
Zaczynam się odchudzać.
Od dzisiaj! 
Wracam na Vitalię, bo bez Was się zapominam;/

26 września 2013 , Komentarze (6)

Przytyłam przez wakacje 3,5 kg. Wakacje dawno się skończyły, a ja nie mogę się ogarnąć. Bulimia mną zawładnęła, przeżuła i wypluła. Ćwiczę troszkę, ale niestety diety nie trzymam. Psychika mi padła. Czuję ból całego ciała, bolą mnie mięśnie, stawy, włosy wypadają garściami, paznokcie słabe, jelita szaleją, a głowa? W głowie pustka;/ z pracownika miesiąca jakim zawsze starałam się być, jestem teraz w cieniu. Nawet nie chce mi się pisać, biorę same korekty, bo to takie proste, mechaniczne, nietwórcze.

Dziewczyny, marzę  tym, by znowu wziąć życie w swoje ręce. Mój mąż mówi: "Kotek, co się z Tobą stało, jesteś taka nie moja!" A ja tylko łzy w oczach i "nie wiem, ale zaraz wrócę do siebie".

Gdyby nie jego wsparcie, pewnie nie wychodziłabym z domu. Cały dzień siedziała bez makijażu, piła wino, paliła fajkę za fajką i jadła lody. Ale dla niego zawsze chcę być najlepsza, więc się mobilizuję dla niego. Nie dla siebie, bo nie mam siły. Dla niego.

Dziewczyny, czytam Was namiętnie i próbuję złapać mobilizację. Wspomagam się jakimiś antydepresantami, ale co z tego, jak potem i tak wyrzygam;/ no źle się dzieje, ale zaraz się ogarnę, muszę sobie nabrać jeszcze jakiś obowiązków. Chyba zapiszę się na jakieś studia, na jakąś podyplomówkę czy coś, muszę rzucić się w wir zajęć. Tylko obawiam się, że mam taką pustkę w głowie, że aż zrobiłam się głupsza, mniej inteligentna, osowiała.

Ech. Ale już nie narzekam.
Ogarnę się!!!

5 września 2013 , Komentarze (6)

Cześć Dziewczyny i Chłopaki!:)

Dawno nie pisałam, bo i urlop nie sprzyjał dietowaniu i w ogóle jakoś było mi źle... Niestety bulimia wzięła górę. Przez te wakacje doszłam na sam szczyt choroby... I tu nawet nie chodzi o to, że się objadam jak kiedyś i wymiotuję. Teraz jest tak, że jak zjem za dużo, to zaraz mi niedobrze, albo zjem, stwierdzam gdzieś w głowie, że "po co to jadłam, nie chcę tego w sobie" i już wiszę nad kiblem;/
Lecą mi włosy, łamią mi się paznokcie, cera ziemista.
Jest źle!!!

I walczę z tym, czasem uda mi się mieć dzień bez wymiotowania, a czasem jak np. wczoraj wieczorem wypiłam kawę po kapitańsku i tak mi było niedobrze, że poszłam zwymiotować i od razu mi było lżej.

Waga i centymetry poszły w górę.
W czerwcu ważyłam 62, teraz ok 64, na plusie parę cm, jak się mierzę to aż mi łzy w oczach stoją.
I wiem, że to nie jest problem nadwagi, ale problem psychiki!

Teraz walczę o lepszą siebie. Mocniejszą...
Ćwiczę prawie codziennie, bardzo dużo chodzę. Diety na razie brak, ale jeszcze dojrzeję do tego, by przeprowadzić ponownie dietę dr Dąbrowskiej.

Na razie postanowiłam wstawić tu swoje porównanie. Nigdy nie wrzucałam tu zdjęć, wreszcie do tego dojrzałam i chcę pokazać też sobie, że kiedyś było znaaaaacznie gorzej, a mimo to jakoś żyłam!
I nawet uśmiechałam się;)

Nie wiem jak to się stało, że kiedyś osiągnęłam wagę 72 kg. Nie wiem doprawdy. Pamiętam, że intensywnie się odchudzałam głupimi dietami i nagle zaczęłam tyć i miałam to gdzieś.

