Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Czas płynie nieubłaganie.... a po 20-ce to już wyjątkowo szybko.. Rok 2012 był czasem wielu zmian - schudłam prawie 13 kg... wyszłam za mąż... zmieniłam miejsce zamieszkania, przeżyłam gigantyczny remont mieszkania i dowiedziałam się, że największa zmiana czeka mnie w pod koniec czerwca 2013 roku..

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 283017
Komentarzy: 3769
Założony: 14 września 2008
Ostatni wpis: 19 sierpnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Ellfick

kobieta, 38 lat,

154 cm, 60.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę wyjść z słodkiego uzależnienia, ważyć 52 kg i w końcu być szczęśliwą mamą..

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 maja 2013 , Komentarze (8)

Witajcie majowo...

miało być bardzo ciepło, a jest ledwo 13 st.
i tak od wczoraj.. wczoraj przynajmniej nie padało.. a dziś od rana już pada...
nawet zaliczyliśmy pierwszą wiosenną burzę o 5 rano.. no, ale co poradzić.. że jak Mążul w domu my zamiast na romantyczny spacerek
lub wypad nad wodę pracujemy...

wczoraj walczyłam w domku.. sprzątanie, pieczenie i gotowanie.. jednak zaprosiliśmy na grilla tylko wujka z rodzinką..
bo w sumie rodzice i rodzeństwo mogą zawsze do nas wpadać..
a I. obiecał wujkowi, że umówimy się na grilla..
a ja wolałam teraz mieć to z głowy niż potem jak już będę na końcówce
lub gdy będzie Maluszek..  pogoda nie dopisała, ale po kawie
i ciastku chłopaki zrobili mięsko i kiełbaskę na grillu na podwórku,
a my w tym czasie babskie pogaduchy o wszystkim i o dzieciach z dziewczynami..
wieczór minął sympatycznie.. pojechali ok. 21.30..
szybko ogarnęliśmy i schwałam jedzonko do lodówki.. a potem kąpiel i wyrko..
i zaczął się sajgon..
bo mimo, że byłam zmęczona całym dniem to za cholerę spać nie mogłam...
każda pozycja zła... a to mnie nie wygodnie, a to znów Cocolino nie zadowolony
i się rozpychał.. no masakra wam powiem..
ok. 5 do snu w końcu ululała mnie burza...
ale przed 9 już koniec spania, bo znów Wiercik się domagał śniadanka..
po śniadanku poszliśmy do sklepu po chlebek, a potem praca w ogródku..
przygotowaliśmy grządki pod warzywka.. chce zrobić akcję siania w sobotę..
po obiadku ja zasiadłam pracy papierkowej
i szperania po allegro (robię listę wyprawkową)
a Mężul sprząta w garażu...

wczoraj mnie oświeciło, że przede mną dwa miesiące ciąży,
a potem same nowości i świat do góry nogami stanie.. 
wow.. fakt trzeba się liczyć również z tym, że Młody zechce poznać świat wcześniej..

Miłego weekendu Kochani...


30 kwietnia 2013 , Komentarze (5)

