Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Groteska07

kobieta, 39 lat, Lublin

158 cm, 52.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Do wakacji stanę się laską niesamowitą;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

Poranna waga: 61.8 kg.
Schodzi ze mnie woda.
Ćwiczyłam 50 min, w tym abs, wyzwanie i twister 20 min.
Pół dnia przesiedziałam na tarasie i się opalałam.
Dobrze jest;)
Ale czeka mnie wyzwanie, bo wieczorem szykuje się mała imprezka. Jak będą jakieś owoce to zjem. Alkoholu może się nawet napiję (no raczej;d), ale bez szaleństwa, bo ja tu dietuję KONSEKWENTNIE;]
Miłego dnia Robaczki;)

2 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

Wczoraj rozpisałam się tak, że wystarczy na parę dni;]
Trwam w postanowieniu: budzę się, idę do lustra, uśmiecham do siebie;)
Poranna toaleta, wchodzę na szklaną -dziś było 62,3 kg, bardzo ładnie oby tak dalej.
Ćwiczyłam całą godzinkę.
-Twister 20 min
- A6W dzień 3
- wyzwanie dzień 5

Jeżeli zaczniesz dzień wcześniej, to dzień krócej zajmie Ci osiąganie sukcesu.
Ja mam czas;] Będę co czwartki się ważyła i mierzyła oficjalnie i będę starała się nie przyśpieszać, tylko być cierpliwa. W rozmiarze L/M też jest super życie, czyż nie? Przecież nie jestem taka tragiczna, a spazmuję jakbym była wielorybem. Oj nieładnie Grotesko, doceniaj to co masz, doceniaj siebie!

1 sierpnia 2013 , Komentarze (9)

Cały dzień myślę nad tym wpisem.
Piszę również dziennik w wersji papierowej i dziś stworzyłam wpis najdłuższy od lat. Wylałam wszystkie żale i smutki.
Postanowiłam jedno:
Nie myśleć o porażkach, doceniać sukcesy!
Nie żyć przeszłością, tylko pracować na przyszłość!


To będzie długi i nudny wpis. Dla mnie będzie miał on działanie terapeutyczne, bo muszę wreszcie uporządkować myśli!

Dziewczyny, lipiec przeleciał mi przez palce.
I tu nie chodzi o to, że ważę tyle samo, co miesiąc temu, ale o to, że w tym miesiącu nie żyłam, ja tylko wegetowałam.

Lipiec był okropny. W lipcu nienawidziłam siebie. W lipcu płakałam, w lipcu nasiliła się moja bulimia, potrafiłam wymiotować 4 razy dziennie! Tak bardzo bałam się jojo, tak drżałam, że przytyję, że zjadłam np. serek wiejski z musli i sobie pomyślałam: "oj, coś jestem za pełna, po co to ma być we mnie? idę wyrzygać". Albo: jem sobie obiad warzywka + mięso i myślę: "tak w zasadzie to po co ja to zjadłam? Jadłam obiad, bo mąż jadł, a nie byłam głodna... To trzeba wyrzygać".

Jest postęp, bo nie najadam się jak kiedyś i dopiero idę wymiotować, ale jem coś po prostu i potem sobie myślę: trzeba wymiotować. Tzn MYŚLAŁAM, bo od 2 dni nie wymiotuję.

Ostatnie dni spędziłam w Waszych pamiętnikach, na forum, ogólnie w sieci szukając motywacji.

We wtorek nieśmiało podjęłam 30 dniowe wyzwanie: brzuszki i przysiady, w środę nieśmiało rozpoczęłam a6w oraz ćwiczyłam 20 min na twisterze i 20 min gimnastyki.


Dziś ćwiczyłam już godzinę.

Obudziłam się rano, włączyłam radio. I słyszę o tym, że jest 1 sierpnia, że rocznica Powstania. Myślę sobie "Pierwszy"... "Pierwszy...". Ile to tych pierwszych za mną? Pamiętam akurat jak to było miesiąc temu: myślę sobie: "Zaczął się lipiec, podkręcę tempo, żeby w sierpniu nad morzem wyglądać miodzio". I co? I wpadłam w tak straszny dół...

Ale ja widocznie taka jestem, że muszę odbić się od dna, żeby wskoczyć na wyżyny.

Uwielbiam Was dziewczyny! Mam tu tak ogromne wsparcie, głównie od moich dziewczyn z czasów WO (ukłon w Waszą stronę), ale też od innych kobiet, które zostawiają choćby ślad.

No ale do rzeczy.