Schudłam powoli, przez lata. Moja waga w ciągu zeszłego roku kręciła się w ramach 64-68 kg. W tym roku startowałam od 68kg, w kwietniu było 66, 1 czerwca tego roku było już nawet przez moment 59,8;) no ale teraz niestety to tak ok 63.5.

Teraz chcę doprowadzić wreszcie moje ciało do takiego stanu żebym była w pełni zadowolona. Obecnie mamy stan przejściowy;)))

Ale się nie poddaję i w tym momencie moim celem jest przeczekać napad bulimii. chwilowo nie prowadzę diety, jedynie ćwiczę i dużo się ruszam.

Dlaczego zrobiłam to porównanie? Żeby pokazać sobie, że mogę! I jak mogłam tak schudnąć, to dam radę jeszcze i chcę to osiągnąć do końca tego roku! Dlatego uroczyście przysięgam wrzucić kolejne porównanie 20 XII z wagą 50 kg (mam 159cm wzrostu, więc mogę poszaleć;)

*Zdjęcia różne i może mało nadające się do porównania, ale innych z tego najgorszego okresu nie mam, cud, że w ogóle coś się zachowało;p


15 sierpnia 2013 , Komentarze (7)

W dniu rozpoczęcia urlopu miałam ważyć 60 kg, a ważę 63,4.
Brzuch wzdęty ja balon, zaczęłam dzień od zielonej herbaty. No niedobrze Madziu, niedobrze. 

Ćwiczę codziennie, robię a6w, wyzwanie 30 -dniowe, pokręcę hula hop i na twisterze, ale niszczyło mnie jedzenie i wymiotowanie.
Bulimia to straszna choroba, która nas wyniszcza!
Ale walczę z nią, już zaczynam 3 dzień bez zupełnego objadania się i wymiotowania. Dam radę.
W sb wesele, w pon prawdopodobnie lecimy nad morze. Ech, tak mi źle.

W nocy zastanawiałam się nad poczuciem własnej wartości, które jest co najmniej na poziomie minusowym. I wiecie do jakiego wniosku doszłam?A mi wstyd, ale... Mam kompleks nawet na punkcie mojego faceta!

Kocham Go najbardziej na siebie, ale... czuję się od Niego gorsza. Rozumiecie? (bo ja nie!)
Poznaliśmy się lata temu, dorabiając na studiach w jednej knajpie. Od razu wpadł mi w oko, ale nie szykowałam się na nic więcej, pomyślałam wtedy: "takie ciacho, gdzie on ci do mnie".

Pamiętam jak pierwszy raz wspólnie wyszliśmy na przerwie na fajkę, jak zaczęliśmy gadać, potrafiliśmy ze sobą przegadać tyle czasu! Potem na fb pisaliśmy, zaczął do mnie dzwonić, pisaliśmy sms, a ja dalej myślałam: fajny facet, no ale taki przystojniak, gdzie by się związał ze mną.

Po długich godzinach rozmów i wspólnych wypadów ja dalej nie wierzyłam w siebie i sobie myślałam, że traktuje mnie jako kumpelę tylko, mimo, że on na każdym kroku zasypywał mnie komplementami -sądziłam, że o prostu jest taki miły z natury.

Dziś jesteśmy małżeństwem. Udanym jak mało które, cieszę się, że go mam, czuję jego miłość, nigdy w życiu nie powiedział mi nic przykrego, a ja dalej swoje;/

To rzecz, której nigdy nikomu nie mówiłam, bo głupio mi samej przed sobą, ale co poradzić.
Jak wychodzimy na jakąś imprezę, np. na wesele, czy nawet do kościoła, czy jedziemy do rodziców, czy cokolwiek, ja szykuję się pół dnia, on tylko wskoczy w garniaka, ja spojrzę na niego i sobie myślę: "Parys co najmniej, jejku jaki on piękny, jak ja przy nim wyglądam, czemu on ze mną jest?"