Witajcie,

Mężul poszedł wczoraj do kolegi na pogaduchy na godzinę
i po powrocie przyniósł mi wieści.. dzwoniła szwagierka i okazało się,
że Ona i Młoda się pochorowały.. jakieś grypsko czy coś..
więc Rodzinka C. nie przyjedzie..
a ja od rana miałam dobry humor..
bo w sumie zapowiada się spokojny weekend..
fakt zrobiliśmy zakupy na okoliczność ich przyjazdu,
ale nic się nie powinno popsuć, bo brałam rzeczy z dłuższą datą ważności,
lub od razu po zakupie zamroziłam.. także będą zapasy na później,..
myśleliśmy o zrobieniu grilla (mam z 3 kg kiełbasy w zamrażarce) dla mojej rodzinki,  tzn. moi rodzice, mój brat z żoną i brat ojca z żoną..
chcieliśmy kameralnie.. max. 8 osób, ale po rozmowie z mamą chyba sobie to odpuścimy, bo brat ojca ma trójkę dzieci, ale powyżej 15 lat, więc z racji tego,
że rodzice od lat na wszelkie urodziny do nich sami jeździli to powiedzieliśmy,
że zadzwonimy do wujka i zaprosimy tylko ich na grilla
i żeby przyjechali razem jednym samochodem z moimi rodzicami..
wtedy chłopaki będą mogli napić się piwka..
ale mama uświadomiła mi, że nie mam co liczyć, że sami przyjadą,
bo oni w piątkę muszą być w każdej dup... 
do tego jeszcze jak oni przyjadą to mogę się liczyć z obrazą dziadków,
bo na pewno się dowiedzą, że ich zaprosiliśmy, a oni mieszkają z wujkiem...
powiem wam moja rodzina jest bardzo obrażalska,
zawsze trzeba myśleć jak coś się może skończyć...
i wiecznie coś nie gra.. niegdy nie jest tak żeby było idealnie,
po każdej imprezie zawsze  są gadki, że coś nie tak...
a to za dużo zieleniny było, a ten tyle zjadł, że dla nas brakło, a to znów,
że ten się krzywo patrzył... no po prostu koszmar..
więc chyba sobie odpuścimy, bo nie wiadomo jak z pogodą..
a jakoś nie mam ochoty na latanie wokół 12 osób w domu poza tym musielibyśmy przygotować dodatkowy stół krzesła i kupę więcej jedzenia...
a to miał być tylko luźny grill.. a nie biba prawie urodzinowa..
a dlaczego wujek miałby przyjechać..
Mąż dorabiał sobie u mojego brata razem z wujkiem i kiedyś go tam zapraszał...
a ciotce się rozchodzi i ciekawość ją zżera, bo jeszcze u nas nie była..
a to w sumie ostatnia szansa, bo potem gdzie ja na końcówce ciąży,
lub potem z Maluchem jeszcze będę obsługiwać..

pogoda z ranka była ładna, ale teraz jest kiepsko..
zaczyna kropić deszcz, a po słonku nie wiele zostało..
szkoda..
ale pociesza mnie tylko, że nie mieszkam w Hiszpanii...
tam zima znów urządziła atak...

Miłego dnia...

29 kwietnia 2013 , Komentarze (7)

Witajcie,

no i mamy koniec kwietnia.. dziś mija 7 miesięcy od naszego ślubu...
ale ten czas leci.. wow...
dziś też rozpoczynamy z Cocolinkiem wspólny 32 tydzień..


siedzę sobie przed lapkiem jak jakaś sierotka, Mały kopie co chwilkę...
słoneczko świeci... a ja znów mam lenia...
a najgorsze jest to,
że mam dwa dni na generalne ogarnięcie domku
przed przyjazdem Szwagierki (rodzinki C.)
byłam już po pieczywko, kupiłam sobie apetycznie wyglądający rogal z budyniem..
nie długo zrobię sobie kawę zbożową - może da mi trochę kopa do działania..
Mąż do 14 w pracy.. a ja ziewam...

mam nadzieje, że w najbliższych dniach pogoda dopisze
i nie będę miała tego całego harmidru rodzinki C. w domu...
u nas 3-5 maja są Dni miejscowości,
więc jak pogoda dopisze to będę ich tam namiętnie wypychać...
najgorsze jest to, że najprawdopodobniej 3-5 maja Mąż będzie musiał do pracy chodzić fakt, że do 14 ale jakoś tak szkoda, że ma tylko 1-2 maja wolne..
niby może wziąć urlop, ale w naszej sytuacji lepiej oszczędzać każdy dzień urlopu na czas po narodzinach Młodego.. szczególnie, że nie mamy tutaj żadnej rodzinki,
która by nam mogła w razie czego pomóc..

Idę wstawić wodę na kawkę zbożową...

A Wam życzę miłego dnia....

27 kwietnia 2013 , Komentarze (7)