Myślę: No tak, to pierwszy dzień reszty mojeg życia, a póki co każdy dzień przecieka mi przez palce!
ŻYCIE JEST TU I TERAZ, A NIE JAK BĘDĘ CHUDA!!!

Odchudzanie zaczyna się w głowie! Tyle razy to słyszę, a ciągle o tym zapominam!!!

Tym razem postanowiłam zacząć od głowy. Przemyślałam sprawę, postanowiłam zmierzyć się sama ze sobą, ze swoimi słabościami, zrobić bilans, coś zaplanować, WZIĄĆ SIĘ W GARŚĆ!!!

Co wymyśliłam podczas ostatnich dni; myśli, które towarzyszyły mi podczas wylewanych łez   
VS
   To do czego doszłam jak uspokoiłam się wewnętrznie (nie ukrywam, że musiałam się wspomóc farmakologią), jak podeszłam do tego racjonalnie


1. Jestem najgrubsza na świecie, nienawidzę siebie, jak mogłam się tak zapuścić? Jak mi wstyd, że ludzie na mnie patrzą!!!
----->
 Zaraz, ważę ok 63 kg. Mam 158 wzrostu. 4 lata temu ważyłam 72 kg i co? I jakoś żyłam, wtedy to dopiero byłam kuleczka! Poza tym jestem zdrowa, mam 2 ręce i 2 nogi, jak mogę tak grzeszyć, ta siebie obrażać, tak sobie wyrzucać?


2. Ale się spasłam przez ostatni miesiąc! Jak można się tak zapuścić?! <łzy>
----->
No dobra. Miałam tego nie robić, ale myślę sobie trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Biorę do ręki centymetr. Okej, są miejsca gdzie po 2 cm mi przybyło, ale są miejsca, gdzie 1 ubył, albo pół. Ale nie ma tragedii, ja myślałam, że mi przybyło co najmniej po 5 cm wszędzie.


3. Strasznie zbrzydłam, dlaczego nagle taka jestem do siebie niepodobna? Tak strasznie opuchnięta, gdzie moje rysy, uroda??? -----> o tym później.

Wczoraj obiecałam sobie, że obudzę się w lepszym nastroju. Że przy myciu zębów będę się do siebie uśmiechała, że sprawię sobie jakąś przyjemność w ciągu dnia, że wreszcie pomyślę o tym, by tak po prostu zrobić coś dla siebie, dla Magdy, a nie w celu jej odchudzenia.
I mimo, że gdy otworzyłam oczy i pomyślałam o tym, że muszę iść do pracy, miałam ochotę znowu zakopać się pod kołdrę, to myślę: "O nie, za dużo dni już straciłam!!!"

Kurczę, nagle popatrzyłam na siebie inaczej... Uśmiechnęłam się do siebie... I co? I nagle wyglądam jakoś normalnie... Opuchlizna jakby zeszła, ciało jakoś mniej obolałe, ubrania jakoś mniej ciasne...

PRZECIEŻ NIE SCHUDŁAM PRZEZ NOC!

Więc co... Więc to tylko jest w mojej głowie? Czyżby tak bardzo siadła mi psychika, że mam skrzywiony obraz siebie?


Skarbeczki, to wszystko w dużej mierze Wasza zasługa, chociaż nawet nie jesteście tego świadome<3

Postanowiłam coś sobie dziś kupić;) miałam kupić agrafkę-motylka, ale w końcu nabyłam ogromne hula hop :D chyba za duże dla mnie, zupełnie nie umiem kręcić, ale się nauczę!
Kupiłam sobie pas wibrujący, żeby się rozluźniać po ćwiczeniach, na siłce mam platformę wibracyjną, ale na razie będę ćwiczyła w domu i chyba zainwestuję w sprzęty, ale to pomalutku, z czasem.

Przedstawiam aktualny plan na ten miesiąc:

1. 62,7 kg ---> 58 (ale co to sobie można planować, ile schudnę, tyle schudnę;) aby do przodu!)
2. Ćwiczę! W domu, czy na siłowni, ale ćwiczę. Minimum godzinka dziennie w tym: a6w, wyzwanie, twister, skakanka, hula hop.
3. Codziennie smaruję się balsamami ujędrniającymi.
4. Lekka dieta, zero słodyczy, ZERO WYMIOTOWANIA.

I najważniejsze: DIETA, TO CAŁE ODCHUDZANIE, NIE MOŻE PRZYSŁONIĆ MI ŻYCIA. Niech będzie to dbanie o siebie, robienie coś dla siebie, a NIE WALKA ZE SOBĄ!