No wiem, że to śmieszne, mój M adoruje mnie na każdym kroku, mówi: "wooow!", "ale laska", "wszyscy mi będą zazdrościli", "ale mam żonę fiu fiu" i inne piękne słowa, a ja dalej myślę swoje: "nie chce mnie ranić, mógłby mieć każdą, wybrał mnie, na pewno mnie kocha, ale czemu? Może dlatego, że jestem dobra.

No chore, chore, chore!

Leżymy wieczorem, on mnie głaszcze, pocałuje, mówi: "moje śliczności", a ja sobie myślę: "no ma jakiś zaburzony obraz piękna!"

Dziewczyny, ze mną na serio jest coś nie tak.

Dziś z rana ubrał się do kościoła, ja sobie myślę: "wygląda jak milion dolarów, a ja przy nim jak 50 centów".

Czy ja jestem normalna?

Nigdy mu tego nie powiem, on myśli, że ja znam swoją wartość, w zasadzie to on pozwolił mi uwierzyć troszkę w siebie i pokazał mi, że mogę wszystko i mogę mieć wszystko!

A ja dalej swoje.

Udaję przed światem, że wiem kim jestem i ile jestem warta, ale w gruncie rzeczy... Szkoda gadać.

Przyznaję się do tego tylko Wam. Może Wy też tak macie, że mimo, że otoczenie Was ceni, to Wy w głębi siebie czujecie się bezwartościowe i dziwicie się temu, że ktoś Was kocha, że ludzie tak Was lubią, szanują? Czy tylko ja jestem taka dziwna?;p

W sb mamy wesele w jego rodzinie. Już widzę to, jak on pręży się z dumy: "patrzcie na moją żonę!" i mnie przedstawia, tym, którzy mnie nie znają, a ja najchętniej schowałabym się za nim żeby mnie nikt nie widział.

Sądzę, że zamiast skupiać się na wadze, powinnam pracować nad głową!


Ściskam Was;*

7 sierpnia 2013 , Komentarze (7)

Poranna waga 63,5 kg. Jak, skąd?
W tym tygodniu zrobiłam eksperyment żeby sprawdzić czy ja tak tyję i chudnę, czy to po prostu woda i zawartość jelit. Ale czy normalne jest, aby w ciągu kilku dni waga tak skakała?
Moja waga waha się pomiędzy 61,7kg, a 63,5kg wszystko zależy od kibelka i od tego czy zjem kolację. Ale żeby aż 2 kilo?
Teraz moim celem jest dojść do tego, by ta skakała między 59, a 61.5;]

Dietuję tak sobie, ale ćwiczę rzetelnie codziennie! Wyzwanie, a6w, twister, hula hop i inne bajery;] Wkręciłam się;) ale kibelka brak i czas już na przypominajkę warzywno owocową, może jutro hm? Zawsze ciężko mi się zebrać.

Dziewczyny mój problem to wiecznie wzdęty brzuch po jedzeniu. Też tak macie? Ja np. pół dnia super normalny brzuch, zjem obiad i nagle ciąża;/ tak być chyba nie powinno, może to wina tego, że mam wrzody na jelitach? Tu nie ważne co zjem, mogę zjeść loda, mogę zjeść kanapkę - cokolwiek i brzuch mega zaraz. Czy jak go wytrenuję i będę miała mięśnie to już tak mi się nie będzie robić?

W środę już zaczynam urlop juhu! a w sobotę mamy wesele (buuu), więc może rzeczywiście zrobię sobie tydzień warzywno - owocowy żeby zeszła ze mnie woda, bo mam z tym wielki problem, nawet hydrominium nie pomaga, a teraz jak są e upały to ciągle puchnę;/

Dobra, trzeba trochę popracować;] Jeszcze tylko tydzień<3