Witajcie,

miałam wziąć się do pracy papierkowej, którą przesłała mi szefowa..
ale o matko nie chce mi się tak bardzo...
Mąż poszedł do pracy... więc mam spokój, ale mam też lenia do roboty..
więc przeglądam sobie allegro
w poszukiwaniu różnych ciekawych gadżetów dla przyszłych mam i ich maluszków..
rozglądam się za laktatorem, termometrem
i wyprawką higieniczną dla mnie do szpitala..
po weekendzie majowym trzeba w końcu wziąć się za pakowanie torby do szpitala..
bo to niby jeszcze dwa miesiące, ale nigdy nic nie wiadomo..
trzeba ten miesiąc wcześniej mieć spakowaną kompletnie torbę..
nie chce potem liczyć na Męża..
i tak jak sobie przeglądam przy okazji różne fora trafiłam na forum "m jak mama"
na posty dotyczące akcji WIĘCEJ ŻYCZLIWOŚCI DLA KOBIET W CIĄŻY
i powiem wam, że jestem zaskoczona,
ale w sumie nie wiem do końca czym sama się spotykam z tym codziennie...
dziewczyny na forum opisywały różne sytuacje na temat kolejek, ustępowania miejsca, i chamstwa... mało która pozytywnie mówiła o tym jak są traktowane...
wiadomo, że ciąża to nie choroba.. ale fakt jest jeden
- uważam, że miejsce w komunikacji należy się nie tylko starszym ludziom,
ale kobieta w ciąży przede wszystkim,
bo kto weźmie odpowiedzialność za to jak tej ciężarnej ktoś łokieć wbije w brzuch??
a uwierzcie w ciąży to żadna przyjemność jeździć przepełnionymi busami...
a oczekuje się od nas żebyśmy do pracy jak najdłużej jeździły prawda...
ja miedzy innymi z tego powodu jestem już na l4..



osobiście zdarzyło mi się kilka miłych sytuacji...

np w przychodni nigdy nie muszę stać.. zawsze ktoś ustąpi krzesła...
ale tylko krzesła.. bo przy ostatnim pobraniu krwi to prawie by była bójka,
bo pani weszła przed pana i zaznaczę, że to emeryci byli...
to potem nawet laborantki się śmiały, że tak co tydzień..
więc ja wolę się już nie wychylać..

ale zdarzyło mi się raz w biedronce,
że mimo dużych zakupów dwie dziewczyny mnie przepuściły...
a pewien pan pomógł mi w Tesco zdjąć z półki jogurty..
a Pani kasjerka w kasie samoobsługowej zrobiła mi zakupy...
że ja tylko kartę wcisnęłam i pin wbiłam.. nawet w siatki moje mi spakowała..
byłam zaskoczona, ale miło mi było...
ale tych przypadków nie było w sumie zbyt wiele...
i powiem, że właśnie największy problem z wsparciem od starszych pań,
które zawsze tak natrętnie pchają się wszędzie...

ale ja jak przez 6 lat jeździłam na studiach tramwajami
i busami najpierw po aglomeracji śląskiej,
a potem po moim regionach zawsze ustępowałam miejsca...
tylko co z tego, że jak ostatnio jechałam do pracy busem to mimo już dość widocznego brzucha myślałam,
że zostanę zamordowana wzrokiem przez "takie wspaniałe staruszki"..
a te komentarze - trochę więdną uszy..
a potem nie ma się co dziwić, że młodzi przykład od starszych biorą prawda...


dobra koniec moich nudnych wywodów...

Miłego sobotniego wieczorku Kochani...

25 kwietnia 2013 , Komentarze (6)

Witajcie,

znów nie miałam internetu... zaczyna mnie to irytować...
albo jest wolny, że nic nie zobaczysz albo znów w ogóle nie ma..

we wtorek byłam na padaniach krwi - wyniki dopiero będę mieć przy następnej wizycie u Gin, bo jak tylko będą to lądują w mojej karcie..
śmiać mi się chciało na tych badaniach.. bo byłam w ośrodku już ok. 7.30..
ludzi multum.. na szczęście połowa to ludzi do rejestracji do lekarza rodzinnego..
a na samą krew przede mną było chyba z 12 osób.. ale w sumie tylko jedna pani coś wspomniała, że mam wejść i nie czekać przecież nie powinnam dziecka głodzić..
ale widziałam, reakcje faceta który prawie pobił babkę,
która weszła bez kolejki do gabinetu, bo miała krzywą cukrową,
ale w ciąży nie była..
część patrzyła na mnie kątem oka czy ja przypadkiem zaraz się nie wryję..
o mamo.. ludzie są dziwni...
i potem Ci emeryci oczekują, że ktoś im miejsca ustąpi w komunikacji...
jak sami nie potrafią być wyrozumiali...

po badaniu pojechałam z mamą na zakupy po spożywkę...
i na mały raut po lumpkach...
kupiłam sobie trzy bluzeczki,
które myślę powinny być na najbliższe 2 miesiące dobre rozmiarowo..