3 mam kciuki za siebie i za każdą z Was. W nas jest siła, tylko czasem ją w sobie tłamsimy, chcąc przeskoczyć własne możliwości.
Pomalutku.

Długo tyłam, długo będę chudła.

Dzięki raz jeszcze Larysko, Spychala i Różana 
<3 <3 <3

31 lipca 2013 , Komentarze (11)

Wczoraj zaliczyłam depresję mega.
Rano nie miałam w co ubrać się do pracy, przymierzyłam większość ciuchów, począwszy od stanika wszystko było za ciasne! Rozpłakałam się, rozmazałam, zadzwoniłam, że będę później, ale w końcu byłam tylko 2h w pracy i miałam gdzieś, że nakryje mnie na tym naczelny. Wlazłam pod prysznic i płakałam.
W końcu przez moment byłam szczupła, a teraz co? Ja nawet nie tyję, ja puchnę! Czuję jakby dopadało mnie jojo, ale staram się nie dawać, od pon podjęłam 30 dniowe wyzwanie i zaczęłam ćwiczyć przysiady i brzuszki. Od wczoraj staram się jeść warzywa i owoce. Jejku, jejku, co się dzieje, ja nie wiem.
Za 2 tyg wesele i zaczynam urlop...co to będzie? No ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, tylko walczyć, walczyć.
Ale chciałam jeszcze powiedzieć, że nigdy w życiu tak nienawidziłam siebie jak teraz. Przechodzę skrajne emocje, miesiąc temu kochałam siebie najbardziej w życiu... Tylko przez moment. Ech, jest źle!
Ale próbuję walczyć!

dopisek 21: ćwiczyłam! 20 min twister, 20 ćwiczeń innych, 1 dzień a6w;p

22 lipca 2013 , Komentarze (6)

Jestem naprawdę bardzo mądra.
Chwila WO i znowu nadszedł weekend i znowu wróciłam do jedzenia i dziś na wadze <o zgrozo!> 63,5 kg;( Obmierzyłam się i nawet po 3, 4 cm mi wróciło przez miesiąc!
Dość, cholera, dość! Jak ja się pokażę na plaży?!
Najgorzej, że widzę ile straciłam;/

Dziś od nowa WO i normalnie będę codziennie się spowiadała, żeby mi znowu nie odbiło. Ja jakaś jestem nienormalna na punkcie odchudzania;/ zamiast iść konsekwentnie w dół, to ja sobie schudnę 5, przytyję 3, znowu schudnę 2, znowu przytyję 3;/// masakra!
Za miesiąc morze i dopóki nie schudnę na nowo to nie kupuję stroju, to będzie moja motywacja.

Zaczynam dziś a6w. W planach również mel b, jakieś 8 minutówki i siłownia.

Dam radę, dam radę!
Cel 1: 60 kg, czyli jedyne 3,5 kg do zrzutu
!

18 lipca 2013 , Komentarze (2)

Tego mi brakowało, ach ta lekkość!

Poranna waga 61.9 kg, ale dostałam dziś okres. Nie miałam 2 miesiące i już miałam iść do gina, a tu proszę, wystarczyło wskoczyć na WO i od razu wszystko się reguluje;]

Tym razem jest inaczej niż poprzednim, bo nie stresuję się tak bardzo i nie przeżywam, że nagle zgrzeszę i... na takim luzie nie grzeszę;) na poprzedniej WO miałam szalony apetyt - teraz nie chce mi się jeść zbytnio. Tyle, że nie ćwiczę na siłce tyle ile bym chciała, ale zaraz wracam tam na dobre. I muszę sobie ustalić zestaw ćwiczeń na brzuch może a6w zacznę, mel b i 8 min abs. I jeszcze muszę jakieś ćwiczenia na ramiona znaleźć, bo mam ramiona jak u kajakarza;/

W każdym razie czas leci, zaraz urlopik i trzeba będzie się jakoś prezentować na plaży;)

Do końca roku chcę zejść do 47 kg. Ale najbardziej to mnie interesuje smukłe, jędrne całko, więc kilogramy, kilogramami, ja tu patrzę teraz na centymetry, które znowu podskoczyły ostatnio :(

16 lipca 2013 , Komentarze (3)

Wczoraj rozpoczęłam WO.
Nic nie pisałam, bo nie wiedziałam czy mi się uda wytrwać.
Dziś wiem, że wytrwam tak długo jak trzeba.
Poranna waga: 61.8 kg.
Ale przybyło mi sporo cm od ostatniego pomiaru;/

W niedzielę dostaliśmy z M zaproszenie na wesele do jego kuzynki. Wesele odbędzie się 17 sierpnia i będzie tam cała rodzina M. Ta rodzina, która jeszcze niedawno widziała mnie na moim ślubie w wersji slim.

