Wczoraj zasnęłam bardzo szybko na głodzie i obudziłam sięo 22 i poszłam do lodówki i zjadłam hamburgera na zimno. Wstyd! Ale po prostu ssał mnie głód i nie mogłam zasnąć. Ale spokojnie, będę się powoli odzwyczajać.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (1)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 27151 |
Komentarzy: | 64 |
Założony: | 29 września 2008 |
Ostatni wpis: | 4 lipca 2014 |
kobieta, 40 lat, Bydgoszcz
168 cm, 82.10 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Wczoraj zasnęłam bardzo szybko na głodzie i obudziłam sięo 22 i poszłam do lodówki i zjadłam hamburgera na zimno. Wstyd! Ale po prostu ssał mnie głód i nie mogłam zasnąć. Ale spokojnie, będę się powoli odzwyczajać.
Mamy pustą lodówkę i nie mogłam sobie pozwolić na żadne zdrowe i konkretne rzeczy, zatem skończyło się na podjadaniu byle czego:
*ZIELONA HERBATA
*ROGAL Z SZYNKĄ I SEREM
*KAWA Z MLEKIEM
*SZKLANKA MAŚLANKI
*SUCHA BUŁKA Z KETCHUPEM
*PARÓWKA
*PÓŁ ZUPKI SEROWEJ BLE
BASEN 45 MINUT PŁYWANIA - 54 BASENY, ZJAZD I POWRÓT ROWEREM.
*4 KRUCHE CIASTECZKA
*JABŁKO
*ZIELONA HERBATA
Ogólnie czuję się źle, chce mi się wymiotować i chyba zbliża mi się okres. I pieprze wszystko. Jutro ważenie i mierzenie, chyba że nie uda mi się dotrzeć do wagi.
PODOBA MI SIĘ MOJA KONSEKWENCJA
1. OGRANICZAMY PIECZYWO DO ILOŚCI MINIMALNEJ, NAJLEPIEJ DO ZERA.
2. NIE JESMY SŁODYCZY...MOŻEMY ZASERWOWAĆ SOBIE COŚ MAŁEGO RAZ W TYGODNIU.
3. SPOŻYWAMY DUŻO OWOCÓW I WARZYW...GŁÓWNIE SAŁATEK.
4. NAPOJE NIESŁODZONE.
5. NIE JEMY NA WIECZÓR A BROŃ BOŻE NA NOC.
4. RUSZAMY DUPSKO TAK WIELE RAZY ILE SIĘ DA.
Jest stres i napięcie to jest utrata wagi, a teraz nie ma nic, nie ma pracy, nuda i ważę 5 kilo więcej. Nie chcę się ważyć ani mierzyć. Przed chwilą wzięłam miarę i przybyło mi tu i ówdzie co najmniej po 5 centymetrów (zależy gdzie). A zaczęłam chodzić na basen(po 3 razy w tygodniu), ale jednocześnie zaczęłam więcej jeść:( Jest mi znowu znowu znowu źle. Powiedziałam sobie że zrobię wszystko, ale nie wrócę do otyłości i wszystkiego co jest z tym związane. To jest efekt jojo. To jest właśnie efekt jojo. Na dodatek kebaby o 3, 4, 5 ,6 rano i tłuszczyk murowany. A moja waga ma zepsute baterie...może i dobrze:) Ale jak ważę się u mamy to wtedy dostaje załamania nerwowego. Mam chore nogi, żyły nawet na udach mi wychodzą. Do wszystkich lasek: nawet jeśli macie grube tyłki, brzuchy i inne, to n igdy nie będziecie mieć takich dziwnych nóg jak ja. Wszystko gromadzi się w udach, celulit nawet na łydkach. Musiałabym ćwiczyć intensywnie 5 razy w tygodniu by wyglądały lepiej i do tego ścisła dieta. Ma się jakieś jebane skłonności i nawet jeśłi będziesz się starać to gówno i tak powraca. Zastanawiam się co teraz robić? Pływam, wracam z basenu rowerem lub rolkami....jestem aktywna....ale to i tak nic. Przestać jeść trudno i w ogóle trudno. Muszę się zmierzyć z samą sobą i pokazać że potrafię, w końcu lubię wyzwania, ale czy za szybko nie wymiękam jeśli chodzi właśnie o tą sferę niejedzenia?Hi hi hi. Dobra. Od dzisiaj zaczynam notować co jem i co robię. A jutro kupię baterie do wagi albo zważę się u mamusi i zaczynam walkę. Ja ciągle z czymś walczę. Nie jestem z siebie zadowolona. Nie mam pracy i może to mnie przygnębia i powoduje że zaspokojenie znajduje gdzie indziej? Oprócz tego że muszę walczyć ze swoim wyglądem, walczę z beznadziejnością. Powoli zaczynam zmieniać tryb żywienia. Powoli, bo jak zacznę z grubej rury to i tak skończe.
W sumie to ważyłam już równo 70 kilo, więc w pewnym momencie osiągnęłam swój niemożliwy do zrealizowania cel. Szok! Kto by pomyślał. Ale mam wyższe ambicje. Dlatego stawiam sobie nowy cel. Dzisiaj- 06.06.2009 stawiam sobie nowy cel. Ale najpierw się zważę....jutro.....! Bo waga trochę wzrosła.:)
Trochę się boję o siebie, bo zaczynam puchnąć. Nie jem konkretnych posiłków, podjem coś tu, coś tam...ale nie objadam się....to tez błąd....ale puchnę. Na wadze od ostatniego tygodnia jakoś 2-2,5 kilo więcej.....raz 1,5 kilo więcej, raz 1,8 kilo....waga skacze strasznie. Narazie nie waże sie ponownie i nie wprowadzam zmian. Muszę się trochę ustabilizować psychicznie i zmienie wagę i zaczynam od nowa...aktywnie!
Powiem to tak- nie mam co robić! Obecnie jestem bezrobotna i trwa to drugi miesiąc i nie mam co robić. Schudłam i dziękuję za to...jakoś się trzymam...przytylam chyba kilogram od tamtego czasu. Ale stare przyzwyczajenia wracają, gdy brak ci kasy na lepsze i specjalnie dobierane jedzenie i ruch w centrum sportowym. A tęsknie za tym. Wyjeżdżam sobie na rowerek bo chcę się czuć jak wtedy, gdy budziłam się rano i patrzyłam na swoje nagie ciało i czułam się świetnie. Nie rozpisuje się tutaj za bardzo, nie napisałam jak udało mi się zrzucić 10 kilo balastu...ale zachowam to dla siebie. Wiem już-że potrafię być konsekwentna, ale nie zdarza się w to w normalnych warunkach, zawsze musi się coś wydarzyć, zmotywować do działania. Organizm bardzo szybko reaguje na stres i chudniesz. Tylko, że teraz wszystko wróciło do normy, a ja stoje w miejscu z wagą i tylko obawiam się żeby tam nie pokazało się kilo więcej. Ale kontroluje wagę, ważę się prawie codziennie. Nie obżeram się jak kiedyś, ale obawiam się tego, bo wszystko kusi, a najbardziej fakt, że przygotowujesz posiłki nie tylko dla siebie. Od jutra basenik...muszę się zmotywować...chcę ważyć 5 kilo mniej....a będę z siebie dumna....no teraz może już 6...! Mój problem to grube uda...genetycznie....nogi są straszne. Basen je wymodeluje, tylko trzeba robić to ciągle i regularnie...inaczej bardzo szybko wracają do brzydoty. Od jutra zacznę pisać.