Mąż śpi po nocce.. a ja chyba zaraz wezmę się za siebie,
a potem sprzątanie w domku..
Szwagierka z rodzinką przyjeżdża w środę popołudniu (1 maja).. 
będą max do niedzieli południa.. więc trzeba jakoś dom przygotować..
a że Mąż walczy jeszcze w ogródku to ja sama raczej będę chatkę ogarniać..
jakoś średnio mam ochotę na odwiedziny, ale cóż rzadko przyjeżdżają
i już raczej nie przyjadą w tym roku, bo dzieci do szkoły,
a nie chcą robić zamieszania w wakacje jak my będziemy mieli w domu noworodka..

Miłego dnia...

22 kwietnia 2013 , Komentarze (8)

Witajcie,

no i mamy 31 tydzień..


waga na 59,5 kg... grr...  ale cóż poradzić..
tylko czekać kiedy przekroczy te magiczną liczbę... dobra, ale o tym nie myślę...
brzuch mam już dość wysoko..
jak jestem bez biustonosza to cycki leżą mi na brzuchu...
he he.. i to i to mi urosło...

jutro jadę na badania krwi... kreatynina + żółtaczka..
a potem do mamy i na zakupy małe do Biedry..

pogoda dopisuje, więc cały dzień dziś w ogródku..
trochę świeżego powietrza plus ie wielki wysiłek..
wczoraj spałam sama, bo Mąż był w pracy.. i nawet się wyspałam..
dziś zostaje w domu, bo zatrzymali produkcję - jakaś awaria..
ciekawe jak będzie ze spankiem..
dobra mykam jakieś kanapki zrobić dla Mężula i do wyrka...

Dobra nocki...

20 kwietnia 2013 , Komentarze (8)

Witajcie,

no to jestem.... zdążyłam szybko machnąć obiadek... Mężul znów pojechał na rybki..
a ja mam popołudnie spędzę na sprzątaniu....
mam taki bajzel w domu, że głowa boli..

jak to zawsze bywa oczekiwanie na wizytę u Gin z NFZ się przedłużyło o godzinę..
ale w sumie to było warto czekać na dobre wieści..
USG robił mi Mąż mojej prowadzącej - on też jest ginekologiem-położnikiem tylko akurat w soboty w przychodzi jest wolny aparat do USG..
ale lekarz konkretny... nie musiałam za dużo pytać... sam nawijał...
na szczęście Maluch odwrócił się już główka w dół...
mam nadzieje, że już tak zostanie..
z serduszkiem też wszystko wydaje się w porządku...
Cocolino jest rozmiarowo zgodnie z 30 tygodniem... no i waży już ok. 1537g..
no i na pewno będzie ON.... 
fajnie było widać zarysy buzi, nosek...
Mężul był ze mną... gapił się w ten monitor z takim przejęciem... hi hi...

potem odwiedziliśmy rodziców....
ale nie za długo herbatka, babka piaskowa i w drogę...
zaliczyliśmy zakupy w Biedronie..
trochę warzyw, owocki no i lody... :D
no i teraz domek...
a za chwilę akcja "czysta chata"

Miłego sobotniego popudnia...

19 kwietnia 2013 , Komentarze (8)

Witajcie,

miałam pisać częściej, ale zawsze coś na drodze stanie...
mianowicie znów dwa dni nie miałam internetu..
zaburzyło mi to trochę moje plany...
bo chciałam zamówić dla siebie wyprawkę higieniczną..
ale skoro nie zrobiłam tego jeszcze to zrobię w maju dopiero..
bo na weekend majowy przyjedzie siostra Męża
i muszę trochę poupychać te rzeczy które już mam..
bo na razie czekają w kartonie i reklamówce na swój przydział miejscowy...
nie chce, żeby się to walało byle gdzie.. szczególnie, że ona przyjedzie z dziećmi,
więc będzie harmider.. dlatego modlę się o pogodę.. wtedy będą siedzieć na podwórku..

jutro jadę na 10 na USG...
cieszę się, bo jestem bardzo ciekawa co tam u mojego Cocolinka...
ile waży i jak się rozwija..

pogoda dziś się trochę popsuła, ale wciąż jest 14 st. C...
fakt wczorajszych 25 st. C nic nie przebije.. było cudnie ciepło..
najchętniej do domu bym nie wchodziła w ogóle..

a jakie plany na dziś... trzeba wybrać się po pieczywo..
mam też trochę zadań z pracy do zrobienia na komputerze,
ale pogoda dziś nie kusi wyjściem,
więc nie długo zabiorę się za robotę...
kupiłam też kwiatki na cmentarz do teściów,
ale jakoś brak mi mobilizacji,
bo trzeba też trochę umyć pomnik po zimie i posadzić te bratki..

ale co jak co.... zwalniam tempo... wszystko na spokojnie...