Zestresowałam się ;(

Czy dam radę wrócić do formy?
Od razu z poniedziałku wzięłam się za dietę. Byłam też na siłce, zaliczyłam aktywny dzień, ale mam stresa, że nie dam rady. Nie chcę żeby powiedzieli, że po ślubie się roztyłam;/

No ale nic. Jak mówię wzięłam się w garść i teraz konsekwentnie waga w dół!

Planuję WO co najmniej przez 30 dni.

Dziś 2/30

12 lipca 2013 , Komentarze (3)

Dopada mnie depresja. Jestem taka przemęczona, bez energii, wszystko mnie boli, wracam z pracy i gniję przed kanapą. Zwykle zasypiam, budzę się, wykąpię, popiszę - jeśli muszę i wskakuję do łóżka na nowo spać. Ja potrzebuję urlopu! Ale już nie długo.
Zrobiłam tylko jeden dzień przypominajki wo. Może od wt uda się pociągnąć dłużej. Potrzebuję tego, ale ciężko mi się zmobilizować. To nie jest mój czas.

Bardzo boję się przytycia. Mam obsesję na tym punkcie. Muszę wrócić do diety, regularnie pojawiać się na siłce i ogarnąć. Do wyjazdu nad morze coraz bliżej!

9 lipca 2013 , Komentarze (3)

Po bardzo rozpustnym weekendzie, spędzonym nad jeziorem, gdzie tylko grill, alko, lody i inne smakołyki, dziś na wadze 62.8 kg.
 
Stop! Przytyłam 2 kg odkąd zakończyłam dietę w czerwcu i nie dam sobie przytyć grama więcej. Wskakuję dziś na przypominajkę, potrzebuję się zdyscyplinować!
Na siłce dawno nie byłam, w weekend trochę popływałam, pograłam w plażówkę, także ruch zaliczony, ale od dziś zaczynam bardziej regularne ćwiczenia. Pomyślę potem jakie.

Śniadanie: cukinia z buraczkami
mmm, tego mi brakowało!

4 lipca 2013 , Komentarze (2)

Ja się wykończę! Pisałam ostatnio, że dużo pracuję, ale to już teraz przechodzi ludzkie pojęcie. Mamy trochę praktykantów, myślałam, że będzie lżej, a tu nie bo trzeba im zadawać zadania ciekawe, a potem weryfikować rzetelność ich pracy, poprawiać, decydować, czy coś się nada i w efekcie jest 2* tyle zajęcia.
I co mi powiedział w tym tygodniu naczelny? Że wolałby żebym poszła na ten urlop w sierpniu, teraz mogę wziąć ze 2 dni, ale jak chcę tak na 10-14 dni, to najlepiej w sierpniu.

I w sumie zapier*** ostatnio na darmo, ale cóż kasa zawsze się przyda.

Jestem bardzo przemęczona i planuję spać w niedzielę do 10 i zrobię to! Wczoraj moja sąsiadka powiedziała, że mam "oczy w pół głowy", że chyba się odchudzam, bo coś tak ostatnio STRACIŁAM URODĘ! Wyobrażacie sobie?!

A ja na WO zeszłam do 59.4 kg, ale tyle było tylko przez moment, waga zatrzymuję się na ok 62 kg i tyle sobie teraz ważę i próbuję to stabilizować. Ale szczerze to różnie z jedzeniem, raz mądrzej, raz mniej (znowu czasem wymiotuję).

Ale spokojnie, niech teraz troszkę mój organizm się stabilizuje, a za chwilę uderzę znowu silną artylerią WO. Tak sobie myślę, że dobrze by było w miesiąc zejść do 57 kg, a potem się zobaczy. Mam czas.

I teraz najlepsze! Wczoraj byłam na mega zakupach. Do przymierzalni zabrałam sukienki, tuniki i spodnie rozmiar M, L, no i 40 same.
Kupiłam co?
- sukienkę rozmiar S!!! Pierwszą w dorosłym życiu sukienkę w rozmiarze S!!!!!!!!!! Ale jakaś lewa ta rozmiarówka w Mohito, bo i w XS spoko weszłam, tylko zbyt opięta była
- tunikę rozmiar M

Spodni nie kupiłam, ale rozmiar 40 był za duży ;)))

I tak stoję w przymierzalni i sobie myślę: może rzeczywiście schudłam? Może pora to zauważyć?

PS w czerwcu w ogóle nie miałam miesiączki, w maju była za szybko. zastanawiam się i trochę martwię.