Miłego dnia


16 kwietnia 2013 , Komentarze (11)

witajcie,

jakaś zabiegana jestem i niestety Cocolino się buntuje...
ale ma rację najwyższy czas zwolnić... no n stop gdzieś mnie nosi...
a to byłam praca, a to do rodziców, lekarz...

ale najwyższy czas zwolnić...
plany na ten tydzień to jeszcze tylko w czwartek do pracy i sobota wizyta USG...

w niedziele byliśmy na wycieczce z Mężulem
- byliśmy nad Odrą - Zdzieszowice, Kąty Opolskie,
potem odwiedziny na Górze św. Anny...
oj te polskie drogi... albo dziura na dziurze po zimie,
albo w ktoś w nocy ukradł kilka kilometrów asfaltu z drogi trzycyfrowej.. hi hi...
a moje Dzieciątko nie za bardzo lubi te wycieczki samochodowe..

wczoraj rano w pracy, potem byłam trochę u rodziców i na 16.30 wizyta u Gin...
mały wciąż się nie odwrócił...
w sobotę mamy USG i zobaczymy jak Bąbel się układa..
dostałam skierowanie na badania... no i mam brać no-spę 2x dziennie...
niby skurczów nie mam, ale mam dość napiętą macicę..
no i dalej poza witaminami dodatkowo magnez+b6..
no i odpoczywać... ale jak tu wysiedzieć w domku w taką pogodę..
wczoraj zaczęliśmy z Cocolinkiem 30 tydzień...

w związku z powyższym dziś byłam u Bratowej
i dostałam poza wieloma radami wyprawkowymi karton
i wielką reklamówkę ubranek... rozmiary od 56 do 74...
także za dużo nie zostało mi z ciuszków do kupienia.. jakieś pojedyncze sztuki,
bo bratowa te małe rzeczy to miała kolorowe i dobrze, bo teraz mogę i ja skorzystać..
a potem znów do kartonu i może jeszcze którejś z nas się przyda... 
byłam też na zakupach na targowisku..
kupiłam sobie majtaski większe, torebkę, dla Mężula bokserki, skarpetki...
poza tym rzodkiewki i ogórek...
no i trzeba się wybrać na cmentarz teściom kwiatki posadzić..
więc i bratki zakupiłam na te okoliczność..

ale się rozpisałam... muszę częściej pisać, bo potem za dużo na raz wychodzi..

udanego wieczoru...




11 kwietnia 2013 , Komentarze (13)

Witajcie...

u nas dziś pochmurno, ale słonko czasem się przebija no i 14 cudnych stopni...
gdyby nie wiaterek to było by kapitalnie... może pójdę się dotlenić...
wiosna, wiosna w końcu wiosna...............
Mążuś w pracy do 22.15....


we wtorek byliśmy w Częstochowie na akcji "wózek" byliśmy w Tako...
ale powiem szczerze, że raczej nie kupimy z Tako,
bo ten co mi się podobał alive 2w1 kosztował 1650 zł, więc zonk...
za drogo dla nas...
byliśmy także w sklepie przyjrzeć się dokładniej Bebetto i nadal mamy dylemat,
bo nie wiem, czy wybrać Lucę czy Nico plus...
oba mają przekładaną spacerówkę w dwie strony, ważą ok. 13,8 kg..
System SAS System Absorbcji Wstrząsów, System DMS Zapamiętywanie Kierunku Jazdy i amortyzację z regulacją
,
różnią się ceną Nico - 1049, Luca - 1299,
wyglądem Luca ma nowocześniejszy wygląd, inny modny teraz materiał tzw. lniany
i kolorystyka, ogólnie wygląda bardziej estetyczniej...
ma inną torbę, zapinany na zamek koszyk.. ma dodatkową wkładkę do spacerówki..
a i spód gondoli jest z tworzywa....



Nico plus to trochę uboższa wersja.. ale w zasadzie różnią się głownie materiałem.


odwiedziliśmy też Galerię jurajską i Auchan w końcu zaczęłam akcję wyprawka.....
kupiłam śpiochy, body, niedrapki, skarpetki, kaftaniki, śliniaki i dresik polarowy... póki mam net zaczynam też wyprawkę higieniczną dla mnie....


wczoraj byłam w pracy, dziś odpoczywam...


Miłego popudnia...